W moim mniemaniu gdybanie musi mieć jakieś granice. Gdyby zamach w 1800 się udał wszystko byłoby inne. Tzn. słońce wschodziłoby na wschodzie a brzozy miałyby witki, ale historia świata potoczyłaby się inaczej i brak jest (bo niby skąd) dostatecznych danych by stwierdzić w jaki sposób.
W dużym uproszczeniu są dwie koncepcje co to biegu historii. Pierwsza mówi że historia toczy się w jakimś kierunku (np. do socjalizmu

) i nawet gdy wydaje się że coś odwróci losy o 180 stopni to rzeka z czasem zacznie wracać na właściwe tory. Oraz druga zwana popularnie (choć nieprecyzyjnie) efektem motyla w myśl której najdrobniejszy element zmienia wszystko. Czyli jakby deterministyczna i indeterministyczna.
Należy przed rozpoczęciem gdybania zdecydować się na którąś z nich.