Teraz jest 29 mar 2024, o 04:37

Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 32 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 11 lut 2010, o 23:59 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Post użytkownika Duroc

Gipsy, w dynastycznej genealogii liczy sie pokrewienstwo po mieczu. Jego ojcem był Habsburg, wiec i Franciszek byl pełną geba (i wargą :) ) Habsburgiem.
Jesli chodzi o tekścik to wybacz, ale teraz siedzę we Francji nad książkami i szczerze mowiac nie mam na to czasu...
Pozdr :D

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lut 2010, o 00:02 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Post użytkownika -apacz

Pytałeś się icewind o romanse Orlątka. Oczywiście sława Reichstadta była tak wielka, ze wiele kobiet sugerowało iż łączyło je coś z księciem ;). Zresztą zawsze istnieje problem jak udowodnić taki związek (o ile nie doczekał się tzw. "owocu"). Historycy z konieczności skazani są w takich przypadkach na... plotki. O romans z Orlątkiem podejrzewano Naudine Karolyi (z domu Kaunitz) i młodą hrabinę Pisani. Były także aktoreczki... :oops: Niejaka hr. de la Pommiere utrzymywała później, że jest córką Orlątka.
Ale wracając do rzeczy - niemal pewien jest tylko jeden romans Reichstadta (o którym wiadomo, że podobał się kobietom). Chodzi o arcyksiężnę Zofię - żonę jego wuja - arcyksięcia Franciszka Karola. Była od Orlątka starsza o sześć lat, ale za to żywym usposobieniem i niechęcią do habsburskiej etykiety bardzo różniła się od pozostałych mieszkańców Schoenbrunnu czy Hofburga. Poza tym była na swój sposób bonapartystką - odważyła się kiedyś powiedzieć w obliczu dworu - "Franz powinien zasiąść na tronie ojca" :P . A że przy tym była ładna, i nieszczęśliwa ze swoim mężem?... Najbardziej niezwykłe są jednak hipotezy dotyczące owoców tego związku. Jadwiga Dackiewicz twierdzi ostrożnie, ze prawdopodobnie synem Orlątka było drugie dziecko Zofii - przyszły cesarz Meksyku Maksymilian (ten rozstrzelany :( ). Co do pierwszego dziecka arcyksiężnej - Franciszka Józefa (tak! właśnie tego dobrodusznego Franza Josefa, który zasiadł na tronie Habsburgów!), wątpliwości jest więcej. Niemniej Napoleon II bardzo lubił małego Franza Josefa (Maksymilian urodził się w tym samym czasie kiedy Reichstadt umierał), często brał go na kolana bawiąc się z nim, co wzbudzało złośliwe komentarze dworu. Zofia nie zostawiła niestety korespondencji (być może zadbał o to Franz Josef), także pozostają tu tylko domysły oparte na plotkach. Niemniej nawet jeżeli jest to tylko legenda, to przyznacie, że to piękna legenda :roll:
Czasami Reichstadt incognito (oczywiście zawsze z "obstawą" od Metternicha) wyrywał się z von Ostenem którego darzył przyjaźnią, na wiedeński Prater. Wiedeńczycy (a szczególnie wiedenki ;)) go lubili, o czym świadczy chociażby fakt, że jednym z najpopularniejszych tańców tych lat był skomponowany przez Straussa "walc ks. Reichstadtu". Jego powóz witano okrzykami "Niech żyje Napoleon!" (co bardzo niepokoiło Metternicha)
A przy okazji znalazłem informacje, że Malfatti leczył wcześniej... Beethovena. Żaden chyba łapiduch nie miał na sumieniu tak wielu wielkich ludzi... :x
to na tyle :)
pzdr -apacz

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lut 2010, o 00:14 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Post użytkownika Castiglione

A oto i przedmiot niniejszej dyskusji:

Załącznik:
Król Rzymu.jpg

[autorstwa Thomas Lawrence, z mojej kolekcji, tamten wcięło - przyp.LN]

icewind prosiłeś o informacje na temat króla Rzymu. Apacz opisał jego romanse, a Luis Wairy Constant jego dzieciństwo :P Jeśli chcesz, poczytaj sobie 8-)

Król Rzymu był bardzo ładnym dzieckiem, ale mniej podobnym do Cesarza niż syn królowej Hortensji. Jego rysy przedstawiały bardzo miłe połączenie rysów ojca i matki. Znałem go jedynie w okresie wczesnego dzieciństwa. Tym, co wówczas najbardziej w nim zwracało uwagę, była jego wielka dobroć i wielkie przywiązanie do otoczenia. Bardzo lubił córkę damy dworu, pannę Panny Souffioi:, młodą i ładną osóbkę, która prawie go nie odstępowała. Chciał ją zawsze widzieć wystrojoną; prosił matkę, cesarzową Marię Ludwikę, albo swoją guwernantkę, hrabinę de Montesquiou, o jakieś świecidełka, które mu się podobały i które chciał ofiarować swojej młodej przyjaciółce. Kazał sobie obiecać, że będzie mu towarzyszyła na wojnach, gdy on dorośnie, i mówił jej moc miłych słów świadczących o dobrym sercu.
Małemu Królowi (jak sam się nazywał) dano za towarzysza chłopczyka, także syna damy dworu; zdaje się, że był to Albert Froment. Pewnego ranka, kiedy obaj chłopcy bawili się w ogrodzie, na który wychodził apartament Króla w Saint-Cloud, panna Fanny, niepostrzeżenie przyglądająca się ich zabawie, zobaczyła, że Albert, chcąc odebrać Królowi taczki, których ten mu nie chciał oddać, uderzył go. Król zaraz rzekł mu na to: ,,Gdyby to ktoś zobaczył... ale ja nikomu nie powiem!". Sądzę, że to bardzo charakterystyczny rys.
Pewnego dnia Król był przy oknie w pałacu i zabawiając się patrzeniem na przechodniów wskazywał paluszkiem guwernantce to, co najbardziej zwracało jego uwagę. Spojrzawszy w dół ujrzał pod oknem kobietę w żałobie, która trzymała za rękę małego chłopca, również w żałobie. Chłopczyk ten miał w ręku petycję i z daleka pokazywał ją Królowi, jakby prosił, by ją przyjął. Jego czarny strój zaintrygował młodziutkiego Króla; zapytał więc guwernantkę, "dlaczego ten chłopczyk jest ubrany na czarno?".
- Z pewnością dlatego, że jego tatuś umarł - odpowiedziała.
Król wyraził gorące życzenie pomówienia z małym petentem. Pani de Montesquiou, której ogromnie szło o to, ażeby pobudzić w wychowanku dobre odruchy, kazała przywołać ową matkę z synkiem. Była to wdowa po żołnierzu poległym w ostatniej kampanii. Teraz, znalazłszy się w nędzy, prosiła o wyznaczenie jej renty. Mały Król przyjął petycję i obiecał przedłożyć ją ojcu. Nazajutrz jak zawsze poszedł przywitać się z nim i oddać mu wczorajsze petycje, co należało do niego; jedną z nich odłożył jednak na bok: tę swego młodego protegowanego.
- Tatusiu - rzeki - oto prośba małego chłopczyka, którego ojciec zginął przez ciebie: daj mu rentę.
Wzruszony Cesarz ucałował syna. Tego dnia jeszcze wystawiono dokument nadania renty. Niewątpliwie w tym czynie Małego Króla jest rys wskazujący na dobre serce już w zaraniu życia.
Pierwsze kroki Małego Króla na polu edukacji nie nastręczały trudności. Pani de Montesquiou wywierała doskonały wpływ na swego wychowanka; kierowała nim łagodnie, ale jednocześnie strofowała z całą powagą za każdy zły uczynek. Chłopiec na ogół był posłuszny; czasami miewał jednak napady gwałtownego gniewu. Jego wychowawczyni obrała znakomitą metodę, żeby go od tego oduczyć: zachowywała się w takich razach obojętnie, pozwalając mu się uspokoić samemu. Kiedy już ochłonął z gniewu, jakaś uwaga rzucona z całą surowością i namaszczeniem robiła z małego gwatłownika Katona na resztę dnia. Pewnego razu, kiedy z krzykiem tarzał się po ziemi i nie słuchał perswazji swojej wychowawczyni, ta zamknęła okna i okiennice. Mały Król, zdziwiony taką zmianą dekoracji, zapomniał o powodzie swojej złości i zapytał panią de Montesquiou, dlaczego zamknęła okna.
- Z obawy, aby ktoś nie usłyszał tych krzyków - odparła - czyż Francuzi chcieliby 'mieć władcę, który się tak złości?
- A mogli słyszeć? - wykrzyknął Król Rzymu. - Bardzo mi przykro. Przepraszam, mamo Quiou (bo tak nazywał swoją guwernantkę), już nie będę.
Cesarz ogromnie kochał syna; gdy go zobaczył, brał go na ręce, podrzucę ł, stawiał na podłodze i znów podrzucał, ciesząc się jego radością. Przekomarzał się z nim; zanosił przed lustro i stroił pocieszne miny, z których malec zaśmiewał się do łez; przy obiedzie brał go na kolana, maczał palec w sosie, dawał mu go possać i usmarowywał mu twarzyczkę. Pani de Montesquiou nie ukrywała niezadowolenia, Cesarz śmiał się jeszcze głośniej, a dziecko, któremu ta zabawa się podobała, domagało się, żeby ją powtórzyć. Takie momenty sprzyjały składaniu próśb. Zawsze, dzięki wszechmocnemu małemu protektorowi, przychylnie je załatwiano.
Cesarz w swojej czułości zachowywał się czasem bardziej dziecinnie, niż syn. Mały Król miał dopiero cztery miesiące, gdy włożył mu na główkę swój stosowany kapelusz. Dziecko oczywiście się rozpłakało; Cesarz ucałował je wtedy mocno i z widoczną przyjemnością, jak czuły i wrażliwy ojciec, i rzekł: "Jak to, Najjaśniejszy Pan płacze! Król, król płacze! Pfe! Jak to brzydko!"
Pewnego dnia, kiedy Król Rzymu miał roczek, ujrzałem, jak na trawniku przed pałacem w Trianon Cesarz założył mu na ramie pas od swojej szabli, a na głowę własny kapelusz. Odszedł potem parę kroków i wyciągnął ramiona do dziecka, które szło ku niemu chwiejnym kroczkiem. Parę razy zawadziło przy tym nóżkami o szablę. Trzeba było widzieć, z jakim pośpiechem wyciągał wtedy Cesarz ramiona, by uchronić syna od upadku.
Kiedy indziej znów położył się na dywanie w swoim gabinecie, Król Rzymu okrakiem siadł mu na nogach i podskakując przesunął się aż do jego twarzy. Wtedy Cesarz go ucałował. Zdarzyło się też, że malec wszedł do salonu, gdzie właśnie zakończyła się narada. Doradcy cesarscy i ministrowie jeszcze się nie rozeszli. Król Rzymu podbiegł do ojca nie zwracając uwagi na obecnych. Cesarz rzekł mu wtedy:
- Sire, nie przywitałeś się z panami.
Mały odwrócił się i ukłonił z wdziękiem, a Cesarz wziął go na ręce.
Kiedy Król Rzymu miał odwiedzić ojca, biegł do jego apartamentu tak szybko, żeby uciec pani de Montesquiou. Stanąwszy przed kamerlokajem dyżurującym u drzwi, mówił:
- Proszę otworzyć, chcę się zobaczyć z tatusiem. Kamerlokaj odpowiadał:
- Sire, nie mogę otworzyć.
- Ale ja jestem Mały Król.
- Nie, Sire, nie otworzę.
Tymczasem nadchodziła guwernantka i chłopiec, pewny już jej poparcia, mówił:
- Proszę otworzyć, Mały Król tego żąda. Do modlitwy, którą odmawiał rano i wieczór, pani de Montesquiou dodała słowa: "Boże, natchnij tatusia do ustanowienia pokoju dla dobra Francji". Pewnego razu, kiedy Cesarz był przy układaniu syna do snu, ten zmówił tę samą modlitwę. Cesarz go ucałował, nic nie rzekł, ale z uśmiechem pełnym dobroci spojrzał na panią de Montesquiou.
Kiedy Cesarz był zaniepokojony grymasami i krzykami Króla Rzymu, mówił:
- Jak to! Jak to! Król nie powinien się bać. Przypominam sobie jeszcze jedną zabawną historię, związaną z Królem Rzymu, którą sam Najjaśniejszy Pan opowiedział mi, gdy jak zawsze rozbierałem go wieczorem. Śmiał się z niej z całego serca.
- Nawet się nie domyślasz, Constant, jakiej to szczególnej rekompensaty zażądał mój syn od swojej wychowawczyni za to, że był grzeczny... żeby mu pozwoliła pójść brodzić w błocie!
To zdarzenie jest prawdziwe i, jak sądzę, dowodzi, że wielkość, którą otacza się kołyskę władców, nie wystarcza do zniszczenia tego, co jest takie zabawne w dziecięcych kaprysach.


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lut 2010, o 00:17 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Post użytkownika -apacz

Książę Reichstadtu w wieku młodzieńczym

Załącznik:
Książe Reichstadtu.jpg

[autorstwa Léopolda Buchera, z mojej kolekcji, ten pierwotny zniknął- przyp.LN]

Ludwik Jabłonowski był jednym z tych Polaków, którzy widzieli Orlątko w Wiedniu. Tak opisał jak widział go w teatrze. "Widziałem Marię Ludwikę (Luizę) pławiącą się sprośnie w loży obok swego jednookiego nałożnika (Neipergga :x ), gdy naprzeciwko, obok starego cesarza siedział syn Wielkiego, w oczach i czole miał jakiś odbłysk Marenga, lecz dół twarzy i cała budowa były habsburskie". A przy okazji, czy koledzy z forum znają jeszcze jakieś inne relacje Polaków o Orlątku?
Dodam może trzy anegdoty o Orlątku z czasów jego pobytu w Wiedniu.
Podczas obrad Kongresu Wiedeńskiego, jego uczestnicy chętnie oglądali Orlątko (chyba jako substytut Napoleona którego pokonali). Malec jednak, gdy przedstawiano mu wojskowych różnych nacji, zadawał im często pytania w rodzaju: "Ilu Anglików zabił Pan tą szablą?". :lol:

Opiekujący się malcem weteran walk z jego ojcem - hr. Dietrichstein usłyszał kiedyś z pokoju Orlątka jego podniesiony, piskliwy głosik. Zajrzał przez szparę w drzwiach i zobaczył go, jak ten w pozie do złudzenia przypominającej cesarza rugał wyimaginowanego żołnierza - Czy nie widzisz ciemięgo, że twój trzeci guzik od góry nie jest zapięty?!
Najbardziej podoba mi się jednak anegdota o pewnej damie dworu w Schoenbrunnie, która zgryźliwie wypowiadała się o Francji w obecności Orlątka (który miał wtedy trochę ponad 10 lat). - To powinien być bardzo piękny kraj - powiedział mały Napoleon o Francji. Dama odrzekła z ironią - Był o wiele piękniejszy 20 lat temu - , na co chłopiec wypalił - Pani także! :P
Aha! jeszcze jedno - syn niani Marchand był lokajem, który towarzyszył Napoleonowi na wyspie św. Heleny. Dzieki temu dotarł do Napoleona pukiel włosów jego syna. Niania Marchand, która jeszcze wówczas była w Schoenbrunnie przekazała ten pukiel miejscowemu ogrodnikowi, a ten wysłał go do przebywającego na św. Helenie przyrodnika p. Welle (usuniętego za to przez H. Lowe). Sprytna niania pukiel króla Rzymu włożyła do listu do syna, gdzie napisała "Przesyłam Ci moje (! ;) ) włosy. Jeśli możesz kazać zrobić swój portret, prześlij mi go. Twoja matka, Marchand". Ten pukiel włosów znaczył bardzo wiele dla cesarza, gdyż upewnił go, że jego syn żyje.
Castigliobne, chyba wdała się literówka - Ta przyjaciółka króla Rzymu z okresu dzieciństwa to Fanny Soufflot :)
pzdr - apacz


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lut 2010, o 00:21 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Post użytkownika Castiglione

Cytuj:
Castigliobne, chyba wdała się literówka - Ta przyjaciółka króla Rzymu z okresu dzieciństwa to Fanny Soufflot :)
pzdr - apacz


hehe, przyganiał kocioł garnkowi :P

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lut 2010, o 00:22 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Post użytkownika Rudy

O Orlątku wiem tyle że w roku 1940 Adolf Hitler przewiózł je z Wiednia do Paryża w akcie "pojednania Niemiec i Francji"
niestety tematu Orlątka nie zgłębiłem do tego stopnia że mogę przytoczyć jakieś ciekawe fakty :|

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lut 2010, o 00:50 
Offline
Général de brigade
Général de brigade
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lut 2010, o 06:45
Posty: 1248
Rudy napisał(a):
O Orlątku wiem tyle że w roku 1940 Adolf Hitler przewiózł je z Wiednia do Paryża w akcie "pojednania Niemiec i Francji"

Zwłoki Orlątka naziści (dar Wielkiej Rzeszy Niemieckiej dla narodu francuskiego) sprowadzili do Paryża i pochowali 15 grudnia 1940 roku w Pałacu Inwalidów. Datę wybrano specjalnie dla uczczenia 100-lecia uroczystości pogrzebowych Napoleona, przy okazji chcąc zacieśnić sojusz niemiecko-francuski ( :x ). Hitler (zresztą pomysłodawca całego projektu) zamierzał połączyć marsz pogrzebowy z paradą wojskową, ale jego otoczenie odradziło mu w końcu ten krok - przestraszono się podobno zamachu (ciekawe dlaczego ;) )


Załącznik:
Wieden 1940.jpg

Wywiezienie zwłok księcia Reichstadtu z Wiednia

Załącznik:
Powrót Orlątka.jpg

Orlątko z powrotem na ziemi francuskiej

Załącznik:
'.jpg

Trumna z ciałem Napoleona II w Paryżu

Załącznik:
Pogrzeb.jpg

Pogrzeb w Pałacu Inwalidów


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
"W polityce głupota nie stanowi przeszkody."
Napoleon


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 21 lut 2010, o 17:06 
Offline
Vice-roi d'Italie
Vice-roi d'Italie
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2010, o 17:37
Posty: 1315
Dołożę jeszcze kilka detali z ikonografii Orlątka...


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
Trzeba być uprzejmym i dowcipnym wieczorem na balu, a nazajutrz rano umieć polec w bitwie
Stendhal


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 28 lut 2010, o 01:52 
Offline
La Rochejaquelein
La Rochejaquelein
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 lut 2010, o 15:18
Posty: 314
Lokalizacja: Cracovia i jej barwy dwie
Odświeżyłem sobie ten wątek.
Zaciekawiła mnie uwaga o tym że N. II był szefem jakiegoś pułku K.K. Armii. Skąd ta informacja?

Ale ja o czymś innym. Czytam sobie biografię Sisi (marmurek). Autorka (Brigitte Hamann) zdecydowanie odrzuca tezę o romansie Reichstadta z Zofią z Wittelsbachów. I jest w tym dość przekonywująca.

_________________
"Sorry, ale taki mamy klimat"


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 7 mar 2010, o 22:20 
Offline
Vice-roi d'Italie
Vice-roi d'Italie
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2010, o 17:37
Posty: 1315
Cytuj:
Zaciekawiła mnie uwaga o tym że N. II był szefem jakiegoś pułku K.K. Armii. Skąd ta informacja?

Ja zaczerpnąłem to z książki Jadwigi Dackiewicz "Synowie Napoleona", ale z tego co pamiętam, potwierdzają to także inne "poważniejsze" biografie Reichstadta.
Dackiewicz pisze, że 19-letni Reichstadt został najpierw sierżantem, potem oficerem (zapewne porucznikiem), w roku 1828 mianowano go kpt., a rok później otrzymał kompanię grenadierów. Potem "dostał regiment" Vasa. Prawda - nie został jego tytularnym szefem, ale z innej pozycji dowiedziałem się, ze został "lieutnant-colonel" w pułku Vasa.
Tak przynajmniej twierdzi Klara Tschudi z której obficie czerpała informacje p. Dackiewicz. Tschudi jeden z rozdziałów swej książki "Syn Napoleona" zatytułowała - "The Poles want Young Napoleon for their king". Pozwolilem sobie zacytować fragment tego rozdziału (niestety po angielsku - ale większość koleżeństwa zorientuje się w tekście)

The monarchs of Europe did not care to be
reminded of Napoleon's son ; the great name
he bore was alarming to both kings and em-
perors, but the people looked upon him as a
deliverer.
On the outbreak of the Polish disturbance,
a French officer rode through the streets of
Warsaw, shouting :
" Long live Napoleon II., King of Poland ! "
Crowds followed the horseman, repeating his
cry with enthusiasm, and distributing like-
nesses of the Duke in Polish national costume.
He loved the Poles, on the ground of their
bravery, and the devotion they had shown to
his father. He hated the Russians, longed to
attack them, and frequently said that it was a
great mistake of Austria to work in the interest
of Russia.
' There is not the slightest doubt," says
Prokesch, " that he would joyfully, and without
a second's hesitation, have consented to be
carried off to Poland, if the Poles would have
ventured on such a daring step ! "
He was as much interested in their struggle
for freedom as if it had been his own affair, and
full of the deepest anxiety lest they should fail
in the contest.
" I often look at myself in the glass," he
said one day to Obenaus, " and I think this had
once worn a crown ! Now it has lost its glory."
He continued :
" If the Poles choose me for their king, I will
keep the balance even between Russia and
Austria."
And as he said the words, a mirror he was
holding fell, broken to bits. He was very super-
stitious, and looked upon the accident as a
serious warning.
The project of making him King of Poland,
and thus raising a strong bulwark against Russia,
was a topic of conversation in the highest circles
of Vienna, and the clever Princess Gasalcho-
witch, nee Esterhazy, eagerly discussed the plan
with Metternich, acting as spokeswoman for
many of her countrymen ; but the chancellor
declared emphatically that Napoleon's son
must be excluded from any throne.
But this was by no means the view of the
majority. Many Frenchmen were confident that
he would become King of Greece, and, although
Louis Philippe was then occupying the French
throne, public opinion in Vienna pointed to him
as the future Emperor of France.
His father's family longed to get into touch
with him, but all their efforts were fruitless ;
and not even relations passing through Vienna
could get a glimpse of him ; while all corre-
spondence with any one of them was strictly
prohibited.

I jeszcze "dla okrasy" daję dwa obrazki - portret Orlątka w austriackim mundurze oraz przedstawienie nocnego transportu zwłok Reichstadta z Schoennbrunnu do wiedeńskiego Hofburga. Oba z archiwów Anne Brown


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
Trzeba być uprzejmym i dowcipnym wieczorem na balu, a nazajutrz rano umieć polec w bitwie
Stendhal


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 32 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL