Murat napisał(a):
Ależ ja nie neguję faktu, iż to błędne decyzje Napoleona wpłynęły w znaczący sposób na wynik kampanii, lecz stwierdzam, iż wobec młodego i niedoświadczonego wojska przewaga liczebna sprzymierzonych, mająca przecież także duże znaczenie (np. pod Lipskiem) była wzmocniona czynnikiem doświadczenia. Nawet Gwardia składała się w tym czasie w dużym stopniu z młodych żołnierzy. W tej sytuacji, gdy zasoby Francji były już na wyczerpaniu należało jak najszybciej doprowadzić do zawarcia pokoju, co w rozumieniu Napoleona musiało poprzedzić spektakularne zwycięstwo, do którego potrzebował nie tyle dobrych dowódców (np. Davouta) ile wartościowego żołnierza, który po części gnił w twierdzach. Tak samo jak brak dostatecznej liczby kawalerii, co uniemożliwiało prowadzenie pościgów po zwycięskiej bitwie (Lutzen,. Budziszyn, Drezno).
Do spektakularnego zwycięstwa Napoleon właśnie potrzebował dobrych dowódców, a nie doświadczonych żołnierzy. Pod Budziszynem to nie doświadczeni żołnierze zawalili sprawę, tylko marszałek Ney. Armia francuska składała się z zielonych rekrutów, owszem, ale na wiosnę 1813 roku Prusacy tracili chęć do walki po pierwszych klęskach. Siły koalicji były tak samo zmęczone w czerwcu 1813 jak i francuskie, same też często składające się z nieostrzelanej landwery, czy kolejnych chłopów-rekrutów przyprowadzonych z głębi Rosji.
Pod Dreznem nie brak kawalerii zawalił sprawę, ale to, że Marmont i St.Cyr nie ruszyli naprzód. Gdyby to uczynili, bitwa pod Kulm zamiast wielkiej klęski mogłaby być kolejnym francuskim zwycięstwem. Choć tu wina leży tak samo po stronie St.Cyra, czy Marmonta jak i Napoleona, który powinien trzymać rękę na pulsie. Ogólnie podczas tej kampanii Napoleon wykazywał wielokrotnie zadziwiające zaciemnienia. Tym samym uważam, że sprawa zielonych Francuzów miała drugorzędne znaczenie w tej kampanii.