Post użytkownika John22Faktycznie Durocu generalnie zgoda
W odniesieniu do Twojego postu:
Cytuj:
To opinia nieco moim zdaniem wyolbrzymiona. Większosć dowódców szczebla operacyjnego to pokolenie 50- 60 - latków. Prawdą jednak jest, iż bez względu na wiek ludzi ci nie potrafili wyjść poza ramy fryderycjańskiej sztuki wojennej i to nawet nie tej z najlepszych jej lat - wojen śląskich - lecz jej późniejszej wersji, Fryderyka schyłkowego, z okresu wojny kartoflanej.
Tak, można rzec, że 80 lat to był skrót myślowy. Aby uściślić dane podaje że w 1806 roku w armii saskiej średni wiek gen. porucznika to 70 lat, generała majora 69 lat, pułkownika 63 lata. Hohenlohe miał 60 lat, Książe Brunszwicki miał 71 lat, Ludwik Ferydynand to prawdziwy młodzik - 33 lata, Scharnhorst 59 lat, Blucher 64 lata, Ruchel 52 lata.
Po drugiej stronie Berthier miał 53 lata, Davout 36 lat, Bernadotte 43 lata, Ney 37 lat, Auergrau 49 lat, Murat 39 lat. Średnia w pierwzym przypadku to 56 i pół roku, w drugim przypadku 42 lata. Czyli o ponad 10 lat młodsi dowódcy francuscy.
Cytuj:
Tej uwagi nie rozumiem. Armia pruska nie znała wówczas zjawiska poboru powszechnego, w którym do szeregów programowo niejako trafiają ludzie młodzi.
Nie wiem jak dokładnie było w armii pruskiej, w saskiej mozna było sie zaciągnac na 5, 10 lub 15 lat do woja. Przyjmowano osoby w wieku 16-26 lat. Przed samą kampanią zwiekszono zaciąg ochotniczy chcac uzupełnić stany osobowe jednostek. Zatem oddziały były pełne rekrutów jeszcze dobrze z bronia nie obytych. Poza tym musimy pamietać o ogromnej liczbie jednostek ochotniczych, zwłaszcza w Polsce - różne Freikorpsy Krockowa i inne - pełne były zapalonych ale kiepsko wyszkolonych młodzików.
Cytuj:
Był to dobry materiał żółnierski, bo przecież nie po to trafili oni do armii pruskiej, aby się "identyfikować", lecz żeby zarabiać w tej służbie pieniądze.
Dokładnie! Problem w tym, że jak tu zarabiac pieniadze jak armia dostaje po dupsku. Kondotierzy, którzy nie maja zadnego zwiazku z armią zmyją się jak zobaczą kleske swoich pracodawców. armia Pruska po Jenie przestała być atrakcyjna, widmo łupów byłło odległe więc wielu cudzoziemców dało noge uznając, że nie ma co sie męczyć z Prusakami.
Co do Polaków to sie nie zgodze. Regimenty z nich złożone częstokroć lepiej wypadały w walkach niż "rodowite" regimenty niemieckie. Np. 52 IR, w którego skład wchodzili Polacy bił sie świetnie, wytrzymał do konca wojny w zasadzie bez wielkich strat spowodowanych dezrcją. W nagrode po reformie 1808 roku powstał z niego jeden osobny regiment. Pamietajmy opisy Białkowskiego, który przeciez nawet po Jenie chciał sie zaciągnac do Prusaków i mowił o nich "nasza armia". Akurat miał szczescie bo oficerowie pruscy popatryzli na niego jak na głupka i powiedzieli, że lepiej powienien sie zaczac uczyć francuskiego
Obroncy Tczewa - wszyscy meżczyźni ktorzy zdolni byli do noszenia broni wylegli na mury, żeby bronic miasta przed Polakami. Polacy więc byli w poczatakowej fazie kampani bardziej przywiazani do Prusaków niż do nieznanych im Frncuzów i warto chyba o tym pamietać. Ale to juz inny temat...
Cytuj:
Strona francuska miała co prawda przewagę liczebną, ale nie tak druzgocącą, jak zdajesz się sugerować. Bolączka leżała raczej w anachronicznej strategii - rozdzieleniu sił wobec przeciwnika na kilka samodzielnych ale i do pewnego stopnia odizolowanych zgrupowań i przeznaczeniu im czasami niezależnych zadań. Czyli XVIII wiek w pełnej krasie.
Oczywiście zgadzam sie. Choć tak... Pod Jena i Auerstadt Napoleon miał do dyspozycji około 165 000 żołnierzy. W tyle posuwał sie korpus bawrski (10 000), od strony Holandii miał uderzyć Ludwik z 30 000 ludzi. Prusacy i Sasi pod Jena i Auerstadt mieli około 110 000 żołnierzy + około 13 000 żołnierzy reerwy w Magdeburgu (dane zaczerpnąłem z Chandlara o jenie i orde de battalie dla wojsk pod Jeną). W zasadzie więc można przyjąć, że około 205 000 żołnierzy Napoleona mogło skonfrontować się z 123 000 ludzi króla Pruskiego i elektora Saskiego.
Co do broni... no cóż uważam, że jeśli jest dobry dowódca i odpowiednie wyszkolenie żołnierzy to broń ma drugorzędne znaczenie. Może i była niewygodna, ale też strzelała ołowiem więc nie zwalajmy kleski na przestarzałą broń.