Post użytkownika UncleanWitam
Przeczytałem jeszcze raz wszystkie i posty i chcę przeprosić Forumowiczów za to, że próbowałem wyważyć dżwi, które stały i tak otworem. Zaczęło sie od postu Turenne:
Cytuj:
Za sprzymierzenie się z obcym państwem księcia d`Enghien można nazwać zdrajcą, a za to można zapłacić własną głową – Turenne 31. 2004, 11:2612.
i reakcja na te słowa przyćmiła mi obraz przedstawiany przez resztę Dyskutantów.
odp Equesa była moim zdaniem słuszna:
Cytuj:
Książę d'Enghien walczył z bronią w ręku przeciwko (w jego i mym mniemaniu) antyludzkiej i antyboskiej rewolucji. Nie był dywersantem ani szpiegiem. Nikogo nie zdradził, gdyż przysięgał królowi nie republice
Jak wiemy Eques ma cokolwiek inne poglądy od wielu z nas, więc sprawa zeszła na tory światopoglądu:
Cytuj:
No to pięknie. A jeśli dobro dynastii i Francji uznamy za tożsame?
i odpowiedź Rafalma:
Cytuj:
I tu jest pies pogrzebany Dla Equesa dobro Bourbonów było tożsame z dobrem Francji, nawet kosztem obcej interwencji, bo taki właśnie ma on światopogląd
i tu zacząłem się zastanawiać. Nie tyle poglądy Equesa są tu ważne ile poglądy ówczesnych rojalistów francuskich, którzy moim zdaniem mgli tak myśleć. I słusznym jest to co pisał Duroc:
Cytuj:
Oni chcieli zemsty I to krwawej! Nienawidzili i pogardzali wszystkim, co stało się po 1789 r. Wszystkim! I chcieli odwetu
i moja "ekwilibrystyka" Durocu dokładnie to przedstawia - "tylko na obcy, terrorystyczny, przeniewierczy, zdradliwy i kłamliwy! I nie kraj tylko na ludzi którzy dopuścili sie tego." Bourbonowie nienawidzieli tego i tak o tym myśleli i zacytuję sam siebie na końcu, bo widzę że niktórzy wzięli mnie za obrońcę monarchii i przeciwnika ludu:
Cytuj:
Uważam jednak że według ówczesnego prawa i sytuacji polityczno-militarnej jego śmierć była jak najbardziej przewidywalnym następstwem. Boskie prawa nie chroniły już przeciwników nie-bourbońskiej Francji nawet jeśli byli książętami. Zgadzam się tu z Equesem że zdrajcą d'Enghiena nazwać nie można - możemy go nazwać wrogiem ówczesnej Francji i za to został słusznie stracony
Tak więc walczyłem przeciwko nazywaniu d'Enghiena zdrajcą, tymczasem prawie nikt z was nie użył takiego określenia, dopiero w miare radykalizowania sie rozmowy wypłynęły porównania do Targowicy itp. Przepraszam za "ekwilibrystykę" , za wątpliwości w ocenie rewolucji, za próbę usprawiedliwienia Bourbonów - w tym temacie oddaję Wam rację i nie odzywam sie więcej.
pozdr