Kamp napisał(a):
Przyznam się, że mój "zachwyt" nad tym pomysłem jest dość ograniczony. Ponieważ z historą nie ma on nic wspólnego. Ot. kolejna bajka albo jak kto woli, historyczne science-fiction.
Czyż nie lepiej byłoby wyszukiwanie z oryginalnych pamiętników autentycznych dialogów, wypowiedzi etc. które rzeczywiście (albo bardzo prawdopodobnie) miały miejsce i zostały zanotowane przez ich uczestników albo świadków?
W tej sposób powstają "historyjki" a la książki Maxa Gallo, które niektórz uważają za źródło historyczne...
...cóż rzec - mogę się tylko przychylić do tej opinii. Mamy Maxa Gallo, mamy "Bitwę" (o ilości błędów w tej pozycji wolę nie mówić - poczynając od postaci bohaterów m.in. Percy'ego, którego fizycznie na Lobau nie było) mamy nawet "Cztery czerwcowe dni".
Przeczytam, coś zapamiętam (jak w przypadku "Bitwy" rzeczy nieprawdziwe) i mamy komentarz do staropolskiego porzekadła "...gęsią zaorzą to wołami nie wyciągną...".
Przykład z mojej "...działeczki..." a jednocześnie poparcie Waszej tezy - w wielu opracowaniach historycznych (bynajmniej nie powieściach) mamy takie mniej więcej zdanie (polecam "...perełkę..." z "AleHistoriaEkstra" o kampanii 1812 roku) "...nie znano i nie używano leków przeciwbólowych...". A co nam podaje pamiętnik właśnie:
Bitwa pod Lipskiem
„…nasz lekarz pułkowy opatrzył moje rany i usunął kulę…zmusił mnie do połknięcia czegoś, co pachniało wódką, po czym spałem całą noc…” to Faucher, Souvenirs de campagne du sergent Faucher. Bibliotheque Napoleonienne Tallandier Paris 2004 s. 241.
...a jak już jesteśmy w Austrii w 1809 roku - co to za "...zajzajer..." miał Larrey w swojej manierce opatrując rannych pod Wagram
„…po operacji coś mi dali…mój sen trwał blisko trzydzieści godzin bez przebudzenia…” to Chevillet, Souvenirs d’un cavalier de la Grande Armée 1800 – 1810 „La Boutique de l’histoire” Paris 2004 s. 303.
...myślę, że w wolnej chwili coś na ten temat "...wysmażę...".