W czasopiśmie "Gazeta Wielkiego Xsięstwa Poznańskiego" z dn. 11 sierpnia 1830 r. znajduje się następujący opis Somosierry:
"Z powodu widzianey ryciny wyobrażaiącey w miniaturze pamiętną bitwę pod Somo Sierra, nawinęły mi się przypomnienia, które iako obecny tamtych i mieysc i czasów, radbym wytlił w sercach współrodaków, iak i czytelników pamięci.
Pasmo gór tego nazwiska zamyka z tey strony na kilkanaście mil trudny przystęp do Madrytu, zwłaszcza dla kawleryi i woiennych pociągów. W iednem tylko mieyscu stoi otwarty wąwóz, dosyć głęboki, nieco kręty, na 300 do 400 sążni długi, zaledwo na kilka sążni szeroki, przez który idzie bity gościniec, a do opanowania którego Cesarz Napoleon dążył, przed nadeyściem woyska hiszpańskiego pod dowództwem Generała Castanos; ale Hiszpanie uprzedzili Francuzów i wąwóz kilkunastu obwarowali armatami, a poboczne wzgórza licznemi obsadzili batalionami. Napoleon iednakże przedsięwzął otworzyć sobie drogę natychmiast. Już od północy wszystko było w poruszeniu; gruba mgła sprzyiała rozwiianiu się woyska w cichości i ieszcze przed świtem, każda broń stanęła w mieyscu swego przeznaczenia.
Pierwszy regiment Chevaux - Legerów gwardy stanął na wstępie wąwozu. Generał Montbrun miał poleconą przeprawę. Pomiędzy więc godz. 6tą i 7mą wysłano 24ty regiment woltyżerów na utarczkę (en tirailleurs) po obu stronach spadzistego wubrzeża, i środkiem P. Hermolausa Jordana z iednym plutonem dla obiasnienia wąwozu, z rozkazem dotarcia iak naydaley; ale gdy się ogień karabinowy rozpoczął, a armaty nietak w bateryi iak grubey mgle ukryte, obudzone podiazdem, zaczęły gęsty ogień sypać, dano rozkaz P. Hermolautowi Jordanowi do odwrotu, a trzeciemu szwadronowi pod dowództwem Kozietulskiego, iako pierwszemu z porządku, do postąpienia naprzód w poformowanych plutonach, pomimo ognia kartaczowego z przodu, a ręczney broni z boków. Tam pod szefem Kozietulskim ubito naprzód onia, czapkę i mundur kule w kilku poprzeszywały mieyscach, dziś szczątki te znayduią się w puławskiej Sybilli.
Kapitan Dziewanowski w zastępstwie Szefa prowadząc daley szwadron, został cieżko rannyi padł pomiędzy zabitych; tu dopiero pośród wrzawy porządek utrzymujących, zamieszania ludzi pod gradem kul upadaiących i naytęższego huku z armat, chwalebnie polegli oficerowie Krzyżanowski, Rowicki, Rudowski i pieć do szściudziesiąt walecznych podoficerów i żołnierzy, których iuż dziś trudno przypomnieć nazwiska. Dopiero około 9tey lub 10tey godziny, nieprzyiaciel natarczywością naszych przerażony, wszyskiego ubiegł. Ale wprzód ieszcze Porucznik Niegolewski wpadłszy na armaty z dobytą szablą, nietylko że utracił konia, ale sam iedenaście razy został od bagnetów pchnięty, a przecież szczęśliwie wyzdrowiał. Wtenczas wachmistrz Szef Starzyński dopeziwszy iuż na szczycie niedaleko bateryi Anglika, który artylleryą hiszpańską dowodził, tego poymał w niewolą. Całe woysko hiszpańskie rozproszyło się iakby za mgłą, i nasi iuż tego dnia innego nie mieli zatrudnienia iak ścigać i zaymować w różne strony uchodzące oddziały, armaty i bagaże nieprzyjacielskie, aż do późney nocy. Tu regiment zasłużył na imię starey gwardyi, do którey, lubo iuż z początku należał, ale ieszcze zwyczaiem militarnym prawego tytuł nie nabył.
Odtąd się utwierdziło pomiędzy Francuzami znane męztwo Polaków; wszędzie nam ręce podawano z wyrazem: Vous etes des braves Polonais! Kapitan Dziewanowski utraciwszy rękę i nogę dożył przecież do trzeciego dnia po otrzymanem zwycięztwie; wielu oficerów, podoficerów i żołnierzy otrzymało krzyże Legii Honorowey, pomiędzu któremi i młody brygadyer Wilczek, bo zaledwo czternasty rok naówczas mieć mogący, cały regiment okrył się chwałą iakiey rzadkie mamy przykałady; a imieniowi Polaków pomnożył niezatartą sławę. Dokładnieyszy obraz tego zwycięztwa znayduje się w muzeum paryzkiem przez naypierwszego w swey sztuce malowany artystę"
Opis ten wydaje mi się interesujący m. in. dlatego, że występują w nim dwie osoby, które do tej pory nie były kojarzone z szarżą tj: Hermolaus Jordan i niejaki wachmistrz Starzyński. Podam krótkie notki biograficzne z książki "Szwoleżerowie Gwardii" Roberta Bieleckiego":
Hermolaus Jordan - ur. 29.10.1784, brat Wincentego,wszedł do służby 7.01.1807 r. jako por. ułanów Księstwa Warszawskiego, 7 04.07. ppor. 1 pułku szwoleżerów, 4 10.08. por., 17.02.11 kpt., 13.08.13 wziął dymisję, 20.11.13 wrócił do pułku, 01.01.14. kpt. 3 pułku eklerów gwardii,odbył kampanie 1808-1814, otrzymał LH 13.12.09.
Odnośnie Starzyńskiego... W pułku było ich trzech: Feliks, Ludwik i Szymon, ale żaden nie nie był w pułku w tym czasie...
Najprawdopodobniej chodzi tutaj o Starz
eńskiego Antoniego:
ur. 20.06.1784 r. we Włodzimierzu Wołyńskim, s. Jakuba i Tekli Gutakowskiej, 20.07.07. szwol. 6 komp., 01.08.07. bryg., 01.09.07. wachmistrz, 20.11.08. wachmistrz st., odbył kampani1808-1809, 04.09.08 LH (NR 22257)reformowany 15.02.10 (zm. 1840)
Niestety nie rozszyfrowałem kto jest autorem tekstu. Podpisany jest inicjałami A.K...
Ale się rozpisałem