Santa napisał(a):
... Tak czy inaczej jestem pewien, że coś takiego istniało, niemniej w okresie wojen napoleońskich na nieco mniejszą skalę. Wynikało to z tego, że spora część kampanii trwała stosunkowo krótko, bądź toczyła się we względnie sprzyjającym terenie ...
Nie jestem pewien, czy PTSD jest uwarunkowane tylko od czasu wystawienia na stres. Czy policjanci/strażacy cierpią na ten syndrom tak samo jak żołnierze? Z pewnością są takie przypadki, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że jest ich mniej niż w przypadku żołnierzy. Współczesny żołnierz na misji jest zazwyczaj kilka-kilkanaście miesięcy. Czas podlegania stresowi jest krótszy niż codzienny, wieloletni, stres policjanta. Są inne zawody stresowe i choć wpływają na zwiększoną śmiertelnośc ludzi uprawiających dany zawód, nie rejestruje się raczej takich zaburzeń jak w przypadku ludzi doznających krańcowych doświadczeń. To do czego zmierzam, to to, że pole bitwy w ówczesnych czasach różniło się od dzisiejszego. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Sensacja wstrząsającą mediami jest śmierć jednego, do kilku żołnierzy, raz na kilkanaście tygodni. W tamtych czasach śmierć tysiąca nie była niczym szczególnym - ot atak pozorowany aby odciągnąc uwagę od głównego miejsca rozpoczęcia ofensywy (jak podczas rosyjskiej ofensywy wiosennej 1807r.). Wydaje mi się, że żołnierze doświadczający rzeźni, w przenośni i dosłownie (zważywszy na rodzaj używanej techniki), doznawali ciężkich urazów na psychice. Oczywiście krótki czas kampanii mógł wspomagać leczenie się z tych ran, ale pamiętajmy, że wielu żołnierzy uczestniczyło w wielu kampaniach.
Santa napisał(a):
Niestety problem trudny do zbadania, ze względu na to, iż pamiętniki pisali najczęściej oficerowie, którzy nie zawsze opisywali takie historie. Poza tym wydaje mi się, że tego rodzaju dolegliwości mogło być traktowane jako wstydliwe i po prostu pomijane. Świadomość społeczna występowania takich chorób i ich diagnozowanie, chyba w ogóle nie występowało. Wszak psychologia nie na tym poziomie.
Odnoszę podobne wrażenie, że przez ówczesny
bon ton niechętnie przyznawano się do słabości i o nich mówiono.
Santa napisał(a):
A i jeszcze jedno. PTSD powstaje w wyniku długotrwałego narażenia żołnierza na stres. W czasie kampanii napoleońskich bitwy, a nawet potyczki odbywały się nieco rzadziej niż w czasie późniejszych konfliktów. Żołnierz rzadko był narażony na permanentny ostrzał artyleryjski, czy nawet karabinowy. (...)
Trudno wypośrodkować co znaczy rzadko. Współcześnie oblężenia zasadniczo raczej już nie istnieją, ostrzały pozycji jak z czasów I W.Ś. raczej też nie bardzo...
Przypominają mi się zaś dwa rodzaje wspomnień na temat Hiszpanii i Rosji.
Oba o wpływie ciągłego stresu bojowego.
Nie pamiętam niestety czy pisał to Kajetan Wojciechowski, czy też Brandt czy też w końcu Brokere. Ad rem. Autor wspominał, że obozowali właśnie chyba pod Saragossą. Wesoło spędzali czas, a gdy ogień zaczął przygasać, jeden z żołnierzy wstał po drewno. Zrobił kilka kroków i wystrzelona z murów kula armatnia urwała mu głowę. Koledzy w zasadzie, jeśli wierzyć wspomnieniom, nie specjalnie spanikowali. Następny z nich wziął drewno i siedzieli dalej.
Podobne "otumanienie" na to co dzieje się dookoła wspominają uczestnicy walki pod Borodino (nazwisk już żadnych nie przytoczę). Długotrwałe stanie kawalerzystów pod armatnim ogniem i regualne, gęste i częste trafienia w oczekujących żołnierzy napełniło ich takim stresem, strachem (?), że po jakimś czasie było im wszystko jedno co się stanie dalej. Czy zostaną zabici, czy też nie...
Tak więc nie przykładałbym zbyt dużej wagi do czasu wystawienia na czynnik stresowy, ale zaakcentował też na amplitudę terroru jakiego doświadczali. Na to wszystko nakłada się aspekt indywidualnej odporności człowieka oraz wielu innych bodźców ją drażniących...
Niemniej jak już nie raz powiedziałem, moja wiedza nt. nauk medycznych ogranicza się do łykania witaminy C, czasem przyklejenia plastra na skaleczenie
dlatego chętnie przeczytam co mają do powiedzenia mądrzejsi (w tym miejscu się przymilam)