Witam kolegów! Prawdę mówiąc nie za bardzo chciało mi się ponownie wypowiadać na temat Konstantego, bo nie lubię się powtarzać, ale ponieważ padło tu kilka sformułowań, do których chciałbym się ustosunkować, więc pozwólcie, ze wtracę swoje trzy (czerwone oczywiście ) grosze. Nie zgadzam się z Tobą Equesie (choć również jestem gorącym miłośnikiem Gericaulta i Jacusia Kaczmarskiego ), że Konstanty Pawłowicz był dla istnienia Królestwa szansą jedyną. Co do samego czasu powstania - to rzecz już dyskusyjna (jako np. jeniec czy mediator), ale do okresu przedpowstaniowego i samego powołania Kongresówki - to już moje veto! Przecież Aleksander powołał Królestwo nie po to, aby trudnemu braciszkowi dać zabawkę, ale z wielu innych powodów - m.in. żeby zrealizować liberalne eksperymenty, wykorzystać K.P. jako "haczyk" na Austrię i Prusy obawiające się odrodzenia Polski (nawet pod berłem Romanowów), utworzyć sobie bufor na granicy zachodniej i zamiast z Lachami walczyć, wykorzystać ich jako sprzymierzeńców. Zresztą powód powołania Kongresówki to temat do osobnej dyskusji. Gdzie jednak w tym wszystkim jest Konstanty? Miał być gwarantem carskiej opieki nad Królestwem i jego armią, a przy okazji... wg mnie Aleksander po prostu pozbył się z Petersburga kłopotu, jakim był niezrównoważony braciszek (przyłączam się do opinii o psychicznym niezrównoważeniu cesarzewicza. Nie przesądzam, czy była to lekka, ciężka, dziedziczna czy inna choroba psychiczna, ale moim zdaniem na pewno cierpiał na kompleksy, fobie itp. co było wystarczająco uciążliwe dla otoczenia ). Zakładasz Equesie, ze Konstanty miał wobec Polski i Polaków dobre intencje. Być może, chociaż jestem tego o wiele mniej pewien niż w przypadku dobrych intencji Napoleona. Cóz jednak cesarzewicz zrobił, aby zjednać sobie Polaków? Konstanty, takie mam wrażenie, nie próbował się dostosować do polskiej rzeczywistości (cierpał przecie, ze Polacy go nie kochają... ), ale próbował ją dostosowywać do swoich wyobrażeń i potrzeb. Polska, tak jak armia miała być zdyscyplinowanym, całkowicie lojalnym organizmem. Polska i Polacy byli dla niego nie podmiotem dla którego czynił swe wysiłki, lecz przedmiotem, który przyszło mu nadzorować. Duroc słusznie moim zdaniem napisał, że Konstanty w roli polskiego męża stanu to mżonki. Nie wierzę, aby Konstanty miał jakieś plany wobec Polski. Tym planem było raczej utrzymanie status quo zgodnego z życzeniem Aleksandra, którego szanował i był mu posłuszny. Czy wstąpienie na tron Mikołaja coś tu zmieniło? Moim zdaniem niewiele. Była jeszcze rodzina - przede wszystkim cesarzowa-matka, i potężna nieprzychylna Polakom i "polskim szaleństwom Aleksandra" frakcja w Petersburgu. Zauważ Equesie, że Konstanty nie był człowiekiem czynu. Często zmieniał zdanie, był nieprzewidywalny. I jeśli "przyszłoby co do czego" i miałby wybierać pomiędzy działaniem zgodnym z interesem Rosji i dynastii, a działaniem na rzecz Polski - jestm przekonany, że wybrałby ostatecznie to pierwsze. To raczej nie chęć częśćiowego chociażby uniezależnienia Lechistanu (dla jego dobra) od Moskwy kierowała pozytywnymi działaniami Konstantego, ale moim zdaniem chęć dalszego kształtowania "zabawki" według kaprysów cesarzewicza. Konstanty nie chciał dobra Polski!!! Chciał dobra swej zabawki, ale tylko tak, jak sobie to sam wyobrażał! Polityka "kadrowa" cesarzewicza uwidacznia brak chęci do jakiegokolwiek dostosowania się do polskich oczekiwań. Postacie typu Kuruty, Rautenstraucha, Rożnieckiego czy Krasińskiego nie zjednywały mu zwolenników. Co do roli Konstantego w kwestii armii, podpisuję się pod zdaniem Castiglione. Doceniając nawet wkład cesarzewicza w wyszkolenia polskiej armii, to darować mu nie mogę owych samobójstw. Takie upokorzenia nie budowały morale, które przecież oprócz uzbrojenia i wyszkolenia jest dla wojska nie mniej ważnym czynnikiem. W czasie powstania owym przećwiczonym do absurdu pułkom konstantynowskim morale dostarczyła sprawa niepodległości, a nie wpływ Konstantego. Drogi Santo! Wiele się od Ciebie nauczyłem, i szanuję Twą wiedzę, szczególnie w dziedzinie armii K.P., ale nie mogę zaakceptować Twojego doboru cytatów. Oceniasz i dobierasz je wg kodu - przychylny Konstantemu - dobry, nieprzychylny - zły. Wiele sprawiedliwości oddałeś już Konstantemu, ale nie zrobisz z niego polskiego bohatera! Chyba, że większość społeczeństwa polskiego z lat 1815-1831 traktujesz jako bandę niewdzięcznych idiotów. To, że Moskali nazywał "narodem morderców" wcale nie swiadczy o sympatii do Polaków. Gdyby rzeczywiście chciał zdobyć tę sympatię, próbowałby się dogadać z którymś ze stronnictw. Ale na to nie pozwalał mu nie tylko charakter, ale i godność i tradycja Romanowów. Z porównywaniem Konstantego do Murata i Neya, chyba się zagalopowałeś, więc darujmy sobie... W opowieściach o dziwactwach Konstantego pewnie nierzadko zdarzają sie nieprzychylne mu androny, ale brały się one z ogólnie nieprzychylnej mu opinii w społeczeństwie. Nie były to wymysły obcej propagandy jak w przypadku Napoleona, ale opinia obywateli państwa którego był faktycznym namiestnikiem. Drogi Equesie - to nie pycha i pogarda wobec "ciemnych azjatów" dyskredytowała Konstantego w oczach polskiej opinii. Niezrozumiały dryl parad i posyłek, napady szału i łaskawości na zmianę, nieprzewidywalność - to spowodowało iż pogardzano cesarzewiczem. Twierdzę nawet, że kiedy doszło do małzeństwa z ksieżną Łowicką, Polacy bardzo chcieli "przygarnąć" Konstantego jako swojego - ale po prostu się nie dało! Equesie - pisząc o potencjalnych szansach Królestwa "pokornego" pod rządami Konstantego, zakładasz zupełną bierność Rosji. Przecież i wbrew i poniekąd ponad Konstantym Mikołaj i jego sztab dopilnowaliby aby prawa i możliwości Polaków ograniczać, a nie rozwijać. A skoro padło już słowo political-fiction, proponuję Panowie, abyście spróbowali wyobrazić sobie, ze Aleksander nie zostawił nam Konstantego, lub też, że tenże zmarł przed powstaniem. Czy Kongresówka istniałaby dalej? I jak by się rozwijała? Pewnie miałaby gorzej wymustrowaną armię, jednak atmosfera w niej panowałaby lepsza. Mimo wszystko nie wierzę w przetrwanie Kongresówki. Prędzej czy później Rosjanie zlikwidowaliby pod byle pretekstem owo "szaleństwo Aleksandra". Sorry za rozmiar postu i chaotyczność myśli, ale na razie mam urwanie głowy, więc i brak czasu na cyzelowanie sformułowań pzdr - apac
_________________ Trzeba być uprzejmym i dowcipnym wieczorem na balu, a nazajutrz rano umieć polec w bitwie Stendhal
|