Post użytkownika SantaWiecie co jest ciekawe w tej dyskusji? To, że wciąż trwa i wcale się nie nudzi (przynajmniej mi), bo wciąż pojawiają się nowe wątki
Cytuj:
Cytuj:
Po prostu front był nie drugo, ale nawet trzeciorzędny.
Oj, chyba przesadzasz... Nie zapominaj, że ze wzgledów politycznych (przyciągnięcie Prus, oddziaływanie na Rosję) nie był to dla Austrii taki nieważny teren operacyjny. Myslę, że nawet ważniejszy, niz Włochy, a juz na pewno o wiele ważniejszy niz Dalmacja, czy Tyrol.
Chyba się nie zgodzimy tym razem Duroc. Otóż waga Włoch, Tyrolu, polegała na przyleganiu, a więc bezpośrednim wpływie na główny teatr operacyjny, jakim były Bawaria i Austria (powiedzmy Właściwa). Działania tam zachodzące wpływały szybko i bezpośrednio na walki sił głównych. O ile porażka wojsk francuskich w Tyrolu nie zmieniłaby układu sił w ten sposób, że Hofer zaatakowałby Armię Niemiec
, ale wojska Lefebvra, nie mogłyby być użyte gdzie indziej. Tak samo we Włoszech, klęska Eugeniusza i MacDonalda nie spowodowałaby inwazji Francji od południa, ale zabrakłoby tych sił pod Wagram, gdzie jak wiadomo, odegrały istotną rolę. No i, lepiej jak się wygrywa na więcej niż jednym froncie
. Kiepski jestem z polityki, ale zajęcie całego nawet Księstwa, nie spowodowałoby chyba stanięcia Rosji u boku Austrii, Aleksander nie byłby taki głupi, dwa lata po Tylży. Nawet cieplejsze uczucia w kierunku Austriaków, mocno zaśmierdziały Cesarzowi... Z pewnością Dalmacja, była mniej ważna niż Polska.
Pod Epilą faktycznie podaje się różne liczby. Ja podałem takie, bo zapomniałem, że nasi pamiętnikarze lubią zawyżać cyferki. A partyzanci, bo dla mnie to motłoch, który nie stanął nawet do dłuższej walki, mimo dobrych pozycji i przewagi liczby. A nasi chłopcy po prosty do nich doszli i było po zawodach
. Fakt, że atak był nieźle skombinowany, a przeciwnik został związany na wszystkich odcinkach i chyba troche zaskoczony szybkością natarcia. Problem w tym, że z Hiszpanami zawsze tak bywało. Na swoje usprawiedliwienie mieli tym razem to, że dopiero zaczynali poznawać prawdziwą armię z jaką przyszło im walczyć, i byli pewni siebie po Baylen. A swoją droga znakomicie skwitował tą bitwę Mroziński w swoim doskonałym opisie oblężenia Saragossy. Hiszpanie na początku twierdzili, że cały okręg Saragossy jest pod osłoną Matki Boskiej z miasta i na tym terenia nie może ich spotkać krzywda. o tej bitwie stwierdzili, że jej wpływ ogranicza się do murów miasta
. Ciekawe, co powiedzieli w lutym 1809 roku
. Nie jest przy tej okazji moim zamiarem kpina z uczuć religijnych
.
Ano właśnie, włoskie dywizje zmotoryzowane (Trento) i pancerne (Ariete), całkiem nieźle dawały sobie radę.
Cytuj:
Spokojnie Santa
RELAX. Masz typowo polskie sarmackie, emocjonalne podejscie do sprawy, zaraz pojedynek ??? Po co? Skaleczyc sie mozna. Bierz przyklad z kolegi Duroca, waleriana, herbatka, full relax i wszystko jest OK. Przez taki wlasnie sarmatyzm doprowadzila szlachta polska do 3-ech rozbiorow. Jako historyk powinienes wyciagnac wnioski z bledow juz popelnionych w przeszlosci.
"Jasny gwint"
nie wiem co to znaczy ale domyslam sie, ze rychtujesz jakas nagwintowana rusznice
. Santa, Napoleon zabronil pojedynkow, a o ile wciaz chcesz sie bic to napisz raport do Castiglione o dyspense, na pojedynek. To ja sie stawie, choc nie lubie bratniej walki
W swojej wypowiedzi chciałem zaznaczyć oburzenie jakie mnie ogarnęło na to, co napisałeś Gipsy. Swoją drogą lecisz z deszczu pod rynnę. A dokładniej stosujesz dziwne środki uspokajające, w stylu dolewania oliwy do ognia. Nie zamierzam lecieć na Ławicę, a potem do Australii, ale nie lubię jak nazywa się mnie Sarmatą i ogólnie szufladkuje, jako "typowego historyka". Nazwanie Sarmatą w moim mniemaniu jest obraźliwe
. Chyba za mało mnie znasz Gipsy, aby tak twierdzić. Proszę więc o nieco więcej zastanowienia, przy następnym poście. Pozostańmy, przy ocenie historii, a nie swoich osób i cech charakteru, bo jest to łatwiejsze przez internet. Ja nie starałem się zarzucać Tobie nic osobistego, a mnie już się oberwało "Targowicą" itp.
Powtórzę po raz kolejny, mam nadzieję ostatni, przynajmniej Tobie. Nie musimy tworzyć mitów, bo mamy znakomite historie, które nimi nie są, ale sie wydarzyły! Słyszałeś o Telesforze Kostaneckim? To jest postać godna uwagi, tym bardziej, że poza bandą zapaleńców, takich jak my zapomniana. Pamięć o takich zapomnainych bohaterach, należy kultywować. Po co wyjeżdżać, z oszukiwaniem pod Żółtymi Wodami, jak były Kumejki, kiedy ten opluwany Mikołaj Potocki rozniósł tabor kozacki, jedyny raz w historii. A i jeszcze wracając do Ukraińców, to my również nie zawsze pozostajemy im dłużni. Tyle, ze jesteśmy bardziej subtelni. Zaraz za granicą, koło Przemyśla w kierunku na Lwów, roi sie od pomników Chmielnickiego. Tymczasem zaraz koło dworca autobusowego w Przemyślu, jest ulica Stefana Czarnieckiego
. Znając wiedzę historyczną Polaków to pewnie przypadek, ale dość interesujący.
Ok. Duroc wyciągasz mnie na dyskusję o armii powstania, ale ostrzegam, szybko nie skończę, więc ostatnia szansa, czy naprawdę tego chcesz. Gromadzi się sporo spraw m. in. możliwości mobilizacyjne Rosji. Ergo?
A i w ramach anegdot, o których już zdążyliśmy zapomnieć, a biedny Gipsy, walczy tylko o prawa, nie pisząc nowych
.
"Miał on [Aleksander I - przyp. Santa] wiele zaufania w jenerała Arakczajewa, zasie dowodził wszystkimi posielieniami [rodzaj kwaterowania wojska we wsiach, wprowadzony na nowo Rosji za czasów Aleksandra - przyp. Santa] wojskowymi, a znany był ze swego okrucieństwa. Mówią o nim, że razu jednego, gdy się ubierał, przyszedłkdo niego jego koniuszy i doniósł mu, że jego klacz ulubiona zachorowała. On nie dosłyszawszy i o czem innym myśląc, odpowiedział krótko "tysiąc pałek i w Sybir". Biedna klacz tysiąc pałek dostała, lecz zanim ją w Sybir wysłano, rzecz sie wyjaśniła".
"Na nieszczęscie miał on [Kozietulski - przyp. Santa] adiutantem pułkowym [płatnikiem] wielkiego łotra (nazwiska jego zapomniałem, wiem tylko, że później pojedynkował się z Władysławem Zamoyskim i był przez niego z umysłem postrzelony w nieszlachetną część ciała)".
Leon ks. Sapieha, Wspomnienia (z lat 1803-1863) wyd. Bronisław Pawłowski, Lwów 1914, s 41-42 i 7.