Może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że tak zwany szeroki ogół nie docenia wagi z pozoru drobnego odkrycia kolegi desaixa na temat rzekomych słupów milowych pod Somosierrą. Sprawa jest rzeczywiście błaha z punktu widzenia przebiegu bitwy, lecz wielce symptomatyczna i ważna z punktu widzenia oceny funkcjonowania w naszym piśmiennictwie historycznym schematów myślowych i czegoś w rodzaju prawd objawionych. Właściwość ta wynika z braku weryfikacji sądów i źródeł, na podstawie których te sądy były formułowane. Problem ten jest zresztą moją prywatną obsesją i jeżeli kogoś ta moja przypadłość drażni, niech lepiej nie czyta dalej tego, co chcę napisać.
Niestety problem „słupów milowych” pokazał, że sam wpadłem w pułapkę formułowania wniosków na podstawie niesprawdzonej informacji źródłowej. W napisanej przeze mnie wspólnie z Rafałem Małowieckim książce o Somosierze zastanawiałem się nad sensownością podanej przez Bieleckiego (za Kujawskim) informacji, że przedstawione na obrazie Lejeune’a słupy są słupami milowymi i że na pierwszym z nich widoczna jest liczba 15, wskazująca odległość 15 mil do Madrytu. Napisałem wtedy, co następuje:
„Cztery słupy milowe, stojące wzdłuż drogi, oddalone są od siebie nieproporcjonalnie, gdyż im dalej, tym odległość między nimi powinna być mniejsza. Swoją drogą w ogóle nie wiadomo, jaki dystans faktycznie miały odmierzać. Robert Bielecki pisał: „Widać tu dwa kamienne słupy milowe, a na jednym z nich liczbę «15» oznaczającą, że do Madrytu pozostało piętnaście mil hiszpańskich”. Niemożliwe więc, aby pozostałe widoczne słupy odmierzały kolejne mile”. (Somosierra, s. 93)
Jak się teraz okazało, mój niepokój był słuszny i uzasadniony. Ponieważ jednak ani Bielecki, ani Kujawski nie podali źródła swojej informacji nie mogłem jej w prosty sposób zweryfikować przez sprawdzenie źródła pierwotnego. Popełniłem podwójny błąd. Po pierwsze uznając, że autorytet wcześniejszych autorów nie wymaga ode mnie weryfikacji ich sądów, po drugie zaś, że nie zadałem sobie trudu, by jednak pierwotne źródło odnaleźć. Gdybym wiedział, to co teraz wiemy, cytowany fragment wyglądałby całkiem inaczej. Dziwi mnie jednak, że przez 48 lat, jakie upłynęły od napisania przez Kujawskiego o Somosierze, nikt nie zwrócił uwagi na zbyt gęste rozlokowanie słupów „milowych” wzdłuż drogi. To niedopatrzenie moich poprzedników i moje... niestety, rodzi inne jeszcze spostrzeżenia.
Jeżeli wyżej wzmiankowane słupy są wskaźnikami przebiegu drogi podczas zaśnieżenia, to może oznaczać, że w 1808 nie była ona jeszcze obwiedziona charakterystycznymi murkami, które znamy z obrazu Kossaka. Nie widać ich też na obrazie Lejeune,a, co zmienia trochę warunki terenowe „pola” bitwy. Droga biegnie na wysokim nasypie i w razie dużych opadów śniegu mogły ulec zasypaniu głębokie zagłębienia terenu po jej lewej stronie. Wtedy bieg drogi stawał się „nieczytelny”, co groziło zakopaniem się w śniegu przejeżdżających wozów. W przypadku ataku po drodze oddziału kawalerii 30 listopad 1808, kiedy śniegu nie było, trzeba by się było zastanowić, jaka topografia terenu mogła być bardziej korzystna lub bardziej niebezpieczna – z murkiem czy bez. Na szczęście mimo niewiedzy na temat przeznaczenia tajemniczych słupów, zwróciłem uwagę na problem okalających drogę murków, pisząc:
„Położona pomiędzy górami, jednak w pewnym od nich oddaleniu, droga zwraca uwagę swoją szerokością, ograniczającą wprawdzie szerokość natarcia, ale nie na tyle, by kolumna czwórkowa jeźdźców nie mogła się nią swobodnie poruszać. Mając 6 metrów szerokości, była obliczona na okoliczność łatwego wymijania się na niej dwóch wozów. Charakterystycznym elementem jej konstrukcji jest położenie na dość wysokim nasypie, który skutecznie uniemożliwiać musiał zjechanie z traktu. Ewentualne próby dokonania tego przez atakujących szwoleżerów musiały się skończyć upadkiem. Nie widać jednak na obrazie Lejeune’a okalających drogę kamiennych murków, tak jakby nie było ich na całej jej długości, a być może tylko miejscowo tam, gdzie nasyp mógł być wyższy i zwłaszcza w ciemności zachodziło niebezpieczeństwo stoczenia się do rowu przejeżdżających drogą wozów”.(Somosierra, s. 520
Poza tymi szczegółami, które ostatecznie można pominąć w opisie bitwy, bo niewiele w sumie wnoszą do wiedzy na temat jej przebiegu, ze sprawy można wysnuć wnioski bardziej ogólne:
1. Jeżeli w opisie bitwy pod Somosierrą przez dziesięciolecia powtarza się niesprawdzone informacje, nie można powiedzieć, że obecny stan wiedzy na jej temat nie może budzić wątpliwości. Dlatego też w swoim opracowaniu próbowałem zwrócić na ten problem uwagę i zaproponować w wielu punktach nową interpretację zdarzeń, co mi się jednak chyba nie udało, bo dalej obowiązuje i chyba długo jeszcze obowiązywać będzie „stara” wersja, ustalona w XIX w. Przez Załuskiego i Niegolewskiego.
2. Jeżeli niedociągnięcia w zakresie weryfikacji sądów i źródeł dotyczą całej historiografii, to na temat ilu wydarzenia powtarzamy utarte schematy lub fałszywe wnioski? Takie fantazje historyczne w stylu Wincentego Kadłubka.
I to by było na tyle...
P. S.
Parę innych perełek w stylu „słupów milowych” kolega desaix znalazł już wcześniej i nikt się nad tym specjalnie nie zastanawiał. Bardzo mnie to dziwi.