grenadier napisał(a):
lobau do tablicy!!!!
.
No cóż, skoro zostałem otwarcie (po grenadiersku
)wywołany, nie będę robił niepotrzebnych uników. Książka obejmuje chronologicznie okres od 5 XII 1812 do 1 V 1813. Napisana została przede wszystkim w oparciu o materiały z Vincennes. Przedstawia proces odbudowy kawalerii Wielkiej Armii (bez jazdy gwardii) po jej kompletnym niemal zniszczeniu w Rosji. "Akcja" toczy się tutaj dwutorowo z jednej strony mamy cesarza, który podejmuje szereg kroków we Francji (m.in. nowy pobór rekruta), z drugiej widzimy cofające się rozbite korpusy pod wodzą Eugeniusza, który stara się je zreorganizować i zasłonić ośrodki zapasowe na terenie Księstwa i Niemiec. Przez cały czas przewijają się problemy związane z nową strukturą organizacyjną korpusów jazdy, zakupem wierzchowców, szkoleniem nowicjuszy, brakiem oficerów (fatalna postawa Grouchy'ego i Sebastianiego) i chwiejną postawą sprzymierzeńców (szczególnie dotkliwą w przypadku Fryderyka Augusta, przecież udział Saksonii i Księstwa w 1812 to ok. 20% całej jazdy Wielkiej Armii). Poruszonych problemów jest sporo, całość uzupełniają 3 mapy i duża liczba tabel dotyczących stanu liczebnego oddziałów, harmonogramu zakupu wierzchowców, stanu posiadanego uzbrojenia, kwestii związanych z poborem itd. Punktem zamknięcia jest początek nowej kampanii i bitwa pod Lutzen. Dlaczego akurat taki temat? Przede wszystkim dlatego,że nie został jak dotąd opracowany. Poza pracami J. Bruna i kilkoma starszymi pozycjami próżno szukać opracowań choćby pośrednio dotykających tego problemu. A wszyscy zdajemy sobie sprawę jak brak kawalerii zaciążył na przebiegu kolejnej kampanii napoleońskiej. Nie będę uprzedzał faktów, ale okazuje się, że zrobiono więcej niż mogłoby się początkowo wydawać. Uff, rozpisałem się, proszę o wyrozumiałość, ale o tej książce długo (za długo) mogę opowiadać, wszystko przez to, że "rodziłem" ją 4 lata.
Książka jest już dopieszczana przez Redakcję, ale pozostało jeszcze kilka drobnych kwestii do rozwiązania. Ciężko mi określić kiedy ukaże się drukiem, ale z postawy Wydawcy odczytuję, że można być dobrej myśli i nie trzeba będzie oczekiwać zbyt długo.