Witam!
Posiłkując się listą ze Złotej Pszczoły porobiłem zakupy i oto fragment, który pewnie się Wam spodoba.
Zamiast wstępu. Tadeusz Bułharyn — biografia niezwykła
W 1830 r. do Petersburga przybył polski oficer Józef Załuski. Petersburg należał wtedy do z najprężniej rozwijających się miast w Europie, a Rosja od przeszło 15 lat była powszechnie uważana za jedno z dwóch największych imperiów. Mimo znaczenia Cesarstwa Rosyjskiego Europa miała o nim mgliste wyobrażenie. Nawet Polacy mieszkający w imperium niewiele mogli powiedzieć o Rosji: jej kulturze, zwyczajach czy choćby o życiu codziennym. Nic więc dziwnego, że polski oficer starał się wykorzystać swą wizytę w Petersburgu i pytał o wszystko, co tylko mogło mu pozwolić lepiej poznać Rosję. W czasie wizyty w bibliotece Załuskich, wywiezionej jeszcze w czasach Katarzyny II do Petersburga, zaczął dopytywać o współczesną literaturę rosyjską. Gdy się kolegów moich fligeladiutantów i oficerów sztabu imperatorskiego pytałem o literatów mieszkających w Petersburgu — relacjonował Załuski — odpowiedzieli mi, hurmem tocząc się do mnie, że jest ich nieprzeliczona ilość, ale że teraz nad wszystkimi góruje Bułharyn, i że żadne pióro nie może się z jego piórem mierzyć. Załuski zapragnął poznać owego Bułharyna. Stało się. Wieczorem udaję się do Bułharyna, przedstawiam się i przemawiam do niego po francusku. On zaś widząc po moim mundurze, kto jestem, odpowiada: - Po co się mamy rozmawiać cudzą mową, kiedy jesteśmy oba Polacy? - Gdy ja maluję mu moje zdziwienie i opowiadam poranną rozprawę z oficerami rosyjskimi, Bułharyn rzekł do mnie: - Wszak pan byłeś na przeprawie przez Berezynę? - Byłem. - Więc może pan pamiętasz, jak oficer z 8. Pułku ułanów polsko-francuskich pułkownika Tomasza Łubieńskiego próbował brodu przez Berezynę z kilkoma ułanami? - Pamiętam — odpowiedziałem — patrzałem na to. - Otóż — ciągnie dalej Bułharyn — tym oficerem byłem ja. Byłem niegdyś wychowany w Instytucie Kadetów w Petersburgu, potem służyłem w wojsku rosyjskim. Gdy księstwo Warszawskie powstało, kwitowałem i wszedłem w służbę Księstwa i francuską i służyłem na koniec w pułku Łubieńskiego, jak to Panu powiedziałem. Po ustąpieniu Francuzów z Polski, nie posiadałem majątku, wziąłem się do literatury, pisałem to po polsku, to przypomniałem sobie nauki kadeckie i rzuciłem się do literatury rosyjskiej, i dobrze mi z tym, bo com napisał po polsku, było mierne. Gdybym dalej po polsku pisał, wyśmielibyście mnie w Warszawie, a co gorsza, szeląga nie dali, tu zaś co dla brodaczów napiszę, to im wszystko dobre, ozłocić mnie usiłują.
Pozdrawiam Piotrek
|