Wtrącę się, niechętnie ze względu na nieduży bagaż merytoryczny jaki ze sobą niosę, ale intryguje mnie to odwoływanie się narodowego charakteru. Jest to argument niejednokrotnie podejmowany w podobnych dyskusjach i za każdym razem intryguje mnie, "co autor miał na myśli".
Czy chodzi o narodową cechę bezrozumnego działania, ślepej wiary w utopijne wizje "wodzów", których celem jest zawstydzanie europy morzem przelanej krwi, czy może przyziemniej - potrzebę żeby komuś tak, jak śpiewa Kaczmarski po prostu "w mordę dać"?
Bo jeśli mówimy o tych i pokrewnych im cechach to pierwsza zwrotka wspomnianego "Czerwonego Autobusu" wydaje się niepokojąco aktualna (zmieńmy tylko jego kolor - zależnie od epoki). Co więcej, zupełnie przejrzyste i zrozumiałe stają się dawne słowa premiera (wówczas jeszcze lokalnego działacza), że polskość to nienormalność.
Tłumaczenie sobie, że gdyby nie te nasze szalone zrywy, to by Polski nie było jest logicznym zaułkiem. Losy sąsiednich krajów doskonale to ilustrują. Najprawdopodobniej było by inaczej. Jeśli jednak pozwalamy sobie na historyczne i polityczne gdybanie, to uważam, że było by lepiej.
Na koniec przepraszam, za wcięcie się ze swoimi emocjami. Jako wytłumaczenie i post scriptum dodam, że właśnie kupiłem na allegro książkę o rządach napoleońskich w Ilirii, a sprzedający zaserwował mi mejl z informacją o przesyłce zaczynający się od słów: "Szanowny Panie,
dziękuję za udział w aukcji i winszuje udanego jak mniemam nabytku. Ten nasz idol i bohater celnie strzelał do tłumu z armat. Domyślam się, że nie wchodzi w rachubę odbiór osobisty..."