Napoleon w swoje polityce wewnętrznej kierował się zasadą pogodzenia ,,starej Francji'' z ,,Francją rewolucyjną''. Była to polityka moim zdaniem słuszna. Tylko utrzymanie pozytywnych zdobyczy rewolucji (równość wszystkich wobec prawa, likwidacja feudalizmu) z jednoczesnym poszanowaniem dziedzictwa historycznego Francji mogło zapewnić Francji i jej społeczeństwu pomyślny rozwój. Jednym z przejawów tej polityki był konkordat z papieżem z 1801 roku. Niestety Napoleon nie za często zaczął potem ,,przeginać'' w swoich stosunkach z Kościołem. Jego zasada w tej kwestii była następująca: ,,Państwo niezależne od Kościoła ale Kościół zależny od państwa''. Ja coś takiego odrzucam. Moja zasada brzmi: ,,Państwo niezależne od Kościoła ale także Kościół niezależny od państwa''. Jednym z przejawów tej polityki Napoleona były Artykuły organiczne które postanawiały: placet państwa na publikację bulli papieskich, całkowita kontrola państwa nad działalnością przedstawicieli papieskich we Francji, to samo odnosiło się do odbywania synodów, podróży biskupów do Rzymu, ścisłe poddanie duchowieństwa państwu nawet w sprawach doktrynalnych. To jest ostre przegięcie. W tym czasie papież Pius VII był gotów szukać kompromisu z Napoleonem, wyrazem tego był konkordat, a także jego przybycie w 1804 roku na koronację. Jednak potem Napoleon zaczął znowu przeginać: zażądał od papieża przystąpienia do blokady kontynentalnej i zamknięcia portów przed Anglikami (żądanie typu zwierzchnik-podwładny. Jestem tego przeciwnikiem bo powtarzam: Kościół nie powinien rządzić państwem, ale także państwo nie powinno rządzić Kościołem). Potem papież został aresztowany: tu muszę przyznać najprawdopodobniej to nie Napoleon wydał ten rozkaz. Doszło do tego z inspiracji Murata. Niemniej Napoleon powinien był gdy się o tym dowiedział wypuścić papieża a nie trzymać go przez kilka lat w niewoli. Po 1815 roku to właśnie papież udzielał schronienia w Rzymie członkom rodziny Bonapartych. Oczywiście Napoleon miał również dużo racji w tym że dążył do likwidacji Państwa Kościelnego, ale papieżowi powinna zostać jakaś dzielnica Rzymu jako państwo, bo w ten sposób mógł zachować w przyszłości status podmiotu politycznego w świetle prawa międzynarodowego. Ta kwestia jest bardzo skomplikowana i kłopotliwa, dopiero w 1929 roku na mocy porozumienia ówczesnego papieża z rządem Mussoliniego załatwiono ją we właściwy sposób, który należycie funkcjonuje po dzień dzisiejszy. Wiktor Hugo napisał kiedyś dziwne zdanie: ,,Papież Pius VII błogosławił wzniesieniu tak samo jak błogosławił upadkowi''. Dziwne by było żeby po kilku latach uwięzienia postąpił inaczej. Poza tym nie można mu z pewnością zarzucić tchórzostwa: zerwał z Napoleonem gdy ten był u szczytu potęgi co przypłacił kilkuletnim uwięzieniem począwszy od 1809 roku, a nie zdradził go i połączył się z jego wrogami gdy opuściło go szczęście. Jednak także nie był bez winy: po 1815 roku w Rzymie jako wynalazek Francuzów oświetlenie ulic uznano za szkodliwe, szczepienie ospy oceniono jako uwłaczające godności ludzkiej, doliczono się w Państwie Kościelnym aż 737 heretyków, którym wytaczano procesy. Z tym też się zgodzić nie mogę. Bardzo bym prosił o rzetelne i uczciwe podejście do tej kwestii. Ja jestem katolikiem, a jak widzicie jest w mojej wypowiedzi trochę krytycyzmu w stosunku do Kościoła. Apeluję zwłaszcza do antyklerykałów ( o ile są tu tacy).
Ostatnio edytowano 30 lip 2010, o 15:25 przez Konrad, łącznie edytowano 1 raz
|