Ja mówiłem jedynie o popularnych wydawnictwach typu Osprey i tym podobnych, wychodzących na przestrzeni paru już dobrych lat. No ale to właśnie one kształtują munduroznawczą opinię publiczną epoki napoleońskiej, jeżeli oczywiście coś takiego istnieje. Obserwuję trochę to wszystko,co ludzie zamieszczają na blogach, na forach, na "Pinesce" i tym podobnych publikatorach, no i wydaje mi się, że armia Księstwa Warszawskiego jest tam traktowana trochę po macoszemu. Oczywiście wszystko kręci się tam w wokół ilustracji i fotografii eksponatów. Trudno też, poza paroma wyjątkami oczekiwać po tych miejscach jakichś poważnych analiz, czy opracowań. No ale trendy i dostępność takich a nie innych materiałów można wyczuć. Sam na własne potrzeby skompletowałem sobie prawie wszystkie dostępne w sieci przedstawienia mundurowe państw Związku reńskiego i to do poziomu poszczególnych pułków, a nawet i kompanii. Te źródłowe, te późniejsze i te już współczesne. Wydaje mi się, że również stan wiedzy na temat tych i innych jednostek, choćby włoskich, rosyjskich, holenderskich, czy nawet duńskich, nie mówiąc już o francuskich u przeciętnego miłośnika barwy i broni ulubionej przez nas wszystkich epoki, jest znacznie wyższy, niż o tych naszych. A przecież mamy na koncie i samodzielnie wygraną wojnę w 1809 i pokaźny militarny wkład w kampanie 1812, 1813 i 1814 roku, zasłużony polski pułk starej gwardii, niebagatelny wkład w wojnę na półwyspie iberyjskim. To naszym formacjom należny przypisać renesans zapomnianej broni jaką była lanca, no i oczywiście popularność polskiej czapki i kurtki, która pokutowała przez cały wiek dziewiętnasty we wszystkich armiach europy i świata. Trudno mi, oczywiście wyrokować, co jest tego przyczyną. Może należałoby się uderzyć i we własne piersi. No ale jeden Osprey o armii księstwa i jeden o szwoleżerach to moim zdaniem zdecydowanie za mało. Na domiar wszystkiego na okładce tego drugiego szarżę w wąwozie Somosierry prowadzi Francuz. Wydawnictwa pana Morawskiego, choć przeeleganckie i to jak piszesz drogi Kampie wydane w chwili gdy na rynku niemieckim trwa w tej chwili munduroznawcza posucha, niestety zbyt dużo tu nie zmienią. To trochę tak, jak, oczywiście przy zachowaniu pewnych proporcji, z tymi nieszczęsnymi "polskimi "obozami śmierci. Nasz głos jest trochę za słaby, aby przebił się do przeciętnego i niezbyt wnikliwego odbiorcy medialnej papki.
|