Post użytkownika StaryWitam
Cytuj:
Na temat żargonu alzackiego masz pewnie wiadomości na podstawie pamiętników Marbota, prawda?
Zdecydowanie mnie przeceniasz
Informację na ten temat znalazłem w internecie (wczoraj próbowałem ja odszukać, ale bez rezultaów). Zapadła mi w pamięć, bo po jej przeczytaniu zainteresował mnie język komendy w Legii Nadwiślańskiej. Tam też znalazła się wzmianka o pierwszeństwie służby w pułkach huzarów rekrutów z Alzacji i Lotaryngi przed innymi nacjami, z wyłączeniem Niemców (jakichś państw niemieckich?). Co oczywiście nie przesądza o jednolitym składzie narodowościowym tych pułków.
Natomiast co do istoty sprawy. Wydawało mi się, a prawdę mówiąc nadal mi się wydaje, że odstępstwo od komendy (nie tylko rozkazów ale i korespondencji wewnętrznej - niezależnie od tego jakiego języka używano na codzień) w języku regulaminu było jakimś specyficznym przywilejem nadawanym niektórym pułkom cudzoziemskim. Nie mam na to żadnych dowodów, a jedynie drobne poszlaki. Pamiętam np. narzekania oficerów wojsk galicyjsko-francuskich, że z trzech najważniejszych rzeczy (żołd, kokarda i komenda) tylko ta ostatnia pozostała polska. Wydaje mi się też, że Anglicy zapewniali La Romanę, że nie wprowadzą angielskiej komendy. Ojczystego języka w wojsku domagali się też Węgrzy (ale to być mogło po 1849 r.). I chyba najważniejsze, chociaż tutaj informacje są tylko "ustne" (pochodzą od mojego znajomka mieszkającego w Szwajcarii) - batalion Valais tym się różnił od pułków szwajcarskich utworzonych w 1803 r., że komenda w nim była francuska.
Innymi słowy traktowałem język komendy jako coś sformalizowanego; jako wprost unormowane odstępstwo od regulaminu.
Ale się nie upieram.
Pzdr
Stary