Witam,
chce przytoczyc tu jeszcze jedna wersje tego co zaszlo pod Saalfeld, pochodzaca z pamietnika Majora Parquin. Twierdzi on ze slyszal o tym od samego Guindeya, ktorego znal dobrze z czasow gdy ten sluzyl w pulku Grenadierow Konnych Gwardii. Wedle tej wersji Guindey przyskoczyl do Ksiecia w momencie gdy ten probowal zaprowadzic lad w szeregach uciekajacej pruskiej piechoty i wezwal go do poddania sie. Prusak mial odpowiedziec:"poddac sie?, nigdy!", po czym odbil szable Francuza i cial go przez twarz. Na to Guindey zadal pchniecie szabla w piers Ksiecia, w momencie gdy ten wyprowadzic chcial kolejne ciecie, i zwalil go z konia. Widzac to ludzie ze swity Ksiecia ruszyli w kierunku walczacych i byliby Guindeya z pewnoscia zabili lub pojmali, gdy zjawil sie jeszcze jeden huzar 10.pulku, i z okrzykiem " niech pan wytrzyma, Panie Wachmistrzu!", zastrzelil jednego z Prusakow z pistoletu, co widzac reszta uciekla. Ranny Guindey, w towarzystwie tylko jednego huzara nie mogl utrzymac sie na tej pozycji, ruszyl wiec w kierunku wiekszego oddzialu swego pulku znajdujacego sie w pewnej odleglosci, zostawiajac zwloki Ksiecia w miejscu jego smierci. Przybywszy na miejsce mial powiedziec do oficera dowodzacego huzarami:"Panie Poruczniku, jezeli ruszy Pan za mna w kierunku rzeki, tysiac krokow stad, znajdziemy tam zwloki generala ktorego wlasnie zabilem, jest to ten sam ktory mnie w walce zranil. Zabierzemy mu szable i gwiazde orderu, jezeli wrog ich juz nie zabral". Przybywszy na miejsce zobaczyli ze przy martwym Ksieciu stoja dwaj huzarzy z 9.pulku. Guindey wezwal ich, jako ten ktory zabil Prusaka, do wydania mu szabli i gwiazdy, zostawiajac im jednoczesnie pieniadze, jezeli mialy by sie znajdowac przy zwlokach. Trofea te przekazal Marszalkowi, ktory przeslal je przez jednago z adiutantow do Cesarza (sam Guindey nie mogl byc wyslany, znajdowal sie w tym czasie przy ambulansach w celu opatrzenia ran). Jak wynika z opisu, sam Napoleon nie byl zbytnio zachwycony takim obrotem sprawy, przyznac mial wprawdzie Guindeyowi Legie Honorowa, mowiac jednak przy tym:"zrobilbym go ponadto oficerem, gdyby byl mi przyprowadzil Ksiecia zywego". Slyszac o tym kilka dni pozniej, Guindey mial sie tlumaczyc slowami:"to nie moj blad, Panie Marszalku, niech Pan spojrzy co on mi uczynil (pokazujac przy tym na rany), moge Pana zapewnic, ze nie byl on gotow sie poddac".
Wersja ta nie odpowiada ilosci ran stwierdzonych przy zwlokach Ksiecia, co do samego Guindeya mowa jest na poczatku o jednej ranie, pozniej znowu o ranach, albo wiec autor nie o wszystkim uslyszal, albo tez nie o wszystkim napisal.
Z drugiej strony jednak, jezeli Ksiaze byl pieszo, jak mozna to wyczytac z postu na starym forum, dziwic moze troche rodzaj wymienionych tu ran (konny Francuz ciety przez twarz, pieszy Prusak przebity pchnieciem w piers).
Pzdr.
_________________ Haut les tetes, Jarnidiou! Ce sont des boulets, pas de la merde!
|