Post użytkownika SantaPanowie!
Co do Kukiela, to owszem pisał znakomicie, ale takich wybitnych historyków jak on zawsze było i będzie mało
Jak wszystkich wybitnych ludzi w każdym zawodzie.
To prawda, co piszesz na temata małej ilości publikacji historyków. I właśnie chodzi tu nie tylko o źródła, ale w ogóle wszystko. Nasi profesorowie niewiele piszą, tak jakby cała wiedza, którą zdobywają była tylko dla nich i wąskiej grupy wybranych ludzi
. Źródła to w ogóle leżą. Ale oprócz "Dał na przykład..." ukazały sie wspomnienia Brandta (w zapowiedziach z tego wydawnictwa m. in. Sołtyk i paru innych polskich pamiętnikarzy). Wydał coś Szyndler (gdzieś w którejś z rozmów było o tym wspominane). To mało, ale zawsze coś....
Co do jakości Derdeja to bym polemizował. Za mało informacji w tej książce, brak konkretniejszych opisów bitew, długie wprowadzenie, główna część tematu zajmuje niewiele stron. To mnie zawsze njabardziej drzaźniło w tej serii. Dyskant też przesadził, ale o tym "jużem prawił" Durocowi zzz:. Dla mnie najznakomitszy jest "Strzegom-Dobromierz 1745" Roberta Kisiela, o którym juz coś wspominałem. Podobają mi się też książku Wojtczaka ("Naseby 1645", "Quebec 1759", ostatnie "Bannockburn 1314" mimo wdzięczności tematu już nieco gorsze), ale raczej ze względu na język niż rzetelność historyczną, której można mieć sporo do zarzucenia. :
Cytuj:
Uczył on nas poznanych przez historyków faktów, pomijał książkowe interpretacje i zmuszał nas do myślenia, do analizy i wyciągania swoich własnych wniosków.
Święte słowa Misfire. Tego sie powinno uczyć na historii: faktów, a potem ich interpretacji, analizy i MYŚLENIA. Zawsze jak mówię ludziom, że interesuje się historią, odpowiadają mi, że nigdy nie mieli głowy do dat. Historia dla nich to daty
. A przecież one są tylko uzupełnieniem wiedzy, porządkowaniem jej, które to przychodzi niejako przy okazji nauki.
O wojnie 1792 roku mam małą wiedzę, żeby nie powiedzieć żadną. Z tego co zauważyłem to nie ma na ten temat zbyt wielu opracowań. A w tych które są, umieszczają informacje, które się nie trzymają kupy. Otóż, dla przykładu Szyndler pisze w swojej biografii Kościuszki na temat rozmieszczenia wojsk przed wojną. Sugerował on system kordonowy, któremu sprzeciwiał się ks. Józef. Tymczasem w obronie linii Bugu role się rzekomo odwróciły. Dlaczego rzekomo? Ponieważ Kościuszko, chciał skupić całą armię na swoim odcinku, gdyż uważał, że tam z pewnością przeprawią się Rosjanie. Przygotował świetną , umocnioną pozycją (inżynierem był z pewnością bardzo dobrym) i chciał wroga na niej rozbić. Z obu stron miał osłonięte skrzydła i w przypadku przeprawienia się Rosjan na jego odcinku, bitwa mogłaby się rozegrać na jego warunkach. I tak sie stało ytyle, ze nie można zapominac kilku kwestiach. PO pierwsze Rosjanie demonstrowali na długim froncie skłonność do przeprawy. Polacy ze względu na słabszą kawalerię nie mieli dobrych informacji, także wszystkie te założenia Kościuski, to typowe myślenie życzeniowe. Po drugie pozycje pod Dubienką łatwo było ominąć, przeprawiając się bardziej na północy. Po kiego grzyba wciskać się w cieśninę ograniczoną z jednej strony Bugiem, a drugiej granicą austriacką
.
A system kordonowy ks. Józefa nie był do końca takowym, nie polegał bowiem na równomiernym rozmieszczeniu sił na całym froncie. Najbardziej rozciągnięta była dywizja Wielhorskiego, któreej rozstawienie było z pewnością niedorzeczne, bo na odcinku 80 km. Ale już jego osobista dywizja (Poniatowskiego) zajmowała 18 km odcinek. Ale właściwie, nad Bug wysłane były tylko forpoczty, reszta spoczywała w odległości gwarantującej szybkie przybycie na miejsce ew. przeprawy Rosjan. Kościuszko zajmował 12 km, z tym, że większość sił zgrupował na kierunku Dubienki o rozciągłości ok. 3 km. Rozciągnięcie Wielhorskiego było także motywem politycznem, trzeba było nawiązać łączność z armią litewką od stronu Brześcia.
Podsatwowa różnica koncepcji obrony linii Bugu polegała na tm, że Kościuszko chciał się bronić na wybranej przez siebie pozycji i zmusic wroga do jej zaatakowania, a książe stawiał na obronę brzegu.
Bardzo dobrze opisuje te wydarzenia Zdzisław Sułek w artykule "Bitwa pod Dubienką 18 VII 1792 r.", zamieszczonym w "Studiach i materiałach do historii wojskowości" T. VI, cz. 1, Warszawa 1960, s. 119-211. Co prawda zionie w niej z trudem powstrzymywaną niechęcią do Skałkowskiego, nie mówiąc nic o braku krytycyzmu Korzona, ale to tak w ramach tradycyjnej wojny między koncepcjami na niepodległość. Koresponduje to z tym co pisałeś o historykach Apacz. Opracowania tego nie zamieścił w swojej bibliografii Derdej, a i sama bibliografia Sułka jest znacznie większa. A facet pisał 40 lat wcześniej