Parę uwag ogólnych, dotyczących technik graficznych stosowanych w pierwszej połowie XIX wieku. Pierwotny autor: zuzu
Rycina to określenie które w swoim wtórnym znaczeniu oznacza po prostu ilustrację. Nie będzie więc chyba błędem jeżeli tak właśnie nazwiemy czarno-białą reprodukcję wielkości pocztowego znaczka na której prawie nic nie widać , a wydawca przekonuje nas że pochodzi z epoki. Określenie to wychodzi już jednak z użycia. Coraz rzadziej widzi się też podpis w stylu „ryc. 1”. Zwyczaj ten pochodzi z czasów kiedy książki i czasopisma ilustrowano stalorytami. Dziś w ten sposób robi się chyba już tylko banknoty. W swoim pierwotnym znaczeniu rycina to technika, a w zasadzie kilka technik graficznych, oraz powstałe w wyniku ich stosowania odbitki. Rozpoznać je można po zdecydowanej kaligraficznej linii która buduje obrazek zagęszczając się w cieniach i ginąc w światłach. W takim wypadku lepiej też użyć bardziej precyzyjnego określenia, a mianowicie sztych lub suchoryt. Jeżeli zaś ilustracja powstała przed 1820, to prawie na pewno mamy do czynienia z tak zwanym sztychem miękkim a więc miedziorytem. Sztych twardy czyli staloryt wynaleziono około 1820, dlatego też, jeżeli praca datowana jest na lata późniejsze , bezpieczniej będzie znów mówić sztych. Staloryt z powodu większej wytrzymałości materiału, a przez to i możliwości wykonania większej liczby odbitek szybko wyparł miedzioryt. Jego z kolei „wykończyła” klisza chemigraficzna, ale i to też już przeszłość.
Może jeszcze trochę o miedziorycie. Aby na przykład uzyskać te wszystkie kaligraficzne przenikające się i nachodzące na siebie„zawijasy”, należy trzymać rylec nieruchomo, a kręcić jedynie samą płytką. Sposobów i patentów jest znacznie więcej, lecz dziś już niestety mało kto to potrafi. Miedzioryt i staloryt to wklęsłodruki. Znaczy to że bruzda wycięta w płytce, daje na papierze efekt czarnej kreski . Płytkę pokrywa się farbą drukarską a następnie usuwa jej nadmiar , tak aby pozostała jedynie w zagłębieniach. Odbija się ją przy pomocy prasy która „wyciska” farbę z bruzd . Kolejna sprawa to kolory . Jeżeli kolor nałożony jest równomiernie, to zwykle jest to efektem użycia kolejnych płytek-matryc. Jeżeli dostrzegamy przejścia tonalne, to znaczy swobodne przechodzenie od tonów jasnych do ciemnych, w ramach tego samego koloru , to możliwe że suchoryt pokolorowany został przy pomocy innej nie omawianej jeszcze techniki graficznej, w której płytkę trawi się kwasem. Możliwe też że rycina pokolorowana została po prostu ręcznie. Niestety póki co, nie potrafię ulokować tych praktyk w czasie. Dowiem się i uzupełnię. Dziewiętnasty wiek przyniósł w tym względzie spory postęp technologiczny. Do druku niektórych prac używano nawet do ośmiu matryc.
Kolejną techniką wklęsłodrukową, którą dość chętnie używano w interesującym nas okresie była tak zwana mezzotinta, zwana również manierą angielską. Mamy z nią zwykle do czynienia gdy widzimy wprost niewyobrażalne w grafice przejścia tonalne, zaś obrazek nadal buduje kreska i punktem . Niestety w przypadku reprodukcji w książce lub w sieci , budulec ten bywa bardzo trudny do dostrzeżenia. Mezzotinta to oczywiście również wklęsłodruk i również wykonany w metalu. Cała różnica polega na tym , że tu płytkę najpierw się tnie i to po całości , czymś co zostawia ślad , powiedzmy malutkich grabi lub grzebienia, a potem skrobie i wygładza . W ten sposób artysta może swobodnie budować i światła i cienie. Rysunek wydaje się często jak gdyby wychodzić z czerni , chociaż to też nie reguła. Technika ta przez swoją rozpiętość tonalną , służyła do reprodukowania, a w zasadzie kopiowania obrazów olejnych. Jest niestety dość wredna, do rozpoznania. Może wyglądać jak czarno-biała reprodukcja malarska, albo bardzo precyzyjny rysunek.
Co do innych technik wklęsłodrukowych, takich jak akwatinta, czy akwaforta, to ze względu na to, że w interesującym nas okresie, wykorzystywano je raczej sporadycznie, powiem jedynie że różnią się one, od już wymienionych, trochę bardziej skomplikowanym sposobem obrobienia matrycy. Płytkę pokrywa się, w zależności od tego z którą z nich mamy do czynienia, kalafonią, lub werniksem asfaltowym, a rysunek nie jest wynikiem ingerencji mechanicznej, a trawienia kwasem. Techniki te można ze sobą łączyć, w skutek czego, charakterystyczne dla nich cechy, jak przypominające akwarelę przejścia tonalne i w miarę precyzyjny rysunek, przenikają się ze sobą, wzbogacając w tym wypadku, zakres użytych środków artystycznych.
A teraz trochę o jak mi się wydaje najbardziej popularnej , (przynajmniej w śród interesującego nas materiału) technice graficznej początku XIX wieku, a mianowicie o litografii. Litografię wynalazł Aloys Senefeld w 1796. Rysunek wykonuje się bezpośrednio na tak zwanym kamieniu litograficznym. Kamień ten to z reguły twardy wapień, aktywny chemicznie, który po wypolerowaniu bardzo dobrze przyjmuje farbę drukarską. Rysunek nanosimy tak zwaną kredą litograficzną ( pigment + mydło + wosk}, tuszem, lub specjalnym lakierem. Gdy rysunek jest już gotowy, kamień poddajemy działaniu chemikaliów: kwasu azotowego, gumy arabskiej , terpentyny…Nie chcę tu wchodzić w zbędne szczegóły, ważne by w wyniku działania tych substancji farba drukarska, którą powlekamy kamień przylegała wyłącznie do rysunku. Efekt jak w przypadku cyklu Verneta i Lamiego przypominać może rysunek tłustą kredką. Wszystko zależy od tego jakiego narzędzia użyjemy. Powstały w wyniku tych działań rysunek, jakkolwiek wydawał by się nam precyzyjny, nigdy nie osiągnie „kaligraficznych” właściwości sztychu. Odbitka może mieć też pewną głębię szarości, zwykle w wypadku gdy użyjemy wspomnianej wyżej kredy. Litografia to płaskodruk. Nie można jej więc podpisać "rycina" i to nawet w odniesieniu do archaicznego określenia tego terminu -"ryc". W wypadku książek ilustrowanych litografiami używano bowiem skrótu "lit".
Z podpisami pod ilustracjami to też trzy światy. Każdy robi to jak chce. Na przykład w „Księciu Józefie…” pana Skowronka, prawie wszystkie grafiki, nawet te wyraźnie cięte to litografie. Pojawia się tam również określenie litografia rytowana, co oczywiście nie ma najmniejszego sensu. Niezmiernie rzadko możemy też spotkać się z dokładniejszymi danymi na temat użytej techniki. W wypadku ich łączenia należy wymienić je po przecinku. W wypadku grafik artystycznych, umieszcza się jeszcze ilość wykonanych odbitek. Wracając do wydawców ,to na ogół używają oni podziału na sztychy i litografie, czasem myląc je ze sobą. Inna sprawa że w starszych książkach poziom poligrafii jest tak słaby że ciężko to ocenić. Ma to o tyle znaczenie że litografie , po przez wykorzystanie rysunku w większym stopniu były dziełem samych artystów ,a więc przynajmniej teoretycznie, biorących odpowiedzialność za wiarygodność przedstawienia. Aby dobrze wykonać sztych, trzeba było mieć jednak trochę praktyki. Artyści na ogół zlecali tę pracę. Często sami sztycharze kopiowali rysunki czy obrazy z własnej inicjatywy nie pytając artysty o zgodę.
|