Nasza księgarnia

Joachim Murat - wielki książę Bergu i Kliwii, król Neapolu (1767 - 1815)

Posted in Marszałkowie Cesarstwa

Gaskończyk, syn oberżysty, Joachim Murat, miał sporo wspólnych cech charakteru z Lannesem i Augereau, jako to upodobanie do przeklinania i do kolekcjonowania dam. Ta powtarzająca się jak czkawka u marszałków napoleońskich zbieżność dwóch perfekcji prowokuje wręcz do rozmyślań filozoficznych: czy sukcesy w drugiej z nich osiągali dzięki doskonałości w pierwszej, czy też doskonała znajomość dam była pierwszej powodem? Ale zostawmy to i wróćmy do Murata. Nie ustępował Lannesowi i Augereau w odwadze, za to lepiej znal się na koniach i na strojach. Jako znakomity kawalerzysta (wyćwiczył się w młodości, uciekając konno przed roszczącymi sobie różne pretensje „narzeczonymi”) objął Murat w Wielkiej Armii stanowisko naczelnego dowódcy kawalerii i utrzymał je chlubnie prawie do końca Empire`u. Prawie, bo tuż przed końcem zdradził i nawiał, oczywiście konno. Jeśli chodzi o ubiory, to były one przez całe życie największym hobby Murata, większym nawet od kobiet. Znie­cierpliwiony brakiem fantazji u krawców, sam sobie projektował wdzianka, przeciętnie jedno tygodniowo. Łączył w nich śmiało elementy francuskie, kaukaskie, tureckie, szkockie, polskie, włoskie, hiszpańskie, skandynawskie, indyjskie i południowo-amerykańskie, afrykańskie i zapożyczone z namiotów trup komedianckich, ludowe i dandysowskie — wszystkie. Przekonany o swym geniuszu w tej materii, zaprojektował również podobne koktajle odzieżowe dla swych sztabowców, a ci wówczas podnieśli otwarty bunt pod hasłem: „Precz z tą oślą liberią!”. Był to dla niego ciężki cios. Jeszcze cięższy spotkał go ze strony cesarza, na balu, na którym Murat pojawił się w swoim nowym arcydziele. W poważnych monografiach historycznych pisze się, że Napoleon wygnał go z sali mówiąc, iż wygląda „jak cyrkowiec Franconi”. Być może cesarz tak powiedział; z tego, co ja wiem opierając się na własnych źródłach, Bonaparte powiedział po prostu:
— Wracaj do domu i przebierz się w mundur! Wyglądasz jak małpa w cyrku!
Uwielbiająca stroje i kolory małżonka Bonapartego, Kreolka Józefina, miała jednakowoż odmienne zdanie. Pewnego razu Murat wydał śniadanie dla kilku swoich kumpli-kawalerzystów i po kilku butelkach szampana zaprezentował im z całą dyskrecją butelkę kreolskiego rumu (nacisk był położony na słowo k r e o l s k i), otrzymaną od „najpiękniejszej kobiety w Paryżu, która nauczyła go sposobu przyrządzania tego trunku oraz wielu innych rzeczy!”. Gratulacje, które otrzymał od rozbawionych biesiadników, były tak głośne, że dotarły do uszu Napoleona, ale wkrótce Murat stał się jego szwagrem i wszystko zostało w rodzinie. Z Bonapartem związał się sposobem gaskońskim. Podszedł do niego tuż przed wyruszeniem „boga wojny” na kampanię włoską i powiedział:
— Generale, nie masz adiutanta w stopniu pułkownika. Proponuję siebie na to stanowisko.
Propozycja została przyjęta, a kawaleryjska brawura Murata w tej i w następnych kampaniach nagrodzona kolejno stanowiskami: generała, marszałka. Wielkiego Admirała Francji, księcia Bergu i Kliwii, i w końcu króla Neapolu. No i jeszcze wspomnianym: cesarskiego szwagra. Z żoną, siostrą Napoleona Karoliną Bonaparte, licytował się Murat w popularnej grze małżeńskiej pt.: kto kogo więcej razy zdradzi? Biografowie nie odnotowali, kto z tej dobranej pary odniósł zwycięstwo (historycy są kiepscy w matematyce), odnotowali natomiast, że państwo Murat równie cierpliwie intrygowali i spiskowali przeciw swemu dobroczyńcy, i z inicjatywy Karoliny, sypiającej z ministrami wrogich Napoleonowi mocarstw, zdradzili go w roku 1813.

   W ciągu jednego kwadransa marszałek Augereau stracił swój korpus prawie co do jednego człowieka [...]. Historia, do bitwy pod Iławą, nie widziała podobnej hekatomby, rekordowej pod względem szybkości spełnienia. [...] Bonaparte widząc, że wszystko się wali, podjechał do niego i powiedział z uśmiechem tak swobodnym, jak tego wymagała rozpaczliwość sytuacji: "Joachimie, nie pozwolisz chyba, by ci Azjaci zjedli nas żywcem?" I wówczas pierwszy jeździec Francji, syn karczmarza, Joachim Murat, w wyszukanym złotym kożuszku [...] i z pękami strusich piór u kapelusza, siedząc w siodle podesłanym zamiast czapraka lamparcią skórą i dyrygując laską o złotej gałce, poprowadził po lodzie największą szarżę kawaleryjską w dziejach świata – dziewięćdziesiąt szwadronów konnicy! Uderzenie było tak potworne, jak uderzenie obuchem w głowę. Linie rosyjskie pękły i zostały stratowane, a galeon Cesarstwa mógł płynąć dalej.

 

W. Łysiak, Cesarski poker

 

    Gdy tylko Murat otrzymał wiadomość o wylądowaniu cesarza w Cannes, nie czekając na informacje z Paryża przerwał swe bale i ucztowania, wkroczył z armią do Państwa Kościelnego, zajął Rzym, Florencję, Bolonię i posunął się aż po linię Padu. Ale wojska jego nie były kawalerią rezerwową Wielkiej Armii. Byli to Neapolitańczycy, o których dawny ich król powiedział: "Czy ubierzesz ich na niebiesko, czerwono czy zielono - wszystko jedno - zawsze uciekną". Murat zastąpił drogę Austriakom nad Padem i żołnierze jego uciekli.    Trzynastego października 1815 roku Joachim Murat wylądował w Pizzo w Kalabrii, tam gdzie przed sześciu laty wywiesił swoją królewską flagę. Sądził, że uda mu się wywołać powstanie wśród swoich dawnych poddanych i wrócić na tron. Został pojmany i rozstrzelany tego samego dnia. [...] Tak zatem zginęła w brudnej wiosce kalabryjskiej, z rąk nędznego, przkupnego i nikczemnego rządu, najbardziej malownicza i świetna postać, jaka kiedykolwiek prowadziła szarżę kawalerii.

 

A. G. Macdonnel, Napoleon i jego marszałkowie