InkurkaWitam serdecznie,
Cytuj:
... czy w starym kościele w Imielnicy, były tablice pamiątkowe, epitafia poswięcone generałowi i jego żonie? Być może zostały przeniesione do nowo wybudowanego kościoła? Jestem tak zdeterminowany, że jestem skłonny pojechać do Imielnicy! W końcu, z Warszawy to nie tak daleko
O ile wiem to niestety nic takiego nie ma. Piwnice starego kościoła były zasypane i zrobiono tam skwerek przykościelny. Był też usypany kurhanik z krzyżem... co jest w tej chwili nie wiem zupełnie. Sama bym chętnie pojechała tylko ode mnie to już trochę dalej... ale coś czuję, że przy najbliższej okazji (przyjazd do Warszawy) i tak się pewnie wybiorę..
Znalazłam też taki oto artykulik
"Gulczewo zapomniane..
Obiekt pałacowy w podpłockim Gulczewie, posiada ciekawą historię ściśle powiązaną z historią naszego kraju jak i Mazowsza. Teraz popada w zapomnienie i ruinę. Pierwotnie dobra gulczewskie były własnością książęcą, później zaś duchowną.
W początkach wieku XIV przechodzą one na własność rodu Prawdziców, którzy przejęli nazwisko Gulczewskich vel Sierpskich (wywodzących się z ziemi zawkrzeńskiej). W latach 1372 – 1415 dziedzicem Gulczewa był Andrzej, kasztelan płocki, syn Jana Sowca – kasztelana dobrzyńskiego, którego trzej bracia: Mikołaj, Stanisław i Dobiesław kolejno po sobie pełnili godność biskupów płockich. Przedstawiciele tej rodziny oprócz stanu duchownego zajmowali wiele innych, nie mniej ważnych urzędów. Piastowali funkcje kanclerzy, podkomorzych, chorążych, na starostach kończąc. Dzięki ich mądrości i gospodarności miasta takie jak Sierpc zawdzięczały znaczny rozwój handlu, powstania pierwszych cechów rzemieślniczych oraz budowę murowanych kościołów. Jako stronnik królowej Bony okrył się chwałą wielką Andrzej Sierpski, wojewoda rawski i dożywotni starosta płocki (zm. W 1572 r.), za życia którego Gulczewo było jego główną siedzibą. To jemu zawdzięczał Płock dalszą odbudowę zamku płockiego ze zniszczeń i zaniedbań poprzedników, budowę mostu, który łączył zamkowe wzgórze z miastem, a także pewien spokój bez konfliktów z ludnością starostwa. Warto dodać, iż dziad jego, noszący takie samo imię, dowodząc wojskami mazowieckimi w roku 1503, u stóp grodziska w Proboszczewicach, w bitwie, gromi okrutnie oddziały wojsk krzyżackich. Dobra gulczewskie po Sierpskich obejmują Działyńscy, staje dwór, później zaś pałac i karczma. Już wówczas większość pałaców oraz dworów na Mazowszu budowano “na godzinę 11”, czyli tak, aby ich frontowe fasady miały światło wtedy, gdy słońce jeszcze południa nie dobiega. Sposób ten był na tyle praktyczny, iż wszystkie pokoje o pewnej porze każdego dnia miały oświetlenie! (...) W naszym regionie, co ciekawe, siedziby szlacheckie najczęściej rozmieszczano w odległościach nie większych od siebie jak dwie godziny marszu lub pół godziny konnej jazdy (Gulczewo – Mirosław – Miszewko), prawdopodobnie dla niesienia sobie wzajemnej pomocy w razie pożaru lub innego nieszczęścia. W 1813 roku dziedzicem Gulczewa zostaje Stanisław Dembowski – pułkownik WP, który po latach sprzedaje go generałowi Aleksandrowi Rożnieckiemu. Pod koniec 1820 roku Gulczewo przechodzi na własność generała inżyniera Piotra Bontemps’a, postaci równie chlubnie zapisanej w dziejach gulczewskich murów. On to właśnie w czasie trwania powstania listopadowego rozkręca w Warszawie i innych miastach Królestwa przemysł zbrojeniowy, montując tysiące sztuk karabinów i ładunków wybuchowych dla powstańczych wojsk polskich. W latach 1887 – 1889 dziedzicem dóbr jest Władysław Dinheim – Chotomski, zaś ostatnim właścicielem Gulczewa, po kupieniu go w 1926 roku – Jerzy Kazimierz Sztembart. Współcześnie, każdego roku ginie bezpowrotnie kilkadziesiąt obiektów pałacowo-dworskich, poprzez pożary, ząb czasu, porzucenie oraz grabież ze wszystkiego, co ma jakąkolwiek wartość. Te natomiast, które jakimś cudem w chwili wprowadzenia przymusowej parcelacji i tzw. reformy rolnej zdołały uniknąć ruiny, dziś trwają w niemym milczeniu, oszpecone dobudówkami i uciążliwymi lokatorami z niedawnych PGR-ów... Zespół pałacowy w Gulczewie jest tego dobitnym przykładem. Często przebudowywany, zatraca on swój pierwotny, architektoniczny charakter, dyskwalifikujący go z ochrony jako zabytek. Wyznacza go jednak otoczka krajobrazu w postaci zachowanego, zabytkowego parku dworskiego (pod ochroną!), o powierzchni 8,20 ha – zaprojektowanego przez Teodora Chrząńskiego około 1897 roku. W parku jest także staw z wysepką i zatoczką wraz z dużym głazem (miejsce westchnień?), gdzie uroku dodają dorodne kasztanowce, jesiony i klony. Niestety przy głównej alei wjazdowej wycinane są drzewa. Ludzie tworzyli historię Gulczewa, tu cierpieli, żyli, kochali się. Pielęgnowali życie towarzyskie i kulturalne w czasach niewoli i zaborów. A dziś? Na naszych oczach znika kolejna cząstka naszej spuścizny narodowej, kolejne gniazdo rodowe mazowieckiego ziemiaństwa. Sławko Gajewski"
Próbuję znależć kontakt z autorem tego tekstu ale na razie mi się nie udało. I tym bardziej mnie korci, żeby pojechać do Gulczewa
Panie Janku mam kolejną niespodziankę
nie tylko miejsce śmierci generała stanowi na razie zagadkę ...
być może data urodzenia też ...
ale o tym w następnym poście
Serdecznie pozdrawiam, M.
Witam dziś powtórnie,
Mam jeszcze taki opis Gulczewa, który w całości poniżej podaję. Nie wiem niestety skąd to zostało wypisane ...
"Gulczewo
Wieś. Gniazdo rodowe Prawdziwców Gulczewskich, od w. XV zwanych Sierpskimi. Stąd wywodzili się kolejno rządzący dircezją płocką w okresie 1365-1381 bracia: Mikołaj, Stanisław i Dobiesław zwani Sówkami, zaś w w. XVI Andrzej Sierpski starosta płocki, wojewoda rawski (zm. 1572), po czym właścicielką najmłodsza córka Anna 1o Kuczewska, 2o Zarębina, 3o Złotkowska, później jej córka Katarzyna Zarębianka; od 1615 Andrzej Rusocki, po którym Czarnkowscy; 2.poł.w. XVII Działyńscy, następnie Zamoyscy przez małżeństwo Anny z Działdyńskich z Michałem Zdzisławem Zamoyskim wojewodą smoleńskim; od 1748 Antoni Sebastian Dembowski (od 1752 bp kujawski); w posiadaniu Dembowskich do 1818 wówczas sprzedana generałowi Aleksandrowi Rożnieckiemu, od którego 1821 nabywa (wraz z Ośnicą) Piotr Karol Franciszek Bontemps, koniuszy dworu J.C. Mości, generał, inżynier (twórca przemysłu wojennego dla wojsk polskich w okresie powstania listopadowego) oraz jego żona Róża Eleonora Monfreull, po niej syn Konstanty rotmistrz … generał jazdy gwardii przybocznej cesarskiej i jego żona … Berska (
Zofia hr. Berska, dopisek mój); od 1979 Władysław Dienheim Chotomski, w końcu w XIX nabyta z licytacji przez Wacława Wolibnera kasjera cukrowni Borowiczki i jego żonę Marię z Golczów 1o Sygietyńską, od 1909 Sztembarttów.
Park podworski. Założony zapewne 2.ćw.w. XIX dla rodziny Bontemps, przekształcony 1897-99 wg projektu Teodora Chrząńskiego dla Wolibnerów. Krajobrazowo-romantyczny. Silnie zdewastowany. Z wykorzystaniem faliście ukształtowanego terenu, częściowo uformowanego w końcu w XIX. Z dwoma stawami połączonymi ze sobą; jeden z nich kolisty z takąż wysepką, na której żeliwny postument zapewne ok. poł.w. XIX, z czterema kolumienkami doryckimi pierwotnie z nastawą i daszkiem; na murowanym, tynkowanym cokole zbliżonym do kwadratu. Liczne okazy starodrzewu. Pozostałości oficyn dworskich z ok. 1900, później przebudowanych, obecnie zdewastowanych. Resztki bramy wjazdowej o czterech murowanych otynkowanych filarach w końca w. XIX."
Mam też i taką informację pochodzącą chyba ze Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego, wydanie 1889 ??? ... nie jestem pewna
Dobra Gulczew składały się z głównego folwarku Gulczew, z folwarków Piotrowo, Borowiczki, Białopole oraz kilku osad.
Oj im więcej wiem tym mniej wiem ...
Do Kampa
przepraszam zapomniałam odpowiedzieć
Cytuj:
A ze swojej strony mam pytanie: czy Pierre Bontemps miał coś wspólnego z generałem Francois Bontemps, baronem d'Abaumont (1753-1811) ?
O ile wiem to raczej chyba na pewno nie ...
I do Horhe
Cytuj:
Czy w zbiorach rodzinnych dokumentów zachowały się jakieś mówiące o służbie Twego przodka w szeregach armii Księstwa Warszawskiego?
Z dokumentów zachował się wyciąg "Stanu służby" ale jeszcze nie mam tego dokumentu w rękach ... jak tylko go dostanę to go tu opiszę.
Pozdrawiam serdecznie, M.
horheProszę mi wybaczyć, ale Piotr Bontemps był generałem INŻYNIERII w armii Królestwa Polskiego????? Może autorowi się pomyliło z Malletskim? Pytam się, bo Królestwo Polskie, to nie jest moja mocna strona.
InkurkaJuż odpowiadam
Cytuj:
Proszę mi wybaczyć, ale Piotr Bontemps był generałem INŻYNIERII w armii Królestwa Polskiego????? Może autorowi się pomyliło z Malletskim? Pytam się, bo Królestwo Polskie, to nie jest moja mocna strona.
Piotr był kolejno oficerem w armii francuskiej, w roku 1809 przeszedł na służbę Księstwa Warszawskiego (na życzenie Księcia Józefa Poniatowskiego) i później w 1917 roku przejście z wojska francuskiego do wojska Królestwa Polskiego
pozdrawiam
DurocInkurko, Horhemu chodziło zapewne o to, czy Bontemps był generałem inżynierii, czy artylerii...
Przy okazji: ja również z zaciekawieniem czytam Wasze dociekania...
horheNiecierpliwie czekam na ten stan służby
Troszke mnie dziwi związek Piotra Bontempsa z inżynierią, skoro w Królestwie zajmował się rakietami. To chyba jakiś błąd.
JWKWitam,
Cytuj:
Troszke mnie dziwi związek Piotra Bontempsa z inżynierią, skoro w Królestwie zajmował się rakietami. To chyba jakiś błąd.
Oczywiście, że błąd. Bontemps nigdy nie miał nic wspólnego z inżynierią. W armii Ks.Warszawskiego był dyrektorem parku artylerii, a w armii Królestwa Kongresowego od 1818 pełnił obowiązki Dyrektora Materiałów Artyleryjskich i Arsenału. Po awansie na generała brygady (19.07.1822) został dowódcą Korpusu Rakietników.
Poniżej chciałbym przytoczyć dwa fragmenty dotyczące generała Bontemps z "
Wojsko Księstwa Warszawskiego" tom III Artyleria, Inżynierowie, Saperzy, Andrzeja Nieuważnego i Ryszarda Morawskiego (ilustracje).
Uczestnicy forum pewnie dokładnie znają tę pracę, ale być może Pani Majka znajdzie tutaj potwierdzenie podanych wcześniej informacji.
str.34
"W końcu listopada 1808 r. książe [Józef Poniatowski, dopisek JWK] - przez króla w Dreźnie i przez Davouta - wystąpił o przejście pułkownika Pelletiera oraz kapitanów Bontemps i Malleta do armii Księstwa. Po dekrecie Napoleona z 4 marca 1809 r. pierwszy z wymienionych został generałem brygady i inspektorem generalnym artylerii i inzynierii Księstwa, a drugi, jako szef batalionu, dyrektorem parku artylerii. Miesiąc później szef batalionu Mallet stanął na czele inżynierów."
Poniżej krotka nota biograficzna z b.ciekawymi uwagami Klemensa Kołaczkowskiego i Jana Ursyna Niemcewicza, dotyczącymi charakteru generała Bontemps.
str.35-36
"[...] Pierre Bontemps urodzony w 1777 r. Po paryskiej Politechnice w 1795 r. na rok wszedł do artylerii jako porucznik, a przez kolejne siedem lat uczył się jako adiutant pracy sztabu brygady artylerii [u generała Hanicque, dopisek JWK]. "Nierównie bardziej wykształcony od Malleta - wspominał Kołaczkowski - lecz charakteru tak żywego, że popędliwość jego w wojsku w przysłowie weszła. Odwaga jego nie znała granic; ile żywy w pożyciu i w służbie, tyle przytomny i spokojny przy swoich armatach. Nieraz podkomendnych swoich zbytnią porywczością obraził, lecz wkrótce serce jego dobre przemagało i starał się błąd swój poprawić. Na jego słowie i uczynności święcie było można polegać, dlatego też pomimo tej niesłychanej żywości, zachował przyjaciół w wojsku do końca służby swojej". Choleryczny Bontemps okazał się też dobrym organizatorem i nie tylko Kołaczkowski uważał, iż "jemu winniśmy organizację naszych arsenałów, uzbrojenie fortu, prochownie, warsztaty rzemieślnicze, fabryki pocisków i broni, urządzenie szkół artyleryi, race kongrewskie, itd., itd.". Za to Niemcewicz pomstował: "Pan Bontemps, naczelnik warsztatów zbrojowni, kradnie i bogaci się: wytępione lasy narodowe, kraj cały można było zbudować z tego, co Modlin i Zamość pożarły [w tym czasie budowane były twierdze w Modlinie (od podstaw) i w Zamościu (przebudowa), dopisek JWK]".
W 1814 r. Bontemps zostanie we Francji, ale później wróci do Królestwa Polskiego (polska żona i dzieci), wstąpi do jego armii, a w 1822 r. doczeka się stopnia generalskiego. W 1831 r. zorganizuje produkcję wojenną, a po kapitulacji, uznany za "apolitycznego fachowca", wyjedzie do Moskwy pracować nad amunicją. Pasję eksperymentów (nazywano go "Kowalem") przypłaci w 1840 r. śmiercią podczas prób pocisków."
Pozdrawiam,
JWK
ZenobiPewnie powiem rzecz oczywistą, ale tocząca sie tutaj dyskusja dowodzi, jakie znaczenie w sytuacji wojennego spustoszenia archiwów ma świadectwo potomków postaci historycznych. Inna rzecz, że jak wnika z informacji krewnej gen. Bontempsa, archiwa rodzinne tez ucierpiały. Trochę mnie ta sprawa zainteresowała i zajrzałem do paru książek, może przyda się komuś to, co tam znalazłem.
W przypisach pracy zbiorowej "Powstanie czy rewolucja? W 150 rocznicę powstania listopadowego", Katowice 1981, jest notka biograficzna gen Bontemps i nformacja dot. stanu służby: "odbył kampanie: 1797, 1798, 1799, 1800, 1803, 1804, 1805, 1806, 1807, 1809, 1812-1814, po upadku powstania w armii rosyjskiej". W tm samym zbiorze znajduje sie artykuł Z. Janeczka, "Generalicja armii Królestwa Polskiego a Noc Listopadowa 1830 roku", gdzie podano informację o źródle archiwalnym dot. gen. Bontempsa: PAN, Kraków, rkps. 1789 (gen. P. Bontemps). Jest też cytowana z tego źródła opinia ks. Konstantego na temat generała: "nadzwyczaj rozumny i przenikliwy oficer, doskonale obeznany z naukową teoretyczną i praktyczną częścią artylerii, stanowczo rozwiązujący wszelkie kwestie. Z temi zaletami wojskowymi łączył on nadzwyczaj taktownie obejście z ludźmi i popularność" (op. cit., s. 118). Pozdrawiam.
InkurkaWitam serdecznie,
i dziękuję wszystkim za komentarze
Duroc
Cytuj:
Inkurko, Horhemu chodziło zapewne o to, czy Bontemps był generałem inżynierii, czy artylerii...
no tak ... dla mnie każdy kto skończył uczelnię politechniczną to inżynier (jak i ja zresztą) a że już póżno było to "nie złapałam" sensu pytania ... ale JWK jak zwykle "czuwa"
Zenobi
Cytuj:
Trochę mnie ta sprawa zainteresowała i zajrzałem do paru książek, może przyda się komuś to, co tam znalazłem
na pewno tak... a na pewno mnie, dziękuję...
Panie Janku ja dziś dorzucę ze swojej strony bezpośredni opis ze wspomnień generała Kołaczkowskiego. Czy pełny nie umiem powiedzieć bo tekstu źródłowego nie mam a jedynie dawno temu zrobiony wypis (bardzo już pożółkły). A oto on:
"Wspomnienia Generała Klemensa Kołaczkowskiego
Kraków, Spółka Wydawnicza Polska, 1898
(…)
Pobyt Austriaków zostawił ślady niezatarte w Krakowie. Ludność miasta bardzo zmniejszona, zamek opustoszały. Uniwersytet Jagielloński istniał jeszcze, chociaż profesorów i uczniów zbyt mało w nim było. Lecz nie długo miało być pobytu mego w Krakowie. Wracałem kilka razy jeszcze do tego lubego miasta lecz nigdy go już widziałem w tak uroczej chwili.
Podpułkownik Bontemps miał polecenie objechania fabryk broni i młynów prochowych tak w zachodniej, jak i wschodniej Galicji. Jako posiadającego język francuski przeznaczono mnie na adjutanta podpułkownika Bontemps w tej podróży. Podpułkownik Bontemps, dyrektor artylerii z wojska francuskiego z generałem Pelletier i podpułkownikiem Mallet przeszedł do wojska Księstwa Warszawskiego w stopniu wyższym z rozkazu Napoleona, dla zorganizowania tej części służby. Była to inna zupełnie natura, jak podpułkownika Jana Mallet; tamten choć z Prowancji rodem był charakteru łagodnego, starający się wszystkich sobie ująć podkomendnych, każdemu potakujący, nie narażający się nikomu, obiecujący złote góry lecz nikomu nie dotrzymujący słowa, to miał na celu, aby szczęście swoje zrobić w Polsce i księżniczkę jaką z dobrym posagiem za żonę pojąć. Wiadomości swoje inżynierskie bardziej praktyce, jak dobrej teorii był winien. Tę miał jednak nad wielu francuskimi przybyszami przewagę, że funduszami powierzonymi sumiennie zarządzał.
Piotr Bontemps, rodem z Paryża, dawny uczeń szkoły politechnicznej, był nierównie bardziej wykształcony od Malleta lecz charakteru tak żywego, że popędliwość jego w wojsku w przysłowie weszła. Odwaga jego nie miała granic, ile żywy w pożyciu i w służbie, tyle przytomny i spokojny przy swoich armatach.
Nieraz podkomendnych swoich zbytnią porywczością obraził, lecz wkrótce serce jego dobra przemagało i starał się błąd swój naprawić. Na jego słowie i uczynności święcie można było polegać, dlatego też pomimo tej niesłychanej żywości zachował przyjaciół w wojsku do końca służby swojej. Nie raz i ja przy nim cierpiałem, przecież sobie przyjaźni dochowaliśmy do roku 1831 i chętnie wyznaję, że wiele mu zostałem winien; szczególniej dał mi dowody przychylności swojej w roku 1812, gdy o przyjaciół dość ciężko było w powszechnej katastrofie, która nas wszystkich pochłonęła.
Bontemps jako oficer artylerii był pełen zalet i wszystkie gałęzie tej broni znał jak najdokładniej. Jemu winniśmy organizację naszych arsenałów, uzbrojenie fortu, prochownie, warsztaty rzemieślnicze, fabryki pocisków i broni, urządzenia szkoły artylerii, race kongrowskie itd.
Powróciwszy do Warszawy odebrałem nominację na porucznika drugiej klasy w kompanii rzemieślniczej artylerii, przy boku podpułk. Bontemps dnia 4 listopada 1809 i odtąd zajęty byłem służbą w arsenale budowniczy, jak i w biurze dyrektora artylerii.
Mieszkanie pułk. Bontemps było w pałacu białym na Rymarskiej ulicy, niedaleko arsenału i Tłomackiego. Tam poznałem młodego Kosińskiego, syna malarza, który niedawno wstąpił do Korpusu i jako podoficer przy boku pułkownika Bontemps pełnił służbę.
(…)
i gdzieś dalej w opisie odwrotu spod Moskwy(…)
Co do mnie odbyłem cały pochód od chwili utracenia koni i bagażów, na podjazdku, dla którego musiałem starać się o furaż na każdym noclegu. Żywiłem się jak mogłem, aż do Smoleńska, to gotując wspólnie z kolegami żywność, którą w furgoniku prowadziliśmy za sobą od Moskwy, to udając się w łaski pułkownika Bontemps, komendanta pułku artylerii, który w furgonach swoich miał ciągle dostatek wszystkiego i często mnie do siebie zapraszał.
(...) "
A na zakończenie (mam nadzieję, że to ciekawostka dla Forumowiczów) rysopis Piotra Bontemps: wzrost 165 cm, włosy czarne, oczy brązowe, nos duży.
Pozdrawiam serdecznie, M.
CastiglioneNie żebym chciał dyskredytować przodka Szanownej Pani, ale gwoli prawdy historycznej, do tej beczki miodu dorzućmy też łyżkę dziegciu...
Znalazłem bowiem dość ciekawy fragment w pamiętniku generała (wówczas jeszcze pułkownika) Jana Weyssenhoffa, który dość niepochlebnie wyraża się o panu Bontemps przy okazji walk o Sandomierz w czerwcu 1809:
Cytuj:
Tak się ten szczęśliwy dzień w tym punkcie zakończył. Niecała linia pułku 12 była równie szczęśliwa; zbytecznie rozległa, rozproszonymi oddziałami broniona, była w środku przełamana. Szef batalionu Morawski i koło 100 żołnierzy dostało się w niewolę nieprzyjacielowi, ale miasto zostało obronione; nieprzyjaciel cofnął się o milę w tył. Tryumf ten był tym większy, że wszystkie korzyści były po stronie atakującego: przemożność sił, ilość dział, znajomość położenia i słabość okopów. Atak był i tym ułatwiony, że plan onego był ułożony przez kapitana Meciszewskiego, który sam to miasto fortyfikował.
Aczkolwiek bądź przymuszeni byliśmy dobrowolnie ustąpić z Sandomierza, obrona ta może być policzona między najpiękniejsze fakta militarne. Opieszałości pana Bontemps winniśmy byli tę przeciwność. Po skończonym ataku, gdy wszystkie pułki zużyły swoją amunicję, pokazało się, że pan Bontemps nie miał ani jednego ładunku gotowego, że znajdujące się w magazynie ładunki po Austriakach nie mieściły się w naszym kalibrze. Przerabiać je wtenczas było za późno. Nieprzyjaciel zapowiadał ponownie szturm dnia następującego. Mimo najmężniejszej dyspozycji garnizonu, generał Sokolnicki, zważywszy, że cała piechota nie miała ładunków (o czym nieprzyjaciel był zapewne uwiadomiony przez gęste komunikacje, które się natychmiast między nim a miastem ustanowiły), że wszyscy trzej dowódcy pułków byli ranni, że na artylerię pod dowództwem pana Bontemps nie mogliśmy rachować - zmuszony był do wejścia w układy. Stanęła następująca konwencja: wojsko polskie wyjdzie z miasta, zabierając wszystkie działa i wozy; wszyscy Polacy wcieleni z wojska austriackiego w nasze szeregi pozostaną przy nas; wojsko maszerujące w dół Wisły nie mogło być atakowane, aż się przeprawi przez rzekę; jeńcy będą wymienieni na równą liczbę (mieliśmy ich przeszło 600). Ta konwencja była dosłownie wypełniona. W zamian za naszych oficerów i 100 żołnierzy oddaliśmy wszystkich Niemców, Węgrów, Wołochów etc. Tym sposobem szef batalionu Morawski w liczbie oficerów był nam wrócony.
Jan Weyssenhoff, Pamiętnik, Warszawa 1904.InkurkaAleż dzięki serdeczne Castiglione,
Cytuj:
Nie żebym chciał dyskredytować przodka Szanownej Pani, ale gwoli prawdy historycznej, do tej beczki miodu dorzućmy też łyżkę dziegciu...
… oby tego dziegciu w beczce było więcej i na to liczę … (na marginesie miodu nie lubię
)
Ponieważ nie napisałam tego na forum, więc gwoli wyjaśnienia.
Ja nie jestem historykiem i nie jestem też, niestety, znawcą epoki. Na forum Gery trafiłam zupełnie przypadkiem szukając informacji z zupełnie innej dziedziny i tak odkryłam forum napoleońskie, a w szczególności, ku własnemu zaskoczeniu, subforum o Piotrze. Nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała nawiązać kontaktu i szczęśliwie (dla mnie) dyskusja się rozpoczęła. I tak stałam się "samozwańczym kronikarzem rodziny", choć na razie bardzo jeszcze nieudolnym. Przeglądając inne wątki doszłam do wniosku, że wielu z Was jest moimi rówieśnikami (JWK na pewno
) więc nie będzie dla Was zaskoczeniem, że zbierane wiele wiele lat temu materiały (nie przeze mnie) są bardzo niekompletne (i nie mówię tu tylko o aktualnej możliwości wymiany informacji przez net ale, przede wszystkim, o ówczesnym dostępie (a raczej jego braku) do źródeł bibliograficznych). A ponieważ chciałabym rzetelnie odtworzyć/uzupełnić życie Piotra to każda informacja o jakimkolwiek źródle jest dla mnie cenna. No i przyznam się, że na dodatek "uprawiam zawód naukowca", a więc dojście do "prawdy obiektywnej" jest dla mnie celem nadrzędnym.
A wracając do Piotra… myślę, że im więcej różnych opinii o nim przez jemu współczesnych wygłoszonych poznam tym bardziej uda mi się "zobaczyć" jakim człowiekiem był… a i zdziwiłabym się niepomiernie gdyby same pochwały były… toż to nie człowiek byłby zgoła
…
Tak więc dziękuję za "już" i bardzo proszę o "więcej"
Serdecznie pozdrawiam, M.
KampCytuj:
że wielu z Was jest moimi rówieśnikami (JWK na pewno
)
To może przejdziecie w końcu na "TY", jak forumowy (nie tylko na tym forum) zwyczaj nakazuje?
:kid:
JWK[quote=Inkurka,22.10.2005, 12:45]Panie Janku mam kolejną niespodziankę
nie tylko miejsce śmierci generała stanowi na razie zagadkę ...
być może data urodzenia też ...
ale o tym w następnym poście
[/quote]
Niecierpliwie czekamy na ciąg dalszy.........
Pozdrawiam,
JWK
[quote=Castiglione,23.10.2005, 14:19]Nie żebym chciał dyskredytować przodka Szanownej Pani, ale gwoli prawdy historycznej, do tej beczki miodu dorzućmy też łyżkę dziegciu...
Znalazłem bowiem dość ciekawy fragment w pamiętniku generała (wówczas jeszcze pułkownika) Jana Weyssenhoffa, który dość niepochlebnie wyraża się o panu Bontemps przy okazji walk o Sandomierz w czerwcu 1809:
[/quote]
Włodku, Gembarzewski opierając się na dokumentach archiwalnych, w "Wojsku Polskim, Księstwo Warszawskie..." pisze s. 180-181:
"Podczas wojny 1809 roku artylerya polska spełniła należycie swój obowiązek i niejednokrotnie się odznaczyła, jakoto: przy szturmie Zamościa dnia 20 maja, gdzie wyróżniony był pułkownik Górski, pod Rożkami dnia 5 czerwca, odznaczeni
dyrektor artyleryi Bontemps i kapitan Chmielewski; pod Wrzawami dnia 12 czerwca - major Redel i podpułkownik Krysiński, pod
Sandomierzem dnia 26 czerwca, odznaczony
pułkownik Bontemps i.t.d"
Co więcej to właśnie za kampanię 1809, Bontemps otrzymał w 1810 krzyż Virtuti Militari. Nie zamierzam tu wybielać Bontempsa, na dowód fragment z "Armia Królestwa Polskiego" Dr. Wacława Tokarza, Piotrków 1917, s. 274-275:
"Wypracowanie planu organizacji tej szkoły [Szkoła Aplikacyjna, otwarta 1 grudnia 1820, JWK] Konstanty powierzył generałowi Bontemps [powinno być: pułkownikowi. Bontemps otrzymał awans na generała w 1822, JWK], wybornemu praktykowi w zakresie swej służby, nie posiadającemu jednak wyobrażenia o wyższym szkolnictwie wojskowym. Na skutek tego w rozporządzeniu królewskim, ustanawiajacym tę szkołę, znalazły się takie braki, jak "pomieszanie wyobrażeń o fizyce i chemji", jak to, "że kursa matematyki brane były tak nisko, że niemal wyrównywały temu, co w Kaliszu nauczano" [w Kaliszu znajdował się Korpus Kadetów, JWK], że "wiele tu rzeczy opuszczono, inne między sobą pomieszano". Na szczęście dla tej szkoły w sprawę tę wdał się Hauke [gen. Maurycy Hauke, wówczas naczelny d-ca artylerii, JWK] i doporowadził do tego, że już po wydaniu rozporządzenia królewskiego "dodano do programu pierwiastkowego kurs budownictwa cywilnego, kurs geometrji wykreślnej, języki, rozłączono kurs budownictwa od fortyfikacji stałej, rozszerzono kurs pomiarów topograficznych, dodając geodezję, kursa chemji i fizyki rozdzielono....., postanowiono rozszerzyć znacznie kurs matematyki". Przez tę zmianę szkoła objęła prawie wszystkie nauki, potrzebne do przygotowania oficerów uczonych broni."
Na ten sam temat jest również krótka wzmianka u Gembarzewskiego, s. 151:
"Szkoła Aplikacyjna Wojskowa, powstała na wzór szkół francuskich "ecoles d'application" wskutek reorganizacji szkoły artylerii i inżynierów, dokonanej w r. 1820. Była to najwyższa szkoła wojskowa w Królestwie Polskim, do której wybierani byli najzdolniejsi wychowańcy korpusu kadetów w Kaliszu.
Pułkownik Bontemps ułożył program nauk, lecz ten okazał się wkrótce wadliwym i niedostatecznym, tak że generał artyleryi Hauke wraz z komendantem szkoły, podpułkownikiem Sowińskim i dyrektorem nauk, podpułkownikiem Klemensem Kołaczkowskim postanowili już po ogłoszeniu dekretu cesarkiego organizującego szkołę, rozszerzyć zakres przedmiotów i dodać nowe kursa, nieobjęte dekretem. Zawiązanie szkoły nastąpiło w listopadzie 1820 r. Data otwarcia kursów - 1 grudnia 1820."
Pozdrawiam,
JWK
A oto b. ciekawy "Rozkaz Dzienny do Woyska Polskiego" z dnia 25 kwietnia 1827, naczelnego wodza w. ks. Konstantego:
"Zwiedziwszy Arsenał składowy oraz nowe założenia Arsenału budowniczego, widziałem z największym zadowoleniem porządek i dobre ułożenie, jakie w pierwszym spostrzegać się daje, a szczególnie kozły do broni wynalazku Generała Brygady Bontemps Dyrektora Materyału Artylleryi i Arsenałów, w których widziałem połączone wszystko, co do ich łatwego i wygodnego użycia należy. W asenale budowniczym najwięcej ściągał moją uwagę nowo postawiony piec do topienia żelaza. Lano w mej obecności niektóre szczegóły, a mianowicie bok lawety moździerza 5-cio pudowego i byłem jaknajmocniej kontent z spokojnego i jednostajnego działania, jakie Rzemieślnicy okazali w różnych ręcznych robotach. W ogólności, każdy szczegół okazywał dowód zgłębionych wiadomości i umiejętności, jakie przewodniczyły ustanowieniu warsztatów, ile pod tym względem służba winna jest generałowi brygady Bontemps, który przewodniczył urządzeniu tej sobie powierzonej części. Z ukontentowaniem przeto przychodzi mi szczerze moje wyrazić podziękowanie i pospieszam równie oświadczyć moje zadowolenie Pułkownikowi Ledóchowskiemu Dyrektorowi Arsenału Składowego, Podpułkownikowi Rudnickiemu Dyrektorowi Arsenału budowniczego, kapitanowi Jaworskiemu Dowódzcy Kompanii Rzemieślniczej, równie jak innym Officerom w tej części użytym, za gorliwość i czynność, jaką okazują w dopełnianiu swych obowiązków.
Niemogę zakończyć niniejszego Rozkazu dziennego, nie umieszczając w nim wzmianki najzaszczytniejszej o dobrym i światłym dozorze jaki Generał Artylleryi Hauke ciągle przykłada w równych częściach służby jemu powierzonych, i miło mi jest powtórzyć mu wyrok sprawiedliwości, jaką dotąd w każdym zdarzeniu oddać mu winienem."
Pozdrawiam,
JWK
CastiglioneJanku, to może tylko świadczyć o tym, że przekazy pamiętnikarskie nie zawsze muszą być rzetelne. Może Weyssenhoff miał jakąś osobistą urazę do Bontempsa? Tego nie wiem, tym niemniej taki a nie inny przekaz pozostawił. Może warto sięgnąć do innych jeszcze pozycji dotyczących utraty Sandomierza?
InkurkaWitam serdecznie,
Widzę, że mam sporo do przeczytania
... więc tylko krótki post na razie a po czasie jakimś jeszcze pewnie coś dopiszę (właśnie wróciłam z pracy i ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem)
Do Castiglione
Pozwoliłam sobie także w cytacie w moim poście poprawić literówkę
wcześniej nie śmiałam
Cytuj:
Kamp Napisano Wczoraj, 18:41
To może przejdziecie w końcu na "TY", jak forumowy (nie tylko na tym forum) zwyczaj nakazuje?
Ależ ja nie mam nic na przeciwko ... a że zwyczaj forumowy... nie zaprzeczam (zbyt mało na różnych forach bywam)... ale wiem i to, że to niekoniecznie reguła... No a poza tym Kampie nie zauważyłeś, że z JWK jakoś byśmy sobie i z tym poradzili
i tak nam szybko do tej pory "szło"... "znamy się" wszakże jakiś tydzień z małym ogonkiem raptem ...
No dosyć żartów ...
Teraz wydrukuję sobie posty i spokojnie je przeczytam i na pewno jeszcze zajrzę,
a więc a bientot, M.
P.S. Czy ktoś mi może wytłumaczyć "niespójność" czasu wyświetlanego z rzeczywistym ??
Castiglione[quote=Inkurka,24.10.2005, 18:41]Czy ktoś mi może wytłumaczyć "niespójność" czasu wyświetlanego z rzeczywistym ??
[right][snapback]823350[/snapback][/right]
[/quote]
Ja mogę... w podzięce za poprawienie literówki
:hahahaha:
Trzeba wejść w swój
Panel kontrolny, po lewej są
Opcje a wśród nich
Ustawienia forum.
Tutaj trzeba ustawić
Strefę czasową na Kaliningrad, South Africa, Warsaw i... po sprawie.
InkurkaOj Castiglione żeby było to takie proste
ustawiałam czas od razu... potem poprawiałam ze dwa razy
zobaczymy jak dzisiaj... znowu poprawiłam (tym razem wyłączyłam z letniego (sic!) może coś pomoże... niezależnie od czasu mam teraz potworne kłopoty z forum... dwa razy byłam już na zewnętrznym... (to nie wina komputera... uprzedzam komentarze, akurat tu sobie radzę
)
Z wyżej wymienionego powodu będę krótkie posty zamieszczać póki mnie nie wyrzuci ....
Cytuj:
Cytuj:
Inkurka @ 22.10.2005, 12:45)
Panie Janku mam kolejną niespodziankę
nie tylko miejsce śmierci generała stanowi na razie zagadkę ...
być może data urodzenia też ...
ale o tym w następnym poście
Niecierpliwie czekamy na ciąg dalszy.........
Pozdrawiam,
JWK
Janku
(no cóż, podporządkowuję się regułom forum, tym niemniej mam nadzieję, że kiedyś miłego obowiązku dopełnimy... )
... no mamy (mieliśmy ?) taki dokument w ręku, który mówi o innej dacie urodzenia.. i tu smutna jestem bo sama na oczy ów papier nie raz widziałam a moi panowie gdzieś go zadziali i nie mogą znależć ( i tu na prawdę buuu czyli płaczek chyba). No mam nadzieję, że się odnajdzie ... a dokument ów to wyciąg z rejestru uczelni politechnicznej z 1795 roku. Lata temu moj Ojciec dokument ten "zdobył"... (koniec lat 60 początek 70 wieku poprzedniego). A od paru dni mówi mi, że gdzieś znikł (!!!)... to gdzieś to mam nadzieję, że u Stryja mojego leży tylko nie tam gdzie trzeba
. Troszkę "szturcham" moich w zebraniu "do kupki" wszystkiego ale to jeszcze jak widzę potrwa... Ale wracając do dokumentu - tam rok urodzenia 1778 (nie podpisuję się oboma łapkami pod tym bo dziś w nic nie wierzę czego na swoim biurku nie zobaczę a dokumentu brak na nim, ale o tym się już kiedyś w rodzinie mówiło). Ja w tej chwili sama jestem dosyć niecierpliwa i zadręczam mojego Ojca telefonami (2-3 dziennie minimum, heh moje rachunki
). Ale proszę uzbrojmy się w cierpliwość, dokumenty MUSZĄ się gdzieś znaleźć.
No wysyłam post, żeby nie stracić treści bo coś zaczyna "mulić" mam nadzieję, że będę w stanie coś jeszcze napisać, M.
Z drżeniem serca po rejestracja poprzedniego postu trwała ale jestem.
Tylko proszę mi nie radzić, że mogę treść wklepać wcześniej i tylko "copy" "past" potem zrobić bo to nie to samo
Tu mam ułudę, że listy odręczne piszę... a kto to jeszcze robi teraz ??
Castiglione (czyli Włodku, a o tyle imię mi bliskie, że mój dziadek i jego ojciec, mimo że Bontemps, to imię nosili)
tak sobie myślę, że powracając do tematu "dziegciu" to i do "miodu" miałabym zastrzeżenia. Nie mnie sądzić nikogo ale pewne fakty obiektywne pewne są (jak historia z Sandomierzem). Natomiast opowieści "współczesnych" muszą być zabarwione własną chęcią lub niechęcią do osób opisywanych. O ile nie jest to "suchy rejestr poczynań". Z tą samą dozą ufności (lub jak wolisz nieufności) podchodzę do tych co wychwalali Piotra, jak i do tych co go "ganili". Sama "mam już na biurku" różne odnośniki, ale, jak już wcześniej napisałam chcę w miarę pełnego odtworzenia - i to nie tylko "kariery" Piotra (bo o to łatwiej) ale przede wszystkim postaci.
Znów "puszczę" posta bo mi jeszcze wykasuje ktoś/ coś ??
No i co dzisiaj z serwrem gery się dzieje ?? to tak na marginesie ...
JWK[quote=Castiglione,24.10.2005, 18:03]Janku, to może tylko świadczyć o tym, że przekazy pamiętnikarskie nie zawsze muszą być rzetelne. Może Weyssenhoff miał jakąś osobistą urazę do Bontempsa? Tego nie wiem, tym niemniej taki a nie inny przekaz pozostawił. Może warto sięgnąć do innych jeszcze pozycji dotyczących utraty Sandomierza?
[right][snapback]823306[/snapback][/right]
[/quote]
Witam,
Chciałbym jeszcze podrążyć ten temat. :rolleyes:
Bronisław Pawłowski w "
Wojnie polsko-austriackiej 1809 r.", Warszawa 1999 pisze zupełnie co innego, niż Weyssenhoff w swoich pamiętnikach. Warto tu zaznaczyć, że Pawłowski poczynił najdokładniejsze do tej pory badania dokumentów dotyczących tej kampanii i jego praca jest najbardziej wiarygodna.
Otóż, w okresie zajmowania przez armię Ks.Warsz. Sandomierza (17-18 maja 1809):
s.251
"Oprócz prowizorycznych mostów, zbudowanych przez Rożnieckiego, dnia 15 maja ukończyli umyślnie przysłani z Głównej Kwatery ppłk. Mallet i Bontemps budowę dwu solidnych mostów na Sanie w Czekaju i Ulanowie; ostatni przeznaczony był dla artylerii. Do budowy ich posłużyły galary i statki, znalezione na brzegu oraz 19 galarów ze zbożem, płynących do Sandomierza, które zostały pochwycone przez polskich ułanów. Most w Ulanowie stanął w przeciągu paru godzin, głównie dzięki bardzo wydatnej pomocy tamtejszych mieszkańców."
Natomiast jeżeli chodzi o utratę Sandomierza (15-16 czerwca 1809), gdzie Weyssenhoff czyni zarzuty Bontempsowi niedopatrzenia stanu amunicji, Pawłowski pisze zupełnie coś przeciwnego:
s. 353 (opis ataku austriackiego na Sandomierz w nocy 15 czerwca)
"Wreszcie około godziny 1 w nocy ruszyły do natarcia kolumny piechoty austriackiej. Pierwsza, złożona z I batalionu pułku Davidovicha i 3 kompanii pułku Straucha oraz dywizjonu huzarów w odwodzie, dowodzona przez ppłk. Geigera, a prowadzona przez kpt.inż. Huelffa, ruszyła z Andraszkowiec na wieś Strochcice w celu opanowania Krakowskiego Przedmieścia i bramy krakowskiej. Oddział prawoskrzydłowy tej kolumny dość szybko przedostał się wzdłuż dopływu Wisły - Wisełki na kępę wiślaną pod Kocmierzowem i przy pomocy dywizjonu Straucha, który przeszedł tam z prawego brzegu Wisły, wyparł z niej po krótkim oporze kompanię fizylierów i 50 strzelców konnych. Następnie posunął się wzdłuż lewego brzegu Wisły aż po dawne kolegium jezuickie i szpital Św. Piotra, w którego obrębie była usypana bateria nr. 12. Tu jednak natrafili Austriacy na silny opór.
Przywitały ich działa tej baterii, kierowane przez ppłk. Bontemps i ogień czterech kompanii pułku 3. piech., które następnie silnym przeciwuderzeniem zmusiły ich do odwrotu z poważnymi stratami."
A więc, artyleria Bontempsa była bardzo aktywna w obronie Sandomierza. Wydaje się, że nasza artyleria po prostu zużyła całą amunicję w obronie miasta. Nie było więc to zaniedbanie Bontempsa. Fakt ten wydaje się potwierdzać kolejny cytat, dotyczący działań Sokolnickiego po kapitulacji i opuszczeniu Sandomierza:
s. 380
"Gen. Sokolnicki po opuszczeniu Sandomierza posuwał się ze swą brygadą pod eskortą austriacką wzdłuż lewego brzegu Wisły ku Pilicy. Szedł wolno, gdyż,
wysławszy naprzód do Warszawy płk. Bontemps z żądaniem dostarczenia mu amunicji, chciał, aby transport jej już zastał go u przeprawy przez tę rzekę. 23 czerwca podczas postoju w Górze naprzeciw Puław otrzymał rozkaz sztabu generalnego, aby się przeprawił przez Pilicę i na jej lewym brzegu zaczekał na dalsze instrukcje."
Natomiast jezeli chodzi o Weyssenhoffa, ktory tak łatwo oczerniał Bontempsa podczas czerwcowych walk o Sandomierz. Znalazłem fragment w "
Papierach po generale" Juliana Sierawskiego, niezbyt pochlebnie opisujący czyny Weyssenhoffa (wówczas d-cy 12-go pułku piechoty) podczas zdobywania Sandomierza w maju.
Cytat można znaleźć w "
Dał nam przykład Bonaparte...." Bieleckiego i Tyszki, tom I, s. 324-325
[opisywany jest tu nieudany atak 12-go pułku piechoty na bramę Opatowską]
"[...] Po kilku chwilach owego huku, jęku i krzyku wysypał się z wąwozu cały pułk 12 w najwiekszym nieporządku i na ściśniętą kolumnę batalionu Blumera [z pułku 6-go, którego Sierwaski wówczas był dowódcą] tak leciał, że Sierawski [Sierawski pisał swoje pamiętniki w trzeciej osobie] zakomenderować musiał: "Nadstaw bagnety!" i tą groźbą odwrócił uciekających żołnierzy, między którymi sto głosów odpowiedziało:
- Coż można było bagnetem zyskać, kiedy nas zaprowadzono pod mury wysokie, fosami ogrodzone, zza których, jak się piekielny ogień wysypał, w mgnieniu oka i kapitan grenadierów z całym plutonem swoim, i szef Lubomirski poległ na miejscu.
- A gdzież jest wasz pułkownik?
- Tu leży, w bruzdzie na polu....
- Czy ranny?
- Ranny!
Natenczas i Sokolnicki, i Blumer, i Sierawski, i wielu oficerów, ciekawych czy ta wiadomość nie jest fałszywą, pospieszyli na wskazane miejsce i w rzeczy samej znaleźli Weyssenhoffa pomiędzy zasmuconymi podkomendnymi swymi, siedzącego na zagonie, z głową między kolanami zwieszoną, na rękach opartą. Sierawski, znając nałogi Weyssenhoffa od czasów kampanii 1794 [pijaństwo], zapytał się go, czy prawda, że był rannym?
- Tak, tak - mdlejącym głosem odpowiada Weyssenhoff - ranny jestem.
- A gdzie?
- W prawą nogę.
I rzeczywiście, zdawało nam się, że udo prawe, czyli raczej spodnie nankinowe pana Weyssenhoffa zbroczone były jakimś płynem czerwonym. Zsiadł więc Sierawski z konia i jak Tomasz niewierny chciał się dotknąć tej rany, do której opatrzenia żaden z lekarzy nie spieszył. Lecz nim ten zamiar wykonał, cofnął się przerażony zapachem, dowodzącym, że ten płyn nie był krwią ludzką ani bydlęcą, ale ryżawym wyskokiem, który w gorącym żołądku pana Weyssenhoffa fermentować począł. Sokolnicki przy tym śledztwie stał jak niemy, lecz po dowodach tak jasnych rzekł:
- Zawiodłem się na tym protegowanym!"
Jak było w rzeczywistości? Dokładnie nie wiadomo, ale z tego widać, że sporo było animozji w armii Ks.Warszawskiego.
Pozdrawiam,
JWK
InkurkaWitam,
Niedobre Gery nie lubi mnie chyba i wczoraj już nie dopuściło…. Janku ja mam kabel, więc chyba nie o to chodzi…
Wracam jeszcze do pytania Horhe
Cytuj:
Proszę mi wybaczyć, ale Piotr Bontemps był generałem INŻYNIERII w armii Królestwa Polskiego?????
Piotr był powołany na urząd dyrektora materiałów artylerii (1817) w I Dyrekcji Generalnej pod kierownictwem generała Maurycego Hauke, a która to zajmowała się artylerią, INŻYNIERIĄ, sprawami mundurowymi i zdrowotnymi … ponadto w czasie Powstania Listopadowego należał DO KORPUSU ARTYLERII I INŻYNIERÓW… stąd być może zamieszanie między artylerią a inżynierią…. ( a i tak moim zdaniem był prawdziwym inżynierem
)
Żadnych rewelacji dziś nie będzie… ale… podejmuję wszelkie kroki (kroczki raczej) by otrzymać ze wszelkich możliwych miejsc (archiwów, bibliotek) odpisy, kserokopie i temu podobne - dokumentów, które się zachowały w archiwach, a o których wiem, że są (nie miałam pojęcia, że to takie kosztowne, to tak na marginesie… aż pożałowałam dzisiaj, że nie jestem historykiem …). Janku obiecuję kopie jak już będę szczęśliwą posiadaczką… innym oczywiście też, jeśli będą zainteresowani
.
To niestety potrwa trochę – ze dwa miesiące jak sądzę minimum, szczęśliwie (mam nadzieję) pewne rzeczy bez "kupowania" będę mogła wstępnie przejrzeć bez podróży, u siebie w Gdańsku o ile są na mikrofilmach… takie zapewnienie już mam z AGAD. Z innymi miejscami też jakoś sobie chyba poradzę - bo mają obsługę internetową. Natomiast mam zalążek problemu z Biblioteką Ossolińskich – jak na razie nie doszukałam się u nich możliwości internetowych. CZY W RAZIE CZEGO KTOŚ BYŁBY TAK MIŁY I JAK NIE BĘDĘ MIAŁA INNEGO WYJŚCIA TO SPRÓBUJE MI POMÓC ?????
(w domyśle pójść za mnie i odgrzebać to, do czego w inny sposób nie dotrę, oj do Wrocławia jakoś mi za daleko, może dlatego Gery mnie nie lubi ?? )
I kolejny problem… tym razem z lożą Tarcza Północy. Nic, nic, nic… no prawie nic, bo odkryłam jedną książkę, która ponoć o tym mówi - ale równocześnie ma nie najlepszą recenzję w sprawie Tarczy Północy. Czy ktoś coś wie ??? Info dla tych co nie wiedzą – Piotr był dozorcą tej loży. A wszystkie masońskie fora milczą na ten temat
...
Janku, a Tobie, jakbyś zechciał, proponuję małą wycieczkę… żadną daleką, w Warszawie
… no i po swojemu zostawię do następnego postu o co chodzi …
Pozdrawiam, M.
P.S.1. Prośba do wszystkich... w związku z moimi poszukiwaniami proszę uprzejmie Forumowiczów o informacje o każdym źródłowym rękopisie zarejestrowanym w jakichkolwiek archiwach ... wdzięczna będę.... nawet jak takie same "namiary" dostanę od różnych osób... i niezależnie czy je już znam czy nie
)))
P.S.2. (
to tak jest jak się pisze na żywo..) miałam taką cichutką nadzieję, że ktoś skomentuje w miarę "mizerny" wzrost Piotra (no przynajmniej w naszym pojmowaniu "współczesnych" mizerny); to oczywiście żart... ale ...
M.
Gipsy:rolleyes:
Witam
Nie wiem czy sie gdzies nie powtarzam, ale znalazlem taki fragment:
Polbateria rakietnikow konnych
W 1822 r. z inicjatywy w. ks. Konstantego zaczal sie organizowac oddzial rakietnikow, wchodzacy w sklad korpusu artylerii i inzynierow armii Krolestwa Polskiego. Jego dowodca zostal gen. bryg. Piotr Bontemps, wybitny oficer artylerii. Podlegaly mu polkompania rakietnikow pieszych i polkompania rakietnikow konnych, nazywana pozniej polbateria.
Rozkazem z 11 wrzesnia 1822 r. wielki ksiaze ustalil obsade rakietnikow, dowodca polkompanii konnej zostal kpt. 1. kl. Jozef Jaszowski z baterii 2. lekkokonnej.
Rakietnicy konni mieli przydzial do gwardii krolewsko-polskiej.
Rozkazem z 9 czerwca 1825 r. gen. adiut. Iwan Dybicz, szef sztabu glownej armii rosyjskiej, wlaczyl ich w sklad Rezerwowego Korpusu Wojsk - polbaterie rakietnikow konnych do brygady artylerii konnej, polkompanie rakietnikow pieszych do brygady artylerii pieszej.
zrodlo: "Gwardie Honorowe - gwardia krolewsko-polska i oddzialy przyboczne w latach 1806-1831" Zbigniew Gnat-Wieteska
Pzdr.
Gipsy
JWK[quote=Inkurka,25.10.2005, 22:31]Janku, a Tobie, jakbyś zechciał, proponuję małą wycieczkę… żadną daleką, w Warszawie
… no i po swojemu zostawię do następnego postu o co chodzi …
[/quote]
Pożera mnie ciekawość!!
Pozdrawiam,
JWK
InkurkaCytuj:
Napisany przez: JWK Dzisiaj, 13:42
Pożera mnie ciekawość!!
No mam nadzieję, że zdążę z odpowiedzią zanim Cię pożre
A informacja krótka będzie. Może to nie bardzo "ważna" informacja z punktu widzenia dociekań historycznych czy biograficznych, ale mam nadzieję, że kogoś zainteresuje. Z kampanii 1812 roku ocalało polowe biureczko Piotra. Było oczywiście początkowo w Gulczewie, a po sprzedaży majątku przez Konstantego znalazło się w majątku Tokary Wirginii i Teodora Dembowskich. I co prawda nie bardzo wiadomo jakie były kolejne losy tego mebelka (tu są różne rodzinne opinie) ale co najważniejsze, że istnieje do dziś. Zdjęcia niestety nie podeślę (bo to kolejny dokumencik, którego jeszcze nie dostałam). Ale jeżeli masz ochotę obejrzeć ten mebelek to może jest aktualnie wystawiony, a znajduje się on w Muzeum Wojska Polskiego. A więc wycieczka raptem w Aleje… My, tzn. rodzina, dostaliśmy zdjęcie "w prezencie" wiele wiele lat temu bezpośrednio z muzeum, ciekawa jestem czy można byłoby "własne" teraz zrobić? A może w muzeum "dokopali się" do jakichkolwiek dodatkowych informacji…
No a teraz czekam na Twój wyrok Janku - czy wystarczająca "ranga" tej informacji dla zżerającej Cię ciekawości… czy też ja "pożarta" będę…
Pozdrawiam, M.