Witam,
radziłbym traktować książki p. Łysiaka raczej jako literackie fiction niż źródło wiedzy historycznej. Sam przeszedłem przez tę "chorobę" w młodości
Sposób ochrony Bonapartego się zmieniał od czasu Vallegio aż po Waterlo. Od około 1805 r. był już on mniej więcej skrystalizowany, choć chyba jeszcze nie sformalizowany żadnymi dokumentami normatywnymi. Doszło do tego dopiero przed kampanią 1812 roki, kiedy to wydano "Regulamin organizacji kwatery cesarskiej podczas kampanii" (dokument datowany 14 stycznia 1812 r.), który zbierał w całość wcześniejsze drobniejsze instrukcje, ale przede wszystkim opisywał wypracowaną, sprawdzoną i sprawnie działającą pragmatykę.
Rozdział IX dodatku XI zatytułowany jest "Ochrona obozu i eskorta Jego Wysokości". W dokumentcie tym jest dokładnie napisane kto podążał bezpośrednio obok Cesarza lub pełnił służbę w jego namiotach/na kwaterze, kto stanowił ochronę bezpośrednią (pluton kawalerii z gwardii cesarskiej), osłonę dalszą w marszu (szwadron dyżurny z jednego pułków gwardii cesarskiej oraz nieco dalej trzy dodatkowe) oraz osłonę obozu/kwatery (batalion dyżurny z jednego z pułków pieszych gwardii cesarskiej). Kto, gdzie i w jaki sposób pełnił służbę, co miał przy sobie i za co odpowiadał. Służbę tę pełniły kolejno wyznaczone pododdziały z kolejnych pułków gwardii cesarskiej (o ile pamiętam tylko Starej). Kolejne, a nie specjalnie wybierane. Nie było tam żadnych "zabijaków", "specjalsów" czy innych wybrańców. Po prostu żołnierze gwardii. O żadnych "komandosach" czy Secret Service mistrzach fechtunku czy sztuk walki nie wspominają opisy kwatery cesarskiej w pamiętnikach osób, które do niej należały lub ją odwiedzały. Nie wspominają o nich też badacze francuscy. Tylko p. Łysiak
(tak jak w wielu innych przykładach - taka licentia poetica)
W marszu bezpośrednio Napoleonowi towarzyszyli: szef sztabu, wielki koniuszy, paź z lunetą oraz żołnierz eskorty z torbą zawierającą mapę, kompas i przybory do pisania. Dekret z 1813 r. wymieniał jeszcze: marszałka na służbie, dwóch adiutantów, masztalerza z zapasowym koniem, oficera-tłumacza oraz Roustama, który towarzyszył Napoleonowi we wszystkich jego podróżach wioząc termos i jakąś przekąskę, płaszcz, pelerynę, mały kuferek z zapasowym ubraniem i bielizną.
Około 30-50 m z przodu jechali dwaj oficerowie ordynansowi poprzedzani przez dwunastu jeźdźców (pół plutonu) pod dowództwem por.-ppor. ze szwadronu służbowego. Pozostała część plutonu służbowego chroniła bok i tyły. Gdy Napoleon zsiadał z konia, to czterech spieszonnych kawalerzystów z karabinkami ustawiało się o kilka (8-10) metrów od Cesarza tworząc kwadrat. Pozostali czekali w pogotowiu. Napoleon potrafił się wypuścić na rozpoznanie tylko z tą małą osłoną, co sprowadzało nieraz kłopoty (jak napady kozaków w Rosji czy we Francji).
Osłonę pośrednią w marszu tworzyły cztery szwadrony gwardii konnej po jednym z każdego pułku, to jest po szwadronie strzelców konnych, dragonów, szwoleżerów polskich i grenadierów konnych. Ta eskorta była pod dowództwem służbowego generała adiutanta Cesarza. Pierwszy szwadron jechał około 150 m z tyłu i przy nim znajdowali się pozostali adiutanci, oficerowie ordynansowi, generałowie. Pozostałe szwadrony maszerowały dalej w tyle (o ile dobrze pamiętam ok. 200-400m w zależności od rodzaju terenu). Wraz z kilkoma podręcznymi wozami ekwipażu lekkiego.
Na postoju, obóz czy kwaterę, chronił dyżurny batalion gwardii cesarskiej wystawiając straż obozową z wartami zewnętrzymi, straż policyjną z wartami i patrolami wewnętrznymi i straż ogniową. Reszta pozostawała w pogotowiu. Jeden szwadron dyżurny pozostawał w ciągłej gotowości do wyjazdu (konie osiodłane, a ludzie przy nich czy wręcz na koniach), a pozostałe w pogotowiu.
Pozdrawiam
Andrzej Pochodaj