Nasza księgarnia

Wojsko Polskie w służbie Napoleona. Legia.

COM_CONTENT_WRITTEN_BY on . Posted in Recenzje

Karabela
Sławomir Leśniewski, Ryszard Morawski
Wojsko Polskie w służbie Napoleona. Legia Nadwiślańska. Lansjerzy Nadwiślańscy.

KARABELA D. Chojnacka, Warszawa 2008

Już tam ojciec do swej Basi
Mówi zapłakany:
Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany.


Chwałę ich dowódcy oddano po latach, na początku XX wieku, gdy hymnem Polski w 1927 roku został Mazurek Dąbrowskiego. Zadziwiające dzieje sprawiły, że ten, najbardziej chyba wsławiony polski dowódca epoki napoleońskiej, dowódca Legionów Polskich we Włoszech był niedoceniony przez współczesnych (po latach jego wiernej służby Napoleon wyznaczył dowódcą resztek wojsk polskich powracających w 1814 roku do kraju z Francji Wincentego Krasińskiego, a wcześniej ks. Antoniego Sułkowskiego, po śmierci ks. Józefa Poniatowskiego). Dobrze jest pamiętać, słuchając w różnych okolicznościach Mazurka Dąbrowskiego, naszego hymnu narodowego, że hołd winniśmy oddawać również żołnierzom generała Jana Henryka Dąbrowskiego. Tym, którzy z ziemi włoskiej do Polski chcieli powrócić, z legionów do armii Księstwa Warszawskiego, a którym los zgotował tułaczkę po niemal wszystkich polach bitew ówczesnej Europy.

Tych właśnie żołnierzy pokazuje nam w albumie Wojsko polskie w służbie Napoleona artysta malarz Ryszard Morawski. 85 barwnych planszy na których prezentują się w całej swej okazałości żołnierze jednostek nadwiślańskich wchodzących w skład armii francuskiej Napoleona. Zaiste, wdzięczny to temat dla ilustratora, bo nie było w polskiej historii piękniejszego wojska niż to, z czasów napoleońskich. Mistrz Morawski, który wyczarował już piękne rysunki/ilustracje do serii albumów z cyklu Wojsko Księstwa Warszawskiego (Kawaleria, Generalicja i sztaby oraz Artyleria, inżynierowie, saperzy) po raz kolejny stanął na wysokości zadania. Jednak to nie wszystkie ilustracje zawarte w albumie-oprócz pięknie inkrustowanych wyklejek albumu oraz zdobnych inicjałów i winiet (autorstwa Andrzeja Rekść-Raubo)-małych perełek w tym albumie, otrzymujemy również konturową, elegancką mapę Hiszpanii- głównego teatru operacyjnego pułków legii i lansjerów nadwiślańskich z naniesionymi na niej miejscami walk Polaków (tą mapę wykonał Andrzej Rekść-Raubo oraz Wojciech Chojnacki). Jak widać już na pierwszy rzut oka, polscy żołnierze na służbie francuskiej walczyli w prawie każdej części półwyspu iberyjskiego i w tym kontekście zrozumiałe są słowa przypisywane francuskiemu marszałkowi MacDonaldowi Bóg stworzył Polaków po to, by ich wysyłać na najniebezpieczniejsze boje. Potwierdza to w swoich pamiętnikach Andrzej Daleki, prosty żołnierz z dywizji księstwa Warszawskiego operującej również w Hiszpanii, gorzko zauważając, że: Francuzi zawsze rzucali nas na najniebezpieczniejsze odcinki. Per aspera ad astrawłaśnie w tych ciężkich warunkach hartowała się stal i z wątłych rekrutów, pod okiem starych weteranów spod Hohenlinden i kampanii włoskiej, kształtował się żołnierz sprawny i groźny, o pięknej postawie.

Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę
Będziem Polakami
Dał nam przykład Bonaparte
Jak zwyciężać mamy


Tak pewnie myśleli wiarusi z kampanii włoskiej i neapolitańskiej. Rzeczywistość była jednak dla nich twarda. Niewielu znowu zobaczyło swoją ojczyznę. Sławomir Leśniewski, autor części opisowej albumu (wcześniej napisał m.in. Marengo 1800 oraz Wagram 1809 w serii Historyczne Bitwy Bellony), w oparciu o wartościowe źródła (jak np. Legia Nadwiślańska S. Kirkora czy Pułk Jazdy Legionowej. Pułk Lansjerów Nadwiślańskich A. Ziółkowskiego) przedstawia dramatyczne dzieje żołnierzy polskich na obczyźnie-od trudnych początków związanych z formowaniem legionów polskich we Włoszech, w głodzie, chłodzie i ubóstwie, aż do zagłady tego pięknego wojska podczas wyprawy na Rosję, odtwarzanie ze szczątków nie wymarzłych w pustkowiach Rosji pułku piechoty nadwiślańskiej oraz chwalebnego powrotu resztek wojska polskiego, w tym również legii-do kraju. Były również chwile radosne- czas odpoczynku legionistów we Włoszech pomiędzy wojnami i marzenia o powrocie do kraju z bronią w ręku, choć ta droga okazała się wyjątkowo długa. Dopiero w 1807 roku oddziały legionistów przebazowano na Śląsk. Jednak, wbrew nadziei żołnierzy-tułaczy, po przeformowaniu oddziałów i uzupełnieniu ich nowym rekrutem z ziem polskich, częściowym ich ubraniu i wyekwipowaniu, Napoleon nie włączył Legii Polsko-Włoskiej do wojska polskiego, tylko przeznaczył najpierw na krótko do służby westfalskiej, a potem do służby w Hiszpanii, do której wkraczały wojska francuskie. Właśnie tam, na półwyspie iberyjskim okryli się sławą polscy lansjerzy w bitwach pod Albuerą, Ocaną, Talaverą de la Reyna i wielu innych. Podobnie jak piechota pod Saragossą czy Belchite. Przez cały ten okres wojsko zasilane było posiłkami z kraju, a ponosiło przecież straty. Kolejne reorganizacje, począwszy od rewolucji mundurowej we Włoszech, kiedy to polskim oddziałom, nakazano upodobnić się, pod groźbą rozformowania (tak było w przypadku lansjerów) do wojsk włoskich spowodowały, że tradycyjne barwy polskie (wzorowane na kawalerii narodowej sprzed rozbiorów) czyli granat i amarant zastąpiło połączenie granatu i żółci, koloru powszechnego w armiach republik włoskich. I właśnie ta rewolucja mundurowa spowodowana koniecznością, a nie wyborem poskutkowała utworzeniem jednej z najbardziej charakterystycznej pod względem ubioru formacji w wojskach napoleońskich. Stąd też różnorodność ubiorów i mundurów żołnierzy, dobrze uchwycona w barwnych planszach Ryszarda Morawskiego. Polskie pułki na służbie Napoleona często cierpiały niedostatki w ubiorze, charakterystyczny był również opór Polaków przeciwko włoskim elementom stroju i dlatego też owa pstrokatość, w połączeniu z przywiązaniem do polskich elementów umundurowania, szczególnie wyraźna w przypadku kawalerzystów, była już do końca permanentną cechą w szeregach. Zwłaszcza, że ekwipunek kawalerzysty był z reguły droższy. Oddziały piechoty legii nadwiślańskiej ubierane były w późniejszym okresie jak oddziały armii francuskiej, bo tak najłatwiej było wypełnić potrzeby ubiorcze piechoty. Jazda była ekwipowana i doposażana tak, jak to było możliwe. Stąd niech nie zwiedzie czytelnika obraz malarski- rzeczywistość była bardziej złożona, a tak pięknie jak na gwaszach pana Morawskiego i planszach mundurowych bywało tylko na paradach. I to tych z udziałem Cesarza.

Nie podejmuję się oceniać jakości i trafności przedstawionego w albumie umundurowania, bo jestem miłośnikiem epoki, a nie historykiem epoki czy też znawcą munduru. Zawsze bowiem będzie to rekonstrukcja opierająca się na pracach malarzy i grafików epoki, bo eksponatów umundurowania, niestety, nie zachowało się wiele. Poza tym, jak wiadomo, było ono niejednolite. I, jak można sobie wyobrazić, w tej epoce również występowały trudności materiałowe. Sczegółowe dochodzenie w sprawie umundurowania lansjerów nadwiślańskich przeprowadził Andrzej Ziółkowski w swojej monografii pułku jazdy legionów.

Album wydany został przez wydawnictwo Karabela. Wcześniej, jeszcze w ramach wydawnictwa Pelta oraz Bellony, wydano w serii Wojsko Księstwa Warszawskiego trzy albumy. Jest to album pierwszy w nowej serii o wojskach polskich służących w armii francuskiej. W tej serii ukazać się jeszcze mają dwa albumy: Gwardie Napoleona (tom obejmujący polskie oddziały gwardyjskie: szwoleżerów oraz batalion piechoty , który wszedł w skład gwardii) oraz Legiony Polskie (legie wloskie i naddunajska). Należy dopingować ambitnym zamierzeniom wydawcy. Ostatnim z albumów, który ukazał się 4 lata temu w bliźniaczej serii Wojsko Księstwa Warszawskiego był album dotyczący artylerii, saperów i wojsk inżynieryjnych. Poprzedni, Generalicja ujrzał światło dzienne w 1996 roku, a pierwszy Kawaleria w 1992 roku. Natomiast pierwsze plansze mundurowe Wojsk Księstwa Warszawskiego autorstwa Morawski/Wielecki (Henryk Wielecki - nieżyjący już autor tekstów dwóch pierwszych albumów w serii) odkryłem będąc pacholęciem na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku w popularnej serii komiksowej Relax. A teraz można wyczytać na stronie wydawcy, że niebawem ukaże się, podobno już napisany i namalowany album o gwardii Napoleona oraz sukcesywnie, w krótkim czasie następne, brakujące części (piechota Księstwa Warszawskiego oraz pozostałe pułki jazdy-ułanów Księstwa). Historia serii nie zdaje się wskazywać by wszystko mogło nagle nabrać takiego rozpędu i to jest jedyna wada tego wydawnictwa (w znaczeniu: albumu), o jakiej po jego lekturze mogę pomyśleć- kolejne pozycje w serii ukazują się zbyt rzadko.

W mojej ocenie, album Legia Nadwiślańska. Lansjerzy nadwiślańscy popularyzujący broń i barwę polskich wojsk w epoce napoleońskiej jest wzorcowy pod względem jakości wykonania oraz jego zawartości. Wydawcy, autorzy i redaktorzy serii wyznaczyli wysoki standard, do którego porównuję inne wydawnictwa tego typu. Na pewno jest to zasługa wydawcy, który jest osobiście zaangażowany i zdeterminowany by dokończyć swoje opus vitae. Najlepszym świadectwem i potwierdzeniem moich słów niech będzie fakt, że na okładce 3 tomu poświęconego artylerii oraz 1 tomu nowej serii znajdują się sylwetki żołnierzy-przodków wydawcy po mieczu i po kądzieli, służący w wojsku polskim na początku XIX wieku.

Każda ilustracja w albumie opisana jest w 3 językach-polskim, francuskim oraz angielskim, kilkudziesięcio- stronicowy zarys historii formacji pióra S. Leśniewskiego napisany jest po polsku, natomiast kilkustronicowe podsumowanie -w językach angielskim i francuskim. Podnosi to dodatkowo wartość pracy i rozszerza znacznie krąg zainteresowanych czytelników o milośników barwy i broni z innych krajów. Jest to również cecha wyróżniająca na korzyść tą publikację.
Niewątpliwie jest to wydarzenie wydawnicze, które przyćmić mogłaby na rynku książki napoleońskiej dla mnie w tym roku tylko publikacja następnego tomu o polskich formacjach gwardii cesarskiej. Dla mnie na razie absolutny numer jeden w przyszłym konkursie na napoleońską książkę roku pod każdym względem. Nie mam zamiaru przy tym być obiektywny, bo jest to recenzja czytelnika stęsknionego za kolejnymi pozycjami tej serii.

Dzieje Legii Nadwiślańskiej i Lansjerów Nadwiślańskich trzeba było wydobyć z mroku dziejów. To chlubna karta w historii wojska polskiego, a niestety prawie nieznana. Powinniśmy wiedzieć, że nie tylko Somosierra, ale także takie bitwy jak Albuera są symbolem chwały oręża polskiego.

Marsz marsz Dąbrowski
Z ziemii włoskiej do Polski
Za Twoim przewodem
Złączym się z narodem

Chevau-léger


KARABELA D. Chojnacka
Warszawa 2008
format cm 34 x 24, s. 272,
tablic kolorowych 86, tablic czarno-białych 4, mapa,
podpisy pod ilustracjami i streszczenia
w j. francuskim, angielskim
oprawa twarda,
Cena detaliczna 150,00 PLN


Jak zamówić: Zobacz



Karabela