Do tego wszystkiego, co już powiedzieliście chciałbym dorzucić jeszcze dwie rzeczy: 1. Kwestia dowódców. Czy nie uważacie, że Napoleon mógł w kampanii 1815 roku zamiast mianować Soulta szefem sztabu (niestety) wykorzystać go do działań polowych? Co do zdolności Soulta jako samodzielnego dowódcy zdania są podzielone. W Hiszpanii, w walkach z Wellingtonem różnie z tym było (bitwa pod Albuerą). Ale jako dowódca działający pod bokiem cesarza radził sobie dobrze. Wystarczy wspomnieć jego udział w bitwie pod Austerlitz. Na pewno gdyby to jego wysłał cesarz do ataku na Quatre Bras 16 czerwca, albo wysłał we pościg za Blucherem po bitwie pod Ligny wywiązał by się z tych zadań o wiele lepiej od Neya i Grouchego. Szefem sztabu można zaś było mianować jakiegoś generała, który miał doświadczenie w pracy w sztabie. Soult jako szef sztabu się nie popisał ( niestety), a tak bardzo przydałoby się wtedy jego doświadczenie w walkach frontowych. Można też było wykorzystać w tej kampanii zdolnych generałów (Gerard, Vandamme, Clausel), zamiast polegać na miernotach typu Ney i Grouchy. Grouchego to jeszcze jestem w stanie Napoleonowi w ostateczności wybaczyć, ale dlaczego w tej kampanii Napoleon wysuwał Neya na pierwszy plan? Człowieka, o którym słusznie napisał Waldemar Łysiak " Z decyzjami nigdy nie było u Neya dobrze. Na ogół podejmował decyzje przerażająco głupie. Zarówno w czasie pokoju, jak i wojny". Napoleon w 1815 roku powinien już wiedzieć o tym doskonale.
2. Wszyscy piszą, że w 1815 roku los Napoleona był już przesądzony na jego niekorzyść niezależnie od wyników bitwy pod Waterloo. Jednak nie jest to moim zdaniem pewne. Przeciwko Napoleonowi była wtedy, co prawda, cała Europa, ale tak naprawdę dla Napoleona zagrożeniem były tylko cztery armie: angielska, pruska, rosyjska i austriacka. Zniszczenie armii Wellingtona i Bluchera oznaczałoby dla koalicji utratę połowy jej potencjału wojennego. Gdyby potem Napoleon miał do czynienia tylko z Rosjanami i Austriakami, być może po jakimś czasie koalicja zgodziła by się na pokój. Nie wiem, czy Austriacy i Rosjanie poradziliby sobie sami z Napoleonem, bez Prusaków i Anglików. Tym bardziej, że nie oceniam dowódców tych armii wysoko: rosyjscy dowódcy wygrali w 1812 roku wojnę, tylko dlatego, że Napoleon dał się wciągnąć w głąb Rosji. Wcześniej byli przez niego ciągle bici (Austerlitz, Frydland). O poziomie austriackich dowódców już lepiej nie będę mówił
W 1813 roku obydwu Rosjanom i Austriakom udało się wygrać z Napoleonem tylko dlatego, że mieli jeszcze do pomocy armię pruską Bluchera. Tylko Wellington i Blucher byli ze strony koalicji dowódcami, którzy byli w stanie mierzyć się z Napoleonem. Dowódcy rosyjscy i austriaccy mogli wygrać z Napoleonem tylko dzięki miażdżącej przewadze liczebnej. Przewaga ta jednak, po zniszczeniu armii Wellingtona i Bluchera nie byłaby już wcale taka znacząca. Moim zdaniem po jakimś czasie koalicja zgodziła by się na pokój, bo bez armii Wellingtona i Bluchera trudno by było im pokonać Napoleona.