Nasza księgarnia

Sanie z Grajewa

Posted in Turystyka historyczna

 

No proszę, mieliśmy w epoce napoleońskiej również sukces komunikacyjny (dzisiaj z chęcią napisałbym – motoryzacyjny). To na naszych saniach Napoleon dotarł z Grajewa do Warszawy a może nawet dalej. Niestety nic w Grajewie nie upamiętnia krótkiego, bo krótkiego, ale jednak, pobytu cesarza.

Pawilon handlowy w Grajewie stojący w miejscu dawnej stacji pocztowej.

 

 

W miejscu, gdzie przed ponad dwustu laty stała stacja pocztowa, przez lata znajdowała się restauracja „Jagienka”. Teraz stoi (pod nr 8) paskudnej urody pawilon handlowy. Ulica Józefa Piłsudskiego jest główną przelotówką w kierunku Łomży. Szkoda że stacja nie zachowała się do dzisiejszych czasów.

 

Wzdłuż traktów działały stacje pocztowe odległe od siebie od 2 do 8 mil. /W Polsce dawna mila geograficzna liczyła 7146 m. Obok każdego budynku pocztowego, z herbem pocztowym na froncie, znajdowała się stajnia końmi na wymianę. Na stacji można było przenocować a w pomieszczeniu zwanym noclegowe oraz „traktyernią” zjeść i napić się.

 

 

 

10 grudnia, przed południem zajechał na stację pocztową wciąż podróżujący pod nazwiskiem Colincourtm Napoleon. Dojechał tu z Augustowa (patrz tekst „Napoleon w Pewexie”).

 

Właściciel stacji, Wolski zorganizował posiłek. Z pobliskiego dworu Wilczewskich doniesiono bułki i kawę. Rozmowa początkowo na temat Grajewa, szybko zeszła na temat pojazdu. Do Grajewa cesarz dotarł karetą na kołach. Była zima a Napoleon świetnie wiedział, jaki jest stan polskich dróg. Chciał zakrytych sani, żeby szybko ruszyć do Warszawy. Właściciel Grajewa, Kajetan Wilczewski podarował cesarzowi swoje sanie i konie. Córka Wilczewskiego dostała od Napoleona złotą broszkę z wizerunkiem kobiecej głowy na porcelanie. Podobno przetrwała do dzisiaj i jest przechowywana przez Teresę Żychowską w Warszawie.

 

Kajetan Wilczewski i Michał Czyż, naczelnik powiatu dąbrowskiego z siedzibą w Augustowie pojechali z cesarzem do Szczuczyna i dalej do Stawisk. Tam, zadowolony ze środka lokomocji, Napoleon poprosił właściciela o odstąpienie sani. Bez zbędnego targowania zapłacił za nie 25 podwójnych napoleondorów. Pięć dorzucił stangretowi. Złota moneta napoleondor była warta 20 franków.

 

W 1899r. w „Tygodniku Ilustrowanym” Jan Woyczyński opublikował fragment z trzeciego tomu pamiętnika Wilczewskich na temat pobytu Napoleona w Grajewie.

 

„9 XII (tj. Decembris czyli grudnia 1812) odjechali oficerowie a przyjechał p. (Michał) Czyż, podprefekt z Augustowa (naczelnik powiatu dąbrowskiego z siedzibą w Augustowie). Jechał przed Napoleonem, cesarzem Francuzów, który jedzie incognito pod nazwiskiem księcia Colincourt, od armii i w nocy jadł obiad w Augustowie i przedrzymał się. Tu przyjechał o 10 przed południem. Zajechał na pocztę (właścicielem poczthalterii w Grajewie był niejaki Wolski), zanieśli mu stąd (tj. ze dworu Wilczewskich) kawy i bułek. Nalał w misę kawy, bułki nadrobił i łyżko jadł. Pytał czyje miasto. Siła domów – chwalił, że dobrze budowane. A że miał karetę na kołach, chcieli dla niego sani krytych, więc mój brat /Kajetan Wilczewski – właściciel Grajewa/ dał mu swoje karetę na saniach, swoje konie i mój brat z p. Czyżem pojechali za nimi do Szczuczyna. Tam koni nie zastał na poczcie i temi samemi pojechał do Stawisk. I mój brat pojechał tam za nim. Tam na poczcie nie chciało mu się wysiadać z tej karety i mówił memu bratu, żeby mu ustąpił tej karety. Nie odmówił mu tego, ale się nie chciał z nim targować, i wrzucił mu cesarz w czapkę 25 napoleondorów dubeltowych, a stangretowi dał 5 takichże. Mróz okrutny”.

 

Napoleon dojechał saniami do Warszawy, a niektóre przekazy mówią, że powóz być może dotarł nawet do Drezna.

Adam Gąsior

Tekst ze strony www.SzukajacNapoleona.com

Opublikowano za zgodą autora