Teraz jest 29 mar 2024, o 17:38

Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 22 wrz 2013, o 20:45 
...GIPSY przezacny.
Odpowiedź na pytanie pierwsze.
W każdym pułku było co najmniej sześciu lekarzy mniej więcej po jednym w batalionie (w kawalerii czasami mniej).
Prócz tego był ambulans dywizyjny - i ten był rzeczywiście jeden na dywizję no i "...szpital biegający..." jako uzupełnienie czyli coś co później przyjmie nazwę "...czołówki chirurgicznej..." (ale dopiero w czasie I Wojny Światowej). Dla "...szpitala biegającego..." pojęcie "...dywizja..." tak jak jest w zapisie "Urządzenia Szpitalów..." (i co z małym błędem cytuje K. Eichler autor przypuszczalnie jedynego zachowanego dobrego opisu stanu rzeczywistego z 1812 roku) jest czym innym niż dla wojska, gdyż oznacza formację większą niż pułk znajdującą się w awangardzie albo w bezpośrednim kontakcie z nieprzyjacielem. W dokumencie - przepraszam cytuję z pamięci tekst jest właśnie na wystawie - jest to mniej więcej wyrażone tak "...powinien się znajdować w czasie bitwy tam gdzie pierwszą pomoc i opatrzenie rannym dać należy...". Był to twór zupełnie niezależny - i może dlatego nazwany "...szpital biegający...".
Zgadzam się, iż to była kropla w morzu - ale cenna i wielu, nie tylko Polaków, medykom ze "...szpitala biegającego..." zawdzięcza życie.
Odpowiedź na pytanie drugie.
...a to mamy piękny "...melanż..." francuskich uniformów, bo i biuro i "...mistrz konował..." i sam J. D. Larrey (nota bene nie chodził w takim mundurze zachowało się po Nim trochę garderoby, muszę poszukać fotografii) i "...służba szpitalowa..." na brązowo (czasem nosili i kapcie bo na salach chorych miało być cicho) zaś jeśli już taki ambulans to bez takiego napisu.
Napisy były na wozach transportowych mniej więcej w połowie wysokości płóciennego pokrycia i był numer korpusu albo "...Garde Imperiale...". Tu Autor rysunku odniósł się do zapisu J. D. Larrey'a z 1812 roku kiedy tuż przed bitwą pod Borodino z tego co miał skonstruował "...dywizje..." czyli medycy z asystą, jakiś wóz i konie (podobnie - ale cytat z racji na słownictwo niezbyt publiczny zwłaszcza jego pierwsza część - postąpił w Berlinie wiosną 1812 roku, pisze o tym w "Memoires" czyli tekście łatwo dostępnym).
Odpowiedź na pytanie trzecie
...ano właśnie nie - myślał o tym Ludwik Perzyna w czasach I Rzeczpospolitej, ale czas był nie po temu i z pomysłu nic nie wyszło.
Czy coś wyjaśniłam :?:
W załączeniu ładny i w miarę wierny Knottel


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
  
 
PostNapisane: 24 wrz 2013, o 12:07 
Offline
Vice-roi d'Australie et d'Oceanie
Vice-roi d'Australie et d'Oceanie
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2010, o 07:27
Posty: 602
Cytuj:
Czy coś wyjaśniłam :?:

Oczywiscie i to nie tylko mi. Nareszcie zaczyna sie cos klarowac na forum w tematyce sluzby zdrowia i medycyny w okresie epoki napoleonskiej.
Osobiscie mam bardzo tragiczne skojarzenia na temat stanu sluzb sanitarnych i ich mozliwosci w armiach napoleonskich. Oczywiscie jest to efekt literatury napoleonskiej. Ponizej zacytuje tylko fragment ksiazki ktora obecnie czytam, Jean Baptiste Bernadotte - Margareta Beckaman.
"Naczelny chirurg armii francuskiej, Percy pozostawil wstrzasajacy opis bitwy pod Jena widzianej oczami naocznego swiadka. Rozpoczela sie ona o godzinie dziewiatej, a godzine pozniej pierwszych rannych zaczeto zwozic do kosciola, gdzie urzadzono prowizoryczny szpital polowy. Lekarze amputowali rannym zolnierzom konczyny. O jedenastej kosciol byl juz przepelniony, rannych zaczeto wiec przewozic do szkoly, do zajazdu ""Czarny Niedzwiedz" i do ratusza. Na szczescie trzy dni wczesniej Percy kupil w sklepie z artykulami zelaznymi pile. Ranni ktorym obcinano konczyny, najpierw wyli z bolu, a potem juz tylko jeczeli. Brakowalo jedzenia i picia, a ranni lezeli na golej podlodze. Domy w Jenie staly w ogniu i nie bylo juz dokad zawozic kolejnych poszkodowanych. Tych, ktorzy mogli chodzic, odeslano piechota do odleglej o 35 km Gery. Dwa dni po bitwie ranni nadal lezeli na polu bitwy we wlasnych odchodach, wsrod odcietych ramion, nog i zakrwawionych trupow".
fragm. str 96.
Mozna sobie tylko wyobrazic co sie dzialo w tym samym dniu po bitwie pod Austerstadt, gdzie straty byly o wiele wieksze.
Z tego krotkiego opisu mozna wywnioskowac ze do amputacji uzywano zwyklych narzedzi ciesielskich i nie stosowano znieczulenia.

Pzdr.
Gipsy

_________________
"Najjasniejszy Panie, Trzeci Korpus bedzie dla Ciebie zawsze tym, czym Legia Dziesiata dla Cezara".
Marszalek - Ludwik Davout


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 wrz 2013, o 18:00 
GYPSY przezacny.
Myślę, iż pewne typy autorów kreują i jeszcze długo kreować będą historię według pewnego klucza - "...było strasznie i...".
Scena z owego utworu literackiego - niestety biografią nazwać tego nie można - aż za bardzo przypomina scenę z "Bitwy". Niestety mój "Journal de Campagne" autorstwa P. Fr. Percy "...siedzi..." w Paryżu, ale zajrzałam do bardzo rzetelnie napisanej biografii tego wybitnego Chirurga autorstwa H. Ducoulombier "Un chirurgien de la Grande Armee Pierre-Francois Percy" i co tam mamy.
Miejsce się zgadza - był to ogromny gotycki już opuszczony od dawna kościół gdzie znaleziono wielu Prusaków pozostawionych tam bez pomocy po mniejszych potyczkach. Budowla ta łączyła się korytarzami z opactwem gdzie też urządzono szpital, później dla rannych zajęto szkołę i ratusz oraz (i tu się zgadza) zajazd "Pod czarnym niedźwiedziem". Tam opatrzono ponad 2000 rannych do wieczora 14 października, zaś (i tu zaczynają się kłopoty aprowizacyjne)ponad 1200 w nocy. Zaczęło brakować słomy i wody - w Jenie było tylko kilka studni. Pierwszego dnia podlegli P-Fr.Percy chirurdzy przeprowadzili ok. 60 amputacji (wcale nie tak dużo).
A teraz o Austerstadt - tu mogła być katastrofa, ale J.D. Larrey - pewnie w czasie wędrówki za oddziałami gwardii - wypatrzył osadę ukrytą w kotlince. I było i siano z brogów i słoma, no i bezpiecznie gdyż jak pisze Tascher porucznik 8 pułku huzarów (ale nie jestem pewna czy ja to dobrze zapisałam) w samej Jenie w pewnym momencie stanęło w ogniu kilka domów i jednak było - dosłownie i w przenośni - gorąco. Po Auerstadt w jednym saksońskim gospodarstwie J-B.d'Heralde sam operował 270 rannych i jak pisze "...coś nawet zjadł..." po tej pracy zaś dla wszystkich był chleb i zupa.
...no cóż - pamiętniki to takie najczęściej dość opasłe tomiszcza z którymi niechętnie zawiera się znajomość choć warto.
Informacji o nabywaniu w Jenie - pytanie gdzie, to było nieduże miasteczko, może był kowal albo dwóch, stolarz z pewnością też, ale wątpię by był sklep nożowniczy, gdyż po takie zakupy udawano się na pewno do nieodległego Lipska - jakichś instrumentów typu piłka stolarska prof. Ducoulombier nie podaje, a jest to niezwykle uczciwy i drobiazgowy biograf P-Fr.Percy'ego.
Czego brakowało - opatrunków, ale (co wytyka J. D. Larrey) wszystkie zaprzęgi wciągały działa na owo wzgórze i przy ambulansach zostały tylko pojedyncze konie.
Co do leków przeciwbólowych - już chyba kiedyś cytowałam wypowiedź J.D. Larrey'a o zaopatrzeniowcach Wielkiej Armii i nie są to puste słowa. W liście (kolekcja Crafford obecnie w Archives Departamentales w Tuluzie) do "...la belle Laville..." napisał "...przyślij mocno zawiniętą w papier czerwoną szarfę adiutancką...". Gdy już nic nie mógł wydostać, przypuszczalnie wieczorem "...wypuszczał się..." na nieoficjalne "...łowy...". Jako chirurg - usłyszał "...nie ma...", ale jak zawinąwszy się w pelerynę po czubek nosa wystawił rękę z taką "...dekoracją..." to zaraz coś tam było. Z adiutantami lepiej było nie zadzierać.
...
Cieszę się, iż mogę pisać na tak trudny i smutny temat.
Pozdrowienia serdeczne.


Góra
  
 
PostNapisane: 25 wrz 2013, o 16:56 
Offline
Vice-roi d'Australie et d'Oceanie
Vice-roi d'Australie et d'Oceanie
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2010, o 07:27
Posty: 602
Cytuj:
Myślę, iż pewne typy autorów kreują i jeszcze długo kreować będą historię według pewnego klucza - "...było strasznie i...".

No wlasnie, z czego to wynika? Czyzby brakowalo fachowej literatury medycznej w archiwach.
Cytuj:
Scena z owego utworu literackiego - niestety biografią nazwać tego nie można - aż za bardzo przypomina scenę z "Bitwy".

Przeczytalem juz "Bernadotte" i tez jestem rozczarowany ta ksiazka. Bitwe - Patrica Rambaud'a, tez czytalem. Przypominam sobie ze jest tam rowniez opisana scena jak lekarz/chirurg kupuje w sklepie pile stolarska. Drastyczne opisy w tych ksiazkach ukazuja sluzbe medyczna w bardzo negatywnych wrecz prymitywnych okolicznosciach. No bo co mozna pomyslec po przeczytaniu takiego zdania?
Cytuj:
Na szczescie trzy dni wczesniej Percy kupil w sklepie z artykulami zelaznymi pile.

Co to znaczy "Na szczescie"? Chyba to ze wszyscy chirurdzy na polu bitwy pod Jena dysponowali tylko jedna prymitywna pila stolarska, Nie jest to budujaca opinia o sluzbach medycznych. A wlasnie w ten sposob autorzy wielu ksiazek przekazuja historyczna wizje sluzb medycznych czytelnikom.
Wydaje mi sie ze ci wszyscy lekarze i sanitariusze epoki napoleonskiej zasluzyli na lepsza pamiec potomnych. Przeszli do historii w cieniu wielkich bitew i kto pamieta o ich wielkim trudzie pobitewnym? Tysiacach operacji w prymitywnych warunkach polowych, i opieka nad tysiacami rannych zolnierzy.
Pamieta sie o zdobytych sztandarach, bohaterskich marszalkach i generalach. Ale nie o lekarzach, ktorzy czesto ratowali tysiace ludzi skazanych na smierc bez ich opieki medycznej i pomocy.
Droga Pani Doktor, przepraszam ze przynudzam takimi banalnymi pytaniami, ale jak sie czlowiek naczyta takich opisow jak w "Bernadotte", "Bitwie" i innych ksiazkach (a podobnych opisow przeczytalem bardzo duzo) z epoki napoleonskiej to pozniej zadaje glupie pytania. Kazdy z milosnikow epoki napoleonskiej pamieta nazwiska wszystkich marszalkow i bohaterskich generalow. Ale ilu pamietamy z nazwiska lekarzy? Dla przykladu wiekszosc z nas pamieta gdzie i w jakich okolicznosciach stracil noge general Zajaczek, ale ilu pamieta ze te noge amputowal mu doctor Larrey. To tylko jeden z tysiecy przykladow gdzie mozna podreslic role lekarzy.

Cytuj:
Cieszę się, iż mogę pisać na tak trudny i smutny temat.

Doceniam drogocenny czas Pani Doktor i ciesze sie ze mozemy kontynuowac te dyskusje na tym forum, chociaz trudno to nazwac dyskusja bo ja tu nic nowego nie wnosze tylko pytam.

Mundur naczelnego chirurga Grande Armee
Załącznik:
Uniform hirurga Grand Army.jpg


Pozdrawiam
Gipsy


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
"Najjasniejszy Panie, Trzeci Korpus bedzie dla Ciebie zawsze tym, czym Legia Dziesiata dla Cezara".
Marszalek - Ludwik Davout


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 wrz 2013, o 17:57 
...GIPSY przezacny.
A ja po to jestem by myśleć nie tylko o brutalnej współczesności, ale i "...prostować ścieżki...". Rzeczywiście, na szlakach kampanii napoleońskich są tylko dwa dobrze oznakowane miejsca upamiętniające pracę chirurgów. Jedno to epitafium pod Montmirail i drugie na polu bitwy pod Waterloo. Czasami zostaje coś w legendzie, albo tradycji jak krzyż przed domem gdzie mieszkam, pięknie zadbana kaplica w Kacicach (równo "...milę od miasta..." czyli Pułtuska, gdzie nocą z 26 na 27 grudnia przy narastającym mrozie operował i opatrywał rannych Dr. Gallee i Dr. Larrey - historię opowiedziały mi dwie przemiłe lokatorki urokliwego domku na skarpie nad Narwią) czy błękitne kapliczki bratnich mogił gdzie składano szczątki po amputacjach przy szosie Ciechanów - Gołymin.
...spokoju mi nie daje ta "...jedna piła stolarska...". W muzeum Val-de-Grace w Paryżu na ten "...drobiażdżek..." konserwator mówi "...złom..." bo jest tego tyle, iż nawet dostałam jedną w prezencie. Można się upierać - późniejsze. Tak, ale wiele jest znakowanych (na metalu wytrawione inicjały, imię, data) zaś bez problemów można wykonać analizę metalu (z przybliżeniem do 5 lat).
Zachowały się całe komplety - w 2006 roku byłam współautorką wystawy i podziwiałam zestaw Dr. Campiomont (na ogół nazwisko pisane z błędem Champiomont, czego nie ustrzegł się nawet P. Austen w "Wielkim odwrocie") który tyle samo czasu opatrywał najpierw generała a później marszałka Oudinot co i jego podkomendnych. Skrzynka po dwustu latach ujawniła tajemnicę, zachowała się kartka z raportem, a tam mamy "...fusilier..." i "...caporal..." i na okrasę jakiś "...capitaine..." jeden czy dwóch na z górą sto nazwisk.
...i tak to było.
A nad Berezyną, to raczej do naszego Generała przykładał się Dr. Ribes a J.D. Larrey Mu asystował, chociażby z tej prostej przyczyny żeby trzymając delikwenta trochę się rozgrzać. Miał za sobą dwukrotną przeprawę przez rzekę i "...na wyrost..." byłoby powiedziane, że po moście, to żołnierze widząc, że kawały lodu po których skacze zaczynają być coraz cieńsze wciągnęli Go na deski i przeprowadzili na bezpieczny (o ile można tak powiedzieć) brzeg.
Dziękuję za planszę - i w załączeniu oryginalny (tu w gablocie przed wystawą łącznie z mundurem akademickim) uniform J. D. Larrey'a oraz "...korytarz pamięci..." z Val-de-Grace. Na tablicach są nazwiska lekarzy którzy zginęli niosą pomoc rannym żołnierzom. To chyba jedyne miejsce w Paryżu, gdzie wycieczki Japończyków usłyszawszy od przewodnika co to jest nie robią zdjęć, a często stoją w pozycji modlitewnej jak w świątyni.
Pozdrowienia serdeczne


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
  
 
PostNapisane: 25 wrz 2013, o 18:50 
Offline
Caporal-Fourrier
Caporal-Fourrier

Dołączył(a): 26 sty 2012, o 00:39
Posty: 87
Co do "mroków" jakie opanowały czarną legendą temat medycyny w czasach napoleońskich, to widzę tu możliwość, aby wiedza Pani Doktor przelana została do postaci książkowej publikacji. Była by to cenna pozycja, która syntetyzowała by te szczątki informacji, które przejawiają się w różnych forumowych tematach. Potencjał na sukces taka pozycja miała by duży. Ja już obiecuję, że jeśli się pojawi, to ją nabędę :)

_________________
http://www.facebook.com/33deligne


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 wrz 2013, o 07:52 
Offline
Vice-roi d'Australie et d'Oceanie
Vice-roi d'Australie et d'Oceanie
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 sty 2010, o 07:27
Posty: 602
Popieram pomysl kolegi Bonzo. Gdyby P. Doktor znalazla czas na usystematyzowanie swojej wiedzy w formie ksiazki z zakresu medycyny w okresie wojen napoleonskich, ukazujac autentyczny wklad i poswiecenie sluzb sanitarnych w ratowaniu rannych zolnierzy, to wyswiadczyla by Pani wielka przysluge tym wszystkim zapomnianym i niedocenionym przez historykow lekarzom wojskowym oraz sanitariuszom.
Wielu marszalkow i generalow cesarstwa doczekalo sie swoich pomnikow upamietniajacych ich czyny wojenne. A czy najbardziej znany lekarz wojen napoleonskich doctor Dominique-Jean Larrey ktory uczestniczyl prawie we wszystkich kampaniach od Egiptu do Waterloo, gdzie zostal ranny, doczekal sie swojego monumentu? Pomijajac skromny fakt ze jego nazwisko zostalo umieszczone na Luku Triumfalnym. Nie mam watpliwosci ze na taki pomnik zasluzyl.
Cytuj:
Zachowały się całe komplety - w 2006 roku byłam współautorką wystawy i podziwiałam zestaw Dr. Campiomont

Z czego sie skladal taki zestaw? Czy byl jakis oficjalny regulamin ktory okreslal co powinno wchodzic w sklad zestawu lekarza wojskowego?
Cytuj:
Miał za sobą dwukrotną przeprawę przez rzekę i "...na wyrost..." byłoby powiedziane, że po moście, to żołnierze widząc, że kawały lodu po których skacze zaczynają być coraz cieńsze wciągnęli Go na deski i przeprowadzili na bezpieczny (o ile można tak powiedzieć) brzeg.

Robert Bielecki w EWN przedstawia to tak:... "Uwielbiany przez zol. WA, ktorzy przeniesli go na wlasnych ramionach przez most na Berezynie wsrod tlumow maruderow, aby go ocalic z zaglady".

Ten "korytarz pamieci" z Val de Grace robi wrazenie. To bardzo sympatyczne ze upamietniono zasluzonych lekarzy w ten sposob dla potomnosci.

Louis Lemarchant - Surgeron Major at Waterloo
Załącznik:
Louis Lemarchant - Surgeron Major at Waterloo.jpg


Pozdrawiam
Gipsy


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
"Najjasniejszy Panie, Trzeci Korpus bedzie dla Ciebie zawsze tym, czym Legia Dziesiata dla Cezara".
Marszalek - Ludwik Davout


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 wrz 2013, o 18:28 
bonzo napisał(a):
Potencjał na sukces taka pozycja miała by duży. Ja już obiecuję, że jeśli się pojawi, to ją nabędę

BONZO przemiły.
Chyba się znamy bo z 12 Pułkiem Piechoty los mnie parę razy zetknął. Dziękuję za komplement i zachętę, ale napiszę szczerze jest to rzecz bardzo trudna. Nie dlatego, że nie mam czasu czy materiałów, ale ze względów środowiskowych. Nawet we Francji Prof. Jean Marchioni (nota bene jeden z najlepszych znawców biografii J.D. Larrey'a i autor książki o Nim) napisał biografię J. D. Larrey'a w wersji zbeletryzowanej (Nagroda Val-de-Grace 2003/4) żeby się nie narażać utytułowanemu gronu. To że są błędy w innych dziełach to nikogo nie obchodzi, najważniejsze by o historii pisał historyk, zaś lekarz, inżynier czy naukowiec z innej dyscypliny o swoich zagadnieniach zawodowych (i to współczesnych nie historycznych). Dopiero od niedawna po wielu mniej lub bardziej "...naciąganych..." koncepcjach co sprawiło ów potworny mróz w czasie odwrotu spod Moskwy "...przeproszono się..." z pogodowymi modelami numerycznymi gdzie okazało się, iż była to erupcja wulkanu w strefie pasatowej.
Próbowałam pisać - m. in. do czasopism zajmujących się historią medycyny, ale odzew był znikomy poza "Medycyną Nowożytną" gdzie zamieszczono klika moich tekstów. Podobnie jest na mojej uczelni gdzie ukazał się esej o J.D. Larrey. Oto link do tego tekstu http://mdw.wum.edu.pl/12-2012. Wiele sobie obiecuję po możności zamieszczania w tomie esejów jaki ma ukazać się pod auspicjami "NapoleonV". Być może zachcą coś więcej.
A teraz GIPSY przezacny.
Zestaw podstawowy składał się z 32 bądź 34 instrumentów i były to trzy noże (w tym jeden mały wąski do cięć precyzyjnych), kleszczyki do usuwania kul małe i duże, kulociąg - zdjęcie zamieszczę jak tylko je zlokalizuję, sondy (tych było trzy lub cztery - trójgraniasta, kończysta, laurolistna i z uszkiem), nożyczki, podważki, cewniki (wykonane najczęściej ze srebra) specjalna łyżeczka do substancji przyżegających, kleszczyki do usuwania odłamków kostnych, oczywiście turnikiet do tamowania krwawień oraz igły do szycia skóry i mięśni których było najczęściej kilkanaście.
A oto rozłożony komplet z narzędzi (wiadomo że był używany m. in. przez Dr. Gallee czyli być może również w Polsce i w Hiszpanii).
Tu mamy wszystko do kości i bardzo piękny trepan.
Czekam na pytania.
Pozdrowienia serdeczne.


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
  
 
PostNapisane: 26 wrz 2013, o 19:30 
Offline
Duc de Castiglione
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 02:17
Posty: 1176
Gipsy napisał(a):
A czy najbardziej znany lekarz wojen napoleonskich doctor Dominique-Jean Larrey ktory uczestniczyl prawie we wszystkich kampaniach od Egiptu do Waterloo, gdzie zostal ranny, doczekal sie swojego monumentu?


Otóż doczekał się... I to nie jednego ;)

Pomnik w Hautes-Pyrénées

Obrazek
Obrazek
Źródło: http://art.loucrup65.fr/pgie3826.htm

Pomnik w Val de Grâce

Obrazek
Źródło: http://www.napoleon1er.org

http://napoleon-monuments.eu/Napoleon1er/images/51MontmirailMontleanLarrey.jpg

EN HOMMAGE
À
DOMINIQUE LARREY
CHIRURGIEN EN CHEF
DE LA GRANDE ARMÉE
QUI ÉTABLIT EN
CE COUVENT DE
MONTLÉAN
SON HÔPITAL DE CAMPAGNE
LORS DES BATAILLES DE
MONTMIRAIL
ET DE VAUCHAMPS

Źródło: http://napoleon-monuments.eu


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 wrz 2013, o 21:39 
...jak widzę "...les pigeons..."których na Val-de -Grâce nie brakuje nie próżnowały i statuę odpowiednio "...udekorowały...". Uwielbiają siedzieć na głowie J. D. Larrey'a z efektami - wiadomymi...nie zdradzę tajemnicy jak napiszę, że to wina sekretarza Towarzystwa Naukowego bo je systematycznie dokarmia i czują się tam jak "...u siebie w domu...".
Jest jeszcze trzeci posąg prócz tego w Tarbes - zdjęcie górne - i na Val-de -Grâce, znajduje się również w Paryżu w pięknym przedsionku College de Medecine, ale "...skleroza..." zapomniała gdzie wsadziła zdjęcia, więc "...na osłodę..." plakat z muzeum w Tuluzie.
To jeden z mniej znanych portretów J.D. Larrey'a.
Pozdrowienia


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL