Teraz jest 10 paź 2024, o 03:57

Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 247 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 25  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 3 lut 2010, o 13:43 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Wątek ten jest kontynuacją zabawy rozpoczętej w roku 2006 na forum.gery.pl, mającej na celu zebranie w jednym miejscu, wszystkich dostępnych przedstawień ikonograficznych ukazujących barwę i broń jednostek polskich doby wojen napoleońskich, ze szczególnym uwzględnieniem prac powstałych w okresie 1797-1814, na nich opartych, lub będących próbą ich dalszej, świadomej reinterpretacji.

Również i tutaj kluczem porządkującym materiał, będą przede wszystkim biogramy poszczególnych artystów, lub w wypadku szerszego kontekstu, uprawianej przez nich twórczości, oryginalne, lub zwyczajowe tytuły poszczególnych serii tematycznych.

Reprodukcje zebrane na forum.gery.pl zostaną tu w większości wypadków przeniesione i uporządkowane .
Jednocześnie ze względu na dość specyficzny charakter tego topiku pominięte zostaną liczne i niezwykle ciekawe dyskusje, których jedynym śladem będą każdorazowo imienne cytaty i adnotacje .


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 lut 2010, o 13:45 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Jest to fragment postu kolegi Apacza klasyfikującego źródła ikonograficzne, w zależności od ich typu, czasu powstania, autora i innych okoliczności, pozwalających wstępnie określić ich wiarygodność, dla dalszej krytycznej analizy. Teks ten zamieszczony został w temacie „Projekt Biblioteka Barwy i Broni”, który po przeniesieniu na forum .napoleon.org ma w tej chwili zupełnie inny charakter.



1. Szkice i obrazy z natury wykonane przez profesjonalnych artystów.To najbardziej wiarygodny przekaz, gdyż tworzony jest na miejscu zdarzenia przez naocznego świadka. Przykładem mogą być szkice Albrechta Adama z kampanii 1812 r. W naszej sztuce najbliższą analogią mogą być niektóre (podkreślam – niektóre!) szkice Piotra Norblina i Aleksandra Orłowskiego z czasów Insurekcji Kościuszkowskiej.
Wadą jest dokładne ustalenie gdzie i kiedy taki szkic został wykonany. Wiarygodność takiego przedstawienia może być niższa także w wypadku, gdy artysta ukazuje obce dla siebie (np. wrogie) wojska, gdyż na jego widzenie nakładają się emocje i schematy (to dość zawiła kwestia z pogranicza psychologii, ale i ją moim zdaniem należy uwzględnić)

2. Szkice i obrazy z natury wykonane przez artystów – amatorów. Wiarygodność pod względem mundurologicznym podoba jak w przypadku szkiców wykonanych przez profesjonalistów, jednakże amatorska jakość wykonania obniża dokładne rozpoznanie detali. Przykładem mogą być dzieła „mieszczanina z Hamburga”, czy wspomniany Otto Manuscript. Problematyczne jest także dokładne datowanie, gdyż zdarzało się iż takie tworzone na prywatny użytek kolekcje wizerunków były uzupełniane w latach późniejszych, kopiowane itd., co nieco obniża ich wiarygodność.

3. Obrazy batalistyczne i „okołobatalistyczne” (pod tym mętnym terminem rozumiem sceny o charakterze „cywilnym” w którym jednak uczestniczą wojskowi) tworzone współcześnie (wydarzeniom epoki) przez profesjonalnych artystów.To duża grupa obrazów powstałych najczęściej z okazji konkursów, na zamówienie państwowe lub dygnitarzy cesarstwa w okresie napoleońskim (czyli do 1815 r.). W sztuce francuskiej to płótna Davida, Grosa, niektóre dzieła Lejeuna (choćby „Somosierra”), Carla i Horacego Vernetów, Girodeta, Guerina, Gerarda, Thevenina, Hennequina, Debreta, Meyniera, Gautherota, Gericaulta etc, etc... W sztuce niemieckiej to np. płótna Kobella.
Przy ocenie wiarygodności ukazanych przez nich mundurów, oporządzenia itp. trzeba brać pod uwagę kilkuletni nieraz okres pomiędzy wydarzeniem a powstaniem takiego obrazu. Artyści często ukazywali „stan obecny” wojsk nie w czasie w jakim rozgrywały się wydarzenia na obrazie, lecz w jakim komponowali płótno. Przykładem może być obecność szwoleżera na obrazie Davida „Rozdanie orłów na sztandary” (wydarzenie z 1805, obraz powstał w 1810) czy też szwoleżerów i dragonów cesarzowej na „Poddaniu Ulm” Thevenina.
W Polsce mamy pod tym względem sytuację dość mizerną, bowiem poza przebywającym wówczas „na garnuszku” u cesarzewicza naszym rodakiem Aleksandrem Orłowskim brak było w epoce Księstwa Warszawskiego artysty zdolnego podźwignąć swym talentem tego typu przedstawienia. Brakowało nie tylko talentu, ale także państwowego czy w zasadzie jakiegokolwiek mecenatu. Byli co prawda Zygmunt Vogel, Józef Peszka, Jan Damel, Jan Rustem ale wartość ich twórczości jest dla naszych celów cokolwiek problematyczna, gdyż przedstawienia militarne z epoki należą u nich do rzadkości i wymagają starannej weryfikacji. Pozostawali amatorzy i półamatorzy w rodzaju Michała Stachowicza, Józefa Chylewskiego czy Jana Gładysza.

4. Powstałe w epoce cykle malarskie (akwarelowe) lub graficzne ukazujące przegląd mundurów danej armii lub formacji wykonane na zlecenie państwowe.To jedno z cenniejszych źródeł. Przykładem mogą być prace Sauerweida dotyczące armii saskiej i westfalskiej czy Carla Verneta dotyczące francuskiej. Wadą jest ukazywanie uniformów w wersji „wzorcowej” a nie rzeczywistej, czyli takiej w jakiej według regulaminów miały wyglądać. U nas mamy zreprodukowany na ostatnich stronach II tomu „Dał nam przykład Bonaparte” cykl Sylwestra Zawadzkiego powstały na zamówienie ks. Józefa Poniatowskiego (o ile pamiętam jakieś informacje na ten temat miał horhe) ale przede wszystkim cykl Józefata Łukaszewicza na temat armii KP.

5. Popularne cykle graficzne o tematyce mundurologicznej powstałe w epoce.Czyli np. cykle Martineta czy Weilanda. Choć takie cykle są bardzo ważne przy rozpoznaniu mundurów, jednak trzeba pamiętać, że ponieważ były wielokrotnie powielane ich zgodność kolorystyczna np. z kolorami elementów umundurowania może być nieco przekłamana. Zdarzało się, ze jeden „schemat” np. piechura w ataku (vide Martinet) był kilkakrotnie wykorzystywany do ukazania różnych formacji – zmieniano jedynie barwy kołnierza, wyłogów itp. Takie „oszczędności” mogły być ze szkodą dla wierności przekazu.

6. Portrety z epoki (włączając w to miniatury)Niewątpliwą zaletą portretów jest ukazanie indywidualnego munduru konkretnej osoby, reprezentującej daną formację. Problem jednak polega na tym, że portretowanymi byli niemal wyłącznie oficerowie, i to najczęściej w uniformie galowym (wielkim). Ponadto nierzadko dochodziło do dodawania różnych elementów w okresie późniejszym (np. orderów), przemalowań, retuszy itp. Niemniej jest to bardzo ważne źródło, które w sytuacji mizerii polskich źródeł ikonograficznych jest szczególnie cenne.

7. Obrazy batalistyczne i cykle mundurologiczne powstałe na fali legendy napoleońskiej, w I poł. XIX w.Autorami obrazów byli czasami weterani jak Langlois i Lejeune, ale najczęściej artyści, którzy epokę pamiętali z dzieciństwa lub wczesnej młodości. Raffet, Bellange, Charlet i inni, a u nas Suchodolski i poniekąd także Michałowski. Mieli dostęp zarówno do weteranów, jak i oryginalnych mundurów i dokumentów zarówno pisanych jak i ikonograficznych. Jednak dystans czasowy powodował, że popełniali czasami błędy (pomijam kwestię kreacji artystycznej vide „Somosierra” Michałowskiego).

8. Obrazy batalistyczne i cykle mundurologiczne powstałe w II poł. XIX w i na początku wieku XXMam tu na myśli dzieła powstałe w okresie biedermeieru a następnie realizmu. I tu już trzeba być szczególnie ostrożnym! Ich wiarygodność zależna jest od wiarygodności samego artysty – jego warsztatu, wiedzy a poniekąd także nieulegania aktualnej modzie. I tak np. dla mnie Chełmiński jest mniej wiarygodny od Rosena. Trzeba się wgryzać w biogramy takich twórców, poznawać ich warsztat, motywacje, kontekst w którym powstawały dane dzieła. Realizm Deataille’a, Meissoniera, Neuville’a wniósł większą dokładność przedstawień i „naukowe” podejście do ukazywanych postaci, kostiumów, wydarzeń. U nas próbował się na nich wzorować w pierwszym okresie swej twórczości Wojtuś Kossak, choć nie stało mu cierpliwości do dokładniejszych badań i nieraz „odwalał hałturę” (co w końcowym okresie jego działalności artystycznej przybrało rozmiary wręcz monstrualne). Mamy jeszcze Rosena, Wolskiego, Mazurowskiego, Pułaskiego, Rozwadowskiego, no i... Gembarzewskiego wreszcie.





Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 3 lut 2010, o 13:54 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Parę uwag ogólnych, dotyczących technik graficznych stosowanych w pierwszej połowie XIX wieku.
Pierwotny autor: zuzu

Rycina to określenie które w swoim wtórnym znaczeniu oznacza po prostu ilustrację. Nie będzie więc chyba błędem jeżeli tak właśnie nazwiemy czarno-białą reprodukcję wielkości pocztowego znaczka na której prawie nic nie widać , a wydawca przekonuje nas że pochodzi z epoki. Określenie to wychodzi już jednak z użycia. Coraz rzadziej widzi się też podpis w stylu „ryc. 1”. Zwyczaj ten pochodzi z czasów kiedy książki i czasopisma ilustrowano stalorytami. Dziś w ten sposób robi się chyba już tylko banknoty.
W swoim pierwotnym znaczeniu rycina to technika, a w zasadzie kilka technik graficznych, oraz powstałe w wyniku ich stosowania odbitki. Rozpoznać je można po zdecydowanej kaligraficznej linii która buduje obrazek zagęszczając się w cieniach i ginąc w światłach.
W takim wypadku lepiej też użyć bardziej precyzyjnego określenia, a mianowicie sztych lub suchoryt. Jeżeli zaś ilustracja powstała przed 1820, to prawie na pewno mamy do czynienia z tak zwanym sztychem miękkim a więc miedziorytem. Sztych twardy czyli staloryt wynaleziono około 1820, dlatego też, jeżeli praca datowana jest na lata późniejsze , bezpieczniej będzie znów mówić sztych. Staloryt z powodu większej wytrzymałości materiału, a przez to i możliwości wykonania większej liczby odbitek szybko wyparł miedzioryt. Jego z kolei „wykończyła” klisza chemigraficzna, ale i to też już przeszłość.

Może jeszcze trochę o miedziorycie. Aby na przykład uzyskać te wszystkie kaligraficzne przenikające się i nachodzące na siebie„zawijasy”, należy trzymać rylec nieruchomo, a kręcić jedynie samą płytką. Sposobów i patentów jest znacznie więcej, lecz dziś już niestety mało kto to potrafi.
Miedzioryt i staloryt to wklęsłodruki. Znaczy to że bruzda wycięta w płytce, daje na papierze efekt czarnej kreski . Płytkę pokrywa się farbą drukarską a następnie usuwa jej nadmiar , tak aby pozostała jedynie w zagłębieniach. Odbija się ją przy pomocy prasy która „wyciska” farbę z bruzd .
Kolejna sprawa to kolory . Jeżeli kolor nałożony jest równomiernie, to zwykle jest to efektem użycia kolejnych płytek-matryc. Jeżeli dostrzegamy przejścia tonalne, to znaczy swobodne przechodzenie od tonów jasnych do ciemnych, w ramach tego samego koloru , to możliwe że suchoryt pokolorowany został przy pomocy innej nie omawianej jeszcze techniki graficznej, w której płytkę trawi się kwasem. Możliwe też że rycina pokolorowana została po prostu ręcznie. Niestety póki co, nie potrafię ulokować tych praktyk w czasie. Dowiem się i uzupełnię. Dziewiętnasty wiek przyniósł w tym względzie spory postęp technologiczny. Do druku niektórych prac używano nawet do ośmiu matryc.

Kolejną techniką wklęsłodrukową, którą dość chętnie używano w interesującym nas okresie była tak zwana mezzotinta, zwana również manierą angielską. Mamy z nią zwykle do czynienia gdy widzimy wprost niewyobrażalne w grafice przejścia tonalne, zaś obrazek nadal buduje kreska i punktem . Niestety w przypadku reprodukcji w książce lub w sieci , budulec ten bywa bardzo trudny do dostrzeżenia. Mezzotinta to oczywiście również wklęsłodruk i również wykonany w metalu. Cała różnica polega na tym , że tu płytkę najpierw się tnie i to po całości , czymś co zostawia ślad , powiedzmy malutkich grabi lub grzebienia, a potem skrobie i wygładza . W ten sposób artysta może swobodnie budować i światła i cienie. Rysunek wydaje się często jak gdyby wychodzić z czerni , chociaż to też nie reguła. Technika ta przez swoją rozpiętość tonalną , służyła do reprodukowania, a w zasadzie kopiowania obrazów olejnych. Jest niestety dość wredna, do rozpoznania. Może wyglądać jak czarno-biała reprodukcja malarska, albo bardzo precyzyjny rysunek.

Co do innych technik wklęsłodrukowych, takich jak akwatinta, czy akwaforta, to ze względu na to, że w interesującym nas okresie, wykorzystywano je raczej sporadycznie, powiem jedynie że różnią się one, od już wymienionych, trochę bardziej skomplikowanym sposobem obrobienia matrycy. Płytkę pokrywa się, w zależności od tego z którą z nich mamy do czynienia, kalafonią, lub werniksem asfaltowym, a rysunek nie jest wynikiem ingerencji mechanicznej, a trawienia kwasem. Techniki te można ze sobą łączyć, w skutek czego, charakterystyczne dla nich cechy, jak przypominające akwarelę przejścia tonalne i w miarę precyzyjny rysunek, przenikają się ze sobą, wzbogacając w tym wypadku, zakres użytych środków artystycznych.

A teraz trochę o jak mi się wydaje najbardziej popularnej , (przynajmniej w śród interesującego nas materiału) technice graficznej początku XIX wieku, a mianowicie o litografii. Litografię wynalazł Aloys Senefeld w 1796. Rysunek wykonuje się bezpośrednio na tak zwanym kamieniu litograficznym. Kamień ten to z reguły twardy wapień, aktywny chemicznie, który po wypolerowaniu bardzo dobrze przyjmuje farbę drukarską. Rysunek nanosimy tak zwaną kredą litograficzną ( pigment + mydło + wosk}, tuszem, lub specjalnym lakierem. Gdy rysunek jest już gotowy, kamień poddajemy działaniu chemikaliów: kwasu azotowego, gumy arabskiej , terpentyny…Nie chcę tu wchodzić w zbędne szczegóły, ważne by w wyniku działania tych substancji farba drukarska, którą powlekamy kamień przylegała wyłącznie do rysunku. Efekt jak w przypadku cyklu Verneta i Lamiego przypominać może rysunek tłustą kredką. Wszystko zależy od tego jakiego narzędzia użyjemy. Powstały w wyniku tych działań rysunek, jakkolwiek wydawał by się nam precyzyjny, nigdy nie osiągnie „kaligraficznych” właściwości sztychu. Odbitka może mieć też pewną głębię szarości, zwykle w wypadku gdy użyjemy wspomnianej wyżej kredy. Litografia to płaskodruk. Nie można jej więc podpisać "rycina" i to nawet w odniesieniu do archaicznego określenia tego terminu -"ryc". W wypadku książek ilustrowanych litografiami używano bowiem skrótu "lit".

Z podpisami pod ilustracjami to też trzy światy. Każdy robi to jak chce. Na przykład w „Księciu Józefie…” pana Skowronka, prawie wszystkie grafiki, nawet te wyraźnie cięte to litografie. Pojawia się tam również określenie litografia rytowana, co oczywiście nie ma najmniejszego sensu. Niezmiernie rzadko możemy też spotkać się z dokładniejszymi danymi na temat użytej techniki. W wypadku ich łączenia należy wymienić je po przecinku. W wypadku grafik artystycznych, umieszcza się jeszcze ilość wykonanych odbitek.
Wracając do wydawców ,to na ogół używają oni podziału na sztychy i litografie, czasem myląc je ze sobą. Inna sprawa że w starszych książkach poziom poligrafii jest tak słaby że ciężko to ocenić. Ma to o tyle znaczenie że litografie , po przez wykorzystanie rysunku w większym stopniu były dziełem samych artystów ,a więc przynajmniej teoretycznie, biorących odpowiedzialność za wiarygodność przedstawienia. Aby dobrze wykonać sztych, trzeba było mieć jednak trochę praktyki. Artyści na ogół zlecali tę pracę. Często sami sztycharze kopiowali rysunki czy obrazy z własnej inicjatywy nie pytając artysty o zgodę.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 01:51 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Lazare Claude Coqueugniot
Grenadier, fizylier i woltyżer 1. Legii Północnej

Coqueugniot Lazare Claude (1760-1829) , oficer francuski, major Legii Północnej, autor wspomnień "Le légion du Nord. Mémoires de Lazare-Claude Coqueugniot"
opisujących służbę w tej jednostce. Relację uzupełniały wykonane z natury rysunki, znane obecnie dzięki późniejszym kopiom, mi. JOBa i Bronisława Gembarzewskiego.

Załącznik:
legion nord.jpg


Powstała w 1901 roku ilustracja JOBa, jak i zapewne będący jej pierwowzorem rysunek samego Coqueugniota, ukazują legionistów w mundurach które, co do formy, i kolorystyki
pokrywają się z początkowymi ustaleniami z listopada 1806. Świadczy o tym choćby niżej cytowany fragment korespondencji ministerstwa wojny i marszałka Kellermana, w którym pokrótce nakreślony został wstępny wygląd przyszłych mundurów: „Ciemnoniebieska kurtka ze szkarłatnymi rabatami, mankietami i wypustką; szkarłatny kołnierz dla sztabu, kompanii grenadierów, oraz fizylierów, ale płowożółte dla kompanii woltyżerów; biała kamizelka, ciemnoniebieskie spodnie; srebrne metalowe guziki oznaczone numerem 1, otoczonym napisem Legion du Nord; pionowe kieszenie półgetry i jako nakrycie głowy, czako w stylu, jaki wybierze generał Zajączek.”
Niestety legi udało się osiągnąć ten stan i to z pewnymi drobnymi zmianami, dopiero dziewięć miesięcy później, w czerwcu lub lipcu 1807 roku , a więc na chwilę przed jej rozwiązaniem. Do tego czasu, o czym przekonuje nas w swoich wspomnieniach majora Coqueugniot, jednostka używała dość przypadkowych mundurów, wątpliwej jakości i formy pochodzących głownie ze zdobytych w początkowej fazie wojny pruskich magazynów:
„Płaszcze uszyte z marnego sukna, prześwitującego i brązowego. Białe kamizelki uszyte z cienkiego sukna, które w armii pruskiej nie przetrwały by nawet roku. Spodnie bez podszewki, uszyte z takiegoż sukna jak kamizelki, ale bardzo skąpo krojone. Ciężkie haftowane getry z brązowymi skórzanymi guzikami. Buty z pruskich magazynów które były niewyobrażalnie złej jakości.(...) Sztywne kołnierze jakich nie ośmielono by się wydąć francuskim żołnierzom. Czaka zrobione z marnej pilśni, które szybko blakły, do których dodano daszki w kształcie szpadla.”
Elementem nie wspomnianym w liście i pozostawionym tam w gestii dowódcy jednostki, jest dość dokładnie przedstawiona przez JOBa, najprawdopodobniej skórzana rogatywka, z blachą naczelna w kształcie półsłońca, długą kitą, w kolorach dla kompanii grenadierskiej czerwoną, woltyżerskiej żółtą i fizylierów jasnoniebieską. Całości dopełniają, sznury naszyte na łączeniu kwater w kolorze kity i francuska kokarda od brzegu biało-czerwono-niebieska.


Załącznik:
dsc_1958.jpg



Oryginalny guzik 1. Legii Północnej
źródło fotografii:www.odkrywca.pl


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 02:22 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Kriegsscenen aus den Jaren 1813 bis 1815
Szwoleżer 1. Pułku Polskich Szwoleżerów Lansjerów Gwardii

„Kriegsscenen aus den Jaren 1813 bis 1815“, wydany w 1815 roku album zawierający 12 ilustracji Leopolda Beyera, przedstawiających żołnierzy i oficerów Wielkiej Armii, których od 1813 roku, widział on w swoim rodzinnym mieście. Rysunki te wydał w Dreźnie i Prinie Robert Friese. W relacji tej zobaczyć można kawalerzystę 1. Pułku Polskich Szwoleżerów Lansjerów Gwardii.

A oto strona tytułowa tego cyklu:
(źródło ilustracji: http://www.napoleon-onine.de)
Załącznik:
Beyer_titel.jpg


Plansza przedstawiająca żołnierzy gwardii:

Załącznik:
bayer.jpg


...i wreszcie sam szwoleżer " wyjęty" z oryginalnego kontekstu:

Załącznik:
bayer 2.jpg


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 13:55 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
„Collection des uniformes 1791 – 1814”
saper i grenadier Legii Nadwiślańskiej,
lansjer 7. polskiego pułku lansjerów liniowych, do 1812 pułku lansjerów nadwiślańskich,
oficer i lansjer 1. Pułku Polskich Szwoleżerów-lansjerów Gwardii


„Collection des uniformes 1791 – 1814”, cykl ręcznie kolorowanych litografii Horacego Verneta i Eugene Lamiego ogłoszony w 1822 roku , przedstawiający francuskich żołnierzy i oficerów czasów republiki, konsulatu i cesarstwa, poszerzonych o jednostki cudzoziemskie walczące po stronie Francji. Znajdują się tam między innymi grafiki przedstawiające sapera i grenadiera Legii Nadwiślańskiej, lansjer a7. polskiego pułku lansjerów liniowych i oficera i lansjera 1. Pułku Polskich Szwoleżerów- lansjerów Gwardii.

Załącznik:
1ln.jpg


Załącznik:
VernetL.jpg


Załącznik:
VernetLami_Tafel38.jpg

Źródło ilustracji:www.napoleon-online.de

Litografie te wydane zostały w 1822 roku, a więc niespełna dziesięć lat od upadku cesarstwa, co przy niewątpliwym profesjonalizmie pary autorów, sprawia że stanowią dziś niezwykle cenne źródło do badań nad mundurem francuskim z czasów końca osiemnastego i początku dziewiętnastego wieku. Również składające się na ten cykl przedstawiania jednostek polskich, nie wydaja się budzić zbyt wielu wątpliwości. Lansjer nadwiślański ubrany jest tu według wytycznych przepisu pułkownika Bardin, z charakterystycznym dla tych regulacji sukiennym pasem z poziomymi granatowo-białymi strefami. Również postać oficera polskich lekkokonnych nie budzi szczególnych kontrowersji, choć użyte w tym wypadku narzędzie (mydło lub kreda litograficzna) nie pozwoliło na dokładne przedstawienie niektórych elementów, jak choć by wężykowego obszycia wyłogów i kołnierza. Najciekawsze jednak w wypadku tej grupy poloników, wydaje się przedstawienie sapera Legii Nadwiślańskiej, które ze względu na dość charakterystyczne elementy, jak choćby aplikowana żółta flama, świadczyć może, że autorzy podejmując się tej rekonstrukcji, korzystali z nieznanych nam i być może niedostępnych już dzisiaj źródeł.


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 16:14 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
„Ubiory Woyska Polskiego Xsięstwa Warszawskiego”, album litografii Józefa Kondratowicza ( 1808-1860 ), wydany w 1829 roku przez warszawskiego wydawcę Antonia Dal Trozzo. Album zawiera wiele niezwykle interesujących przedstawień obrazujących również szereg odstępstw od przepisów mundurowych, które znajdują potwierdzenie również i w innych dostępnych dziś źródłach.

A oto biogram samego artysty, który pochodzi z czasopisma "Arsenał polski", mniej więcej z drugiej połowy lat osiemdziesiątych, a zawdzięczamy go , jaki i wszystkie ilustracje koledze Lansjerowi:

Józef Kondratowicz (1808 - 1860 )
Malarz, litograf i kartograf, syn artysty malarza Daniela. Urodził się i studiował w Warszawie. Od 1826 r. współpracuje z zakładem litograficznym Kwatermistrzostwa Generalnego Wojska Polskiego, gdzie powstawały: mapy miast, skrypty, podręczniki, regulaminy i ilustracje do oficjalnych publikacji wojskowych, m. in. do Roczników Wojskowych Królestwa Polskiego. W 1829 r. J. Kondratowicz opublikował dwa cykle litografii kolorowanych przedstawiających sylwetki żołnierskie różnych formacji wojska Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego zatytułowane: " Ubiory Woyska Xięstwa Warszawskiego" i " Ubiory Woyska Królestwa Polskiego". Józef Kondratowicz w stopniu podporucznika uczestniczył w powstaniu listopadowym. Po przegranej znalazł się na emigracji w Paryżu, gdzie utrzymywał się z prac ilustratorskich. W pracowni litograficznej de Engelmana odbijane były m in. sceny z walk pod Grochowem i Stoczkiem według rysunków Kondratowicza. Około 1853 r. przebywał i tworzył krótko we Wrocławiu; później powrócił do Warszawy, gdzie kontynuował twórczość litograficzną i wykonywał miniatury portretowe. Zmarł w Warszawie

Fizylier 1. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego:

Załącznik:
kondratowicz1.jpg


Grenadier 2. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego
i woltyżer 3. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego:

Załącznik:
kondratowicz2.jpg


Oficer młodszy artylerii konnej i oficer wyższy artylerii pieszej ,
obaj w mundurach zgodnych z "Przepisem ubiorów" wydanym 3 września 1810 roku

Załącznik:
kondratowicz3.jpg


Wódz naczelny, ks. Józef Poniatowski w mundurze wielkim generał dywizji armii Ksiestwa Warszawskiego.
W tle adiutant naczelnego wodza i oficer 14. pułku kirasjerów:

Załącznik:
kondratowicz4.jpg


Oficer niższy polskich szwoleżerów gwardii:

Załącznik:
kondratowicz5.jpg


Adiutant komendant i adiutant generalski Armii Księstwa Warszawskiego:

Załącznik:
kondratowicz6.jpg


Źródło ilustracji: "Arsenał Polski", czasopismo ukazujące się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wielu


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 16:33 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Gładysz Jan (1762-1830), malarz polski działający początkowo w Wielkopolsce, od 1811 w Warszawie. Gładysz jest autorem licznych portretów, kompozycji religijnych i historycznych, m.in. relacji z wjazdu generała J.H. Dąbrowskiego do Poznani w 1806 roku.

Załącznik:
Wjazd_Jana_Henryka_Dąbrowskiego_do_Poznania.jpg

Źródło ilustracji: Wikipedia


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 16:41 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Rugendas Johann Lorenz ( 1775 – 1826 ), malarz i grafik z Augsburga, rozgłos przyniosły mu liczne graficzne przedstawienia ilustrujące bitwy i potyczki okresu wojen napoleońskich, również z udziałem jednostek polskich ( m.in. Bitwa pod Magnano ), profesor, a później dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych w Augsburgu. Rugendas jest również autorem rysunku, który posłużył Moritzowi Stainle do wykonania ryciny przedstawiającej piechurów, lansjerów i artylerzystów Legii Naddunajskiej w wydanych im w 1799 roku zastępczych sortach francuskich.

Załącznik:
dune1.jpg


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 4 lut 2010, o 16:56 
Offline
Roi de Danemark
Roi de Danemark
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 sty 2010, o 23:58
Posty: 736
Rustem Jan (1762-1835), malarz, z pochodzenia Grek lub Ormianin, sprowadzony do Polski
przez A. Czartoryskiego, uczeń Bacciarellego, od 1790 na dworze Ogińskich w Słonimiu, później Sołtanów w Zdzięciole, od 1798 adiunkt Smuglewicza przy katedrze malarstwa na Uniwersytecie Wileńskim, od roku 1811 profesor nadzwyczajny, a od 1821 profesor
zwyczajny tego uniwersytetu. Autor licznych portretów, w tym miedzy innymi oficerów armii Księstwa Warszawskiego.

Portret przedstawia pułkownika artylerii konnej Józefa Hurtiga, w mundurze zgodnym z "Przepisem ubiorów" wydanym 3 wrześnie 1810 roku. Z mundurowego punktu widzenia, ciekawy wydaje się sposób przedstawienia zdobiącego kołnierz gorejącego granatu. Czyżby odłamany płomień?

Załącznik:
rustem.jpg

źródło ilustracji: Napoleon i Polacy, Dom wydawniczy Bellona, Warszawa 2005

Portret pułkownika Konstantego Tyzenhauza, dowódcy 19 pułku piechoty.

Załącznik:
Vilniana_030_11_180_0001.jpg

źródło ilustracji: books.google.pl


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 247 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 25  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL