Nasza księgarnia

Polska kawaleria w bitwie pod Mirem 9-10 lipca 1812 r.

Posted in Monografie kampanii napoleońskich

Wojna 1812 roku jest jednym z najważniejszych i jednocześnie najsłynniejszych wydarzeń w historii Rosji. Od tego czasu, przez całe 190 lat, tworzył się i ciągle się tworzy mit o Narodowej Wojnie (Otjeczjestwiennoj Wojnie) 1812 roku. Niestety wiele faktów z tej kampanii wyjaśnia się w historycznej literaturze tendencyjnie. Często, zupełnie niekrytycznie, przyjmuje się jako wiarygodne, twierdzenia uczestników wojny, zawarte w raportach, relacjach i innych źródłach.
Poniżej zostanie przedstawiony jeden z epizodów tej wojny, który uzyskał szeroki rozgłos, jako pierwsze zwycięstwo nad wojskami Napoleona. Jest to bitwa pod Mirem, opisana wcześniej w szeregu publikacji, ale głównie na podstawie raportów atamana wojska dońskiego Płatowa. Z raportów tych wynika, że zniszczona została cała kawaleryjska dywizja nieprzyjaciela. Spójrzmy na to starcie z innej strony.
Kliknij aby powiększyć Kawaleryjskie zmagania, o których będzie mowa, toczyły się 9 i 10 lipca (27 i 28 czerwca wg. kalendarza obowiązującego w Rosji) 1812 roku. Pierwszy dzień zakończył się klęską brygady polskich ułanów. Drugiego dnia bitwa była kontynuowana i tym razem kozacy Płatowa pokonali całą dywizję ułanów generała Rożnieckiego.
Pora przedstawić polskie pułki, biorące udział w tych walkach.
Polska państwowość została odtworzona przez Napoleona w 1807 roku, pod nazwą Księstwa Warszawskiego. Formowanie polskiej armii rozpoczęło się na oswobodzonych z rąk Prusaków terytoriach na przełomie 1806-1807 roku. W dywizji Rożnieckiego, w każdej brygadzie, było po jednym starym pułku - 2 i 3 ułański, i po dwa pułki sformowane w 1809 roku. Nowe pułki kawalerii, wykształciły się z oddziałów powstańczych, organizowanych w trakcie wojny 1809 roku w Księstwie Warszawskim i w zaborze austriackim. W rzeczywistości, wojna 1812 roku była dla nich pierwszą kampanią.
Kliknij aby powiększyć Trzeba też zaznaczyć, że wszystkie pułki kawalerii zostały uzupełnione do etatowych stanów dopiero późną wiosną 1812 roku. Napływ mało wyszkolonych rekrutów zaniżył ich zdolność bojową.
W ciągłych popisach i ćwiczeniach, przeprowadzanych w przeddzień wojny, dużo uwagi poświęcano przygotowaniu pułków i stanowi ich wyposażenia. Rezultaty często były niepocieszające. Brakowało lekarzy i ambulansów. Jak zwykle, odczuwało się niedostatek środków na umundurowanie, siodła i inne potrzeby kawalerii. Zaznaczał się różny poziom wyszkolenia pułków. I tak, z uczestniczących w bitwie pod Mirem, pułk 7 ułanów był uważany za najsłabszy, a 2 i 3 miały bardzo dobrą reputację. Często również, szwadrony w jednym pułku różniły się pod względem jakości. Generał Dąbrowski, przeprowadzając bezpośrednio przed wojną, przegląd swojej dywizji, odnotował niedostateczne wyszkolenie szwadronów w zakresie wspólnego działania. Jeśli do niedostatków zaopatrzenia dodamy jeszcze słabe przygotowanie oficerów (w pospolitym ruszeniu oficerskie patenty nierzadko przydzielane były ludziom nie posiadającym wojskowego przygotowania), to obraz polskiej kawalerii przed wyprawą 1812 roku nie wzbudzał optymizmu. Jednak Polacy byli pełni entuzjazmu i ogłoszona przez Napoleona "Druga Polska Wojna" jak najlepiej odpowiadała ich patriotycznym celom - odrodzeniu Polski w dawnych granicach.
Pułki ułańskie, rozproszone w licznych korpusach Wielkiej Armii, w pierwszych dniach wojny znajdowały się w awangardzie wojsk Cesarza i stanowiły poważnego przeciwnika dla tylnej straży Rosjan. Od momentu przeprawy przez Niemen, Napoleon dążył do tego, aby wbić się między dwie rosyjskie armie i rozgromić je pojedynczo. Z kolei, Barclay de Tolly i Bagration chcieli temu się przeciwstawić i odstępując, uzyskać możliwość połączenia swych sił. Królowi Westfalskiemu Hieronimowi, a później Marszałkowi Davout, zlecone było zadanie energicznego ścigania Drugiej Zachodniej Armii Księcia Bagrationa. W awangardzie wojsk Hieronima posuwał się 4 Korpus Kawalerii Rezerwowej grafa Latour-Maubourga, do składu którego dołączono westfalską brygadę Hammersteina (1 i 2 pułk huzarów ze składu 8 Westfalskiego Korpusu) i dywizja kawalerii lekkiej Kamieńskiego (pułk 1 i 5 strzelców konnych, pułk 13 huzarów i pułk 12 ułanów ze składu 5 Korpusu Polskiego).

1 lipca 1812 roku polskie pułki uczestniczące w bitwie, liczyły:

4 Dywizja Kawalerii Lekkiej Generała A. Rożnieckiego
29 Brygada Kawalerii Lekkiej Generała K. Turno
Pułk 3 Ułanów 3 Szwadrony (oficerów 26, żołnierzy 632)
Pułk 15 Ułanów 3 Szwadrony (oficerów 31, żołnierzy 697)
Pułk 16 Ułanów 3 Szwadrony (oficerów 31, żołnierzy 657)
28 Brygada Kawalerii Lekkiej Generała D. Dziewanowskiego
Pułk 2 Ułanów 3 Szwadrony (oficerów 25, żołnierzy 571)
Pułk 7 Ułanów 3 Szwadrony (oficerów 33, żołnierzy 639)
Pułk 11 Ułanów 3 Szwadrony (oficerów 27, żołnierzy 524)

Wieczorem 8 lipca (26 czerwca) rozmieszczenie pułków Latour-Maubourga było następujące: brygada Dziewanowskiego oraz dywizje Kamieńskiego i Lorge'a skupiły się w Nowogródku; brygada Turno osiągnęła Korelicze, 21 (wiorst od Nowogródka w kierunku na Nieśwież); Brygada Hammersteina znajdowała się w Wesołowie, 13 wiorst na północ od Nowogródka, obserwując drogi na Iwie.
Kliknij aby powiększyć Kawaleria Rożnieckiego, wystawiona była na czoło, jeszcze na początku wspólnego wymarszu wojsk z Grodna, pozostawiła w tyle swoją konną artylerię i wykonywała stosunkowo niewielkie przemarsze. Położenie w awangardzie powodowało, że znajdowała się ona w lepszych warunkach marszu i aprowizacji, niż inne pułki Latour-Maubourga .
Po przemarszu przez granicę, przemówienie Rożnieckiego, wygłoszone w podniosłej atmosferze, wywołało we wszystkich pułkach duże ożywienie. Nieprzerwany odwrót wojsk rosyjskich, schwytanie wielu pozostających w tyle maruderów, zdobycie wozów taborowych, przy porywczym charakterze Polaków, wzbudziły w nich pewność siebie i lekceważenie przeciwnika. Doszło do tego, że starsi oficerowie brygady Dziewanowskiego, po przybyciu do Nowogródka, zjawili się u swojego dowódcy z pretensjami, że wyróżnia on brygadę Turno, która będąc w awangardzie już zbierała laury, gdy w tym samym czasie ich pułki idą w tyle.
Inne pododdziały Latour-Maubourga znajdowały się w znacznie gorszym położeniu. Aby uniknąć eszelonowania (eszelon - szyk bojowy, w którym każdy następny oddział jest bardziej cofnięty od poprzedniego, stojącego obok. Słownik Wyrazów Obcych PIW 1964) byli oni zmuszeni odbywać wymagające wysiłku przemarsze. Brak paszy negatywnie wpływał na kondycję koni. Przejście na żywienie trawą przy tak wytężonej pracy, doprowadzało do codziennego padania kilku koni w każdym pułku.
Szczególnie ciężko wiodło się kirasjerom Lorge'a. Wieczorem 8 lipca (26 czerwca) przybyli oni do Nowogródka. Następnego dnia Lorge doniósł Latour-Maubourgowi, że jego artyleria, z powodu nadmiernego zmęczenia koni, nie jest w stanie kontynuować marszu. Latour-Maubourg 9 lipca (27 czerwca) wydał kolejne rozkazy: dywizja Rożnieckiego ma zająć Mir (24 wiorsty od Korelicz) i wysłać konny patrol w kierunku Nieświeża, dywizja Lorge'ą miała zostać w Nowogródku; brygadzie Hammersteina nakazano przejść z Wesołowa do Walewki (29 wiorst) i dokonać rekonesansu okolicy na prawej flance korpusu.
Płatow, osłaniając odwrót armii Bagrationa na Nieśwież, dotarł do Miru 8 lipca (26 czerwca). Otrzymał tu rozkaz głównodowodzącego, by utrzymywać Mir i tylko w przypadku znaczącej przewagi sił przeciwnika wycofać się do Nieświeża.
Kliknij aby powiększyć W samym miasteczku znajdował się jeden kozacki pułk. Pozostałe oddziały Płatow rozstawił w ukryciu w zagajniku Jabłonowszczino, na południu Miru. 9 lipca (27 czerwca) Płatow rozporządzał siłą około 5,5 tysiąca szabel. Bezpośrednio pod swym dowództwem w okolicy Miru miał 2600 szabel (5,5 kozackich pułków) i 12 dział. Były to pułki: 1 Atamańskiego, Perekopski Tatarski, Staropolski Kałmucki, Baszkirski, Iłowajskiego 5, Sysojewa 3, a także 2 kompania Dońskiej konnej artylerii .
W odległości około 30 km na wschód, w okolicach Świerzenia, dla nawiązania łączności z Generałem Dorochowem, stał na czele 1600 ludzi generał Kutejnikow (pułki: 1 Atamańskiego, Simferopolski Tatarski, Grekowa 18 i Charitonowa 7).
Na zachód od traktu Korelicze - Mir, generał Karpow wraz z pułkami Karpowa 2 i Denisowa 6 oraz przyłączonym później pułkiem Adrianowa 2, razem 1300 szabel, obserwował podrzędne drogi z Nowogródka do Nieświeża.
Reszta kozackich pułków była pojedynczo wysyłana przez Płatowa w różnych kierunkach, a część znajdowała się przy głównych siłach Drugiej Armii. Z ich liczby 3 pułki (Krasnowa 1, Iłowajskiego 10 i Iłowajskiego 11) w ciągu nocy przyłączyły się do Płatowa i wzięły udział w boju 10 lipca (28 czerwca).
Ataman Płatow siły główne rozmieścił w niewielkim zagajniku przed wsią Simakowo, 5 wiorst na południe od Miru. Za Mir posłał pułk Sysojewa, wydając mu rozkaz przygotowania zasadzki i powstrzymania przedniej straży przeciwnika.
Sysojew podzielił swój pułk na trzy grupy. Przed Mirem postawił w zaroślach dwie sotnie, po jednej z każdej strony drogi na Korelicze. Pozostałą część pułku pozostawił przy drodze Mir-Nieśwież, a na przedpole wysłał nieliczne patrole, które dochodziły do Piasecznej.
Miasteczko Mir, położone na lewym brzegu rzeki Miranki, przedstawiało dość liczne skupisko domów, przeważnie drewnianych, zamieszkałych przez Cyganów, Tatarów i Żydów. Po prawej stronie rzeczki znajdowały się ruiny starego zamku Książąt Radziwiłłów, obok którego, był nieduży lasek, zapewne szczątki parku. Przy wyjeździe z miasteczka znajdował się most, za którym rozchodziły się dwie drogi. Jedna z nich na północny-wschód do Mińska, zaś druga na północ przez Nieśwież i Słuck do Bobrujska. Drogi te ciągnęły się wzdłuż terenów błotnistych, a nawet były czymś w rodzaju grobli, która w odległości 1 km od mostu zamieniała się w gościniec. 5 wiorst od Miru po prawej stronie drogi Mir-Nieśwież znajdowała się wieś Simakowo. Od tej wsi do brzegu rzeki Miranki rozciągały się podmokłe, pofałdowane łąki tak, iż trakt przechodzący przez nie tworzył miejscami małe parowy. Na wprost wioski, mniej więcej 1 km przed nią, droga zasłonięta była niewielkim, lecz gęstym lasem. Na lewo od niej ciągnęły się pola uprawne, które wznosiły się ku horyzontowi tworząc dwa wzgórza.
Wczesnym rankiem 9 lipca (27 czerwca), podążający na czele brygady pułk 3 ułanów, ruszył na Mir (od miejscowych Żydów, pułk otrzymał fałszywe informacje o sile nieprzyjaciela). Wszystkie trzy szwadrony pułku podążały jeden za drugim. Za nimi szły pozostałe siły brygady Turno - pułki 15 i 16. Dalej - Rożniecki z brygadą generała Dziewanowskiego.
Kiedy idący na czele szwadron ułanów Sumińskiego odkrył kozackie patrole, te zaczęły wycofywać się do miasteczka, wielu ludzi pozostawiając w niewoli. Ścigając je, Polacy w tumanach kurzu wdarli się do Miru. Na południowym skraju, kozackie patrole, wspólnie ze znajdującym się tam pułkiem, same przeszły do natarcia i odparły nieprzyjaciela do zachodniego krańca miasteczka. Tutaj, ułanów wsparły pozostałe szwadrony pułku, więc przeszli oni do ataku. Dońcy znów się wycofali do południowych peryferii, gdzie, niespodziewanie dla Polaków, znajdowały się pozostałe pułki korpusu Płatowa. Kozacy, którzy pięciokrotnie przewyższali liczbą nieprzyjaciela, odważnie zaatakowali pułk 3. W tym czasie, przyłączyły się do ataku sotnie ukryte w zasadzce i okazało się, że ułani są otoczeni. Dowódca pułku 3 zmuszony był się przebijać. Udało się to, lecz jego odwrót zamienił się w ucieczkę. Dziki wygląd kozaków, ich przeraźliwe krzyki i wycie, działały deprymująco na młodych żołnierzy, w znacznej części złożonych z rekrutów, po raz pierwszy stających do walki. Kozacy otoczyli ułanów. Części pułku udało się uciec, pozostali zostali rozproszeni. Generał Turno wysłał na pomoc trzy szwadrony pułków 15 i 16. Nadciągające wsparcie powstrzymało Kozaków, ale przekonany o słabości znajdujących się przed nim sił, Płatow przystąpił do decydującego natarcia. Bój został wznowiony. Szwadrony rzuciły się do ataku. W końcu, ułani nie wytrzymali nacisku liczebnie przeważającego przeciwnika i po zapalczywej walce zostali pokonani. Turno odwołał swoją brygadę za most na Uszy. Większa część ułanów pomyślnie przeprawiła się przez niego za rzekę, ale niektórzy zostali przyparci do bagnistego brzegu, gdzie większość koni ugrzęzła. Ich jeźdźcy rozpaczliwie bronili się, ale albo zostali zakłuci, albo wzięci do niewoli. Pułk 15 pozostał w awangardzie. Szwadrony pułków 3 i 16 zebrał Turno i odprowadził do Turzca.
Rożniecki wczesnym rankiem wyruszył z Nowogródka wraz z brygadą Dziewanowskiego. Napotkał w Koreliczach wycofujący się tabor brygady Turno i zatrzymał się w oczekiwaniu na wyjaśnienie sytuacji. Gdy tylko Turno doniósł mu, co zaszło i że jego brygada już bezpiecznie stoi w Turzcu, kontynuował marsz i połączywszy się z pułkami 3 i 16, posunął się do Piasecznej.
Bój miał zażarty charakter i jak pisze K. Kołaczkowski: " Pułki 3 i 16 najmniej po razy czterdzieści natarły na nieprzyjaciela i okryły się chwała... Pułk 3 ułanów najwięcej ucierpiał; sam pułkownik Radzimiński został ranny".
W walkach uczestniczyło więcej niż 3,5 tysiąca Kozaków i około 1300 polskich ułanów. Strat brygady Turno dokładnie nigdy nie uda się ustalić. Liczne źródła przywołują zupełnie różne cyfry, lecz niewątpliwie, strata była znacząca. Kołaczkowski wymienia, że 200 ludzi opuściło szeregi. Rosyjscy historycy naliczyli 8 oficerów i 348 żołnierzy zabitych, rannych i wziętych do niewoli (6 oficerów, z których dwaj to dowódcy szwadronów, i 250 ułanów wziętych do niewoli). Płatow w swoich relacjach informuje o kompletnym zniszczeniu całej brygady (która cały następny dzień walczyła z jego korpusem sic!) i schwytaniu do niewoli pułkownika Radzimińskiego. 9 (27) wysłał on do kwatery głównej trzech wziętych do niewoli oficerów, a 10 (28) jeszcze trzech kolejnych oficerów i 212 żołnierzy. Oprócz tego, nocą z 9 na 10 lipca (27 na 28 czerwca) zmarło od ran 30 żołnierzy. Latour-Maubourg, w raporcie do Hieronima, określa straty w pułkach 3 i 16 na, 8 oficerów, oraz 65 rannych, 80 zabitych i wziętych do niewoli żołnierzy. Tym nie mniej, najmocniej poszkodowany, pułk 3 kontynuował marsz i dzielnie walczył pod Borodino. O stratach po stronie Kozaków wiarygodnych informacji brak. Najczęściej rosyjskie źródła podają 25 ludzi zabitych i rannych zgłoszonych w raporcie Płatowa, co budzi wątpliwości, biorąc pod uwagę to, iż ataman donosił Bagrationowi o zażartym charakterze walk.
Kozacy działali w tym boju energicznie, aktywnie atakując nieprzyjaciela wszystkimi siłami. Znajdująca się u Płatowa artyleria konna nie była wprowadzona do walki. Siły atamana i tak kilkakrotnie przewyższały przeciwnika. Działania Sumińskiego i Radzimińskiego charakteryzowały się zapalczywością i nieostrożnością. Polacy walczyli z ogromnym męstwem - większość wziętych do niewoli była ranna. Płatow, przyprowadziwszy do głównej kwatery jeńców, pisał, że "wszyscy oni są ranni w wyniku ich własnego uporu - dopóki nie spadli z koni, nie poddawali się".
Kliknij aby powiększyć Nocą z 9 na 10 lipca (z 27 na 28 czerwca) kawaleria Latour-Maubourga zajmowała następujące pozycje: dywizja Rożnieckiego, siły której po poniesionych stratach szacowane były na 3300 koni, znajdowała się na lewym brzegu Uszy, naprzeciw wsi Piaseczna, 7 wiorst od Miru; dywizja Kamieńskiego, w liczbie 2700 koni i 6 dział, stała przy Koreliczach, 17 wiorst za dywizją Rożnieckiego; brygada Hammersteina , w sile 1000 szabel, rozłożyła się w Walewce, na południe od Nowogródka.
Dywizja Lorge'a, w liczbie 2500 koni i 18 dział, znajdowała się w Nowogródku. Latour-Maubourg, otrzymawszy informację o niepowodzeniu brygady Turno, nakazał Rożnieckiemu 10 lipca (28 czerwca) zająć Mir i posuwać się w kierunku Nieświeża. W razie natknięcia się na silniejszego nieprzyjaciela miał on nie wdawać się w walkę.
Kamieński powinien był ruszać na Mir, a podążająca na czele jego dywizji, brygada Tyszkiewicza otrzymała polecenie, w razie konieczności wspierać Rożnieckiego. Lorge otrzymał rozkaz zatrzymać się w Koreliczach, a Hammerstien w dwa dni dojść do Miru.
Latour-Maubourg zamierzał do 11 lipca (29 czerwca) ściągnąć swoje siły w rejon Miru, ale nie mógł on w całej mierze rozporządzać dywizją Lorge'a, z powodu rozkazów króla westfalskiego. (10 lipca, po otrzymaniu doniesienie Rożnieckiego o zajęciu Miru, napisał do Hieronima: "jeśli brygady Thielmanna i Lepela z powodu zmęczenia nie mogą jeszcze wyruszyć, to pokornie proszę Waszą Wysokość o przysłanie do mnie chociaż pułku polskich kirasjerów").
Ułani Rożnieckiego noc spędzili w dolinie błotnistej rzeki Uszy. Obawiając się niespodziewanego ataku, Rożniecki wysłał brygadę Dziewanowskiego dla zajęcia przepraw w górze i dole rzeki z nakazem powrotu jak najwcześniej rano. W wyniku tego rozporządzenia, ułani brygady Dziewanowskiego spędzili znaczną część nocy w siodle i bez snu.
Wczesnym rankiem 10 lipca (28 czerwca), dywizja Rożnieckiego wyruszyła w kierunku Miru. Za Rożnieckim powinna była iść dywizja Kamieńskiego, brygada westfalskich huzarów Hammerstiena i dywizja kirasjerów. O tym, że zostały one zatrzymane przez Hieronima, Rożniecki nie wiedział.
Rankiem 10 lipca, dywizja Rożnieckiego dotarła do Miru i zajęła go. Miasteczko było opuszczone przez Kozaków, lecz Polacy znaleźli magazyn z paszą. Możliwe okazało się też zebranie u mieszkańców chleba i żywności dla ludzi.
Pewny zwycięstwo i kierując się pragnieniem zemsty za poniesioną porażkę, Rożniecki nie chciał z nikim dzielić się sławą. Nie czekał na przybycie artylerii, która szła wraz z dywizją Kamieńskiego. Odrzucił on radę generała Dziewanowskiego, by wstrzymać się z dalszym marszem, zbierać żywność i paszę do czasu, gdy do Miru dotrze Kamieński: "Czy chcecie - powiedział z widocznym niezadowoleniem Rożniecki, - dać się wyprzedzić brygadzie Tyszkiewicza, która znajduje się kilka kroków z tyłu?".
W południe ułani, będącej na czele brygady Turno, wyszli Nieświeżską drogą z Miru. Podążający w awangardzie pułk 15, oddalił się 5 wiorst od miasteczka i po minięciu wsi Simakowo, odkrył na skraju niewielkiego lasu kozackie stanowiska. Po pierwszych wystrzałach pokazały się dwie sotnie, które po chwili zniknęły za lasem.
Rożniecki nie wiedział, że siły Płatowa znacznie się zwiększyły. Nocą z 9 na 10 lipca Bagration wysłał mu do pomocy oddział generała Wasilczykowa, składający się z kijowskich dragonów, achtyrksich huzarów i litewskich ułanów oraz 5 pułku jegrów.
Razem Płatow miał do swojej dyspozycji: 2500 regularnej kawalerii, od 5000 do 4400 Kozaków, 1000 jegrów, a także 12 dział. Przewidując bój w następnym dniu, ataman Płatow dla większego wzmocnienia swojego oddziału, wysłał rozkaz do Kutiejnikowa by ten połączył się z nim. Niezależnie od tego, przybyły też kozackie pułki Karpowa 1, Iłowajskiego 10 i Iłowajskiego 11.

Siły rosyjskie zebrane były między wsią Simakowo i Horodziej. Płatow zamierzał powtórzyć manewr, tak skutecznie wykonany w przeddzień. Rozmieścił on dużą część Kozaków w ukryciu, w lewo od wielkiej drogi i na południe od wsi Simakowo. Liczył, że uda mu się przez pozorowany odwrót oddziałów na drodze, wciągnąć przeciwnika w pościg. Tam łatwo go będzie można zablokować i uderzyć na jego odsłonięte skrzydło.
Otrzymawszy informacje o odkryciu nieprzyjaciela, Rożniecki natychmiast zatrzymał dywizję i ustawił pułki w linii kolumn szwadronami. Brygada Turno stała pomiędzy lasem i wsią Simakowo, brygada Dziewanowskiego na tyle wsi, tworząc druga linię.
Kliknij aby powiększyć Pułk 7 ułanów wysłany był do przodu, z zadaniem przeczesania lasu. Każdy z jego trzech szwadronów, osłaniany przez flankierów, miał polecone wysłać patrole by zebrać informacje o przeciwniku. Pułk miał pozostać w ukryciu i nie pokazywać swych głównych sił. Pułkownik Zawadzki wszedł jednak w las w zwartych kolumnach szwadronów. Widząc przed sobą cały pułk, Kozacy porzucili swoje pozycje i wycofali się do głównych sił Płatowa, które były skoncentrowane w dolinie za lasem, na prawo od drogi Mir-Nieśwież. Flankierzy, wysłani przed pułkiem 7, atakowani byli przez kozacką ławę, która to prąc do przodu, to wycofując się, dążyła do wciągnięcia Polaków w bój. Pułkownik Zawadzki rozwinął swoje szwadrony i w trzech punktach zaczął wychodzić z lasu. Powstrzymał go jednak Rożniecki, który nagle zjawił się przy awangardzie. Potwierdził on swój rozkaz, by nie zaczynać walki bez wyraźnego polecenia.
W ten sposób, wysłany do przodu pułk 7 zajął lasek między Horodzieją i Simakowem. Na prawo od drogi Mir-Nieśwież, przed wsią Simakowo, schodami w prawo stała w rozwiniętym szyku brygada Turno. Między lasem i rzeczką, w kolumnach szwadronów, zajęła pozycję pozostała część 28 brygady. Pułki stały na drodze, frontem do lasu i łąk. Na przedzie był pułk 11, a za nim pułk 2.
Rożniecki otrzymał raport od pułkownika Zawadzkiego, który rozpoznał siły nieprzyjaciela i ocenił je na 5 tysięcy. Zawadzki zaznaczył, że ryzykowne jest przystąpienie do boju z tak silnym przeciwnikiem. Rożniecki był rozgniewany: "Pułkowniku! Pozwól na połowę!".
Pomimo tego, koło 15, Rożniecki dał rozkaz by dywizja zeszła z koni. 28 brygada była gotowa do walki - ułani trzymali konie w ręku. 29 brygada rozkulbaczyła i pasła konie, podczas gdy ułani zaczęli szykować jedzenie.
W tym momencie do Rożnieckiego przybył oficer od dowódcy pułku 7, z informacjami o podejrzanych ruchach przeciwnika. Kiedy tylko zdążył oddać raport, a brygada zaczęła siadać na koń, Płatow zaatakował pułk 7. Pułk został ostrzelany przez artylerię, a potem wytrzymał dwie kozackie szarże.
Rożniecki rozkazał całej dywizji siadać na koń, a Zawadzkiemu polecił, nie ustępować dopóki nie zmusi go do tego przeciwnik. Jednocześnie wysłał jednego z oficerów do Miru, aby przyśpieszyć przybycie brygady Tyszkiewicza z konną artylerią. Tabory otrzymały rozkaz odejścia za Mir, bez dokładnego określenia miejsca postoju.
W tym czasie Płatow, upewniwszy się, że Polacy nie dadzą się sprowokować do pościgu i że nie otrzymają w porę posiłków, zdecydował się na generalny atak. Pułk 7, po odbiciu dwóch ataków, był znów w walce z kozakami, którzy dostali wsparcie w sile dwóch szwadronów achtyrskich huzarów, pod dowództwem majora Dawidowa. Pozostałe siły Płatowa, obeszły ułanów Zawadzkiego, zapełniły dolinę i uderzyły na brygadę Turno. Pułk 7 nie wytrzymał ataków i zaczął cofać się przez las. Kiedy ułani spostrzegli, że Turno także jest atakowany i pułkowi grozi odcięcie, nie byli w stanie utrzymać szyku i pomieszali swoje szeregi. Przybył im na pomoc Dziewanowski, który uporządkował dwa szwadrony i odprowadził je do tyłu. W tym czasie, Zawadzki na czele trzeciego szwadronu, skoczył na pomoc Turno, a na lewym skrzydle, pułk 11 wsparł dwa szwadrony pułku 7, związane walką z przeważającym przeciwnikiem.
Szef szwadronu pułku 16 - Skarzyński, poprowadził swój oddział w lewo i z tyłu uderzył na kozaków, napierających na pułki 7 i 11. Atak tego szwadronu pozwolił oficerom opanować sytuację i sformować szeregi tych pułków do kontrataku, który dodatkowo wsparł 1 szwadron pułku 2 pod komendą szefa Kosseckiego, wysłany na pomoc przez Rożnieckiego. W ten sposób sytuacja na lewym skrzydle była opanowana. Na prawym pułk 3 i część pułku 16, ze wsparciem pułku 15, ruszyła do kontrataku i odrzuciła kozaków.
Płatow posłał po regularne pułki achtyrskich huzarów i kijowskich dragonów, lecz i one nie wywalczyły przewagi, odparte przez ułanów Turno. Płatow utracił pozycję w lesie, ale ciągle był na linii Simakowa.
Kliknij aby powiększyć Zawiązał się twardy kawaleryjski bój. Szarże następowały jedna po drugiej, przy czym, według wspomnień Dziewanowskiego, nieprzyjaciel każdą z nich zaczynał sygnałem - trzema armatnimi wystrzałami. Rożniecki sięgnął po rezerwy i dla wzmocnienia pułku 7 posłał kompanię wyborczą pułku 2.
Wysłany przez Rożnieckiego, do komendy korpusu, adiutant 29 brygady, kapitan Klichowski dotarł z raportem do Miru. Spotkał tam szefa sztabu 4 korpusu kawalerii rezerwowej - Serona i zdał mu raport z walk. Seron wysłuchał go i odesłał do Rożnieckiego z zapewnieniem, że przyśle mu na pomoc pułk 1 strzelców konnych i pół-baterię konnej artylerii.
Niewiadomo, jaki raport wysłał Seron do Latour-Mauburga i co ten jemu odpowiedział. Wiadomo tylko, że obiecana pomoc została zatrzymana, a Rożniecki nie był o tym powiadomiony. Później Latour-Mauburg tłumaczył się, iż nie kazał Rożnieckiemu wchodzić w bój z silniejszym przeciwnikiem, a tylko rozpoznać jego siły.
Latour-Mauburg rozporządzał w tym momencie tylko siłami dywizji Kamieńskiego, bo westfalska brygada Hammersteina wysłana była na zwiad w okolice Walówki, a kirasjerzy, na rozkaz króla Hieronima pozostali w Nowogródku.
W tym czasie Płatow, widząc niezachwianą postawę dywizji Rożnieckiego, wysłał gońca do generała Kutiejnikowa, który stał w okolicach Świerzenia, z prośbą o przybycie na plac boju. Kutiejnikow ruszył forsownym marszem pod Mir.
Przypuszczalnie, Kutiejnikow od razu dostał rozkaz by uderzyć na tyły polskiej dywizji, z północy, w czasie gdy Płatow będzie odwracał uwagę Polaków na kierunku południowym. I tak się w istocie stało. Rożniecki mając wiadomości o przeciwniku na południu od linii lasu przy drodze na Simakowo, skierował swój front w tym kierunku, a ze strony lasu ubezpieczył się brygadą Dziewanowskiego, pozostawiając jej część w rezerwie.
Brygada Turno (bez szwadronu Skarzyńskiego) stała za Simakowem, rozwinięta na prawo od drogi, między lasem a rzeczką Miranką. Frontem skierowana była na południe. Lewe skrzydło brygady było osłaniane przez pułk 7, który stał przodem do lasu. Dla obserwacji północnego skraju zarośli i ubezpieczenia tyłów tego pułku wysłano, szwadron Skarzyńskiego, który zajął pozycję na północ i lewo od niego. Tyły brygady Turno i lewego skrzydła osłaniał pułk 11, ustawiony na lewo od drogi w schody, tak by przeciwdziałać ewentualnemu zagrożeniu od strony lasu. W rezerwie znalazł się pułk 2. Stał on na drodze w kolumnach plutonów. Wszystkie pozostałe oddziały stały w rozwiniętym szyku szwadronów.
W tym momencie Rożniecki nie mógł inaczej sformować swoich sił. Mając obiecane posiłki musiał pozostawić im wystarczająco miejsca dla rozwinięcia się, po przejściu grobli i podmokłych łąk. Prawdą jest, że pozostawił on zbyt słabe rezerwy w stosunku do bardzo płytkiego frontu, ale liczył na szybkie wzmocnienie i oczekiwał ataku z południa, a ze wschodu tylko jakiejś demonstracji. Te kierunki były obsadzone i bronione, a z tyłu była osłona, która w razie konieczności mogło iść do ataku zmieniając swój front szwadronami w lewo. Prowadzenie odwrotu, czy skrócenie frontu mogło doprowadzić do katastrofy, ponieważ ułani mogli być łatwo zepchnięci w błota.
Po walce, która toczyła się około 2,5 godziny, to znaczy w przybliżeniu od 15 do 18, nastała przerwa, w której walczący oczekiwali nadejścia posiłków. W tym czasie kozacy ciągle prowadzili utarczki z patrolami ułanów. Polacy na próżno czekali na wsparcie. Nie wiadomo czy sam Seron czy na rozkaz Latour-Mauburga, zatrzymał pułk 1 strzelców konnych wraz z artylerią przed Mirem, a pozostałą część dywizji Kamieńskiego pod wioską Piaseczna. Stworzyła się dość dziwna sytuacja. Niedaleko od pola walki czekały posiłki (jeden pułk z artylerią 6 km, a trzy pułki 12 km) i pozostały bierne, gdy wróg atakował i rozbił ich towarzyszy.
Zbliżał się wieczór. Płatow obserwował ruchy Rożnieckiego i wiedział, że nie otrzymał on pomocy. Kutiejnikow, za to, mógł dołączyć do bitwy lada moment.
Z dzikim krzykiem kozacy Płatowa uderzyli przez łąkę na brygadę Turno, a zza lasu na pułk 7. Pułk 7 zdołał obronić swoją pozycję, a brygada Turno rzuciła się do kontrataku.
W tym czasie, na tyłach dywizji Rożnieckiego spostrzeżono podejrzane tumany kurzu, które zbliżały się z północnego-wschodu. Komenderujący na tym odcinku generał Dziewanowski uznał, że jest to oznaka zbliżającego się uderzenia ze skrzydła. Zebrał wszystkie szwadrony pułku 11, oraz szwadron Skarzyńskiego i posłał je do boju. Cwałem rzucił się na wroga Skarzyński, a za nim szwadrony pułku 11 prowadzone przez kapitana Korna (u Gembarzewskiego nie ma takiego oficera, jest za to Kom de Segiert), pułkownika Potockiego i szefa Tomickiego. Wnet znaleźli się przed znacznie liczniejszym przeciwnikiem, którego z trudem powstrzymywali.
W jak trudnych warunkach przyszło bić się ułanom, opisuje wachmistrz pułku 7 - Dmochowski: pułki " tak się pomieszały w kurzawie na ornym polu, iż ten bałwan kurzu wydawał się jedną chmurą pod niebiosa wzniesioną. Nie mogli się poznawać. Wszyscy krzyczeli: hura! hura!, nareszcie jedni wołali: naprzód!, drudzy: wpieriod! I dopiero się porozumieli. Lecz w ściśniętych kolumnach nie mogli ani strzelać do siebie, ani rąbać się, tylko nie tracąc czasu, po chłopsku, się traktowali kułakami po bakach i pięściami po karku; i to nie prędzej, aż wiatr cokolwiek kurzu owinął".
Pułki 7 i 11 były rozbite. Nie wytrzymały nacisku i wydostawszy się z kotła, zaczęły uchodzić po drodze na Mir. Na szczęście, w rezerwie stał jeszcze nienaruszony pułk 2, który osłonił odwrót tych oddziałów. Początkowo do walki włączył się 1 szwadron szefa Kosseckiego, ale kiedy jego szeregi zaczęły się łamać, podtrzymał go 2 szwadron pod dowództwem kapitana Bleszyńskiego. Na wypadek, gdyby te dwa szwadrony nie wytrzymały naporu wroga, u wylotu grobli stały jeszcze 5 i 6 kompania, tworzące 3 szwadron szefa Rzuchowskiego, pod rozkazami kapitanów Józefa Zielińskiego i Piotra Łagowskiego. Kolejno, to jedna to druga kompania wchodziła do boju, do momentu, gdy osiągnięto Mir, gdzie już zbierała się 28 brygada Dziewanowskiego.
W czasie, gdy szwadrony osłaniające tyły dywizji Rożnieckiego, uległy naporowi przeciwnika, brygada Turno wytrzymała uderzenie. Mimo przeważających sił rosyjskich, większa część brygady utrzymała porządek w szeregach i odchodziła nad rzeczkę, gdzie w młynie zatrzymał się generał Rożniecki.
W rezultacie niespodziewanego ataku Kutiejnikowa, dywizja Rożnieckiego została rozbita i zmuszona do opuszczenia placu boju.
Przed mostami na Mirankie zaczęła porządkować się 28 brygada. Zanim się jednak zebrała, generał Dziewanowski wydał rozkazy, zdał komendę szefowi Tomickiemu, a sam pojechał do Miru. W samym miasteczku nikogo nie spotkał, ale na drodze do Piasecznej, natknął się na szefa sztabu korpusu - Serona. Stał on z generałem Tyszkiewiczem przy pułku 1 strzelców konnych. Pułk stał w kolumnach plutonów razem z pół-baterią artylerii konnej.
Od pułkownika Przebendowskiego, Dziewanowski dowiedział się, że konni strzelcy stoją tu już od dwóch godzin. W mocnych słowach zarzucił on Seronowi zatrzymanie posiłków, co doprowadziło dywizję do porażki.
Generał Tyszkiewicz wysłał za Mir pułk 1 (dwa szwadrony), ale kiedy ten dotarł na miejsce sytuacja była już opanowana. Jednak pułk wziął jeszcze udział w odpieraniu zawziętego wroga. Duży pożytek przyniosło wprowadzenie do boju dział, które kilkakrotnie wystrzeliły. W rezultacie kozacy, zobaczywszy dopiero, co przybyłe posiłki, osłabili ataki i odeszli.
Był to krytyczny moment, bo luźnym oddziałom kozaków udało się od tyłu przebić na miński trakt. Obeszli oni zamek i znaleźli się na tyłach 28 brygady. Ruch ten zauważyli porucznicy pułku 2. - Popiel i Kosiński. Zebrali oni kilkudziesięciu ułanów i z głośnym krzykiem zaatakowali i odrzucili wroga. Niewątpliwie powodzenie tej akcji zawdzięczali w dużej mierze przybyciu na plac boju konnych strzelców i artylerii.
Tak skończyła się bitwa pod Mirem. Dywizja Rożnieckiego poniosła bolesne straty (około 1/3 swego stanu), została rozbita i rozdzielona na dwie grupy. Gdyby nie przybycie posiłków, przypuszczalnie nie utrzymałaby się na swych pozycjach. Walki ustały około 22.00.
Płatow wprowadził w bój 11 kozackich pułków: Atamański, Iłowajskiego 5, Sysojewa 3, Iłowajskiego 10, Iłowajskiego 11, Iłowajskiego 12, Grekowa 18, Charitonowa 7, Simferopolski tatarski, Perekopski tatarski, Stawropolski kałmucki w łącznej sile około 5000 koni, oraz 2. kompanię Dońskiej konnej artylerii, pułk huzarów achtyrskich i dragonów kijowskich - około 1500 koni. W sumie 6500 koni i 12 dział. Ze strony Polaków w walkach udział wzięła: dywizja Rożnieckiego, dwa szwadrony Pułku 1 strzelców konnych i pół-bateria konnej artylerii. Razem około 3600 koni i 3 działa.
Pomimo fatalnych błędów w dowodzeniu i dwukrotnej przewagi liczebnej nieprzyjaciela, Polacy okazali się godnym przeciwnikiem. "Rzecz zastanowienia godna, - pisze kapitan Kołaczkowski,- iż nasza czterotysięczna dywizja, bez armat i piechoty, o dwie mile od korpusu swego, z taką chmarą jazdy potykając się, ciągle oskrzydlona, i mając ciężką przeprawę przez groblę i trzy mosty, nareszcie przez miasto Mir, nie uległa zupełnemu zniszczeniu! Moralnie bardzo ucierpiała."
Praktycznie nie można określić strat poniesionych przez strony w tym boju. W przybliżeniu Polacy stracili w rannych i zabitych 600-800 ludzi. Do niewoli dostało się 130 - 170. Straty Rosjan były znacznie mniejsze. Płatow, w swym meldunku określił je jako niewielkie. Wiadomo tylko z pewnością, że pułk achtyrski stracił 30 ludzi, a pułk kijowski - 1 oficera i 13 żołnierzy.
Dziewanowski ocenił straty w swojej brygadzie na 130 żołnierzy. Poniatowski w raporcie do Berthiera z 11 lipca wymienia straty Pułku 1 strzelców konnych w ilości - 1 oficer i 6 żołnierzy.
W zachowanych spisach jeńców, wziętych do niewoli przez kozaków, widnieje 12 oficerów i 163 żołnierzy, a w podziale na pułki:

Pułk 2 ułanów - 3 oficerów i 27 żołnierzy
Pułk 7 ułanów - 2 oficerów i 37 żołnierzy
Pułk 11 ułanów - 2 oficerów i 11 żołnierzy
Pułk 3 ułanów - 4 oficerów i 17 żołnierzy
Pułk 15 ułanów - 1 oficerów i 44 żołnierzy
Pułk 16 ułanów - 11 żołnierzy
Pułk 1 strzelców konnych - 11 żołnierzy.

 

Jak widać, w ciągu dwóch dni walk, Płatow wziął do niewoli 18 oficerów i 375 żołnierzy, przy czym dnia 9 lipca było ich dużo więcej niż 10. Praktycznie wszyscy jeńcy byli ranni. Wynikało to z nadzwyczaj zaciętego charakteru walk, co podkreślał i Płatow i Rożniecki.
Ciężkie było położenie rannych, pozostawionych na placu boju. Całą noc przeleżeli oni na polu bez jakiejkolwiek pomocy. Ponadto rozpętała się burza "z grzmotem, piorunami i wściekłym wiatrem, po który zaraz nastąpiła ulewa" (Dmochowski). Kto mógł, ten chowając się przed patrolami kozaków, grasującymi na pobojowisku, starał się dostać do Miru. Ranni, którzy dostali się do miasteczka zostali rozmieszczeni w improwizowanych lazaretach i żydowskich karczmach. Warunki w nich były fatalne. Jeden z rannych tak opisuje swój pobyt w takim miejscu. "leżeliśmy w tych śmierdzących karczmach na ziemi, w barłogu, okropny był to widok nędzy i nieładu."
Smutno dla Polaków skończyła się bitwa pod Mirem. Przykład ten jasno pokazuje, do jakich żałosnych rezultatów może doprowadzić złe planowanie bojowego marszu. W znacznej mierze jest temu winny generał Latour-Maubourg, który maszerował daleko za swą awangardą i nie znał sytuacji w jakiej się ona znajduje. Wielkim błędem było wysyłanie do przodu kawalerii bez wsparcia artylerii i piechoty.
Rożniecki w tej bitwie wmieszał się w bój z przeważającymi siłami przeciwnika, rozporządzającym regularną kawalerią, artylerią i piechotą, nie biorąc pod uwagę ostrzeżeń Dziewanowskiego i Zawadzkiego. Jeśliby na czas podeszły posiłki konnych strzelców i artyleria, przebieg walk mógł być inny. Seron i Latour-Maubourg winni są, że nie przysłali obiecanej pomocy, wprowadzając tym w błąd Rożnieckiego, który mógł się jeszcze cofnąć. Generał Rożniecki, który dobrze przeprowadził samą bitwę, popełnił jednak błąd wprowadzając całą dywizję w niedogodną i nierozpoznaną okolicę, gdzie dzień wcześniej jego oddziały doznały porażki, w znacznym stopniu przez trudności terenowe.

 

Literatura:
1. Gembarzewski B. Wojsko Polskie. Księstwo Warszawskie 1807-1814. Warszawa, 1912.
2. Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815. T. 1-2. Krakow, 1984.
3. Staszewski J. Walki kawaleryjskie pod Mirem i Romanowem 1812 r. Poznań, 1934.
4. Charkiewicz W., Diejstwa Płatowa w ariergardie Bagrationa w 1812 godu. Kawalerskije boji pri Mirie i Romanowie, 1901
5. "Woin" nr 10 (www.genstab.ru/voin)

Na koniec przedstawiamy raporty Płatowa i Rożnieckiego wysłane niezwłocznie po zakończeniu walk. Są one krótkie i zdawkowe. Napisane wyraźnie pod wpływem dopiero co przebytych wydarzeń. Jak zwykle bywa, Płatow mocno przesadza odniesiony sukces, a Rożniecki stara się ukryć rozmiary poniesionej porażki.
Jako materiał uzupełniający przedstawiamy wspomnienia żołnierzy polskich.

Płatow do księcia Bagrationa

 

28 czerwca, blisko Miru, na piachu

Kliknij aby powiększyć

  Pozdrawiam Waszą Książęcą Mość z wieścią o zwycięstwie i to zwycięstwie rzadkim, bo nad kawalerią. To co doniósł Wam Książe Mienszikow, to był tylko początek. Potem jeszcze przez cztery godziny toczyły się ciężkie walki pierś w pierś. Musiałem przywołać huzarów, dragonów i jegrów. Generał-major Kutiejnikow przybył ze swoją brygadą i uderzył na nich z mojego prawego skrzydła, tak, że z sześciu pułków nieprzyjacielskich nie wiem czy pozostał kto żywy, a niewielu ich uciekło. Dziś Waszej Książęcej Mości wszystkiego nie mogę opisać - zmęczony ustałem i leżąc, pisze wprost na piachu. Rozumie się, że wszystko opiszę później, lecz na pewno Wasza Książęca Mość nie musi się obawiać o mój korpus.
Straty mamy niewielkie, jak na tak rzetelną robotę - pierś w pierś. Generał-major Iłowajski ma dwie rany - lekką w ramię od szabli i w prawą nogę od kuli - ale do końca wypełnił swe rozkazy. Generał-major i Generał-adiutant Cesarski Wasilczikow na moich oczach, z pierwszymi szwadronami uderzył na szeregi nieprzyjaciół i cały czas dzielnie walczył. Tak przed Bogiem jak i przed dowództwem trzeba oddać sprawiedliwość generałowi Krasnowowi, który bardzo przyczynił się do zwycięstwa. Pułkownik i adiutant Jego Wysokości Wielkiego Księcia Konstantego Pawłowicza - Szpierber był przy mnie cały czas i dużo, dużo pomagał przyczyniając się do zwycięstwa.

 

Rożniecki - Latour-Maubourg

 

Mir, 11 lipca, wcześnie rano

Kliknij aby powiększyć

  Zgodnie z Waszymi rozkazami, panie generale, poszedłem na Nieśwież. Między Sivlec a Horodzieją byłem atakowany, nie tylko przez wszystkie korpusy Płatowa, ale jeszcze przez huzarów pułków Mariopolskiego, Achtyrskiego i Sumskiego i dragonów pułku Kijowskiego. Bitwa toczyła się od południa do nocy. O północy opuściłem pobojowisko.
Pułki 3 i 16 przeszły siebie odwagą, o innych pułkach nie wspominając. Wszystkie wspaniale się spisały. Tylko dzielność wojsk, pozwoliła wytrzymać przez tak długi czas, tak niespotykanie ciężką walkę. Byłem ostrzeliwany z 12 dział, ich kawalerii było więcej niż mojej. Dodatkowo do korpusów Płatowa dołączył generał Iłowajski. Kozackich pułków było więcej niż ja miałem szwadronów.
Tym niemniej nie straciłem żadnego z generałów i starszych oficerów.
Znów zebrałem wszystkie pułki i rozłożyłem się obozem późną nocą. Żołnierze prześcigali się w waleczności.
Nie pierwsza to wojna w moim życiu, ale po raz pierwszy widziałem taki kawaleryjski bój. Część lewego skrzydła poszła w rozsypkę i odeszła do miasteczka Mir. Tam spotkali oni pomoc (Pułk 1 strzelców konnych), bezzwłocznie przeszli do ataku i odzyskali stracone pozycje.

 

K. Turno, Wspomnienia polskiego oficera

 

Szymanowski J., Turno Ch., Souvenirs de deux generaux polonais au service de la France. Paris 2001 s. 97-99. (autorem tych wspomnień jest Karol Turno (1788-1866), kapitan i adiutant swojego kuzyna generała Kazimierza Turno)

 

  "9 lipca generał Turno, który dowodził awangardą, miał styczność z Płatowem, który po swoim połączeniu z Bagrationem, miał pod swoim dowództwem, poza Kozakami, kawaleryjską brygadę Wasilczikowa. Podążając drogą na Turzec, nie widzieli nikogo, oprócz Kozaków, Baszkirów i Kałmuków, którzy zwykle pokazywali się galopując, przemykając od wąwozu do wąwozu, aby strzelać z możliwie bliskiej odległości. 10-tego generał Rożniecki, znów łącząc dwie brygady swojej dywizji, zajął miasto Mir. Dając odpocząć swoim wojskom, przykazał on generałowi Turno podążać za nieprzyjacielem i kierować się do Nieświeża. Mir leży nad Uszą, maleńką rzeczką, której wody spływają do Niemna. Wychodząc z miasta, które zajmowało lewy brzeg, należało przejść dwa mosty, groblę, po czym skierować się na drogę pocztową, która prowadzi do Nieświeża. Na lewo od tej drogi widoczny był olchowo-brzozowy las; na prawo rozścielały się szerokie, pola uprawne. Generał Turno, przeszedłszy 7 wiorst, zatrzymał się naprzeciw Simakowo, wsi, położonej między drogą pocztową a mokradłami, które rozciągały się w kierunku Nieświeża. Przed Simakowo lekko wznosiła się równina oddzielająca nas od lasu, który należało przejść, aby dojechać do Horodziej. Generał Turno rozkazał mi wziąć jedną kompanię ułanów, przeczesać tę równinę i odrzucić Kozaków, którzy obserwowali nas, wykonując patrole na skraju lasu. Widząc to, co znajdowało się przed nami, chciałem zająć skraj lasu, lecz zostałem zatrzymany w czasie marszu przez mnicha, jednego z tych żyjących w nędzy zakonów, które podróżują po polach w czasie żniw. Aby nie naruszyć obyczajów, mnich był udekorowany kwiatami do niemożliwości i był porządnie otyły. Mnich poradził mi nie narażać oddziału na niebezpieczeństwo, dlatego, że Hetman Płatow, wykorzystując warunki terenowe, umieścił w wąwozie koło Horodziej, całą siłę swojego korpusu, która nie była jeszcze wykorzystywana w straży tylnej. W tym samym czasie, usłyszeliśmy przygłuszony huk i przeszywające krzyki. O trzeciej po południu przybył Generał Rożniecki na czele Drugiej Brygady i ruszył naprzód z pułkiem 7 na Horodziej. Przygotowawszy się, Generał Turno otrzymał rozkaz przejść przez wieś Simakowo i uformować brygadę w linię, której końcową lewą flankę powinien był ukryć przed widokiem z pocztowej drogi. W ten sposób, mieliśmy pułk 16 na lewym skrzydle, pułk 15 w środku i pułk 3 na końcowej prawej flance. Cała linia była zwrócona prostopadle do drogi i równolegle do wsi, która z drugiej strony była otoczona ogrodzeniem. Generał Dziewanowski rozstawił swoje pułki (2 i 11) na równinie na lewo od drogi. Szyk bojowy przedstawiał jedną linię utworzoną z pięciu pułków kawalerii, lewa flanka, która była pozbawiona oparcia, nie posiadała rezerwy. Można nazwać bredniami rozmieszczenie, które zostały tu wykonane. Rozwinięcie kolumn było zakończone. Generał zamierzał pójść za swoim pułkiem 7, lecz w tej właśnie chwili usłyszeliśmy odgłosy wystrzałów i przeszywające krzyki, i zobaczyliśmy ten pułk zawracający cwałem, otoczony chmurą Kozaków. On wracał nie po dużej drodze, lecz był rzucony w prawo w stronę lasu, tak że rzucił się prostopadle na brygadę Generała Turno. W mgnieniu oka równina pod Simakowo zapełniła się lekkimi wojskami. Nigdy nie słyszałem lamentu równie przerażającego jak ten, który podniósł się w tym momencie. Wysunęliśmy się przed pułk 3, aby oswobodzić pułk 7. Pułkownik Radzimiński z ożywieniem zagrzewał swoich żołnierzy do walki. Skierował się w stronę Kozaków, którzy wycofali się, lecz było nierozważnym zuchwalstwem atakować dragonów rosyjskiej rezerwy, co zmusiło generała Turno do wprowadzenia w walkę pozostałości swojej brygady. Wtedy tłumy Baszkirów, Kałmuków i Kozaków otoczyli kręgiem te nieruchome szwadrony, odcinając im drogę odwrotu. Trzy razy powtarzali atak i trzy razy rozbijali się na linii, którą atakowali. Więcej sprytni Kozacy sypali grad kul i kiedy w ciągu czterech godzin wyczerpali swój zapał, bój przerwał się. Po przygotowaniu, zapomniana wataha wroga, powróciła przez las, który oddzielał nas od Horodziej, i skierowała się na lewą flankę naszej rozwiniętej linii. Otoczyła tą flankę, posiała zgrozę i śmierć w szeregach pułków 11 i 2 . Generał Turno zrobił wszystko, by w daremnych wysiłkach utrzymać porządek kawalerii i osłonić odwrót. Ledwo wyszliśmy ze wsi, gdy okropny chaos ogarnął wszystkie wojska, szwadrony lewego skrzydła rzuciły się do ucieczki. Przybywszy do mostu, który oddzielał nas od Miru, zobaczyliśmy jak pociski kreśliły w powietrzu swój ogniowy ślad i wzbudziły przerażenie w szeregach Rosjan, którzy zachodzili nas z tyłu. Dym unosił się w powietrzu, ostatnie krzyki dzikiej ordy odbijały się dalekim echem. Generał Tyszkiewicz, stojący w obozie na lewym brzegu Uszy z brygadą kawalerii 5go Korpusu, wystawił na brzeg tej rzeki dwa działa, które ostrzeliwały równinę znajdującą się naprzeciw. Zmęczenie powaliło mnie. Natychmiast zasnąłem głębokim snem. Promień słońca obudził mnie następnego dnia. Szybko wstałem i pośpieszyłem zobaczyć pułki naszej brygady. Na szczęście, wyobrażenie o stratach okazało się wyolbrzymione, uciekinierzy wracali ze wszystkich stron. Generał Rożniecki znajdował się w młynie. Te dzieło pod Mirem wywołało burzę oburzenia i spowodowało niepopularność Rożnieckiego. Na wojnie nie można bezkarnie naruszać zasad sztuki wojennej. Gdybyśmy posiadali dwie linie i rezerwy, nieszczęściu można byłoby zapobiec. Atak i uderzenie są jedynym działanie kawalerii. Nie może ona walczyć, stojąc w miejscu. Trzeba przewidzieć jej natarcia lub wycofania, i tak ustawić swoje szwadrony, aby mieć zawsze świeże rezerwy i w porę kierować je do boju. Po starciu pod Mirem Latour-Maubourga stanął na czele awangardy".

 

Fragment wspomnień kapitana Kołaczkowskiego

 

R. Bielecki A. Tyszka, "Dał nam przykład Bonaparte - wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815" Kraków 1984, t. II, s. 79-82. (fragment wspomnień kapitana Kołaczkowskiego. Nie był on bezpośrednim świadkiem bitwy i przytacza tu tylko cudze relacje)

  Tu przyszło do dwóch potyczek, których opis przez naocznego świadka, lubo zbyt pochlebnie dla nas wystawiony, załączam:
"Dnia 7 lipca wieczorem dywizja jazdy pod dowództwem jenerała dywizji Rożnieckiego przeszła wpław Niemen pod Bielicą i stanęła dnia 8 sierpnia w Nowogródku, skąd udać się miała śpiesznie do Nieświeża. Dnia 9 lipca jeden szwadron pułku 3 ułanów, spotkawszy mocny posterunek kozaków przed Piaseczna, uderzył na niego i wpędził do miasta Mira; uniesiony zapałem, przeszedłszy miasto nacierał za przedmieściami na tenże sam posterunek, mocno powiększony. Pułkownik Radzimiński wyruszył z resztą pułku dla posiłkowania swego pierwszego szwadronu. Gdy wychodził z przedmieścia, pięć pułków kozackich natarło na niego, których liczba powiększała się w miarę odporu, jaki im dawano. Naówczas, otoczony od przewyższającej siły, przymuszonym był przerzynać się dla złączenia się z dwoma szwadronami pułku 16 i jednym pułku 15 ułanów, które mu w posiłek przybywały. Potykano się z zaciętością, nieprzyjaciel doznał daleko większej straty niż 29 brygada, składająca się z 3, 15 i 16 pułku ułanów, której pomimo wszelkiej usilności, nie mógł w nieład wprowadzić.
Brygada 28, składająca się z 2, 7 i 11 pułku ułanów, przybyła do Jarczy, gdzie się z 29 złączyła, i tam przebyliśmy noc całą naprzeciw nieprzyjaciela i chmary kozaków. Dnia 10 lipca cała dywizja ruszyła do Mira, gdzie wypocząwszy, w południe w dalszą udała się drogę do Nieświeża. Straż przednia spotkała nieprzyjaciela w Sienikowie (mila jedna od Miru) i odparła go żywo w lasy, które odłączają Sienikowo od wsi Horodnicy. Pułk 7 ułanów z 28 brygady przeszedł las, reszta dywizji została z tej strony onego. Rozpoznany nieprzyjaciel był nadto w sile, żeby nań odważano się natrzeć. Siła jego składała się z korpusów kozackich Płatowa i Iłowajskiego, połączonych z dywizjami dragonów i huzarów. Nieprzyjaciel, wiedząc dokładnie o sile dywizji przez wziętych w niewolę dniem wprzódy, rozumiał, że ją zniszczy zupełnie wśród lasów i bagnisk; ze wszech stron zaczął posuwać się na nas i sypać ogień kartaczowy na najbliższe nasze szwadrony. W mgnieniu oka cała płaszczyzna Sienikowa zajęta była lekką jazdą. 7 pułk ułanów, który zajmował tamten brzeg lasu, zmuszony był przebijać się przez nieprzyjaciela dla złączenia się z dywizją. Wnet przybyły huzary i dragony, a wtedy silna i krwawa rozpoczęła się walka. Pułki 3 i 16 ułanów najmniej po razy czterdzieści natarły na nieprzyjaciela i okryły się chwałą. Pułki 7 i 15 ułanów czynnie przyczyniły się do boju, szczególnie zaś 15. Pułki 2 i 11 były w odwodzie, zasłaniając lewe nasze skrzydło. Nieprzyjaciel, zaufany w przewyższającej swej sile, nie umiał korzystać z pozycji naszej, gdyż już była godzina dziewiąta wieczór, kiedy odwód nieprzyjacielski przybył na nasze lewe skrzydło i otoczył aż do ostatniego naszego plutonu w tyle pozostałego; kilka tysięcy kozaków wpadło nawet w odstęp pomiędzy pułki 7 i 11. Lecz cała 29 brygada oraz 7 pułk 28 brygady, nacierając na nieprzyjaciela, cofnęły się w porządku ku Mirowi. Brygada 19 jazdy 5 korpusu, pod dowództwem jenerała brygady Tyszkiewicza, przybyła właśnie na ten czas do Mira i wysłała zaraz naprzód dwa szwadrony. Kilka wystrzałów działowych z baterii, postępującej za brygadą jenerała Tyszkiewicza, wstrzymały zapał nieprzyjaciela, który zmuszony do odwrotu, ścigany był aż za las, w bliskości tego miasta znajdujący się.
Dywizja została na placu boju do świtu, ale nieprzyjaciel zostawił nas spokojnych. Sześciogodzinna walka, jedna z najżywszych, jaka być może w nierównie mniejszej liczbie, dała poznać nieprzyjacielowi, iż ma do czynienia z żołnierzem dowodzonym przez wielkiego Napoleona. Pułk dragonów kijowskich i pułk huzarów achtyrskich * poniosły wielką stratę. Generał lejtnant Pahlen, pułkownicy Andreinow i Iłowajski legli na placu; pobojowisko zasłane było trupami kozaków, Kałmuków, Baszkirów i Tatarów. Nie straciliśmy żadnego oficera wyższego stopnia; wszystko to, co się potykało, utrzymało honor wojska naszego. Było kilku flankierów od ułanów, którzy ścigając nieprzyjaciela, przedarli się aż do korpusu piechoty Płatowa. Wszystkie nasze pułki mają większą liczbę krzyżów, oficerów nieprzyjacielskich wiele ubiorów śmiesznych i broni, szczególniej zdobytych na pułkach azjatyckich, które są najgorszymi z żołnierzy nieprzyjacielskich, słowem 3000 naszej jazdy wytrzymało sześciogodzinną walkę przeciw 8000 kozaków, 3000 jazdy regularnej, dwom pułkom strzeleckim i 30 działom polowym .
Dnia 14 lipca l pułk jazdy (Przebendowskiego) ścigał uchodzącego nieprzyjaciela; we wsi Czarnołuby spędził posterunek kozacki z znaczną jego stratą i posunął się z zapałem aż na wysokość Romanowa, na drodze od Nieświeża do Słucka. Zastał tam cały obóz nieprzyjacielski, z którego kilka pułków kozackich i liniowych wyruszywszy otoczyły go zewsząd, lecz przebił się walecznie przez nieprzyjaciela, położywszy wielu trupem na placu, lubo z niemałą stratą swoich, i okrył się chwałą. Major Montrezor, ranny, pojmany został w niewolę wraz z kilku innymi oficerami. Strata cała pułku tego wynosić ma do 240 ludzi, tak w zabitych, rannych, obłąkanych, jak w niewolę wziętych".

Opowiadanie naocznego świadka dość dobre wyobrażenie daje o tych trzech wypadkach. W pierwszej potyczce pułk 3 ułanów najwięcej ucierpiał; sam pułkownik Radzimiński został ranny. Pułk stracił do 200 ludzi, zabitych, rannych i wziętych w niewolę. Nieszczęśliwym tym wypadkiem nauczony, komendant dywizji, jenerał Rożniecki, powinien był z większą ostrożnością rozporządzenia swoje porobić, znając zwłaszcza nieprzyjacielską siłę. Nie tylko, że tego nie uczynił, lecz niektóre swoje pułki w jednej linii uszykował, myśląc przez to omamić nieprzyjaciela, natomiast bardziej się sam osłabił i łatwiej przewrócony został. W tym jednak nie jego wina, iż ani artylerii konnej, ani piechoty nie miał sobie przydanej. ---
Bitwa pod Mirem jeszcze nie nauczyła jenerała Latour-Maubourga, jak należy jazdę w przytomności nieprzyjaciela prowadzić, Pod Romanowem błędy dwa pierwsze powtórzone zostały. Pułk l strzelców konnych, o 2 mile przed korpusem wysłany na rozpoznanie bez żadnego wsparcia, ujrzał się nagle napadniętym przez nieprzyjacielską jazdę, musiał się przez nią przebijać i pędzony był półtora mili drogi bez wypoczynku; kto miał dobrego konia, ten uszedł śmierci. Pułk ten, tak piękny, liczący przeszło 700 koni, stracił połowę ludzi i nie był już czynny w całej kampanii. Formował się na nowo w Smoleńsku i w czasie odwrotu Wielkiej Armii wszedł znowu; na linię bojową w liczbie 500 koni.
Dodać tu jednak należy, lecz tą razą na pochwałę jazdy naszej pod Mirem, iż nieprzyjacielska jazda składała się z czternastu pułków kozackich Płatowa, 7000 koni, 1000 kozaków z Bagrationa korpusu, trzech pułków regularnych: achtyrskiego huzarów o ośmiu szwadronach, kijowskiego i noworosyjskiego dragonów o czterech szwadronach, i dwóch batalionów piechoty; do tego 6 dział kozackich i 16 dział artylerii konnej - w ogóle 10 000 jazdy, 1400 piechoty i 22 dział.
Rzecz zastanowienia godna, iż nasza czterotysięczna dywizja, bez armat i piechoty, o 2 mile od korpusu swego, z taką chmarą jazdy potykając się, ciągle oskrzydlona, i mając ciężką przeprawę przez groblę i trzy mosty, nareszcie przez miasto Mir, nie uległa zupełnemu zniszczeniu! Moralnie bardzo ucierpiała.

Opracowali: P. W. Bułdymienko, P. E. Kuzniecow
(tłumaczenie: Katarzyna Pakuła i Piotr Sawiak)