Dużo by pisać o planszówkach
. Akurat przytoczone przez Ciebie Waterloo nie kwalifikuje się w/g mnie jako gra historycza, gdyż nie ma tam żadnych zasad dotyczących dowodzenia, a które uważam za najważniejsze w grze. Osobiście nie interesują mnie szyki, manewry, bo tym się nie zajmował dowódca, ale tym kiedy wysłać odpowiedni korpus, czy dywizję do ataku, dlatego preferuje gry z 'wiekszą' skalą jednostek, która pozwala na połowie mapy tej od polskiego Waterloo rozegrać np. całą bitwę pod Kaczawą z ułamkiem żetonów, które trzeba było przesuwać w naszej polskiej grze. Do tego dochodzą karty z losowymi wydarzeniami jak burza, zmęczone konie, zaspany dowódca, które dają ten ważny element losowy nad którym nikt nie panował, a który sprawił, że goniec z rozkazami do księcia Buxhovdena (bodaj) pod Austerlitz jechał parę kilometru przez parę godzin. W komputerowej grze Austerlitz NGW tego nie mamy.
RTSy dają absurdalną możliwość kontroli graczowi, których nigdy nie miał historyczny dowódca. Na tym tle turowa gra z losowanymi aktywacjami formacji obu stron jest o wiele bardziej realistyczna w/g mnie, gdyż oddaje to czego nie miał dowódca - pełnej kontroli. Ta pełna kontrola jest najgorszą bolączką gier komputerowych, których autorzy nie mają niestety zielonego pojęcia o konfliktach i wydaje im się, że Napoleon, czy Wellington porozumiewali się ze wszystkimi poprzez telefon satelitarny
. Teren w grach planszowych też jest oddany, oczywiście wraz ze skalą gry uproszczony, ale nie jest on najważniejszym elementem walki. Najważniejszym, w/g mnie, było dowodzenie. Pozdrawiam
.