Czesław Moniuszko, Rok 1812. Poemat
Do Wnuków
Wam To Dzieło Dedykuję
Niech jak kto chce krytykuje
Tak pięknie to wydaję
Szczerą Prawdę ja wyznaję
Po co kłamać po co zmyślać
Jam co widział chciał tu skryślać
Nie dla chluby ani sławy
Lecz dla mych wnuków dla zabawy
By ciekawość zaspokoić
Tu musiałem sił podwoić
Poetyckie me talenta
Musiał wiązać w Rymów pęta
Jeśli będą gdzieś splątane
Przebaczą Wnuki kochane Czesławowi Dziadulowi
1. Śpiewać czyny Bohatera
Do pisania kto zabiera
Czy historyk czy Poeta
niech podsyca ta podnieta
2. By nie łudzić świat baśniami
a nie nudzić scen waśniami
Lecz przedstawić rzecz rzetelną
Prawdę czystą mężów dzielną
3. Nie wzywajmy Dawnych Bogów
z Piorunami z Diabłem Rogów
co tam zdobią Illiadą
w naszych czasach będzie wadą
4. Choć byłaby chęć ma szczera
naśladować styl Homera
ale na co to się przyda
w cudzych piórach Ptak źle wyda
5. Nie mam siły z nim się równać
Jeśli może coś mnie udać
Kilka wierszy z Dziejów sklecić
Więc nie chciejcie mnie zaprzeczyć
6. Bom przedstawił com oglądał
Co Napoleon działać żądał
w Ruskim kraju w Jednym Roku
w tak olbrzymim Wojska kroku
7. Patrz na kartę Europy
a gdy pójdziesz za nim w tropy
Wnet zadziwią Jego Czyny
Jakie odniósł On wawrzyny
8. Wszystkie prawie państw stolice
Ozdabiały laurem lice
Napoleon Bonaparta (a)
Czynów jego głośna karta
9. Pobił Niemcy, Włochy, Prusy
Zajął Polskę zgromił Russy
Dawniej Egipt Czyny Wsławił
Już Hiszpanów nawet dławił
10. Braci Szwagrów Królmi robił
I Cesarską skroń swą zdobił
Króle obce mu kłaniali
I rozkazom hołdowali
11. Nie mógł tylko upokorzyć
Brytan zawsze musiał srożyć
Anglik wszystkich nie raz burzył
Europę całą zdurzył
12. Aby jego nie słuchali
Bo na morzu panowali
On chciał władzę ich ukrócić
Ciężkie jarzmo Anglów zrzucić
13. Już narody hołdowały
kontyngense pewne dały
aby Rossyę też przymusić
Chciał potęgę w gnieździe zdusić
14. Jaką miała na północy
Zawsze mając Polskę w mocy
Rossyia sama nie wiedziała
Jakie wewnątrz siły miała
15. One splotły laury wieńce
mróz głód wierni sprzymierzeńce
nastawiły chciwe paszcze
Które wojska wszystkie splaszcze
16. Cesarz Aleksander pierwszy (b)
Był dla niego jak najszczerszy
Lecz Anglicy pokłócili
Dwóch monarchów tak zwaśnili
17. Iż zawziętą w(sz)czeli wojnę
Stawiąc wojska liczne zbrojne
Przeciw siłom całej Rossyi
która klęski ciężkie znosi
18. Sześć kroć Wojska tu różnego (c)
szło do brzegu Niemnowego
wkrótce Litwa Polska cała
Napoleona ujrzała
19. z Wojskiem Franków liczne krocie
a Rossyiskie w swym odwrocie
Znikły jakby śnieg marcowy
w ciągu lata już połowy (d)
20. Kowno Grodno i Białystok
Kraj nad Niemnem Bugiem wszystek
Przeszedł do Napoleona
Sam w Wileńską ruszył stronę
21. A w przeciągu dwóch tygodni
Jakby Płomień tej pochodni
Gdzie się tylko On obróci
Ogniem mieczem kraj wywróci
22. Bo te Wojska różnorodne
Rozpuszczone często głodne
napadali na mieszkańców
Ci żałując już wygnańców
23. Nie dawali im pomocy
Ulegając sił przemocy
Wszyscy jakby w osłupieniu
nie myśleli odrodzenia
24. Wilno Litwy już stolica
Jak przed ślubem ta Dziewica
Sama nie wie jak radować
swój rumieniec rada schować
25. Bo przed chwilą tańcowała
i w Zakręcie Balowała (e)
któż Pochwali - dla Moskali
26. Aleksander zbałamucił,
kiedy Litwę raptem rzucił,
Swemu Polski Rywalowi
Temuż Napoleonowi
27. Płyną Wojska w pogoń dalej,
Gdzie Rosyjskie zatrzymali,
Już pod Kleckiem i pod Mirem
Kręcili się za nim Wirem
28. Jak wąż w lasach się wywija
Gdzie ukąsi jad odkryje
Tak się bili Rosyianie
Jakby przed tym ci poganie
29. Uciekali w swoją drogę
Kraj oddając Woli Boga
lecz Francuzom nie tak wiodło,
Choć Wolności nieśli godło
30. Nieprzyjaciół popychali
wszędzie gwałtem zabierali
Jak kto może - konie zboże
Jullij 26 R(ok)u. 1812. Rozdział II
31. Wszedł do Mińska Xiążę Dawust (f)
Karność w wojsku miał on gust
Więc powściągał ich marszałek
Nie żałując kul tych gałek
32. Tych rozstrzelał maruderów
Podprefektów czy to Merów
Wszędzie rychło sam ustalał
Niż się z Mińska toż oddalał
33. Byłem jemu przedstawiony
Jak ochotnik do obrony (g)
Gotów znosić trudy blizny
opłakanej mej Oyczyzny
34. Wspomnieć na to teraz miło
Gdy z nas wielu odmówiło
Jam od razu pierwszy zgodził,
Bym Oyczyznę mą odrodził
w Francuskiej służbie
z niemi podrużbie.
35. I tak byłem zapalony
sam nie wiedział w jakie strony
Los mnie ślepy poprowadzi
Tromby sławy słuchać radzi
36. Pożegnawszy więc z Rodziną
Rzucam strzelby y pierzynę
Siadam na koń z mym rynsztunkiem
z małym Rublów też ładunkiem
37. Osi(e)mdziesiąt tylko dano
Bo ich w domu już nie miano
Bądźcie zdrowi droga Matko
Raz ostatni żegnam z Babką (h)
38. Która dzieckiem hodowała
Mnie najbardziej żałowała
Bracia siostry też kochani
w różne strony rozsypani
39. Z Dwuma tylko pożegnałem
Już ich więcej nie widziałem
Bo mnie w drogę zachwycono
Na Rycerskie wzięto łono
40. Już tam było mniejsza o to
Czy to upał czy to błoto
Każden lezie w przeznaczenie
i ja mego nie odmienię
41. Już pod Śmiłowiczami (i)
Spotkał się z Kirasyerami
Stary Valans im dowodził
Gdy na czele ich przewodził
42. Widzi we mnie chęć gotową
Choć z Francuską słabą mową
Rad przebaczać moje błędy
Bierze z sobą do gawędy.
43. Wnet przyrzeka mi opiekę
Trudno poznać zrazu człeka
Ale Pan Bóg tak osądził
By On losem mym rozrządził
44. Jam od niego brał rozkazy
Musiał słuchać bez urazy
Jadł, pił z nim przy Jego stole
Generała spełniał wolę
45. Odtąd służba rozpoczęła
Chęć do sławy rychło wzięła,
nie zrażony człek trudami
Codziennemi też marszami
46. W dzień i w nocy tak spieszyli
Aby Rosjan uprzedzili
Koło miasta Mohilewa
Gdzie Chorągiew ich powiewa
47. Tych Francuskich Batalionów
Z których legło dwa szwadronów
w niespodzianym tam spotkaniu
Bagraciona tych przebraniu
48. Pokryjomo Dniepr za Dźwinę
Gdzie nadzieja z nim jedyna
Połączenia prawie zgasła
Odgłos Harmat dały hasła (k)
49. Spieszym rychło do Bychowa
Zapalona moia głowa,
Rada widzieć plac potyczki
koło Sułtanowki rzeczki.
50. Im się bliżej my zbliżali
Wojska Franków spieszniej wali
Tentent koni brzęk orężów
w Tchórzu nawet strach zwycięża
51. Choć harmatne lecą strzały
mniej ja one byłem dbały
Zręcznie zniemi się wywijał
I zająca z strachu mijał (l)
52. Kula blisko przeleciała
nad głową gałąź urwała
Ale dzięki Opatrzności,
Cieszyłem się już z radości
53. Żem skosztował tego chleba
Bo każdemu zjeść potrzeba
Kto chce zostać tym żołnierzem
By go zwano już Rycerzem
54. Dzień się skończył na wygranej (ł)
Co ponieśli ciężkie rany
Serce może przeszył żalem
Lecz to młodych jest zwyczajem
55. Puki z wojną nie oswoją
Krwi lękają strzałów boją
Po tym wkrótce tak przywykli,
strach i bojaźń wstrentem znikli
56. I na trupa tak patrzali,
że śmierć z głowy już wygnali
Tak to było co dzień z nami
Gdy ciskano kul gradami
57. Rosyjanie poszli dalej
my w Mohilew znów wracali
Tam z Dawustem gdy spotkałem
Śmielej w oczy mu patrzałem
58. Bom już sławy w ten czas dożył
Rad że mundur szlify włożył
I powąchał choć po trochu
na potyczce dymu z prochu
59. Po raz pierwszy z pola chwały,
Polskie Wojska nas witały;
Korpus cały z nami złączył
Pot kroplami krwawy sączył
60. I na próżno tu spieszyli
Rosyan z Litwy wypuścili
Za co książę Poniatowski
Smutne cierpiał tam wymówki
61. Lecz to była ta przyczyna
Zła komenda Hieronima (m)
któren wkrótce odprawiony
Król pojechał w swoje strony
62. Gdyby Józeff nim przewodził
Tenby Rosyi wiele szkodził.
Już za późno mu oddano
Gdy zpod Grodna uciekano
63. Trudno często w lasach gonić
Trzeba było zdrady chronić
Bo Bagracion choć uciekał
Z Kozakami złowić czekał.
Nieraz w Boru lub we Dworze
64. Wojska nasze już zwichrzone
Pod Orszańską poszły stronę
I złączyły z armią społem
Co kręciły wielkim kołem
65. Aż od Wilna do Witebska
Gdzie już sprawa nasza kiepska.
Dawno niesie to przysłowie
w staroświeckiej Polskiej mowie
66. Które w Trzysta lat sprawdziło
Co Litwinom się zdarzyło.
Sam Napoleon by zatrzymał
I w Witebsku choć zadrzymał
67. Może przyszło do ugody
Zgodziły się też narody
Tyle krwi by nie przelano
Kraj po Dźwinę by oddano
68. Nie mógł tego wyrachować
Że Bóg Polskę chciał ratować,
niechciał zguby Rosyanina
Ta nieszczęścia jest przyczyna
69. Spadła na Napoleona
Że w Moskiewską poszedł stronę
Wojska były pod Krasnami
Z temi i kirasyerami
70. Jam wysłany w bok na zwiady
Ledwo sobie mógł dać rady
Byłem wkoło otoczony,
Mając mało do obrony.
71. Przeciwności zwyciężyłem
I z tryumfem powróciłem
wiodąc z sobą zbiegów jeńce
Zaczął zbierać laurów wieńce
72. Mój generał mnie przedstawił (n)
Żem się walnie tutaj sprawił
Za Oyczyzny mej obronę
Obietnicą pochwalono
73. Tu w południe Bój zaczęto
Krasne Szturmem rychło wzięto
a nazajutrz bardzo rano (p)
Napoleona spotkano
74. Plac objeżdżał boju konno
Imieniny obchodzono
Tak raz pierwszy Go ujrzałem
Aż z radości serca drżałem
75. Oku swemu ledwo wierzył
co po świecie sławę szerzył
Toż przedemną kilka kroków
Stał przed ogniem [z] ręko w boki
76. Z Napoleonem się przywitał
Kilka dawał mu zapytań.
Vivat Cesarz tu krzyczano
I sto razy z harmat dano
77. Napoleon toż radował,
Że tak wiele dokazował
Bo pod Smoleńsk się podbierał
Resztę Polski już wydzierał
78. Którą Ruscy tak trzymali
Że mu darmo nie oddali
Odgłos harmat z tej fortecy
wejść do środka już nam przeczy
79. Lecz ją wkoło otoczono
wziąć szturmem postanowiono
Kto był świadkiem tej wyprawy
80. I gorącej w boju sprawy
Ten okropny stan przedstawi
Jeśli mylę niech poprawi
81. Ile legło tam tysięcy
Co spłonęło ogniem więcej
Gdy zaczęto bombardować
i ze wszystkich stron szturmować
82. Staroświeckie stoją mury
nie tak łacno łamać z góry
Byłem świadkiem wielkiej sceny
Pisać można smutne treny
83. Jak Polacy zapaleni
wziąć już Smoleńsk upragnieni
Dziesięć tysiąc tu stracili
Aby chwałą się okryli
84. Jaką z dawna Polak słynął
gdy z ochotą za kraj ginoł
Tu Grabowski dług wypłacił
w środku murów życie stracił
85. Stary Zajączek był raniony
Toż Francuzów z naszej strony
Dosyć legło: Smoleńsk wzięli
Krańce Rosji tu zadrżeli
Rozdział III
86. Gore miasto noc dziś cało
Gdy huk harmat poprzestało
Po tej dziennej krwawej pracy
spoczywali tam Polacy
87. Ciesząc siebie tą nadzieją,
Odrodzeniem zajaśnieją
Ale ona tu spłonęła
Chociaż miasto szturmem wzięła
88. Już po wzięciu też Smoleńska
Zaczęła się może klęska
Stary Valans zachorował
Los już ze mnie nie żartował.
89. Chciał generał bym powrócił
Jego projekt mnie zasmucił
Valansa szczerze kochałem
Jakże go porzucić miałem
90. Co miał robić nie wiedziałem
Zaświadczenie wydostałem
Poszedł szukać nowej służby
Z kozakami mojej drużby
91. Do Gruszego musiał chodzić
I Nansuty rad mnie zwodzić
Bym ia przystał na usługi
Jak Donkiszot błondził drugi
92. Byłem wezwan do Murata (r)
Zasług była wielka strata
W końcu śmiałom zdecydował
Davust w Mińsku co przyjmował
93. Niech rozrządza moim losem
Cóż miał począć z pustym trzosem (s)
Ale Pan Bóg mnie zachował
Że ten projekt podyktował.
94. Skorom złożył zaświadczenie
Już zasłużył na spojrzenie
I na względy u d'Ecmila
95. Wspomnieć miło na te chwile
Litując się nad mym stanem
Zrobił swoim adiutantem
nie odstąpił ani kroku
Przy Marszałka służąc boku
96. Choć koledzy zazdrościli
Swym starszeństwem uprzykrzyli
Lecz że byli to Polacy
Jak niektórzy Ci Junacy
97. Nieżyczliwi w powodzeniu
w różnym wojny tym zdarzeniu
Lecz Francuzi mnie kochali (q)
Jak kolegę ratowali
98. Dawust cenił me zasługi
By(ł) opiekun z nieba drugi
Rosła przy nim moja sława
Ranga i Krzyż dla Czesława
99. Co nagrody wydzierali
W rejteradzie przepadali
Meliery i Zadery
100. Z niemi razem me ordery
Daiąc wieczne odpocznienie
Kończyć będą wybawienie
101. W tej wyprawie niezabawie
Rosjanie uciekając
Poszli dalej odpór dając
a my silnie nacierali
nie raz po skurze dostali
102. Murat odtąd zawsze w przedzie
swoje hufce spiesznie wiedzie
nieraz Dawust narażony
stawać musiał do obrony
103. Jak pod Wiaźmo się spotkali,
Ledwo odpór my im dali
D'Ecmil z królem się kłócili (r)
kilka godzin też się bili
(*) Przypisek
Kłutnie Murata z Davustem
dotąd tkwią w mej pamięci,
które słyszałem
kilkakrotnie. Murat nazwał
marszałka żułwiem (?).
Odpowiedział Dawust
tak, tak nie moge zdążyć z konikami polnemi
104. Wojska Franków z Rosjanami
Zostawuią nas Panami
Miast wsi y całego kraju
Rejterady tej zwyczaiu
105. Gdy pod Gżackiem też spotkali
Długo placu nie dotrwali,
Aż pod Możajsk się zbliżyli
Całą siłą się bronili
106. Tu przystąpić mam do dzieła
Siła Franków górę wzięła
Dnia piątego miesiąc września
przyszli wieczór dosyć wcześnie.
107. Pod ten Wielką Bateryę
którę ogniem w nocy kryję
Obóz stanął nasz w kwadraty
Niespodziane znosim straty (s)
108. W swym zapędzie tu Moskale
Już nie myślą o swej chwale
Rosyanin chce ratować
by Matuszkę swą zachować (t)
Przypis:
Matuszka - Rosjanie przez pieszczote nazywaią stolicę Moskwę
109. Woysko wodza swego zmienia
Przyszła pomoc opołczenia
Tu Kutuzow na ich czele
Dokazywał bardzo wiele (u)
110. To na Persach to z Turkami
Dziś ma spotkać z Francuzami
wkrótce sława zajaśnieje
Rosya składa w nim nadzieje
111. Lecz tu jeszcze ulec musi
Bo Napoleon go przydusi
Już tak dzielnym uderzeniem
że aż wspomnić strach ze drżeniem
112. Dnia 7mego spotykali
Cudów męstwa dokazali
Jak Francuzy i Rosyanie.
Mężnie stali w swoim stanie
Rozdział IV
Batalia pod Możajskiem borodyńską przez
Rosyan nazywana R(ok)u 1812 7b 7m
113. Ledwo czyste wzeszło słońce
Lecą strzały z harmat rącze (w)
Tysiąc z górą ich zagrało
Lecz z Francuską małą chwałą
114. Dawust wkrótce był raniony
Ten co wzdychał do korony
Polskim Królem pragnął zostać
w bok Kartaczem musiał dostać.
115. I mnie kuli wielka siła
Swą kontuzyą wywróciła
Gęste dymy tak się wzbiły
aż horyzont już zakryły.
116. Trudno pojąć wyobrazić
Jak zawziętość może razić
Człeka z człekiem w tym spotkaniu
Cała sztuka na wytrwaniu.
117. Cesarz stoi w swym kwadracie
Choć o wielkiej wie już stracie
Ale gwardyi nie poruszył
Żadną prośbą się nie skruszył.
118. Murat z Nejem popisywał
Laur zwycięski z rąk wyrywał,
Sam Eugeniusz silnie wspierał
Cesarz wzrokiem ich pożerał
119. Dotrwał mężnie aż do końca
gdy już zapadł promień słońca
Trupem pola tak usłane
Jak pasieka porąbana
120. Człek i konie wywrócone,
Pnie jak karcze sterczą w stronę
Leżą ciała tuż pospołu
Nie chcą wrzucać ich do dołu
121. Pozostały jak te snopy
co pogniły z wielkiej słoty
Krukom wilkom na pożarcie
Pod gołym niebem otwarcie
122. Ze trzydzieści tam tysięcy
Legło Rosyan może więcej
Generałów my stracili
ze trzydziestu co się bili.
123. Oficerów też bez liku
Co tam jęku co tam krzyku
Choć wygraną my głosili
Lecz o pokój nie prosili
124. Rosyanie nie przyznali
By batalie my wygrali,
Pod Możajskiem, Borodynem
Okrył Francuz tym wawrzynem
125. Ruscy w kraj rejterowali
aż pod Moskwą ich dognali
któż opisze naszą radość
Czyniąc chęciom naszym zadość
Sam Napoleon upragniony
Bierze Moskwę bez obrony
126. Byłem świadkiem pięknej sceny
Sam się chlubić nie mam weny
Lecz opisać najrzetelniej
Murat znalazł się najdzielniej
127. Od Dawusta przeznaczony,
Bym się udał w tamte strony
Gdzie już wojska były w przodzie
Pod Moskiewskim wielkim grodzie
128. Tu król Murat im dowodził
By mieszkańcom nie zaszkodził
Parlamentarz go uprzedził
Że nie będzie w tym się biedził
129. Dobrowolnie Moskwę dają
Strzelać wojska już przestają
Druga z pół dnia jest godzina
odkrywa się(?) ta kraina
którą chciwie wzrok pożera
Oddać - chęć nie była szczera
130. Armistycjum umówione
Dziesięć dni więc przeznaczono
Aby raptem nie wchodzili
Już kozacy się zbliżyli
131. Gdy zegarek Król darował
Ich pułkownik podziękował. (y)
Skoro znikli Rosyanie
nastąpiły narzekania
132. tych mieszkańców pozostałych
Co skupiły w garstkach małych
niewiedzieli co się stało
Za co Moskwę oddać całą.
133. Wpadli z bronią do Kremlina
Tu Murata tęga mina
z szablą w ręku zacznie gromić
I zuchwałych chce poskromić
134. Dali ognia z ręcznej broni
kilku naszych spadło z koni
wszyscy króla opuścili
mnie jednego zostawili
135. Widzę Murat jest w kłopocie
Lecz nie myśli o odwrocie
mnie posyła po harmaty
Dają ognia wnet z ...........
136. Ruscy z strachu po padali
Pod nogi oręż rzucali
z Królem pierwszy wpadłem w bramę
y swą szablą zrobił szramę
Jak ten Chrobry do Kijowa
Gdy Rusinów brał w okowy
137. Kremlin gniazdo tej stolicy
Krzyż cudowny mu przyświeca
Dzwon ogromny w bramie leży
By go widzieć każdy bieży
138. Trzy godziny przechodzili
nim Stolicę tę przebyli
Już na drugiej Moskwy stronie
nikt nie staje ku na obronie
139. Lecz arsenał wysadzono
z setnych strzałów wydał grono
Wojska w koło otoczyły
Dla Francuzów nocleg miły
140. A mieszkańcom rozpacz trwoga
zemsta wzbudza Rosyan sroga
Już płomienie wybuchają
J gdzie niegdzie oświecaią
141. Jak pochodnie w tych pieczarach
Gdzie już niosą śmierć na marach
w tej ogromnej wież przestrzeni
Lśniącej Krzyże blach czerwieni
142. Już to wojny zwykłe hasło
Nocna lampa gdy już zgasła
Dzień zaświtał lecz pochmurny
Zbrodniarz wyszedł chytry z t(i)urmy
143. Nuż podpalać magazyny
By zamienić gród w perzyny
Wznoszą gęste coraz dymy
Połykają zapas zimy
144. Pożerają ognie cerkwie
I nie jeden pałac penknie
Których było tam bez liku
Baz ratunku i bez krzyku.
145. Bo nikt Moskwy nie ratował
Sam mieszkaniec nie żałował
Wolał oddać płomieniowi
niż na korzyść Francuzowi.
146. Sześć dni Moskwa się paliła (z)
Siła deszczu przygasiła
Gdzie miliony poginęły
Skarby ogniem popłonęły
147. Małą cząstkę zrabowali
I ten zdobycz zdobyczy co pobrali
Nie skorzystał w tym bezładzie
Francuz stracił w rejteradzie
148. I Napoleon był zmartwiony
Sam posyłał do obrony
Lecz na próżno sił wytężał
Ogień wszystko przezwyciężał
149. Dzień w piekielną noc zamienił
z Gruntu Moskwę wykorzenił
Gdy opadły dym popioły
Tu mieszkaniec głodny goły
150. Poznał później swoją stratę
Radby wrócić za zapłatę i
Kontrybucję choć największą
niż obronę najdzielniejszą
151. Jaką wówczas wymyślniono
Roztopczyna głową pono
któren spalił swe dostatki
Dla zbawienia Ruskiej Matki
152. Lękał aby w tym to Grodzie,
nie wylęgnął(?) potwór w modzie
którą Francuz wszędzie szerzył
I jak w Boga w wolność wierzył
153. Moskal wolał dźwigać pęta
niż poruszyć Carów święta
Tym Napoleon ofiarował (A)
wolność ludom proklamował
154. Ale oni nie słuchali
w swym uporze gdy wytrwali
wszystkie siły wytężyli
Aby z Rosyi wypędzili
155. Tego wodza co ich gromił
nie raz zapał ich poskromił
A Napoleon tak był twardy
Zniósł najcięższe te (h)azardy
156. Nie chciał z Moskwy sam wyruszyć
Mróz głód Jego nie mógł skruszyć
Do ostatka był wytrwałym
Aż już z Wojskiem zginął całym
157. Nim opiszę rejteradę
Klensk i nieszczęść naszych wadę, i
Com ucierpiał w samej Moskwie
To skaranie było Boskie
158. Z Smoleńska gdybym powrócił
Zdrowia sobie nie ukrócił
Ale sławy chęć uniosła
Popuściłem żądzom wiosła
159. Choć Valans mi doradzał
Cofnąć nazad jam nie zgadzał
Dotrwać chciałem aż do końca
Gdzie prowadził promień słońca
160. Którym jaśniał Bonaparte
Chcąc wzbogacić życia kartę
Pragnoł każden coś dokazać
Bo ucieczką niechciał zmazać
161. Napoleon chciał się godzić (B)
Lecz Kutuzow musiał zwodzić
Jak zwyczajnie z Francuzami
Pod różnemi pretekstami
162. Których puścić stąd nie chcieli
Zgubę wojsk ich przewidzieli
Iż nie wyjdą stąd na sucho
Odprawili więc na głucho
163. Wszystkich posłów co posłano
Że nas zwodzą już poznano
w ciężkim razie, każden radzi
Gdy nam zewsząd już nie ładzi
164. Lecz nie tracim my nadziei
Choć już bardzo w złej kolei
Każden jak mog się kierował
z Bied moskiewskich więc żartował
165. Mnie choroba przywaliła
I gorączka osłabiła
Trzy tygodnie w Moskwie biedził
aż sam Dawust mnie odwiedził
166. Polecając doktorowi
Któren wkrótce mnie uzdrowił
Ledwo słaby mogłem gadać
na koń znowu każą siadać (przypiski)
167. Abym poszedł z tym oddziałem
Z którym wiele bied wytrwałem
Miałem w drodze przewodnika
Zwano Generał Kiryła
168. Był to(?) kozak silny sługa
O nim to historia długa
Znał on dobrze okolice
Dzielność jego w tym zalicza
Gdyż on w drodze przewodniczył
Od furażerów się wyćwiczył
169. W maruderskiej tej wyprawie
której nierad byłem prawie
170. Lecz musiałem rozkaz spełniać
By furażem ich napełnić
z Dwutysięcznym tym oddziałem
Iść przez lasy wsie musiałem
171. Gdzie mieszkańce się bronili
Bydło konie w lasach kryli
Dali nie raz odpór gracki
wprowadzając nas w zasadzki
172. Jednak my ich zwyciężyli
I do Moskwy powrócili
z końmi bydła tam wszelkiego
Chleba zboża też różnego
173. Z dóbr najwięcej Roztopczyna
Któren klęsk był tych przyczyną
174. Nie chciał Francuz ich rabować
Lecz nie mogąc już kupować
musiał użyć tej przemocy
Mając Moskwę w swojej mocy
175. Już spaloną do ostatka
Rzucał jak lew wpadły w siatkę
Gdym powrócił z tej wyprawy
Do Kremlina na zabawy
176. Jeździł w nocy z Ekmil Księciem
Nie jest moim przedsięwzięciem
Popisywać na te względy
Gdzie sprowadzał do gawędy
177. Swych Marszałków Cesarz w nocy
A co było w mojej mocy
Rad im byłem przypatrzyłem
Jakby we śnie to marzyłem
178. Tylu sławnych razem ludzi
Jakich uczuć w wzrok nie wzbudzi
wiek mój młody brał przykłady
Jak w nieszczęściach szukać rady
179. Mądre głowy tam siliły
By z tych nieszczęść wybawiły
Moskwę mieli jak w kieszeni
Ale w koło otoczeni
180. Murat okrył się wawrzynem (C)
Lecz przegrał pod Tarutynem
Poniatowski go ratował
Resztę wojska mu zachował
181. Takie wieści gdy nas doszły
wnet rezerwy w pomoc poszły
Znowu Ruscy wstecz cofnęli
Dokąd pójdziem niewiedzieli
182. Mróz w tym ucioł niezły z rana (D)
Ziemia śniegiem nie usłana
Rzeźwo (?) wojsko odpoczęło
Mężną postać na się wzięło
183. Każden w futro opatrzony
Niósł swe łupy w dalsze strony
Bo co płomień nie spożerał
Francuz z sobą pozabierał
184. Srebro złoto i brylanty
Xiążki futra drogie fanty
Karet bryczek to bez liku
A jam jechał na koniku
185. Bo mój korpus poszedł w przodzie
By nie cierpiał także w głodzie
Młynki małe z sobą mieli
Co potrzeba resztę wieźli
186. Więc obozy tak zwiększyły
nieraz w przejściach mitrężyły
Lecz musiano w tym folgować
Cudzą własność menażować
I nikomu nie przeczono
By swą zdobycz niósł do domu
187. Krzyż z Kremlina także wzięto
Jak relikiwię czczono świętą
Był on z srebra, czy metalu
Sprawił Moskwie wiele żalu
188. Aż musiano drugi zrobić
By na nowo cerkiew zdobić
Gdzie się podział w tym bezładzie
Stary zginoł w rejteradzie
189. Gdy już z Moskwy wychodzono
Mury Kremla wysadzono
Huk od prochów tak był silny
Każdy sądził że nie mylny
190. Ostateczny cios zadano
Jak najcięższą Rosji ranę
My na skrzydłach lecim prawie
Do Małego Jarosławia
191. Bo już koni bardzo mało
z głodu wiele wyzdychało
Grzęzną w groblach też harmaty
Tu początek nieszczęść straty
192. Jednak ciągniem a co żywo
By już odnieść zwycięstw żniwo
Nikt nie traci też rezonu
Dla większego jeszcze tonu
193. Niesiem hasło Ukraina
Gdzie przepędzić mamy zimę
Harmat odgłos coraz szerszy
Francuz z chęcią na plac bieży
Napoleon sam przewodzi
On ich cieszy i nagrodzi
Ogniem gore już mieścina (G)
A gdzie rzeka i dolina
194. Piesze wojska spotykają
Odpór dzielny Włochy dają
Franków przyszły legiony
Wnet zwycięstwo z naszej strony
195. Napoleon tuż nacierał (H)
Przez lunetę gdy spozierał
Wnet kozacy przyskoczyli
Omal Jego nie schwycili
196. Ten zuchwałość poskromiono
Murat stanoł mu z obroną
Dawust też z adiutantami
Porąbali ich szablami
197. Byłem świadkiem tej zdobyczy
poskromieni chytrzy dzicy
Która wszędzie się wkradała
Nam pokoju nie dawała
198. Płatow sławny na ich czele
Dokazywał bardzo wiele
Tegoż prawie już wieczora
Choć spóźniona była pora
199. Długo Ruscy się bronili
Ale z miasta ustąpili
Dzień ostatni naszej chwały
Był spokojny prawie cały
Tylko jedna nam przygoda
Wielka w sztabie naszym szkoda
200. Dawust stracił adiutanta (?)
Któren odniósł ciężką ranę
201. Kobylański z męstwa znany
nasz pułkownik był kochany
Przyszedł prosić do mnie konia
Wziąć własnego gdy nie bronię
202. Kula nogę mu urywa (I)
Żalem wszystkich nas okrywa
Dawust mocno go żałował
Dał mi oddział bym pilnował
203. I nieść kazał jak w paradzie
Przy chorągwi w rejteradzie
Jeszcze żyje niech on powie
204. I od niego prawdy dowie
Cośmy wtenczas ucierpieli
Gdy nasz korpus już odcięli
Rejterada
205. Noc też była ta ostatnia (J)
Gdzie zrobiono dziwną matnię
Ognie wielkie rozłożono
Rejteradę utajniono
206. I tym dziwniej z drugiej strony
nie stawano do obrony
Jak by bić się już nie chcieli
O czym później dowiedzieli
207. Bo gdy gwiazdy zabłysnęły
Wojska oba wstecz cofnęły
Rossyanie do Kaługi
a my w nocy już o drugiej
208. Poszli bokiem do Możajska
aż nim tłuszcza ta hultajska
w kilka dni nas dogoniła
Przejść do Wiaźmy zaprzeczyła
209. Pierwszy korpus był odcięty
Kozak z piką tuż zawzięty
z trzech stron nas atakowali
210. I pokoju nie dawali
Dawust ciągle mężnie bronił
Korpus Polski tu osłonił
Sam byłem mu w pomocy (K)
aż do późna w ciemnej nocy
211. Od ślizgoty i od mrozu
Ledwom przywlokł do obozu
212. Co raz stan nasz okropniejszy
Francuz co był najdzielniejszy
Gdy ścisnęły głód i mrozy
Rozpierzchły się obozy
213. Każdy poszedł w różną stronę
Szukać jadła na obronę
Jak te wilcy gdy zgłodniało
chciwie padło pożerało
214. Końskie mięso za przysmaczek
I sam Dawust nieboraczek
Już tym jadłem nie brakował
Gdy mu kucharz przygotował
215. Zamiast masła świec(?) łojowa
Choć nie smaczna była zdrowa
Gdy z ozorem przysmażono
zjadł marszałek kilka pono
216. Dla przykładu kotlecików
co podknęło się bez lików
wszystkie wojsko jadło z nami
Ocalone pod Wiaźmami
217. Każden spieszy do Smoleńska
Gdzie nas czeka nowa klęska
W niesłychanym tym bezładzie
W tej okropnej rejteradzie
218. Trzy korpusa tu skupiły (L)
O magazyn pokłóciły
Byłem świadkiem brudnych swarów
Nej z Dawustem wielkich darów (?)
219. Jednak z sobą tak zwaśnili
Że się ledwo nie pobili
Gdy magazyn podpalono
Bardzo mało ocalono
220. Każden sobie tu wydzierał
Bez porządku gdy zabierał
Nic późniejszym nie zostało
Co spod Moskwy się wracało
221. Napoleon poszedł przodem
Wojska marły mrozem głodem
Każdej nocy tysiącami
Rossyanie szli stronami
222. Nas ściskając kozakami
Strasząc Francuzów pletniami
Co z obozu wykradali
na swe piki żywcem brali
223. O jak srogie straszne męki
Słychać było zewsząd jęki
Lecz ten żołnierz co już kona
Rad by widzieć Napoleona
224. Nikt na niego się nie żali
Mróz głód tylko przeklinali
On sam siebie nieraz bronił
w mały kwadrat gdy osłonił
225. Szpadą w ręku raz przebijał
Ruskie wojska zręcznie mijał
Choć go wkoło otaczali
Przed nim jeszcze z strachu drżali
226. W dniach ostatnich już Novembra
I z początkiem też Decembra.
Jak się mrozy zaostrzyły
Że do reszty nas zgubiły
227. Tu goronczka Dyaryia
Jad swój straszny wnet odkryje
Że bez strzałów toż nocami
Marzło wojsko tysiącami
228. Dym wyjadał łzy w mym oku
Gdym postradał resztę wzroku
Nic już więcej nie zostało
Rozpacz życie wydzierało
229. Od sług własnych opuszczony
Chodź w rodzinne zbliżał strony
Dotrwać pragnął aż do końca
bierze jeszcze chęć gorąca
230. Widzieć Matkę sióstr i braci
Człowiek siły gdy swe traci
Oddać pragnie pożegnanie
W tak okropnym swoim stanie
231. Ale nie ma już sposobu
Gdy zbliżamy jak do grobu
Berezyńska tu przeprawa
Owa sławna straszna krwawa
232. Przejście wszystkim nam przecięła
wozy zdobycz pochłonęła
Napoleon nas ratował (O)
Nikt by życia nie zachował
233. On swój rozum tu wytężył
Przeciwności przezwyciężył
Resztę wojska chce ocalić
Nim od niego ma oddalić
234. Choć ucieczkę mu radzono
Stał się naszą tu obroną
Zrobić kazał dwie przeprawy
Dla wybiegu czy obawy
235. Których strzegli Rossyanie
Już czekając zewsząd na nie
Tu omyłka Cziczagowa
Wieczną pamięć ten zachowa
236. Iż nas szczęściem wypuścili
Grobli mostów nie spalili
Które wiodły do Ziembina
Przez bagnistą tę krainę
237. Strzegł ich Hertel z kozakami
Sprawę mając z Polakami
Zapomina w tej odsieczy
Rad ucieka do fortecy
238. Całe mosty nam zostawił
Napoleona tym wybawił
Któren poszedł już do Wilna
Straż na próżno Ruska tylna
239. Co szła z Moskwy z Kutuzowem
Nie cieszyła się połowem
Jaką miała w ręku swoim
wtęczas rąmbiem gdy odkroim
240. I nas tyle pochwytano
których zadu odcinano
Obóz wozy i furgony
Zostały się z tamtej strony
241. Pod Studzianką na przeprawie
W tej cudownej dwuch most prawie
Tu najdroższe preciozy
Pochowano w bagna łozy
242. Napoleon tryumfował
Tej przeprawie asystował
Raz ostatni tu widziałem
Kilka godzin przy nim stałem
243. Wzrok miał bystry cerę czerstwą
Bo obronił tu zwycięstwo
Odgłos harmat z dwóch stron głuchy
On się z miejsca nie poruszy
244. Gdy wydawał swe rozkazy
Wnet zadawał ciężkie razy
Nikt mu sławy nie zaprzeczy
Że się znalazł to do rzeczy
245. Bo kto inny pewno zginoł
Tu się zręcznie On wywinoł
Z tak krytycznej katastrofy
Przebył rzekę bagna fosy
246. Jak kometa ogniem smalił
Bił się z przodu z tyłu palił
Próżno Płatow za nim gonił
On mu znika już w Smorgoni
247. Koniec roku gdy się zbliża
Sam pojechał do Paryża
niech tam piszą o nim dzieje
248. Ja zakończę me koleje
Niech dowiedzą moje wnuki
Że nie zjadły dziada kruki
Raczył Pan Bóg uratować
Jeszcze z wojny tej zachować
249. Swą opieką cudem wzięło
Gdzie krociami poginęło
Z tego wojska tak pięknego
Co od brzegu niemnowego
250. Gdy do Litwy tu wchodzili
Siłą zbrojną zadziwili
Kiedy nazad już wracali
Swą postacią przestraszali
251. Wszystkie pułki pomieszane
Ich odzienia poszarpane
Zbroje kryli łachmanami
Sobol, korzuch z rohożami
252. Nogi w łapciach bez obuwia
Ale mało ja wam mówię
Wyglądali jak straszydła
Postać była ich obrzydła
253. Jakby nocne te upiory
Powkładawszy na się wory
Ręce nogi pozmrażali
nim do Wilna się dobrali
254. Ta w ornatach i całunach
Jak te księża co przy trumnach
Stoi marznie potem kona
Ów żołnierz Napoleona
Dokończenie
255. Cudem boskim przebył prawie
Berezyńską też przeprawę
W ciżbie byłem tak ścieśniony
na powietrzu przeniesiony
256. Gdy do mostu się dodrapał
Swych kolegów ledwo złapał
Macą pszenną traktowali
Po raz pierwszy posilali
257. Przez pięć prawie tych tygodni
Idąc z Moskwy byli głodni
Xiężyc w nocy nam przyświecał
Bogum tylko się polecał
258. Spieszym groblą do Ziembina
Dziesięć mostów ją przecina
Dawust z nami szedł piechotą
I my za nim też z ochotą
259. Od tej klęski uciekali
By Moskale nie dognali
Kondrat kozak mnie spotyka
Cudem złapał tu konika
260. Sługa wierny ofiarował
nie raz w głodzie mnie ratował
Przyszli późno do Ziembina
Tu ochrona ta jedyna
261. W ciepłej izbie gdym położył
Jak by w łaźni ledwom odżył
Dawoust leżał tuż na słomie
Raz ostatni rzecze do mnie
262. "Strzeż się abyś mnie nie zabił"
Do ławeczki gdym dodrabił
Ona w górę się podjęła
Bodaj licho też ją wzięło
263. Śmierci byłbym tu przyczyną
Gdyby spadła na łysinę
Szczęściem z biedy wydrabolił
Z ambarasu wyjść pozwolił
264. To ostatnie pożegnanie
I z Dawoustem tu rozstanie
Ten marszałek w szyku dzielny
Był by zawsze nieśmiertelny
265. Gdyby wierny był wodzowi
Swemu Napoleonowi
On w Paryżu jego zdradził
Tron porzucić gdy poradził
266. Ale sprawa już skończona
każdy poszedł w swoję stronę
Bo gdy szczęście człeka mija
Wnet opuści kto dziś sprzyja
267. Z dopuszczenia może Boga (P)
Jam się udał w inną drogę
spotkał z memi rodakami
Co służyli żandarmami
268. Może lepiej ja zrobiłem
Że od sztabu oddaliłem
Wpadłbym w ciężkie tam przygody
Gdybym szukał swej wygody
269. Choćbym poszedł jeszcze dalej
Z Francuzami których gnali
Może śmierć by mnie spotkała
Co tysiącom wydzierała
270. Te okropne nędzne życie
Którem poczoł od powicia
Cóżem wskórał z przedłużeniem
Pisać muszę lecz ze drżeniem
271. Mego serca co tak boli
Umrzeć dzisiaj ono woli
By los srogi na mnie zwalił
Wtenczas cudem Bóg ocalił
272. Chcesz żyć dłużej ty człowiecze
Żywcem bida ci dopiecze
Już na próżno w ten czas bronił
Pan Bóg tylko mnie osłonił
273. Bo spotkałem w nim pociechy
Wpadłem ja do chłopskiej strzechy
Gdzie mnie Ruscy tu porwali
I pletniami okładali
274. Po tym prosto w łeb strzelono
Jeśli szczęściem nie trafiono
Chcąc przedłużyć moje męki
Lecz wyrwałem broń im z ręki
275. I gdy chciano strzał powtórzyć
Tu przemocy musiał użyć
Wnet Moskala wywróciłem
Do ucieczki się rzuciłem
276. A nie tracąc wiele czasu
Biegłem co tchu aż do lasu
Każden łacno wyobrazi
Jak mróz z śniegiem srodze razi
277. Kto bez czapki, bez obuwia
Szczerą prawdę co dziś mówię
Boga biorąc na świadectwo
Przyszło na myśl tu strzelectwo
278. Jak się zając często broni
Gdy go strzelec z gończymi goni
Dając susy gubi tropy
Jak ja gnany przez te chłopy
279. W gęstym borze się ukryłem
Ledwo z zimna obroniłem
Okrywając nogi ksobie
Ogrzewałem w zimnej dobie
280. Lecz niedługo marudery
Te moskiewskiej brudnej cery
Znowu na mnie się rzucili
Bo me ślady już odkryli
281. Wnet zrobili tu zasadzkę
By mnie złapać jak znienacka
Słyszę jadą jak gadają
Koło drogi zasiadają
282. I czekają ciemnej nocy
Aż im zdobycz w ręce wskoczy
Lecz gdy zwabić mnie nie mogli
Wymknąć z rąk swych dopomogli
283. I im równie mróz dokuczył
Rąbiąc drzewo las zahuczał
Korzystałem jak na głuszcach
tokujących w lesie głupcach
284. Kiedy ciągną swą jedlinę
Szczęście może to jedyne
Mówić szczerze teraz mogę
Przeskoczyłem w poprzek drogę
285. Księżyc zaszedł w tym za chmurę
Kto ratować chce swą skórę
Niech nie traci przytomności
Mężnie wytrwa złe przykrości
286. Choć me skrzepłe ciało kołem
Z rąk Moskiewskich wyślizgnąłem
Wszelkich w biegu sił wytężał
Abym biedy przezwyciężał
287. Już nieznaną spieszył drogą
Znów promienie dopomogą
Księżyc wyszedł spod obłoków
Nie żałując w biegu kroków
288. W nowy kłopot dalej(?) wpadłem
Ledwo z chłopskich rąk wykradłem
Wszyscy na nas tak czyhali
Kogo złapał - obdzierali
289. Źle im poszły te korzyście
Bóg ich karał oczewiście
Szła gorączka tuż morowa
Większa zmarła tych połowa
290. Co Francuzów obdzierali
Od tych fantów umierali
Część już nocy większa mija
Jam się zbliżył do Wiazynia
291. Będąc wkoło otoczony
Szukał Boskiej tu obrony
Stukam do drzwi tam plebana
A że było bardzo rano
292. Trudno było się dobudzić
Psy szczekaniem zaczną trudzić
Wreszcie ogień gdy zaświtał
Xiędz o imię mnie zapytał
293. Ledwom został przypomniany
Przez pamięć na Boskie rany
Tu doznałem tej litości
Ratowano w mojej nagości(?)
294. Co się po tym ze mną stało
Tych awantur czyż nie mało
Sześć miesięcy chorowałem
Woli boskiej się oddałem
295. Ona wszędzie mną kieruje
I z nieszczęścia wyratuje
I wy o nią wnuki dbajcie
Rozkazów boskich słuchajcie
I te dzieje odczytujcie
296. Co ja wiernie opisałem
Wierzcie nigdzie nie kłamałem
Nie szukałem w rymach sławy
Pisał wiersze dla zabawy
297. Starość lubi często marzyć
Co w młodości może zdarzyć
Dziś to wszystko jakby śniło
Że z nieszczęścia wybawiło
298. Co zgubiło niejednego
Roku Tysiąc Ośmset Dwunastego.
KONIEC
Przypiski do Roku 1812
Kampania
nie mogłem uniknąć obszerniejszego opisu w przypiskach drobniejsze wypadki dołączam
( a ) Napoleon I Bonaparta
Historyia ówczesna dokładnie mniej więcej przedstawia dzieje równie z R(ok)u 1812 opisany przez Segiura [Segura]w dwóch tomach, można liczyć za najwierniejsze podanie, jeśli w czym chybiał Krytycy go sprostowali. Do mnie należeć będzie przedstawić najwierniej te sceny, których naocznym byłem świadkiem. Czytelnicy niech raczą przebaczyć jeśli patrzając na tą wielką scenę z tak małego punktu słabe dałem wyobrażenie. Silniejszym piórom i utalentowanym poetom odstępuję tego honoru.
( b ) Cesarz Aleksander pierwszy
Panowanie Cesarza Aleksandra I pamiętne z dobroci a szczególnie z łask świadczonych Litwinom. Odrodzenie Oyczyzny lubo było pożądanym, powszechnie jednak przychylność jaką zjednał w Litwie, tyle do Jego osoby przywiązywało, iż przyjście z wojskiem Napoleona I nie zmieniło ale owszem ugruntowało. A tym bardziej najście wojsk różnorodnych.
( c ) Których do sześć kroć tysięcy liczono.
Stało powodem do niechęci z przyczyny rabunków w wojennych bezładziach. Szybkość marszów od Niemna przedzieliły armiję Rosyjską na trzy oddziały. Jedni poszli pod Rygę. Drudzy pod Wilno i Witebsk. Trzeci oddział ścigał Bagraciona [Bagrationa]z pod Grodna aż do Mohilewa.
( d )...
Tak prędki postęp w kilka tygodni zajął prawie w pół lata całą Litwę i Białoruś, która nie widząc w tym przegranej rosyjskiego Cesarza ale manewr rejterady. O tym manewrze byliśmy z B.(ratem) Ignacym uprzedzeni przez księcia Michała Ogińskiego, któren naówczas posiadał wielkie zaufanie u Cesarza Aleksandra iż rejterada Rosjan była z planem aby kampanię przedłużyć do zimy. Ale któż temu mógł dać wiarę. Napoleon I który tyle razy zwyciężał Austriaków, Prusaków połączonych z armią Rosyjską. Jakże nie miał pokonać Rosje jedną mając w pomocy ten samą Austrię. Przy tym Prusy i tyle innych narodów które były mu w pomocy. Sasi, Bawary, Westfale, Hiszpany, Portugalcy, Włochy, Neapolitańczycy z swoim królem Muratem i kilka książąt niemieckich spieszyło z pomocą dla pokonania potęgi Aleksandra I, który już otwartym ogłosił się rywalem do przywrócenia Polski aby zjednać miłość tego kraju. Co dotrzymał po roku 1812
( e ) Aleksander zbałamucił
Gdy z Zakrętu raptem rzucił
Bal w Zakręcie dany przez Aleksandra I tylko co nie stał się przyczyną okropnej sceny. Sala wybudowana przez architekta Szulca zapadła o 12 godz. z południa. Ledwo nie w tej chwili gdy ją Cesarz odwiedzał sam jeden. Architekt utopił się z desperacyi. Ale czy to było z planu czy przypadkiem tajemnica kryje .
Uprzejmość Aleksandra czarująca pociągnęła serca Litwinów, że się zapomnieli o odrodzeniu Oyczyzny. Odbył się bal w Jezuickich w Zakręcie murach gdzie wesoło damy skakały. W tej chwili kiedy dano Aleksandrowi znać że Napoleon przeszedł Niemen. Z którego to balu Incognito Cesarz zniknął z generałami a bal się kręcił do dnia białego. Ledwo nazajutrz wieść się rozeszła o wkroczeniu Francuzów do Litwy skaczącej.
( f ) Wszedł do Mińska książę Dawust.
Za przybyciem do Mińska marszałka Francyi Dawusta [Davouta] którego często ks. d'Egmil [d'Eckmühl] nazywano wielkie było bezładzie. 24. godzinami (wcześniej) opuścili urzędnicy z gubernatorem Dobrzańskim a nam straż miasta powierzono - obywatelom bo i cała policja znikła. Pojawiły się marudery w okolicy Mińska których Dawust kazał rozstrzelać. Lecz to nie wstrzymało żołnierzy już przywykłych w tylu wojnach
( g ) Jak ochotnik do obrony
Żądano ochotników do sztabu marszałka aby się poświęcić w pomoc za adiutantów pod tytułem Gidów posiadających język francuski. Z dwunastu obywateli wezwanych w których liczbie i mnie policzono ledwo (się) czterech zapisało. Jam pierwszy a czwarty z porządku przez Dawusta zapytany "Czy wejść w ten służbę", odpowiedziałem - "Z największą chęcią". Tu Dawust uradowany uderzył mnie po ramieniu - odpowiedział "Je sui(s) contante de vous". Trzech innych było tylko Najmanowski, S(Ś)liżanowski i Piotr Świda. Zaraz dano mi bilet abym na 24 god(ziny) pojechał do domu dla ekwipowania i pożegnania z moją rodziną która ze Śmiłowicz zrejterowała do Szypian.
( h ) Raz ostatni żegnam z babką.
Pożegnanie z rodziną było w Szypianach. Babunia, która mię hodowała od lat trzech dzieciństwa w osobnym domku z siostrą Anną najmocniej mnie żałowała i w tym roku 1812 w Szypianach skończyła życie. Matka zaś mając sześciu synów jednego najchętniej ofiarowała dla wskrzeszenia ojczyzny. Choć później B(rat) Dominik przystał do pułku Czapskiego (22 p.p.) z dwoma braćmi stryjecznymi Grzegorzem i Adamem, któren pułk został rozbity pod Kojdanowem. B(rat) Ignacy który zaczął formować pułk swoim kosztem został w Wilnie w czasie rejterady przez Góry Ponarskie. Po tym dostaliśmy odstawki od Xięcia Konstantego ja w randze kapitana, B(rat) Dominik któren jeszcze służył lat kilka w randze majora a b(rat) Ignacy odstawkę dostał w randze pułkownika.
( i ) Już pod Śmiłowiczami
spotkał się z kirasyerami.
Pożegnawszy się z b(ratem) Józefem w Śmiłowiczach spotkałem się pod Marcybelińskiem (?) z Dywizyą Kirasjerów, któremi komenderował generał dywizji Valans [Valence]. Blask pancernego wojska od słońca zadziwiał i raził oko. Ten generał staruszek poważny z trzema innemi generałami zatrzymał mnie do Mińska powracającego. Zachęcając abym przystał za adiutanta do jego boku porzuciwszy mój urlop. Zarzekał, że Dawust nie będzie przeczył jeśli moje dobrowolne nastąpi zgodzenie. Cóż miałem począć widząc taką szczerą propozycję, musiałem się zgodzić. I wsiadłem na moją klaczkę anglezowaną. Z tego punktu zawsze pamiętnego rozpocząłem służbę jako volonter przy tym generale Valans jak z nieba zesłanym, który był dla mnie ojcem i mentorem, a tak był przychylnym, iż chciał mnie z sobą wziąć z pod Smoleńska do Francji i ożenić z swoją ze trzech córek którą bym upodobał. Lecz inaczej się stało jak niżej opiszę. Z Marcybeliszek (?) mnie wysłał z 24. kirasjerami i oficerem do Śmiłowicz abym przygotował magazyn. Chleba owsa i wódki dla całej dywizji na trzydniowy odpoczynek. Gdy zapasy znalazłem w domu chętnie je ofiarowałem nie tylko w zbożu i wódce ale i bydłem. Za które generał zaręczał wynagrodzenie po skończonej wojnie za........ bonem.
Za powrotem ze Śmiłowicz generał przeczytawszy raport oficera który zaiął wszystkie ...... i w nich znalazł dostateczny zapas przeze mnie oddany. Tak był uradowanym Valans posadził mnie obok przy stole najpierwszy. Traktował zupą francuską i nalewał mi wina szampańskiego z swoich winnic które w jego dobrach były najsłynniejsze. Przy tym mi oświadczał podziękowanie. Przyobiecując nagrody kiedy dalej będę spełniał tak gorliwie rozkazy. Nazywali mnie odtąd Francuzi baronem i Kościuskiem zamiast Moniuszkiem. Jemu to winienem stopień kapitana, który dał świadectwo przed Hogendorpem za powrotem do Wilna spod Smoleńska w czem dotąd w archiwum mam nominację na adiutanta króla Murata w randze kapitana w pułku mojego brata Ignacego szaserów nr 22 i dalsze świadectwa naczelników.
( k ) Odgłos Harmat dały hasło
Tu pierwszy raz w Mohilewie w czasie obiadu posłyszałem huk harmat bojowych. Było to spotkanie armii Francuskiej (z) korpusem Bagraciona pod Sołtanówką w Starym Bychowie dokąd ruszyliśmy rzucając łyżki.
( l ) i zająca z strachu mijał.
Przypominam scenę zabawną, Posłany od Valansa aby rekognoskować wojsko defilujące z daleka spotkałem zająca uciekającego z placu potyczki skąd kule harmatne przecinały mi drogę. Przypominając myśliwską przestrogę aby zając drogi nie przebiegał sam go uprzedziłem. Za powrotem do generała staliśmy na drodze pod brzozą, - w tym ostrzeżeniu przez Dawusta. - ledwo w kilka minut kula harmatnia ucięła dużą gałąź która na mnie spadła.
( ł ) Dzień się skończył na wygranej
Spotkanie się z Bagracionem pod Sołtanówką nie przyniosło Francuzom żadnej korzyści. Lubo więcej trupa rosyjskiego legło do 4 tysięcy Bagracion przeprawił (się) przez Dniepr i złączył się z armią Barclaya idącą spod Witebska pod Smoleńskiem
( m ) Król Westfalski Hieronim Bonaparte brat Napoleona I-go czwarty
Zła komenda Hieronima oddzielnego korpusu 60 000 pod którego komendę był oddany korpus polski, zabawił się w Grodnie w kąpielach mlecznych i dał czas Bagracyanowi umknąć pod Mohilow. Po tym ten omyłkę chcąc Napoleon poprawić oddał korpusX: Józefowi Poniatowskiemu, który z nami spotkał się pod Bychowem.
( n ) Mój generał mnie wyprawił
Żem się nieźle tutaj sprawił
Tu opisać mogę rekonesans. Opuszczając dywizję ze 24. kirasjerami o sześć mil od całej armii wysłany. Pojmaliśmy dużo jeńców wśród dnia (?) wlokącego się żołnierza rosyjskiego za któremi uganiając się z gołym pałaszem ojcowskim. Gdy strwożony żołnierz broń rzucił i prosił o pardon sam się roześmiałem żem został zuchem. Drugie zdarzenie, wieczorem widząc z dala wojsko jakowych tyralierów posłałem marechal de(s) loig(gis) aby rekognoskować czy nie są to nasi co pędzą przed sobą uciekających. Tymczasem stojąc już zmrokiem słyszym tętent koni zbliżający aż tyralier zbliżywszy się do niego zapytując "Qui viv" odpowiedział "Ruskoj Ruskoj". Był to rosyjski dragon z oddziału dragonów, który stał w 1811 roku w Śmiłowiczach. Przyznał się iż jest z batalionu stu dragonów których słychać nawet było defilujących. Gdybyśmy byli postrzeżeni w tej małej ilości wpadlibyśmy sami w niewolę. Ale pikieta rosyjska w nagrodę darowania życia nie miała czasu ostrzec. Jeszcze znalazłem obóz kupców w lesie któren porządnie Francuzi zrabowali i mnie fajkę węgierską ofiarowali. Nie podobnym było wszystkich jeńców złożonych z mieszkańców do armii prowadzić. Zatrzymałem tylko popa, kupca jednego i tego dragona. Resztę wolnością udarowałem do 100 osób uciekających w głąb Rosji od armii francuskiej.
( p ) A nazajutrz bardzo rano
Napoleona spotkano
Imieniny obchodzono
Plac objechał boju konno
Tego dnia za powrotem z jeńcami z rekonesansu otrzymałem od Valensa pochwałę.
Byłem zaraz posłany do Króla Murata dla powinszowania Augusta 15go imienin Cesarzowi, u którego cały sztab armii spotkał jadącego w karecie sześcioma karemi końmi. Po podziękowaniu siadł Napoleon na białego konia i pojechał oglądać armię na polu bitwy pokrytym trupami, których kazał sprzątnąć. Powitano go tam harmatnimi strzałami. Odpowiedział "Nie chcę tryumfu tak smutnego w dzień moich imienin. Skąd zaraz ruszyliśmy pod Smoleńsk, Wiwat Cesarz ciągle krzyczano.
( r ) Byłem wezwany do Murata
zasług była wielka strata.
Rozstawszy się z boleścią serca z moim generałem Valansem, który schorzały powrócił do Francji. A ja dostałem list rekomendacyjny do generała Nansutego [Nansouty] z pięknym świadectwem aby mnie przyjął do swego sztabu. Lecz ten się wyasekurował i odesłał do generała Gruszego [Grouchy] i ten równie nie mógł mnie przyjąć mając dostateczną liczbę adiutantów. Tak dni z pięć błąkając spotkałem się z dwoma kolegami szkolnymi Justynem Hrebnickim i Stanisławem Szumskim którzy mię zachęcili abym się wpisał do sztabu Murata. Co i musiało nastąpić bo tak mój Patent dowodzi. Ale chcąc dostać pełną odprawę od Dawusta który mnie wciągnął do służby ledwo jego dobiłem za pośrednictwem generała Romefa [Romeuf] któren się poznał w Mińsku z moim B(ratem) Ignacym, który został obranym podprefektem. Doprowadzony do Dawusta który siedział naprzeciw koło ognia, za przeczytaniem pochlebnego świadectwa od Valansa kazał generałowi Romefowi mnie przyłączyć za adiutanta do swego boku a podając mi zgłodniałemu talerz zupy rzekł "Przyiąć do mego sztabu". Tu było podziwienie wszystkich adiutantów między którymi było dwóch Szymanowskich Ignacy i Aleksander i Obuchowicz z Nowogródzkiego(?).
Nieraz musiałem tych kolegów fonfry znosić ale pułkownik Kobylański adiutant najstarszy mnie zasłaniał. Od dwóch Zaderów i Meliera którzy mnie gwałtem wciągną do Etomajorów [etat-major], którzy liczyli się za adiutantów 1-go Korpusu. Ale ja ciągle asystując Davoutowi tak na polach bitwy i w marszach jadącemu w otwartym pojeździe konno. Zyskałem względy tego marszałka jak tego dał dowód w Moskwie co niżej opiszę.
( s ) Niech rozrządza moim losem
cóż miał począć z pustym trzosem
Przed tym okradziono mnie zupełnie. Jeden luzak uciekł wyrznąwszy (?) z mantelzaka resztę pieniędzy, Rubelków sześćdziesiąt. Straciłem także szlejki z piętnastu dukatami i chustkę od szyi w czasie pożaru wsi gdzie my nocowali pod Smoleńskiem.
( q ) Byli tacy co kochali
Jak kolegę ratowali
Gdy mnie Zaderowie i Melier prześladowali, Ignacy Szymanowski i Kobylański zasłaniali. Jeden oficer Francuz gdy mnie uwidział czarną chustkę zdjął z swej szyi i połowę rozdarłszy mnie ofiarował. A szlejki srebrnym galonem podrzucił ten co z 15 p.p. pochwycił moją w czasie pożaru. Valans ofiarował garść imperiałów z których ledwo dwa przyjąć musiałem na Jego naleganie. Szymanowscy pod przeprawą Berezyńską dzielili się zgłodniali sami żydowską macą. Sługa Kondrat nie raz mię ratował w głodzie choć kradzionym kawałkiem chleba.
( r ) Dawust z Królem się kłócili
gdzie za Wiaźmą my się bili
Nieporozumienia się Davouta z Muratem ciągła była emulacyia. Król zapamiętały komenderując całą kawalerią do stu tysięcy (liczącą) spiesznie nacierał nie czekając na artylerię Dawusta. I gdy bój rozpoczął (w) wielkim był ambarasie. Dawust ostrożniejszy nie miał czego pospieszać by Murat tryumf miał odnosić. Owszem sam cieszył się z kłopoconego Króla który musiał rejterować. Tak byliśmy silnie odparci że sztab nasz który był w przodzie musiał wracać do Wiaźmy gdzie nasz kolega Staś (?) Ratyński pod piec (się) schował i do domu powrócił pożyczywszy mi w Moskwie...15 które mu potym wróciłem.
( s ) Obóz stanął nasz w kwadrarty
Niespodziane znosząc straty
Na placu Możajskim pod Borodynem bateryia największa w nocy była wzięta. A gdy wojska stanęły w kwadraty kawaleria rosyjska chciała ich napaść y jedną z nich naszego korpusu pierwszego zniosła. Ale pod drugim gdzie sam Dawust stawał sama klęskę znaczną poniosła. To było dnia 5go 7bra [Septembra] pod Borodynem
( t ) Rosyanie chcą ratować
by Matuszkę swą zachować
Matuszkę tak Rosyanie stolicę Moskwę nazywają
( u ) Już Kutuzow na ich czele
Dokazywał z Turkiem wiele
Gdy tak długa rejterada z pode Niemna do Smoleńska armiję znudziła domagano się zmiany. Główno komenderującym był z początku Barklaj de Tolli któren z planem doskonale prowadził. Ale głośne szemrania i chęć przystąpienia stanowczej bitwy. Sprowadzono spod granic Turcji z która Rosyja z wielką szkodą Napoleona traktat zawarła. Armia cofnięta w pomoc powierzona generałom Cziczagowowi, Tołstojowi i Czaplicowi aby tył zajmowała Francuzom a sam Kutuzow sprowadzony pod Smoleńsk jako rodowity Rosjanin zyskał ufność w całej armii po Barklaju
( w ) Ledwo wstało od wschodu słońce
Lecą strzały z harmat rącze
Tysiąc z górą ich zagrało
Lecz z Francuską małą chwałą
Rozpoczęcie batalii Możajskiej którą Napoleon nazwał - a Rosjanie Borodyńską krwią ochrzcili dnia 7-go septembra. Napoleon stał przy baterii pierwszej którą oni wzięli 5go [5 września] do której posłano mnie z dwoma kufami wódki dla tych wojsk które beterię wzięli i mnie ze dwie z butelki naleli. Z 1szej podzieliłem (się) z Jeńcem Rosyiskim zamieniając na suchary któremi dzień cały posiliłem. Ledwo wschód słońca pogodnego dnia zabłysło Napoleon rozdał proklamację zachęcając wojska do zwycięstw jakie odnosił pod Austerlic, Frydland i Jeną przyrzekając zimowe leże najwygodniejsze. Lecz tu nie przepowiedział bo wszyscy z głodu na śniegu pomarli. Z tego punktu Napoleon rozkazy swym marszałkom rozdając za pierwszym wystrzałem rosyjskiego obozu jakby wzywającego do stanowczej walki. Dawust odebrał rozkaz atakowania bateryi po ich lewej ręce. Więc nasza artyleria idąc pod górę łańcuchem już zaczęła strzelać skąd do nas kule harmatne bateryji dolatywały i przede mną kanonierowi głowę ledwo urwało. Aż ja od drugiej kuli kontuzją tak gwałtownie z konia byłem rzucony iż zerwało mi płaszcz i prawą ostrogę z nogi rozdzierając ją do koła. Słuch ucioł(?) jakby nożem. Tak że słyszałem jadącego Dawusta obok. Zapytał que se........ile tue Podano mi konia lecz czy iść dalej niechciał bo ............ poryła po brzuchu a ja zdjąwszy siodło powróciłem do moich ludzi dla osiodłania (?) na anglezowaną klaczkę i powróciłem do Napoleona przyktórym znalazłem Dawusta z obwiązanym bokiem. Granat urwał mu szpadę do boku inaczej sam by zginoł. Około godziny 9tej rannej tak się huk harmat rozszerzył że nie było słychać ręcznych wystrzałów a dymy gęste wznosząc do góry pokryły firmament pogody jakby całunem. Ziemia nawet trzęsła od tysięcznych strzałów tak ciągle że nie było sekundy spokojnej od wschodu słońca aż do drugiej godziny po której wzięto trzy baterie. Rosjanie zaczęli rejterować i czwartą opuścili. Tu Napoleon nie dając pomocy (na) kilkakrotne żądania Murata i Neja sam pojechał plac oglądać boju i my z Dawustem za nim widzieli plac boju tak gęsto okryty trupem jak snopy po obfitym żniwie. Koni bez liku furgony zgruchotane resztę pokryły wlokącemi się z placu rannymi których doktorowie opatrywali. Nogi i ręce odcinali do 20000 tysięcy - w osobnym gaju gdzie jęk przeszywał uszy.
Tak się skończyła do zachodu słońca batalia ściganiem wojsk rosyjskich po czym cała armia francuska cofnęła na ranne stanowisko oddając Rosjanom aby one na nowo zajęły. Lecz oni dalej poszli ku Moskwie a my straciwszy do 30 generałów i z piętnaście [tysięcy] żołnierzy i mnóstwo oficerów nie mogli chwalić (się) wygraną batalią. Choć Rosjanom do trzydziestu tysięcy położono y Bagracion śmiertelnie raniony, który najwięcej dokazywał. Odgłos tej batalii daleko rozszerzył. Obie strony chlubiły się wygraną a w Petersburgu i Moskwie śpiewali Te deum laudamus.
( y ) Aby raptem nie wchodzili
Już Kozacy się zbliżyli
Gdy zegarek król darował
Jch pułkownik podziękował
Po batalii możajskiej weszliśmy do Możajska. Stamtąd spieszno w ślad za Rosyjską Armią zbliżaliśmy się do Moskwy gdzie już nam żadnego oporu nie dawano. Lubo w kilku miejscach bateryje były przygotowane. Po kilkudniowym marszu zbliżył się dzień wzięcia Moskwy. A ja byłem przeznaczony z pułkownikiem Kobylańskim do asystowania Muratowi którego znaleźliśmy przed ostatnią górą która jeszcze Moskwę zasłaniała.
W tym przybył parlamentarz z oficerem od Czerwonych Huzarów z zawiązanymi oczyma z listem do Napoleona prosząc o armistycjum dziesięciodniowe i oddaniem bezbronnej stolicy Francuzom. Murat nie chce marszu swojego wstrzymać - oświadczając parlamentarzowi - iż dzień wzięcia Moskwy od dawna był przepowiedzianym. Odtąd tyralierzy i pikiety rosyjskie przestały strzelać a oba wojska zbliżyły do siebie podaiąc ręce do zgody. Za odkryciem wojska cała Moskwa tak obszerna dała się widzieć że jej radość opanowała jakby wejście do raju po tylu trudach. Jakoż wielu Napoleonowi odradzało aby do niej się nie zbliżał to spieszyli marszałkowie z powinszowaniem odniesionego tryumfu.
A Murat zbliżając się do rzeczki Moskwy rozmówił się z pułkownikiem kozackim i ofiarował mu zegarek pożyczony od adiutanta Goreckiego(?) na pamiątkę, że z nim się zapoznał. Poczym zaczęliśmy przechodzić przez długie przedmieścia drewniane nim się zbliżyli do murów miejskich i samego Kremlina fosą i murami podobnemi do Smoleńskich otoczonym z bastyonami. Lecz tu nas wstrzymały w samej bramie kilkanaście strzałów od powstańców przeczących wjazdowi do Kremlina. Muratowi. Kilka koni tu ubito adiutantom. Reszta opuściła Króla przy którym jeden pozostał odbierając rozkaz od niego abym szukał artylerii - z których dwie harmaty dały do bramy ognia a powstańcy ze strachu popadali na kolana błagając u króla przebaczenia. Murat lubo kazał z tej bandy 150, (co) dziesiątego rozstrzelać. Ale ja ich wyeskuzował [wyprosił] po rozmowie z oficerem że nie wiedzieli o armistycjum przed Moskwą zawartym. Wzięci w niewolę nie wiem gdzie się podzieli. My po tym z Królem za powrotem innych adiutantów przechodziliśmy spokojnie przez ulice szerokie. Zabudowane przy nich pałace z ogrodami wspaniałymi. Jeden z nich nawet Król porównywając z Neapolitańskiemi wybrał na swoją kwaterę. Po dwugodzinnym przez Moskwę marszu o godzinie 4tej przeszliśmy na drugą stronę.
Gdzie[ś] w tej chwili arsenał wysadzi[li] własny dobrowolnie Rosjanie. Wspaniały był widok wulkan wybuchających w ogromnej masie w płomieniach i dymie Dał widzieć rozrzucone na dół spadające tak dostatnią zbrojownię. Pod wieczór chciałem powrócić do sztabu Dawusta sam jeden bo mój pułkownik Kobylański zniknął z bramy kremlińskiej a ja jeszcze kilka godzin zostawałem przy Muracie. Ale w połowie Moskwy zostałem zatrzymany przez generała Le Jain [Louis-FrançoisLejeune?] od kirasjerów dobrze mi znajomego który mnie wyperswadował aby się nieokazał obłąkać w Moskwie wpośród nocy gdy już ostatni oddział kirasjerów opuszczała. Jak byłem przymuszony noc przepędzić z Kirasjerami przy pieczonych wiktuałach z monasteru niedaleko zrabowanych. Już w nocy dały się widzieć Moskwie gorejące gmachy jako lampy oświecały tę sto[li]cę zapełnioną 300 cerkwiami tysiącami pałaców i magazynami. Rano za dniem powróciłem do sztabu Dawusta zraportowałem pułkownikowi Kobylańskiemu. Główna nasza kwatera była w oddali w austeri(?) przez dni kilka po tym przeprowadziliśmy. Po sześciu dniach pożaru Moskwy tak straszny że dzień był nocą od gęstych dymów a noc jasna gdzie o kilka wiorst mogłem przy blasku czytać Moliera. Pięć części tej stolicy spłonęło ledwo szósta gdzie niegdzie została.
Rabunek był powszechny. Każdy wydzierał zdobycz z płomieni jaka się nawinęła. I ja na żądanie mych ludzi pojechałem w dniu trzecim gdzie ledwom wyskoczył z pałacu traktowany indykiem od jednego adiutanta króla neapolitańskiego któremu objaśniłem przez murgrabiego skryty sklep wina którym mnie po tym traktował. Ludzie moi zamiast owsa zabrali dwa wory bakaliów a ja garść muszkatu z tego pałacu napełnionego biblioteką i rożniemi bogactwy z których pono adiutant neapolitański nie skorzystał bo otoczony do koła pożarami ledwo też spieszniej pozwolił co wyskoczyć przez ulicę goreiącą.
Plac Smoleński nazwany w którym rozkwaterowali - Każdy mógł obrać rozkoszną kwaterę. Ja wprzód znalazłszy domek jakiegoś malarza przy osobnym pałacu miałem się nazajutrz przenieść wyniosłszy tylko adamaszkową firankę i kilkanaście litografi obrazków. Ale po tym zajął kwaterę jakiś pułkownik. Zmuszony byłem kontentować się domkiem szczupłym drewnianym w którym były ruskie łazięki(?). Te uprzątnąwszy z desek Izdebka była może kwaterą. A komureczke na spiżarnię obrucił. Doktorzy Mojej biedzie naznosili różne wiktuały bakalie i szesnaście głów cukru. Obfitość bakaliów popsuły żołądek a lubo wszyscy mieli obfitość różnych trunków i wina, ja się od tego wstrzymałem.
Dostałem obrzęknięcia żołądka i gorączki silnej. Tak że dowiedziawszy się o mej chorobie wymagającej słabości sam przyszedł Dawust mnie nawiedzić i zalecił doktorowi sztabowemu mnie ratować. Ale mnie jego pigułki nie skutkowały. Przypomniałem czopki z mydła mojej babuni. Temi się uratował że po 12 dniach żołądek zwolniał choć gorąc przez trzy tygodnie przeciągnęła. W tej słabości miałem dostarczanie mleka co ranek butelkę od baby za szustaka która mi potajemnie przynosiła z Monasteru Mnicha(?) gdzie to w sklepie chowali Duże krowy od rabunku. Tak pokrzepiłem siły z herbatą i bulionem. Po czterech
tygodnia[ch] znów wezwany zostałem do służby na rekonesans oddziału 2000 tysięczny który ruszył koło Moskwy gdzieśmy najlepiej skorzystali z domu Roztopczyna o kilka mil odległego od Moskwy. Powrót nasz z obfitym plonem zboża bydła i owsa za pomocą mojego kozaka Kiryła któren był przewodnikiem a dla mnie za sługę. Zyskał podziękowanie w sztabie i przebaczenie za półgodzinne opóźnienie dla asystencji tego oddziału. Nie byłbym przeznaczony w mej słabości do spełniania służby ale adiutanci mnie oskarżyli że się pieszczę. Gdzie ledwo na koń wsiąść mogłem z bojaźnią aby nie miał spełnić rozkazu. Gdzie u Francuzów nie ma pardonu. Choć umieraj ale słuchaj.
Co piąty dzień wypadała służba jednego z adiutantów przy kwaterze marszałka nie tylko dzienna ale i nocna. Zdarzeniem jednej nocy było, że przyprowadzono trzech jeńców Kałmuków czy Baszkirów z którymi trudno było rozmówić po rosyjsku choć im Dawust przyrzekał że na przyszły rok pójdą kraj ich oswobodzić oni prosili Zabij(?). Aż ich kazał marszałek uwolnić. Po tym złowionego szpiega Polaka w służbie rosyjskiej przebranego w damskiej salopce(?) którego kazał zaprowadzić do kordegardy aby mu odebrali życie przebiciem ostrema bagnetami. Ten to sam oficer mi raz znajomym który przeprowadzał przez Moskwę piekielną maszynę która miała zaprzestać armię francuską. Drugi raz był naczelnikiem powstańców którzy w Kremlinie do króla Murata z Bramy ośmielili się strzelać. Tak smutny i okropny zgon zdrajcy i szpiega. Bywały także nocne wizyty od 9 do 12 w Kremlinie do Napoleona którym asystowałem przy Dawuście. Tam byłem świadkiem choć z dala zbiorowi tylu marszałków i generałów, których rady zasięgał sam Cesarz. Po tym przeczekując bliżej w sali gdzie mnóstwo adiutantów i pułkowników z niektóremi rozmawiał mogłem w najbliżej (się) jemu przypatrzyć. Raz także w dzień byłem na lustracyi pułku z którego ledwo zostało 125 żołnierzy, którym rozdawał krzyże lub podwyższał rangi. Dnia tego i mnie był ofiarowany krzyż Legii Honorowej ale na perswazję pułkownika Kobylańskiego odłożono oddać za powrotem do Warszawy. Może jego za to Pan Bóg pokarał.Jak niżej opiszę
( z ) Sześć dni Moskwa się paliła
Siła deszczu przygasiła
Pożar Moskwy w szczegółach nie mógł być wierszem opisany w którym mnóstwo cerkiew pałaców magazynów spłonęło a z niemi biblioteki. Towary najbogatsze z futer bakalij materyi jedwabnej lub litych na ornaty adamaszki. Przy tym niemało pojazdów, karet, koczów, dryżek po spaleniu magazynów jak ..............powiązane pętami w tak znacznej ilości, że ją porachować(?) trudno byłoby milionowe st(r)aty Panów kupców nieodżałowane w naczyniach srebrnych porcelanowych(?) Chińskich któż mógłby policzyć gdzie każden Pałac był przepełniony.
A lubo do obozu Francuzi z chciwością (?) dociągali aż do przesycenia. Nawet w meblach kanap fotelów karet....Wszystko to nikczemnie zginęło w rejteradzie bez żadnej korzyści. Nawet krzyż zdjęty z cerkwi kremlowskiej widziałem zabrany w safiany jako rosyjska relikwia miał być jedynym trofeum do Paryża doprowadzony, porąbany w rejteradzie może ani jeden kawałek srebrnego metalu nie mógł gabinetu Napoleońskiego ozdobić. Może brylanty perły i blachy zdarte z obrazów w małej ilości prócz niewielu ocalono zostały pamiątką zdobyczy po tej wojnie tak okropnej. Gdzie z 600 000 tysięcy wojska ledwo 80 000 powróciło maruderów i rozbitków z tylu korpusów
(A) Tym Napoleon ofiarował
Wolność ludom proklamował
Napoleon z Moskwy rozsyłał drukowane proklamacje dla narodu rosyjskiego ofiarując im wolność. Lecz ta zgoła nie skutkowała. Mocno byli zażaleni zniszczeniem Moskwy i nie uszanowaniem pozostałych Cerkwi, w których później nabożeństwa dozwolono i lud zaczął (się) wiejski zbierać
(B) Napoleon chciał się godzić
lecz Kutuzow musiał zwodzić
Kutuzow pod różnemi pretekstami uwodził Napoleona przez 5 tygodni przyrzekając wyjednać u Cesarza Aleksandra pokój. A tym czasem robiono przygotowania dla przeszkodzenia Francuzom do rejterady.
(C) Murat okrył się wawrzynem
Lecz przegrał pod Tarutynem
Gdy Napoleon spokojnie w Moskwie przebywał Murat z oddziałem wojska tak się zbliżył do armii rosyjskiej i spoufalił z generałami którzy z niego żartowali nie dotrzymując ostatniego dnia armistycjum wpadli na jego prawie główną kwaterę i zadali wielką klęskę w obozie bezbronnym. Omal co zupełnie nie zginął, ale X. Poniatowski z swoim oddziałem polskim przybył na jego ratunek i ledwo ocalił. Odtąd znów ....... druga kampania rozpoczęła i my z Napoleonem na sukur(s) ruszyli aż pod Mały Jarosławiec.
(D) Mróz w tym ucioł niezły z rana
Ziemia śniegiem nie usłana
Przy wyjściu z Moskwy był dzień pogodny. Ale już ziemia białym mrozem pokryta. Nasz korpus ostatni opuszczał stolicę. Przypominam że w ostatnich rogatkach na pożegnanie z kolegami zjadłem kawona. Pozostali w lazaretach z jeńcami poszli prosto do Możajska. Po wysadzeniu prochami części pałaców Carów Moskiewskich huk tak był głośny że my będąc w oddaleniu o mil kilkanaście go słyszeli a sam Napoleon posłyszawszy uradował z tej zemsty nad stolicą z której nic nie skorzystał.
(G) Ogniem gore już mieścina
A gdzie rzeczka dołem płynie
Piesze wojska spotykają
Odpór dzielny Włochy dają
Mały Jarosławiec nad rzeczką stojący wyższej pozycji był ostatnim punktem oporu zawziętego. Kilka razy zdobyty i odebrany przez X. Eugeniusza przy pomocy Dawusta został rano oddany po cofnięciu się rosyjskiej armii do Kaługi. Miasto spłonęło ogniem.
(H) Napoleon tuż nacierał
Przez lunetę gdy spozierał
Wnet kozacy przyskoczyli
Omal Jego nie schwycili
Do Małego Jarosławca przybył Płatow z sukursem Kozaków w 40 000-cy. Gdy Francuzi z kawaleryi zupełnie byli pozbawieni. Rosyjska armia silnie była wzmocnioną. Tu byłem świadkiem sceny gdy czterech zuchwałych Kozaków przebiwszy się przez plac boju stojącego samego Napoleona z lunetą zaatakowali tak z bliska że tylko co go nie schwytali. Ale spieszne przybycie Murata z adiutantami i Dawusta z nami go ratowało. Dwóch zaraz na miejscu porąbano jeden tylko uciekł, a czwartego Radziwił Aleksander (Aleksander Radziwiłł ppor w szwoleżerach - dostał w 1813 LH) za brodę i hajdawery schwyciwszy przyprowadził za co Krzyżem Legii honorowym był wynagrodzony. Po tej awanturze w nocy w jednej chatce Napoleon zebrawszy marszałków postanowił rejteradę.
( I ) Kobyliński z męstwa znany
Od Dawusta był kochany
Kula nogę mu urywa
Żalem wszystkich nas okrywa
Nazajutrz po wzięciu Małego Jarosławca (z) samych tylko harmat Rosyanie zdala hasło dawali przez dzień cały. Ja zbliżając do tyralierów tylko co nie zginąłem od granatu któren pod nogami kręcił. Lecz ostrzeżony od tyralierów ............. ledwo odskoczyłem aż pękł granat. Wkródce przybył puł(kownik): Kobyliński prosząc abym odstąpił konia którego sam stracił mówiąc że szukał okularów straconych. Użalając (się) nad Dawustem czego się naraża na harmatnie strzały. Gdy mu dałem chustkę na znak aby moi ludzie ostatniego dali wierzchowca. Aż w tym kula harmatnia przeleciawszy nad mą głowa urywa mu nogę aż po sam tyłek. Porwany na płaszczu nie pozwolił resztę nogi upiłować. Oddany przez Dawusta, który nad niem zapłakał, mnie pod opiekę ze 2ty (200?) żołnierzami, bębnem i chorągwią aby jemu asystował we wszystkich marszach i przeprawach. Tego honoru żaden generał nie dostąpił. Nabrałem się nie raz wielkiego kłopotu atakowany przez kozaków. Którego po tym oddałem w opiekę Innemu dozorcy po wyjściu z Smoleńska do którego my w rejteradzie pospieszali.
Kobyliński pułkownik dalej jakimś cudem dostał się do Wilna ale musiał gdzieś być wziętym w niewolę bo jeszcze siostry moje go widziały z Zajączkiem gdy już z Wilna przeprowadzono w głomb Rosyi. Po tym za powrotem Kobyliński jeszcze się ożenił, spłodził trzy córki w majątku nabytym w Nowogródzkim powiecie koło P....(?) fortuny Karola Moniuszki i Albiny z żony z domu Korsak a widząc się z niemi dość często rozpowiadał swe awantury i wspominał żem mu ofiarował w tej przygodzie moją kołdrę adamaszkową.
Jeszcze wspomnieć muszę iż dnia ostatniego w czasie noclegu przy ogniu wszczęła się dysputa miedzy kolegami która kuchnia w Europie najwykwintniejsza. Jam się odezwał chwaląc niemiecką. Tu się wyrwał z ironią. Melier mój ciągły prześladowca: "Gdzież to Moniuszko bywał siedząc u swoiej Baronowej" jam mu odpowiedział żem słyszał pochwały kuchni od mojego ojca. Ale on dalej zaczął urągać mieniąc że teraz Baronesyę musisz stracić. I zrównać się z nami. Nie mogąc dłużej znieść tych afrontów wyzwałem go na pojedynek dobywając pistoletów. Tu gdy on zdziwiony nie śmiał od ognia stanąć na plac boju, wyśmiany od kolegów musiał mnie solennie przepraszać i mówiąc że nie wiedział i nie spodziewał że Moniuszko jest takim zuchem. Na instancyę więc kolegów mu przebaczyłem i odtąd nie byłem prześladowanym ani od Meliera i Zaderów.
Po wieczorze wpół nocy tuż były rozesłane rozkazy na piśmie do pułków z drugiej strony Małego Jarosławca. Wypadł Dawust z domu i zbliżył do ognia około którego siedzieliśmy na krzesłach. Jedną wyiąwszy nogę rozkiwaiąc rzucił marszałek do ognia mówiąc tak odtąd rozpoczynamy kampanię naszą. Tu się odezwałem, a za tym i dom trzeba spalić, na co się ............ Dawust. - i spalić natychmiast rozkazał -. Wkrótce ruszyliśmy w nocy do marszu opóźniając z pozostałemi ogniami w biwakach. Tym dziwniej obie armie tej nocy wsteczne wzięły drogi. Rosjanie ku Kałudze my zaś bokiem ku Możajskowi przez trzy dni pospieszali.
(J) Noc też była ta ostatnia
Gdzie zrobiono dziwną matnię
Ognie wielkie rozłożono
Rejteradę utajniono
Rejterada
Opisać całą francuską rejteradę wszystkie klęski najsmutniejszy początek i koniec można odczytać w dziele najwierniej opisanym przez Segura. Ja tylko nadmieniłem czego sam świadkiem z wiernym przeżyciem i cierpieniem dotknąłem wierszami już tu w przypiski mało się wdaiem. Zbliżywszy do Możajska spotkaliśmy na drodze pobitych ludzi bez batalii. Byli to rosyjskie wojska z jeńców prowadzonych do 2000 cy których nie mogąc w głodzie przeżywić woleli ich dobić. Co za okropna scena i widok tej zawziętości. Plac batalii możajskiej jeszcze był przykryty trupami nie pogrzebionemi.
(K) Sam byłem mu wciąż pomocą
aż do puźna bardzo w nocy
od ślizgoty i od mrozu
Ledwom przywlókł do obozu
Zbliżając się do Wiaźmy korpus Dawusta był już odciętym od Napoleona który pędził przodem a Miłoradowicz przeciął nam drogę. Już tu adiutanci jedni rozesłani drudzy oleniwieli zalegli(?) służbę koło marszałka zaniedbywali. Posłany byłem już spóźnioną porą do pewnego oddziału w tyle aby generał nim komenderujący Kompan [Compans] przysłał ze 400 żołnierzy do biwaku Dawusta. Nim go znalazł nabrałem się wiele kłopotów. Po słocie i ślizgawicy konia trzymając w ręku, który ciągle padał. Nim się dobiłem sam przed ogniem grzejącego osłabiony upadłem. Ledwo mnie podjęli, oznajmiłem o rozkazie danym przez marszałka. Zaraz z tym oddziałem z niemi powróciwszy. Przy swoim ognisku chciałem ogrzać herbatę lecz na próżno wzywałem pomocy u własnych ludzi. Jeden spał na wozie Kondrat jak zabity. Drugi Kirył grzejąc się koło ognia nie chciał przynieść wody. Oświadczając się "że my teraz wszyscy sobie równi" i gdy za jego krnąbrną odpowiedź chciałem pogrozić - Aż on wziął mnie za piersi z tą odezwą "Jak strusanu(?) ciebie to jak Włoch zginiesz katorego ja z wozu paradziuj(?) Wtenczas dowiedziałem o losie rannego Włocha któren był na wóz oddany Kiryłowi którego tak on silnie zgniótł że aż duch wyzionął. W tym smutnym położeniu pierwszy raz łzy się polały. Jakiś obcy luzak(?) zlitował i kwartę wody mi przyniósł, któremu ofiarowałem talara a nieco ogrzany resztę nocy przepędziłem koło tlejącego się ognia.
Nazajutrz o 4tej z rana godzinie jeszcze w nocy 8mego(?) Miłoradowicz z boku zaczął atakować przecząc wejścia do Wiaźmy korpusowi Dawusta. Tu będąc sam jeden przy marszałku nawet bez luzaków odebrałem rozkaz abym pospieszył do 1-go oddziału na lewo by bój odpierał, 2-gi by rejteradę zasłaniał, a sam Dawust silnie zaczął dawać szturm wprost na oddział armii Miłoradowicza. Która pomyślny skutek wzięło i pozwoliło nam się złączyć (z) oddziałem Wojska Polskiego Komenderowanego przez X: J. Poniatowskiego. Nie udało się Miłoradowiczowi zaprzeczyć przeprawy nam przez Wiaźmę więc ruszył dalej w przód aby nam drogę zatarasować. Ale wszystkie jego usiłowania nie powiodły (się) pomimo wielkich strat naszych aż do zbliżenia do Smoleńska, dokąd wszyscy spieszyli w nadziei znaleźć (tam) obfite magazyny i odpoczynek przytulny od mrozów i słot ciągłych. Gdzie już tysiączne wojska ........ i broń rzucało szukając po stronach przytułku i pożywienia.
Smoleńsk
(L) Trzy korpusa tu skupiły
o magazyn pokłóciły
Ledwo na siłę po kilku utarczkach z wojskiem rosyjskim do koła przez Kozaków ścigani i ... nadzy(?). Włosi powracając zbici pletniami [pletnia - rzemienny bat o trzech końcach] powracali krzycząc La la la kozak Kozak krzyczeli. Lubo w Smoleńsku znaczne znalazwszy zapasy w magazynie mogły przynieść dla armii zasiłek. Ale w tym gwałtownym bezładzie część tylko stała obrócona na zasiłek ale dla reszty podpalony magazyn spłonął ogniem co było powodem zawziętej kłótni między Neyem i Dawustem której był świadkiem, że się z sobą kłócili jak dwaj lokaje - jeden na drugiego zwalaiąc winę.
Kwatery w tym dniu miał Davout u popa który uprzejmie nas przyjmował i po Polsku rozmawiał. Ja nalegany(?) przez mych ludzi poszedłem do magazynu dla odebrania pięć racyi mąki. Gdy ją Kirył wynosił przeboiem popchnięty jaszczyk, ........ z mąką sam na schodach wywrócił. I tak powróciliśmy z pustymi rękoma. Ledwo sam posilony ..... raz ostatni przy stole Dawusta. W Smoleńsku trzy dni zabawiwszy ruszyliśmy do marszu aby zbliżyć do granic Litwy. Marsz ten oporny przy zaziębiających mrozach zgłodniałych Francuzach i wojsk różnego rodzaju. Co noc i dzień po dziesięć tysięcy trupów umierało. Harmaty i furgony porzucone na drogach z przyczyny osłabionej uprzęży były zdobyczą natarczywie nacierających Rosjan w tej okropnej rejteradzie. Szczególnie Korpus Vicekróla Eugeniusza najwięcej ucierpiał.
A Neja Korpus któren w dni dziesięć (?) opuszczając Smoleńsk był od całej armii Francuskiej przeciętym tak gdy go już przyparto do Dniepru i Kutuzow przez litość z 80.000 [tysiąca]mi Neyowi proponował poddanie się z 5000 [tysiąca]mi on odwlekłszy do nocy - Rzucił się w nocy wpław przez wpół zmarznięty Dniepr i ledwo z częścią ocalonych na drugą stronę. Gdy już Napoleon zupełnie stracił nadzieję ocalenia Neja on przeszedłszy przez lasy ciągle ścigany przez Płatowa z kozakami niespodzianie pojawił (się) pod Drohobużem(?) z wielką radością Napoleona który sam nie raz silnie atakowany przebijał się z gołą szpadą otoczony pozostałą gwardią w kwadracie(?).
(O) Napoleon nas ratował
Nikt by życia nie zachował
On swój rozum tu wytężył
Przeciwności przezwyciężył
Berezyńska przeprawa
Nim żeśmy się zbliżyli do Borysowa mróz i głód tak zaczął mnie dokuczać, że ledwo mogłem siąść na koń do reszty oczerniony od dymu siedząc koło ognia przez noc całą Świerzb oczu łzy ciągle płynące przy tym Dyarya od którey garść kapusty surowej znalezionej w porządnej (?) Kadzi schowane (?) chwytałem a za kilka kartofli ostatniego oddałem imperiała którego dostałem od Valensa pod .............. Drugi wprzód poszedł w zapłatę perły od Włocha wielkości bobu którą oddałem w Jzabeliniu córce(?) Helenie Gieczewicz w nagrodę dozoru w mojey chorobie której dotąd dochowuie z innemi odemnie pamiątkami.
Za przybyciem do Borysowa Napoleonowi otoczonemu ze trzech stron od armii rosyjskiej z czwartej z tylu ściskała armia Kutuzowa z 80 000 Proponowano ucieczkę samemu którego chciał przez błota przeprowadzić Rodziewicz z Muchlina. Lecz On powiedział że puty armii nie opuści aż ją wyratuje. Cziczagow który pilnował okopów Borysowa dał się oszukać tym manewrem zaplanowanym przez Napoleona. Kazał w dole pod Zodyniem (?) główną robić przeprawę budując osobny most pod zasłoną 2000 żołnierzy - Drugie dwa mosty kazał przygotować pod Studzianką w dole o trzy mile od Borysowa przeciwko grobel Ziembińskich których Hertel pilnował.
I gdy Cziczagow okopy opuścił spiesząc pod Zodyn(?) aby nie dać Napoleonowi by umknąć przez Berezynę. Zwrócił Hert(e)la do okopów a Czaplic opuścił cudownym sposobem groblę ziembińską bojąc się aby nie być przez Napoleona odciętym. Dał otwarte pole do przeprawy pod Studzianką. Którą rozpoznał oddział Polaków z Przeździeckiego pułku [18. pułk ułanów] rzucając się wpław, spędził Kozaków pilnujących Grobli Ziembińskiej na której 11(?) mostów było przygotowanych do spalenia. Lecz Kozacy uciekający przed ułanami nie mieli czasu tego wykonać. Inaczej choćby Napoleon przez Berezynę (się) przeprawił trudno byłoby jemu przez błota armii resztki ocalić.
Nim się przeprawił przez Berezynę noc całą przepędziłem mroźną przy ogniu. Ogrzewając w koło boki moje przy chacie Studzieńskiej gdzie Dawust ledwo mógł (się) wściubić z kilku adiutantami. Nazajutrz zdrzemnąwszy się ................. i obudziła.... Już zostałem sam jeden z moją kałamaszką [kałamaszka - niewielka bryczka] i Kondratem. Gdy Kirył z ..... mnie porzucił przeszedłszy na służbę do Zaderów. I od nich uciekł do Borysowa gdzie został schwytany w kościele z innymi jeńcami. Skąd wydarł się przez okno i wpław rzucił się do Berezyny a że tęgo mógł pływać i nurka dawać nie dosięgły go strzały w pogoni. Tym sposobem przeprawił przez Szypiany się do Śmiłowicz.
Ja zaś szukając przez kilka godzin wpośród tłuszczy skupionej koło mostów postąpiłem skorzystać idąc w ślad za przeciskającą się kawalerią. Po tym w tej ciżbie ściśnięty prawie na powietrzu niesiony dobiłem się do mostu z drugiej strony znalazłszy Dawusta stojącego przy boku Napoleona z kilku innemi marszałkami. Tu był bój zawzięty z obu brzegów rzeki: Z przodu napróżno naciskającego Cziczagowa z tyłu Witgensztaina (Wittgensteina) armija naciskała na rejterujących się przez dwa mosty jeden na łyżwach drugi na kozłach który w pół dnia załamał (się). Obraz tej przeprawy okropny dałem na szkicu malarzowi Suchodolskiemu który najwierniej w lat 40. wykonał w Warszawie.
Po silnym odporze przez Neja z przodu od Cziczgowa po spaleniu na łyżwach mostu Napoleon opuścił Studziankę i udał się dalej przez ziembińską groblę. I my za nim idąc piechotą za Dawustem przy świetle księżyca zdrożeni nie wiedząc gdzie mamy noc przepędzić. W tym postrzegłem jadącego mojego(?) Kondrata któren cudem się poiawił z koniem osiodłanym złowionym w przeprawie Berezyny. Którego mi oddał w Ziembinie po ostatniej nocy w domku gdzie Dawust leżał na słomie ze trzydziestu jeszcze oficerami. A ledwom się dobił do ławeczki pod oknem (?) tak wąskiej że nikt jej zająć nie mógł trzymając się za listwę od okna. Gdym chciał wstawać ławeczka w górę zaczęła podejmować pod którą leżący Dawust zawołał Prine (?) gard (?) Messieur Vous me ecraser la tete [...Pan mi miażdży głowę] Sam będąc w obawie abym głowy marszałka nie przebił. Zwolna nogami ławeczkę opuszczaiąc odpowiedziałem Ne je pa(s) perr(cer) (?) Monsieur Marechal [Nie przebiję (?) Pana Marszałka] - y powoli głowę na ziemię spuszczaiąc nogami ławeczkę powstrzymywał. To ostatnie pożegnanie z Dawustem tylko co się skończyło przypadkiem. Napoleon noc przepędził w domie Nichodziejewskiego niedaleko w Ziembinie spoczywając. Jak mnie.................
To bagatelne zdarzenie musiałem pamiętać jako ostatni moment rozstania z Marszałkiem Dawustem którego doznałem względów. I może byłbym wynagrodzonym za trudy kampanii gdybym mógł dojść z nim do Hamburga gdzie on w końcu został komendantem roku 1813. Potym ministrem wojny w R(ok)u 1815. Jeśli jego obwiniają po batalii przegranej pod Waterlo(o) iż się opierał Napoleonowi po abdykacji (czytaj w Segurze) Przyznać winienem iż ten marszałek niezłomnego charakteru miał słusznie za złe Napoleonowi który zrzekłszy się korony chciał po raz trzeci tentować władzy cesarskiej jaką był oddał Dawustowi przy oddaleniu na wygnanie z Paryża na wyspę św Heleny.
(P) Z dopuszczenia może Boga
jam się udał w inna drogę
Spotkałem z moimi rodakami
co służyli żandarmami (NB w Mińskich)
Gdyśmy maszerowali spieszno ku Mołodeczni. Ja tylko z mym luzakiem Kondratem po stracie koni własnych nieszczęsnych (?). Jednego na batalii możajskiej .............. klaczkę anglezowaną straciłem z głodu pod Studzianką Z dwójki(?) koni z kałamaszki jeden pozostał na którym wślad jechał Kondrat. Tu spotkaliśmy z Leonem Osztorpem (i) Atanazym Pruszyńskim który był adiutantem Osztorpa jako pułkownika żandarmów Mińskich. Przy nim był Karol Morawski generał i Dominik Radziwiłł z którym udaliśmy się po drodze do Wiazynia majętności Giecewicza dla przepędzenia nocy wygodniejszej.
Tu znaleźliśmy na folwarku uprzejmą gospodynię która z ostatniego indyka zgotowała rosołu. Jeszcze w wyrzuconych papierach z biurka przez rabusiów znalazłem kilka flicht (?) tytuniu Krzesiwo którego zapach zwietrzył i przypomniał dawne delicyje. P: Ekonom ofiarował mi wannę w browarze po której skóra sparzona i przez wszów ziedzona zdzierać pozwoliła jak z wylinie tego roku. Po tej kompieli proponowałem mojej kompanii abyśmy dłużej nie popasywali gdyż możem być od armii nade dniem francuskiej odcięci. Ale oni woleli po posiłku jeszcze spocząć. A ja prosiłem o przewodnika P:Ekonoma Grekowicza do Mołodeczna lecz tu mi wyperswadował że lepiej mi będzie udać (się) przez Wilejkę(?) jeśli chcę złączyć (się) z armią francuską. Musiałem rady jego posłuchać zrzuciwszy koszulę zjedzoną od owadów upraszając mi choć szmatę aby całą.
Przewodnik po kilkugodzinnym marszu przy świetle księżyca doprowadził mnie do chaty gdzie już skryła się z dziećmi przebrana po wiejsku P: Ekonomowa. Gorąca izba nieco mnie ożywiła ale wkrótce uczułem wielki był ból głowy. Tak że nie mogłem reszty nocy zasnąć. Już ranek był spokojny ale wpół dnia pojawiło się dwóch Kozaków, których gospodyni musiała jajecznicą traktować za co oni grzecznie podziękowali i mnie leżącego z wiązaną głową nie zagabneli(?). Ale ku wieczorowi najście pierwszych moskiewskich maruderów całą czeladź z chaty wygnało. I mnie jednego z bólem głowy w chacie zostawili Wkrótce (?) ku zachodowi słońca pojawili się dwaj sołdaci u mnie. Zaczęli zapytywać kto bym był lubo chciałem podać siebie za oficjalistę z Wiazymia jednak oni od chłopa uwiadomieni zaczęli pletniami okładać ze dwa razy i domagać pieniędzy - Krzycząc "De ty rabował Moskwu padawaj dziengi" Porwawszy się z łóżka czym prędzej zacząłem (się) odziewać i chcąc z chaty wyskoczyć, zostałem przez sołdata w sionkach zatrzymanym. Stąd nie puszczając zapowiedział jeśli "Dzienieg nie dajesz w łob strielu" Sam stanął ode drzwi a ja z załamanymi rękami jak zwykle Napoleona przedstawiano. Byłem już zdecydowany od razu życie stracić niż pod pletniami męki znosić. Chwilka to była krótka. Wymierzony karabin o parę kroków przeciwko mej głowy - Z tą zapowiedzią "Dawaj dzieńgi" po kilka razy zaczął pstrykać z karabina. Już ja nie strwożony myśląc że chciał tylko mnie straszyć stałem z odwagą lecz on podsypawszy prochu strzelił a kula koło ucha gwizdnęła a on odezwał (się): "Wot smiełok - kagda dzienieg nie dajosz pastoj, drugoj raz budu strielat" I w tym gdy zaczął karabin nabijać wiedząc że tu piwo nie przelewki raptem wpadam na jego stojącego przy drzwiach tyłem otwartych. Tak z całą (siłą) cisnąłem, że się z karabinem za (w)znak wywrócił a ja przez niego przeskoczywszy skryłem się za chatą. Daiąc wtenczas czym prędzej dobiec do lasów. Gdy jego koledzy zaczęli wzywać do znalezionej kufy z wódką do której i on pospieszyć wolał niż za mną uganiać w pogoń. Oddalenie lasu nie było wielkie może o parę tysięcy kroków ale śnieg i mróz z butami bez podeszew i (w) tak szczupłym odzieniu nie wiele ratunku w nim znaleźć mogłem. Rzucałem (się) jak zając gubiąc tropy na przypadek gdyby chcieli mnie wytropić potym siadłem kurcząc nogi pod siebie.
Ledwo nie wymknął się z lasu aż postrzegam jadących z tym chłopem trzech żołnierzy którzy zatrzymali się przy mych tropach. Słysząc rozmowę chłopa, który odezwał się " szto u jego jest Dzieńgi" otóż uczciwość chłopska któremu wcześniej oddałem ostatnie 9 talarów za osłonę w swej chacie. A ten mie wydaje jak Judasz Jezusa. Żołnierze słuchając chłopskiej rady zasiedli niedaleko, ledwo ode mnie na pięćdziesiąt kroków odległości na drodze. Czekając abym z lasu tylko wyniknął pewni byli schwytania. Lecz czekając przez kilka godzin sami chcieli zmarznięci rozłożyć ogień. A rozebraniem(?) lasu może mnie wywabić. Co mi odgłos siekiery pozwolił naprzód od nich w tył oddalić i jak pod głuszca podsunąć do tego co rąbał drzewo. Tak się do niego zbliżyłem żem widział że Jodełkę pociągnął. ......gdy już drugą jodłę ściął i ją ciągnął do swych kolegów ja korzystając z tej zasłony w tył prędkiem pomknął przez drogę na drugą stronę. Ledwom się wyrwał z rąk maruderów w tym dniu pamiętnym gdzie ze Smorgoni Napoleon o tej samej porze pożegnał (się) z Królem Muratem, X: Eugeniuszem marszałkami najczulej i pojechał do Paryża. Ja sam jeden skrzepły od mrozu latając po polach szukałem drogi do Wiazynia.
Przy pomocy tylko Boskiej nie upadając na duchu naprzód wpadłem pod lód na brzegu rzeki z której wyskoczywszy otrzepawszy nogi z wody i śniegu. Biegłem dalej może wiorst dziesiątkę a zbliżywszy się do Wiazynia już przy xiężycu zakrytym chmurami takiego dostałem ....... że dwie wieże od cerkwi z dala wydały się mi jodłami. Co wziąłem za folwark Wiazynski w którym widziałem ognie we dworze rozłożone. Nie śmiejąc wchodzić do środka zacząłem dwór obiegać z prawej strony. Tu wpadam w rów z płynącą wodą i słyszę głos odzywającej się pikiety rosyjskiej "kto idut" nie tracąc przytomności odpowiedziałem swój, swój swój trzy razy. Co mnie ratowało że żołnierz na pikiecie stojący nie strzelił. A ja dalej wybiwszy się na drogę znów leciałem szukać Wiazynia od którego oddaliłem (się) omylony. Jeszcze kilka wiorst ubiegłszy natrafiłem na wieś w pośród ciemnej nocy gdzie w końcu na drugiej stronie już drogi nie było bo była zawianą. Wracając więc nazad spotkałem się ze człekiem który z gumna niósł wiązkę siana do swej chaty dla bydła. Więc zaczołem jego prosić aby mi pokazał drogę do Wiazynia aż on wskazał ręką skąd przyszedłem po tym pytał na co mi Wiazym potrzebny. Jam mu powiedział że szukam xiędza do chorego kozaka. Wnet poznając z figury moje kłamstwo zaczął zapraszać do chaty zaręczając że we wsi xiędza znajdę. Gdy taki był rozhowor między nami aż wpadają na saniach spieszący żołnierze i dali dwa na ulicy wystrzały. Ja nie tracąc przytomności nie ufając ani ........ chłopowi który mię zapraszał do chaty na wsi żeby wpaść w ręce tych samych maruderów. Rzuciłem (się) w bok na gumnisko i padłem pod płotem z drugiej strony.
Poleżawszy z pół godziny gdy już wszystko ucichło znów szukając drogi która mię przywiodła do tej wioski. Spłoszyłem stadko kuropat(w) pomyślałem i ta ptaszyna mnie (się) zlękła kiedy ja sam byłem w opałach. A ... przeziębły zacząłem słabnąć na siłach. Ledwo zbliżyłem (się) do Wiazynia po swoich tropach aż spotkałem człowieka z miasteczka wychodzącego. U którego zapytuję o Wiazynin. On mi powiedział i wskazał ręką dwie wieże które wprzód wziąłem za jodły. Wtenczas ośmielony zacząłem do miasteczka zbliżać (się) aż do bramy zamknionej plebani w której rokiem wprzódy odwiedziłem z Panią Gieczewiczową xiędzową która nas konfiturami uprzejmie traktowała. To mię ośmieliło aby u tej księżowej szukał przytułku już prawie zupełnie na siłach upadającym. Ale późno szukam czy (nocy?) bramę zamkniętą trudno ...................Więc zacząłem szukać po ulicy jakiego światła. Ledwo niedaleko postrzegłem przez okienko szewca szyjącego buty. Nuż jego błagać przez litość na Boga aby mi pokazał drogę do plebanii. Zapewno moje jęki pobudziły go do litości. Wstał i poszedł mnie przeprowadzić z tyłu przez Cmentarz gdzieśmy dostukali do środka plebani. Tu szewc(?) wystawiwszy ognia gdzie stanąwszy przed Xiędzem jak trup biały ledwo mogłem wyprosić i przypomnieć się chce krótkiej znaiomości błagając litości. W tym padłem od duszy(?) zemdlony.
Nie wiem dalej co się ze mną działo w kilka dni. Posłyszawszy strzały tuż blisko na dziedzińcu plebanii. Postrzegłem (?) leżący w komorze zbliżającą xiędzową którą gdym zapytał co ten huk znaczy. Aż ona mi przypomniała w jakim jestem położeniu. I błagała abym spokojnie leżał. Gdyż broń Boże Rosjanie nie dowiedzieli się że się w plebani ukrywam. Sama byłaby w odpowiedzialności mej najgorszej(?). A te strzały są igraszką dla kozaków którzy wyciągnąwszy francuskich chorych z lazaretu przywiązują do krzaków i strzelając jak do celi dobijają (ich). Jakie męki i mnie by spotkały jeśliby mnie odkryli. Tak leżąc w tej plebani pod zasłoną litościwej xiędzowej która mię posilała.
W tydzień doczekałem przybycia do Wiazynia samego Gieczewicza z załogą która mi pozwoliła przenieść do Izabelina. Obwinięty w kożuch przybywszy zachorowałem na gorączkę w której przez starania całej familii Gieczewiczów i doktora Bawarczyka przez sześć tygodni. Gdy się pojawił i mój kozak Kondrat z moim mantelzakiem bo sam mnie szukając koło Mołodeczna znalazł schronienie we wsi do Izabelina należącej gdzie od chłopa dowiedział (się) o chorym Panie na jedno oko. Śmiało udał się do dworu i z radością siebie powitali. Choroba moja miała już na recydywę, aż ledwo po sześciu tygodniach. Przysłano konie od mojej rodziny dokąd powróciłem na Trzech Króli do Śmiłowicz.
W Mińsku musiałem prezętow(ać się) Wojennemu Gubernatorowi Ignatiewowi który mię przyjął z prześmieszkami iż majątek będzie skonfiskowanym. A gdy zapytał "Jakże się powodziło w tej kampanii" krótko odpowiedział: Różnie się zdarzało. Było źle i dobrze. Na to mi Ignatiew odpowiedział "Szczęśliwa droga W Pana do Paryża". Po tym rozstaniu ze Śmiłowicz z matką i dwoma siostrami Michaliną i Klotyldą przejechali w..... do dóbr Miecznia(?) naszego szwagra Korsaka. Gdzie jeszcze dwanaście niedziel chorowałem na febrę a dwa tygodnie na atrydens (?) w nogach nieznośny.
Póki stoją góry rzeki
nie przestaną głosić wieki
choć wypleniał luckie (ludzkie) syny
nieśmiertelne będą czyny.
Czytaj życia jego kartę
Czym był głośny Bonaparte
Jak za życia tak przed zgonem
Był cesarzem Napoleonem.