Nasza księgarnia

Rotmistrz J. Albrecht, Generalny inspektor jazdy gen. dyw. Rożniecki i jego lustracje pułków jazdy Księstwa Warszawskiego w 1808 r.

Posted in Monografie

 


Aleksander Rożniecki

W ramach trzech dywizji, albo legji wojsk Księstwa Warszawskiego, ustanowionych etatem Komisji Rządzącej z dn. 17 I 1807 r. miały znajdować się początkowo 3 pułki jazdy, po jednym w każdej legji, nie licząc jazdy pospolitego ruszenia, która w tym czasie organizacyjnie nie wchodziła jeszcze w skład oznaczonych dywizyj. Wspomniany etat przewidywał jeden sześcioszwadronowy pułk jazdy w stanie 2,050 ludzi, dopiero poprawka z marca tego roku wprowadziła zmianę: w miejsce jednego, dwa pułki 3 szwadronowe z legji o stanie 1042 ludzi, z których jeden ułański, drugi strzelców konnych. Ogólna numeracja dzieliła pułki 1, 4 i 5 na strzelców konnych, 2, 3 i 6 - tym ułanów.
W takiej też ilości odbyła jazda Księstwa Warszawskiego kampanję 1807 roku.
Po pokoju tylżyckim liczebność jej wynosiła w dn. 15 lipca 1807 r. 5.275 żołnierzy i 4.895 koni. W zależności od stopnia udziału w kampanji gdańskiej, frydlandzkiej lub w ochronie granic i komunikacji wielkiej armji, pułki 1, 3 i 6 wróciły do kraju wielce nadszarpane, pozostałe 2, 4 i 5, które pod koniec wojny dopiero wystąpiły czynnie, znacznie lepiej były zaopatrzone i mniej się na nich odbiły skutki uciążliwej dla jazdy kampanji 1807 r. Powrót do kraju nastąpił w ciągu lipca i sierpnia, lecz w dalszym ciągu, choć wojna została ukończona, powierzono jeździe ochronę granicy Ks. Warszawskiego od strony Rosji i Austrii i z tego powodu praca nad uzupełnieniem pułków musiała postępować bardzo powoli. Główną część tego zadania powierzono Rożnieckiemu, który, będąc powołanym już w końcu 1806 r. przez Napoleona z legji włoskiej ze stanowiska d-cy pułku jazdy, został mianowany 6 marca 1806 r. generałem brygady, a pierwszego kwietnia objął na wyraźne życzenie cesarza funkcję generalnego inspektora jazdy. Właściwa czynność lustracyjna Rożnieckiego przypada dopiero na wiosnę 1808 r.
Aleksander Rożniecki urodził się w Warszawie w 1774 r. W 15 tym roku życia ukończył korpus kadetów i w 1788 r. wstąpił do świeżo reorganizującej się armji polskiej, do wyborowego regimentu gwardji konnej jako kadet. W następnym roku awansował na podporucznika, w lutym 1790 r. został adjutantem brygady małopolskiej dowództwa Jana Potockiego. Również w lutym 1791 r. otrzymał stopień porucznika. 1)
Z brygadą małopolską odbył kompanję litewską 1792 r. przeciw wojskom Kreczetnikowa, biorąc udział w bitwach pod Mirem i Krzemieniem. W czasie Targowicy skłaniał się do opozycyjnego i patrjotycznego odłamu korpusu oficerskiego. Należał następnie do robót spiskowych, poprzedzających insurekcję i występował czynnie w powstaniu kościuszkowskiem. W tej kampanji był ranny pod Szczekocinami i Czerniakowem. Po trzecim rozbiorze opuścił kraj, zaciągnąwszy się w marcu 1798 r. do Legji polskiej we Włoszech. W 1799 r. odbył kampanię przeciw Austrii i Suwarowowi. Wiosną 1800 r. przeszedł jako szef szwadronu do Legji Kniaziewicza, brał udział w kampanji nadreńskiej pod Moreau, później w 1801 przeszedł wraz z legją do armji włoskie Murat a, w lipcu zaś tego roku został szefem brygady i czasowo dowodził legją.
Następną wojnę austrjacką 1805 r. odbył pod Masseną, zaś po kampanji pruskiej 1806 r. wrócił do kraju i został przyjęty do wojska Księstwa Warszawskiego jako generał brygady i generalny inspektor jazdy. Dn. 7. V. 1807 r. uzyskuje od Komisji Rządzącej w dowód uznania podwyższenie swej pensji razem z gen. Dąbrowskim i Zajączkiem: "Mając wzgląd na zasługi urodzonego Rożnieckiego, gen. brygady i inspektora generalnego jazdy naszej, nie mniej na jego naukę i talenty wojskowe, onemuż płacę na rok sumę 27.081 złotych pol. naznaczamy i żeby ze skarbu naszego nad etat płacone były nakazujemy". Pensja właściwa wynosiła 10.000 franków, dodatek wojenny 2.500 franków, na dodatki nadzwyczajne 4.200 franków, razem 16.700 franków. Oprócz tej podwyższonej gaży generalskiej, zrównanej z wysokością pobieranej przez generałów francuskich, otrzymał jeszcze Rożniecki za generalne inspektorstwo jazdy 19.459 złp., czyli razem 46.450 złp. rocznie.
W czasie wojny 1809 r. odznaczył się chlubnie pod Raszynem, a następnie śmiałą wycieczką do Galicji Wschodniej i zajęciem Lwowa w maju tego roku. Po odbytej wojnie rozwijał dużą działalność na polu wywiadu wojskowego, odpowiadającą jego skłonnościom naturalnym, które w późniejszych czasach tak wybitnie, a zarazem ujemnie dla spraw polskich objawił. W r. 1812 otrzymał d-two dywizji jazdy 4 korpusu rezerwowego pod Latour-Maubourgiem. W potyczce pod Mirem doznał porażki, którą później komentowano na różny sposób, nie wahając się nawet przypisać mu umyślną złą wolę. Pod Możajskiem został ranny i niebawem, drogą przez Moskwę odesłany do kraju celem przyśpieszenia remontu jazdy. Nie omieszkał też skorzystać z nadarzającej się okazji i wywieść z sobą kilka wozów zdobyczy, mimo surowych zakazów w tym względzie ks. Józefa. Kampanję 1813 r. odbył z Poniatowskim w charakterze szefa sztabu głównego 5 korpusu wielkiej armji, uczestniczył we wszystkich bitwach tej wojny aż do bitwy pod Lipskiem włącznie, gdzie dostał się do niewoli rosyjskiej, porzucając w najcięższych chwilach rannego ks. Józefa. Ogółem odbył 9 kampanji (1792 r. 1794, 1799, 1800, 1805, 1806-07, 1809, 1812 i 1813), ranny był pięć razy, ozdobiony w 1804 r. krzyżem Legji Honorowej, w 1806 krzyżem kawalerskim korony żelaznej napoleońskiej, 1807 - krzyżem kawalerskim wojskowym polskim, 1809 - krzyżem komandorskim. W wojsku polskim Królestwa Kongresowego pozostawał początkowo do 1815 r. na reformie (oficer rezerwy), dzięki naciskowi i sprzeciwowi korpusu oficerskiego, dopiero przez wstawienie się Konstantego powołano go służby czynnej. W 1815 otrzymuje order Stanisława, w 1816 - Anny, w 1818 - Włodzimierza, w 1819 - brylantowe ozdoby do Anny, w 1820 - Aleksandra Newskiego, w 1827 - stopień generała broni, w 1829 - order Orła Białego, w 1830 - znak honorowy za 35 letnią "nieskazitelną" służbę oficerską. W 1816 r. przyczynia się do zorganizowania tajnej policji i korpusu żandarmerii, tudzież obejmuje szefostwo pierwszej, będąc przytem d-cą całej jazdy Królestwa Kongresowego. Po wybuchu powstania listopadowego wyjechał z kraju razem z Konstantym.



Tyle co do służby wojskowej Rożnieckiego. Jako człowiek zyskał sobie w czasie pełnienia swoich obowiązków opinję osobistości zgoła nikczemnej, znienawidzonej przez ogół. Rożniecki, o powierzchowności zaniedbanej, prawie niechlujnej, zachowaniu się wyzywającem. i cynicznem uśmiechem na twarzy, nie cofał się przed żadnym brudnym postępkiem, który, byleby tylko dogadzał jego chorobliwej ambicji, próżności, żądzy użycia i rozpusty, był uznawany za właściwy i godny stosowania. "Znienawidzony ten w wojsku pieriekińczyk, brudny na duszy na ciele, w ubiorze zaniedbanym, zawsze prawie po bezsennych nocach przy grze w karty i pijatyce, nietrzeźwy, ufny w protekcję księcia i dlatego najbrutalniejszy impertynent zamęczał i konie i ludzi. Przy defilowaniu powiedział raz jednemu oficerowi, zwróciwszy mowę niby do konia: "Oj, koniu! koniu! jakiego ty osła na sobie nosisz!", a innemu rzekł: " Wisisz waćpan na tym koniu, jak na płocie". Oficerowie podali się do dymisji" - opowiada Szumski, oficer 3-go pułku ułanów Królestwa Kongresowego.
Już w legji włoskiej dał Rożniecki dowody nieuczciwości w sprawach pieniężnych, niepohamowanej niesforności i arogancji w zatargu z dowodzącym wówczas legją Sokolnickim, do którego wystosował obraźliwe pismo, "zachowane jako pomnik uroszczeń puchy i czelności". Pod jego rządami (czasowo pełnił funkcję szefa sztabu) zapanowały w legji krzyczące nieporządki i rozliczne nadużycia finansowe, obciążające go wprost zupełnie wyraźnie. Nie przeszkodziło mu jednak to zachowanie wstąpić jednocześnie do wolnomularstwa, w którem doszedł się nawet wyższych stopni. Również i później posądzano go o cały szereg do podobnych nadużyć, jak sprzedawanie stopni oficerskich, machinacje z dostawcami wojskowymi, a na stanowisku szefa tajnej policji - wymuszania pieniędzy drogą szantażu, spisków i denuncjacji. Będąc zaufanym służką Konstantego, do którego potrafił wślizgnąć się i stać niezastąpionym - przy poparciu wpływowej pani Fryderyksowej - a który pod koniec brzydził się nim nawet, działał zawsze na szkodę interesów polskich.
Wysoka protekcja i zaufana przyjaźń z Nowosilcowem, jego szpiegowska działalność, wyrobiły mu w kraju opinję zupełnie zdeklarowanego zdrajcy sprawy narodowej. Ta możną opieką cieszył się on podobno od dość dawna. W r. 1807 wymieniane np. Rożnieckiego jako osobistość pewną, mającą pośredniczyć w negocjacjach rosyjskich, zmierzających do przeciągnięcia ks. Józefa na stronę Aleksandra I. Przegrana pod Mirem, jak już zaznaczyłem, przyczyniła się również do podejrzeń w tym kierunku, aż do czasu, kiedy za Królestwa Kongresowego sam wyraźnie swoją działalnością dobitnie określił prawdziwe swe oblicze.
W jednej osobie Rożniecki reprezentował wzór dzielnego bojowego oficera, zdolnego organizatora i złego pod każdym względem człowieka.



W pracy niniejszej interesuje nas specjalnie jego działalność na stanowisku inspektora jazdy. Z materiałów archiwalnych, jakie zachowały się do czasów dzisiejszych, posiadamy 4 szczegółowe raporty Rożnieckiego o jego inspekcjach w 1. 2. 3. i 4. pułku jazdy, brak natomiast danych faktycznych co do dwóch pozostałych pułków. Przeglądając jednakowoż każdy z wymienionych raportów, spostrzec można dużą identyczność co do formy i treści. Powyższy wzgląd nasunął mi myśl, że posiadane dokumenty wystarczą najzupełniej, aby bez popełnienia zasadniczych błędów historycznych odtworzyć w przybliżeniu ogólne metody inspekcji gen. Rożnieckiego w r. 1808, w których wykazał wszechstronną znajomość rzeczy, energię, oraz zadziwiająco świeży i nowoczesny pogląd na rolę inspektora.
System ten polegał przedewszystkiem na wyjątkowej drobiazgowości, która jednakże nie zaciemniała mu jasnego poglądu na całokształt życia i stanu lustrowanego oddziału. Dlatego też pobyt jego w pułku określa się takim przeciągiem czasu, jaki był niezbędnym do najdokładniejszego zbadania życia wewnętrznego pułku we wszystkich jego przejawach, póki nie wytworzył sobie, stojąc jakgdyby na uboczu, jednolitego poglądu na całość. Przez cały czas argusowe oko jego (nierzadko nawet zaprawne zjadliwym i fałszywym spojrzeniem bazyliszka) bada pilnie każdy szczegół, wglądając niespodzianie w dziedziny zupełnie, zdawałoby się, niepodlegające przeglądowi generalnego inspektora. Rożniecki nie ograniczał się do niemęczącego zwyczaju wywierania postrachu groźnie nadciągającą chmurą inspekcji, tak naturalną wobec jego przyrodzonej nierzetelności, do wymuszania jedynie powagą swego stanowiska mechanicznego i zawczasu na pokaz przygotowanego ładu oraz porządku w oddziałach, nie zadawalniał się urzędowem i pobieżnem przejrzeniem tego, co mu zaprezentowano, lecz sam mianował się gospodarzem w danym pułku i z tego stanowiska oglądał wszystko, co sam zechciał. Rola, jaką sobie wyznaczył, polegała pozatem nie tylko na badaniu osądzaniu i karaniu, miała bowiem także bardzo duże znaczenie wychowawcze i organizacyjne. Czynności inspektorskie Rożnieckiego i widoczne ich ślady można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich - to sprawozdania i raporty, obrazujące stan pułku, jaki zastał, które przesyłał do użytku i wiadomości Ministerium Wojny. Raporty liczbowe informują w pierwszym rzędzie o: 1) stanie ludzi i koni; 2) stanie wyekwipowania z oznaczeniem niedoboru (tudzież cen brakujących części) lub w wyjątkowych wypadkach zbywających rzeczy; 3) ilości oficerów etatowych; 4) nadliczbowych; 5) ilości koni wybrakowanych; 6) stanie i wartości korpusu oficerskiego z list imiennych, wyszczególniających stan służby, starszeństwo, charakter i zdolności każdego z oficerów; 7) ilości ludzi, przeniesionych z pułku do piechoty podczas inspekcji, jako nienadających się do służby w jeździe lub na własne ich żądanie; 8) ilości żołnierzy, nadających się do korpusu weteranów; 9) ilości żołnierzy zwolnionych ze służby wojskowej jako wogóle nie nadających się; 10) ilości odznaczonych; 11) stanie rachunkowym pułku (bilans za czas ostatni); 12) o stanie uzbrojenia pułku. Niezależnie od tych suchych, lecz dużo mówiących zestawień, Rożniecki uzupełniał swoje sprawozdania ogólnemi uwagami z wyszczególnieniem każdej jego czynności i zaprowadzonej zmianie w pułku oraz spostrzeżeń, nie dających ująć się ani w schemat, ani w liczbę. Najdokładniej jednak sposób przeprowadzenia lustracji przez Rożnieckiego i charakter ich jego instrukcje, pisane dla pułku przy wyjeździe, to znaczy po odbytej już dokładnej inspekcji. Odpisy instrukcji przesyłał zazwyczaj do ministra wojny, oryginały zaś przechowywano w księdze obrad rady gospodarczej pułku. Ta część jego pracy będzie właśnie rezultatem drugiej jego czynności lustracyjnej, która przedstawia nam bogactwo różnorodnych wskazówek pierwszorzędnej wagi, począwszy od najdrobniejszych rachunków, a skończywszy na spisie książek o treści ogólnej i wojskowej, mających być pilnie przestudjowany nie przez oficerów, przepisach służby garnizonowej itp.
Na pierwszym miejscu instrukcji znajdujemy dokładne przedstawienie gospodarczego stanu pułku, który składać musiały Rożnieckiemu t. zw. Rady gospodarcze, oraz przepisy zmierzające do polepszenia go. Zazwyczaj Rożniecki, licząc się z niedostatecznie uporządkowanemi w czasach wojennych rachunkami poszczególnych pułków, przywoził ze sobą modele i formularze, które z dokładnem objaśnieniem ich przeznaczenia wręczał radom gospodarczym lub też sprawdzał i zatwierdzał sporządzone już bilanse. W tej czynności wykazał znajomość fachowego oficera gospodarczego, wnikając skrupulatnie nawet w techniczną stroną księgowania rachunków i nie szczędząc przytem praktycznych wskazówek. W tenże sam sposób przegląda księgi nacionałów (ewidencji) ludzi i koni, takież księgi kompanijne, książkę pułkową służącą do wpisywania wszelkich wpływów pieniężnych, książki żołnierskie, księgi rozkazów pułkowych i kompanijnych, dziennik korespondencji i tp., ustala terminy przesyłania raportów pułkowych do ministra wojny, podinspektora rewjów i do inspektora jazdy, zaprowadza przytem oddzielny dziennik, przeznaczony do korespondencji ze sobą, w którym poleca dokładnie spisywać wszelkie rozkazy od niego pochodzące. W odbieraniu i przesyłaniu korespondencji wskazuje na nieodzowność kwitowania odbioru pism oraz zaopatrywania swoich w numer bieżący.
Jeżeli porównamy tę stronę działalności Rożnieckiego z dzisiejszym systemem, który zajmuje się przeważnie wyszkoleniem żołnierza, ignorując inne dziedziny, to siłą rzeczy musimy wystawić Rożnieckiemu, pominąwszy nawet różnicę epok, świadectwo oficera o wszechstronnej wiedzy i wyjątkowo dużym zakresie zainteresowania się obowiązkami swej służby. Tembardziej należy jeszcze podkreślić ten objaw, jeżeli weźmiemy pod uwagę chroniczne niedomagania naszego gospodarstwa wojskowego w czasie przeszłym i teraźniejszym.
W postępowaniu Rożnieckiego na tem tle przebija się rażąca sprzeczność i niezrozumiałe wprost zjawisko, jak ten generał potrafił połączyć to pilne staranie zaradzenia złu i naprawienie gospodarstwa oddziału z nadużyciami, jakich sam się dopuszczał. To dziwne połączenie w jednym człowieku cech wzorowego pedagoga - kierownika i niedyscyplinowanego moralnie i służbowo podwładnego uderza nas dzisiaj swoją pozorną niedorzecznością.
Następną z kolei dziedziną, która absorbowała w wysokim stopniu generalnego inspektora, była to sprawa dobrego zaopatrzenia pułków w materjał koński oraz należyte, zgodne z przepisami i wymaganiami ówczesnemi, wyjeżdżenie i utrzymanie tegoż. W tym celu przeprowadzał bardzo dokładny przegląd koni, wybrakowywał jednostki nie nadające się do służby, sprzedając je z licytacji. Otrzymane za nie pieniądze przekazywał do kasy pułku, jako fundusz nadzwyczajny, przeznaczony za uprzedniem jego lub ministra wojny zezwoleniem na zakup i naprawę rynsztunku końskiego. Aby uniknąć rozlicznych nieporozumień i nie dopuścić do przyjmowania w pułkach jazdy koni remontowych, które czy to wiekiem, czy budową swoją nie odpowiadały służbie kawaleryjskiej, stawia Rożniecki ministrowi wojny wniosek zmiany postępowaniu w pobieraniu remontu. Zazwyczaj nowe konie przeznaczone dla wojska, były odbierane dla pułków przez delegowanego oficera z miejsca zbornego, dokąd kierowano je zależnie od rozporządzenia z obrębu powiatu lub departamentu. Piętnowanie zaś przyjętych koni odbywało się dopiero w pułku. Organizacja tej czynności, zdaniem Rożnieckiego, dawała obszerne pole do nadużyć, umożliwiała bowiem w czasie transportu handel końmi, zamiany, a nawet zwyczajne gubienie ich. By uniknąć tego na przyszłość, proponuje Rożniecki nadanie prawa definitywnego przyjmowania koni oraz stemplowania na miejscu odbioru wyznaczonemu oficerowi, aby ten mógł działać ostatecznie, co pociągnie za sobą świadomość większej odpowiedzialności w doborze ich, ukróci wspomniane nadużycia, a przez co uniknie się ambarasującego odsyłania właścicielowi koni nieprzyjętych w pułku, które z reguły w czasie drogi, jako wybrakowane, traktowane były przez żołnierzy gorzej od innych. Granice wieku remontu widzi Rożniecki w latach pięciu i prosi ministra wojny, aby nie zezwalał na dostawianie dla jazdy koni starszych. Co do prywatnych koni oficerskich, która to sprawa stanowiła jedną z bolączek oficerów i dowódców, żąda Rożniecki zaciągania dokładnego tych koni z wyszczególnieniem wszystkich cech, tak samo jak i żołnierskich do kontroli pułkowych, co miało nie dopuścić do dowolnego sprzedawania koni przez oficerów. Wychodzi bowiem z założenia, że oficer powinien posiadać dobrego i przytem należycie wyjeżdżonego konia; brak kontroli nad nimi doprowadzić może do zmniejszenia wartości koni oficerskich. Wszelkie transakcje mogą być dopuszczane jedynie za zgoda d-cy pułku, któremu oficerowie uprzednio zaprezentują nowego konia. Od stemplowania oczywiście konie oficerskie były zwolnione. "Nie można dosyć opisać i zalecić panom oficerom, ile onym samym zależy, aby na dobrych koniach siedzieli, nie jeden bowiem przychodzi o stratę życia, nadwerężając reputację (albo mu na przeszkodzie było, iż na nią sobie nie zarobił) dlatego, iż w potrzebie na złym koniu siedział. Zbytek w wojsku jest najczęściej cechą próżności albo niepomiarkowanego umysłu oznaką, jeden zbytek w koniach i w broni nie może być za wadę poczytany ponieważ służy temu oficerowi do bycia czynnym i użytecznym korpusowi". Troskę swą o konie posuwa Rożniecki dalej, dając praktyczne wskazówki, wchodzące już w zakres kompetencji konowałów, obchodzenia się z końmi, aby je uchronić od parchów, nosacizny i tylczaka. Powtarza niejednokrotnie oficerom, aby gorliwie opatrywali konie żołnierskie podległych im oddziałów; zwraca surową uwagę w jednym z pułków na złe czyszczenie, gdyż konie wycierały sobie ogony, zaleca wszędzie z racji higieny wyrywać włosy pod pęcinami i z pomiędzy szczęk, wycierać kurz z nozdrzy i ropę z oczu, pokazuje niewłaściwe obciążanie koni przy siodłaniu przez kładzenie zbytnio ku przodowi siodła i zbyt mocne ściąganie napierśnika oraz podogonia, co zarówno, jak zakazany przez niego w użyciu u koni żołnierskich wytok zbyt konia krepuje ("żenuje") w ruchach. W sposobie kucia przestrzega przed nieumiejętnem i zbyt głębokiem wybieraniem piętek, jak to miało miejsce w 3 pułku jazdy oraz szkodliwem ścinaniu kopyta, co sprowadza słabe umocowanie podkowy i niszczenie rogu przez częste przekuwania.
Dla koni twardych w pysku nakazuje odpowiednio przerobić i dopasować munsztuki, by nie zdarzały się wypadki ponoszenia jeźdźców podczas ćwiczeń. O podobnym wypadku opowiada Fredro w swych "Pamiętnikach"; jechał on raz w towarzystwie generalicji, w liczbie której znajdował się Rożniecki, poniósł go koń. Opanowanie wierzchowca przyszło mu z wielką trudnością. "Generał Rożniecki, inspektor kawalerji, którego baliśmy się podówczas, jak się bano później Wielkiego Księcia, albo jak się boi djabeł święconej wody, zbliżył się do mnie i zapytał: "Cóżto waćpan za sztuki pokazywałeś? - Nie mogłem konia zatrzymać, odrzekłem cienkim głosem. - Nie trzeba tego mówić, zawołał generał i postawił marsa, w którym był mocniejszy niż w czemkolwiek innem - oficer kawalerji powinien być zawsze panem swego konia, inaczej koń oficerem, a oficer staje się koniem". W czasach późniejszych Królestwa Kongresowego, po nieszczęśliwym wypadku Sokolnickiego, jeszcze surowiej były karane podobne wykroczenia, których skutki spadały na jeźdźca i d-cę oddziału za trzymanie w szeregu narowistych koni. Przykład konceptu Rożnieckiego z tych właśnie czasów daje nam Szumski. Gdy podczas ćwiczeń "z szeregu wysunął się koń i w największym pędzie uniósł żołnierza, Rożniecki się zatrzymał, zdjął stosowany kapelusz i pokłoniwszy mu się, zaintonował: "a kiedy odjeżdżasz bądź mi zdrów"! Dowódcę pułku ominęła kara dyscyplinarna, wyraża Szumski swe przypuszczenie, dzięki względnemu zachowaniu się jego w stosunku do Rożnieckiego podczas całonocnej gry w karty.
Wracając do sprawy ujeżdżanie koni, nakazywał jeszcze Rożniecki specjalnie starać się o dobre wyjeżdżenie koni oficerskich i podoficerskich, szczególniej zaś tych, które utrzymują skrzydła w rozwiniętym szyku.
Stosunek oficerów do szeregowych wogóle, jaki określa Rożniecki w swych instrukcjach, nosi charakter i tradycje obywatelskie Legjonów i wojska rewolucyjnej Francji. Niejednokrotnie też wytyka (w instrukcjach) d-com oddziałów złe obchodzenie się z podkomendnymi, karci surowo wybryki w formie fizycznych napomnień, lecz jednocześnie wymaga bezwzględne karności i posłuszeństwa od podwładnych. W czasie lustracji znajdował pewną ilość ludzi nieodpowiednich do służby kawaleryjskiej, których przenosił na własne żądanie lub przymusowe do innych broni, szczególnie do piechoty, żądając przytem zamiany tych ostatnich na kantonistów, którzy pełnili dawniej służbę w jeździe pruskiej. Weteranów i inwalidów oraz ochotników, nie nadających się wiekiem, z konieczności zmuszony był pozostawiać nadal w pułkach (z wyjątkiem tych, którzy mieli możność utrzymania się poza wojskiem), ponieważ brak był jeszcze w tym czasie stosownych instytucyj dla pomieszczenia ich, powstałych dopiero później. Poza temi okolicznościami kierowały Rożnieckim w tej sprawie, na co sam się z resztą powołuje, uczucia koleżeńskie do dawnych zasłużonych towarzyszów broni. Ciekawem dla dzisiejszych naszych stosunków są przepisy Rożnieckiego co do prawa utrzymania przez oficerów ordynansów, wzorowane na ogólnym rozkazie ks. Józefa z dn. 26 maja 1807 r. Nr. 1183 - 1193: "Mając doniesienia, że ichmość panowie oficerowie pułków pieszych i konnych używają do swej posługi ordynansów i że nawet urlopowani zabierają z sobą żołnierza, a oficerowie jazdy mianowicie od depot jadąc gdziekolwiek, każą się konwojować kilku żołnierzom, która nieprzyzwoitość doszła do uszu JO. Ks. Imci Neuchatel Berthier Ministra Wojny państwa francuskiego, zalecam JW. Generałom etc., aby korpusom i oddziałom swoim do wiadomości podawszy, że nikomu żołnierza do służby krajowej przeznaczonego używać do posługi albo asystencji partykularnej nie jest wolno, zaprzestanie tego nakazali i żeby odtąd miejsca nie miało przestrzegali".
Opierając się ta tym rozkazie przyznaje Rożniecki zasadniczo każdemu z oficerów, a nawet i starszym podoficerom prawo do korzystania z usług żołnierza za specjalną jednak zapłatą, której wysokość nie jest dowolną, lecz określaną przez d-cę pułku. Na wypadek nie wypłacenia co miesiąc należnej ordynansowi kwoty pieniężnej; strącano a oficerowi z gaży, samego zaś oficera pozbawiano prawa korzystania z pomocy żołnierza. Zakres powinności ordynansa był bardzo szczupły w dzisiejszym znaczeniu, obowiązywało go bowiem jedynie doglądanie konia, rynsztunku i uzbrojenia oficera. Wszelkie osobiste posługi były bezwarunkowo zakazane i każde ich nadużywanie pociągało za sobą utratę prawa posiadania ordynansa przez oficera, żołnierzowi zaś groziło wydalenie do piechoty. Tę ostatnią karą motywuje Rożniecki koniecznością zwrócenia uwagi na brak obowiązkowości u kawalerzysty, który, posiadając do obrządzenia dwa konie, rynsztunek ich i broń oficera, powinien mieć zapełniony pracą najzupełniej dzień cały. Jeśli mimo to znajduje jeszcze czas na ubliżające godności żołnierza, posługi, czyni to na pewno z uszczerbkiem dla dobra państwowego. Podczas choroby oficer miał prawo dobrać sobie dwóch ordynansów, którzy powinni byli mieć staranie około jego zdrowia. Zabieranie przez oficerów ordynansów swych na urlopy było surowo wzbronione. Prawo urlopów posiadali oni w ogólnej kolejce, którą polecał Rożniecki zaprowadzić w każdym z pułków, korzystając z czasu pokojowego. Pierwszeństwo w tym względzie mieli żołnierze, pełniący najdłużej i nienagannie swą służbę.



Z jego rozkazu również powstają listy kandydatów na podoficerów, wybieranych z żołnierzy bardziej uzdolnionych i w miarę możności znających język polski w piśmie i słowie. Wybór jednostek pozostawiał uznaniu dowódców kompanji.
Ekwipunek ludzki i rynsztunek koński były początkowo jedną z najsłabszych stron uposażenia wojsk Księstwa Warszawskiego. W każdym z raportów Rożniecki podkreśla szczególne braki w bieliźnie, butach, siodłach i uzbrojeniu. Inspekcje jego, tyczące się tej strony, wykazują znowu, jak i w poprzednich sprawach, gorliwe zainteresowanie i pomysłowość w zaradzeniu złu. Na niespodziewanych zbiórkach oddziału osobiście przegląda generał odzież żołnierza i lustruje zawartość mantełzaków. Dopytuje się o braki i przyczyny ich. Niedbałych żołnierzy karze, oficerom za brak wglądu i gorliwości udziela surowych nagan. Jak skrupulatnie Rożniecki przeglądał pułki, świadczy fakt zwrócenia uwagi d-cy 1 p. strz. konnych na niedopuszczalne używanie przez żołnierzy płaszczy zamiast szlafroków, koców do noszenia prowjantów i przykrywania się nimi, na źle oczyszczone buty z dnia poprzedniego przez co mniej dbale chodzono w nich w dniu następnym. Wszędzie, we wszystkich pułkach nakazuje jak największe staranie o zachowanie schludności ubrania i rynsztunku. Aby uchronić mundury od prędkiego znoszenia, wprowadził zwyczaj szycia ochronnych kaftaników zwierzchnich z ubrań cywilnych rekrutów, odbieranie płaszczy na lato i wydawanie ich tylko wartownikom, albo jeśli tego służba wymagała. Toż samo tyczyło się akselbantów, kaszkietów i innych przedmiotów, służących do paradnego wystąpienia.
Z pieniędzy, otrzymywanych przez żołnierzy za wyjazdy służbowe (milowe i egzekutne), stwarzał Rożniecki oddzielny fundusz kompanijny. Wydawano żołnierzowi należne mu pieniądze tylko wtedy, jeśli po powrocie mógł wykazać się zupełnie dobrym stanem umundurowania i rynsztunku; w przeciwnym razie potrącano mu na naprawę tych przedmiotów z relutum, jeśli zaś nie starczyło, to i z "masy bieliźnianej" (fundusz, powstający z dziennych potrąceń żołdu żołnierza, przeznaczony na zakup bielizny i obuwia). W dalszym ciągu swych zarządzeń, które wskazują na wyjątkową pedanterję Rożnieckiego, nakazuje naprzykład t. zw. smycze do pistoletów sporządzać z pasów od karabinów nieużywanych przez pułk, przerabiać strzemiona okrągłe na prostokątne, aby tulejki do lanc mogły być silniej przymocowywane, gani niepraktyczne. ulegające łatwemu zużyciu popręgi parciane i t. p.
Brak broni w pułkach posłużył Rożnieckiemu do podkreślania na każdym kroku zgubnych skutków tego stanu w okresie wyszkolenia żołnierza. Stan ten bowiem uniemożliwiał przeprowadzenie ćwiczeń i składał powinności na pewną tylko część żołnierzy. Żołnierz nie posiadający własnej broni łatwo się zniechęca; pożyczanie zaś jej w miarę potrzeby wytwarza brak przywiązania do niej właściciela, pozbawiając go zadowolenia wyłącznego używania, dobrze utrzymanej, błyszczącej, dzięki osobistym staraniom, broni, którą przygodnie ktoś inny pyszni się i zanieczyszcza.
Jazda polska 1808 r. była pozbawiona regulaminu stałego, gdyż stary (z r. 1786 i poprawiony 1790) nie odpowiadał już warunkom, a francuskiego nie przyjęto; kierowano się więc ogólnemi pojęciami wyszkolenia żołnierza. Wskazują na to również, poza relacjami gen. Chłapowskiego i Weyssenhoffa, pozostawiane Rożnieckiego instrukcje w tej materji. "Rożniecki był generalnym inspektorem kawalerji, która tylko tradycyjny miała regulamin. Zachodziły więc czasem małe różnice między pułkami tak w komendzie, jak i pomniejszych obrotach. Miał zawsze za to pan inspektor, sam doskonały kawalerzysta, obszerne pole do poprawy i nagany" (Fredro), Weyssenhoff zarzucał Rożnieckiemu niedbalstwo jako generalnemu inspektorowi, twierdząc że lekkomyślnie i rozmyślnie obiecywał ciągle wypracować regulamin, a pozbawiał tymczasem jazdę ustalonego regulaminu. Przez to stwarzał pole do własnych rozlicznych i często stronniczych ingerencyj, czem powiększał jeszcze zamęt i chaos. Mimo to uwagi jego w sprawie wyszkolenia żołnierzy, musztry formalne] i służby garnizonowej nie są do pominięcia. 2)
Do ogólnych rad Rożnieckiego w kwestji wyszkolenia zaliczyć należy konieczność oddzielania w pierwszym okresie żołnierzy pojętnych od mniej uzdolnionych i uczenia każdej z tych grup oddzielnie. Najważniejszą zaletą wychowawcy winna być cierpliwość i znajomość żołnierza. Nie należy zrażać się brakiem bystrości i w czasie nauki grozić żołnierzowi karami, gdyż prowadzi to do zupełnego zahukania go i osłabienia zdolności spokojnego i produkcyjnego myślenia. Zanim żołnierz nie zostanie doskonale pojedyńczo wyszkolony, nie powinno się tracić czasu na zbiorowe ćwiczenia i manewry, choć są ciekawsze i mniej żmudne, psują jednak żołnierzy, skłaniając ich do dyletanckiego wykonania. Metoda prowadzenia wyszkolenia powinna obejmować początkowo najdrobniejsze szczegóły służby i, póki żołnierz nie jest w stanie dokładnie pojąć i powtórzyć lekcji A, nie zaczynać z nim następnej B. Przestrzega przytem Rożniecki oficerów i podoficerów przed fałszywem podawaniem komend. Zaznacza tutaj konieczność należytego oddzielania w czasie i w intonacji głosu zapowiedzi od wykonawczej komendy.
Przerabiając osobiście ćwiczenia formalne z oddziałami, dostrzegał gen. inspektor niedokładności, co mu dało powód do uwag następujących: "Siedzenie ludzi na koniach, przedłużanie lub skracanie strzemion powinno być raz ustalone i nieodmienne i spodziewam się, że nie zastanę tego za moim przyjazdem powtórnym do pułku, aby ludzie jednakowego wzrostu mieli strzemiona o 3 lub 4 cale dłuższe jedne od drugich; spodziewam się, że nie zastanę, gdy rozkazano będzie, aby jedną ręką trzymać cugle przy obrotach, chwytali je dla pomocy sobie drugą ręką za jeden z cuglów, aby, gdy będzie trzeba trącić konia jedną z dwóch nóg, oni trącać będą obydwoma; spodziewam się także, że więcej zastanę cichości w szeregach, a osobliwie więcej atencji po słowie "baczność" we wszystkich generalnie, nie wyłączając nikogo".
Porządek przeprowadzenia zbiórek powinien polegać, wedle przepisów Rożnieckiego, na ścisłem przeprowadzeniu listy obecności, oraz dokładnem zlustrowaniu wyglądu oddziałów, począwszy od "kapralstw" aż do szwadronów włącznie. Każdy z dowódców tych oddziałów, po przejrzeniu swego i przyprowadzeniu na wyznaczone miejsce zbiórki, meldował o tem swej władzy przełożonej.



Podczas zbiórek całego pułku pierwszym na placu powinien być d-ca pułku lub jego zastępca, mjr. pułku, aby móc wskazać nadciągającym szwadronom ich miejsce w szyku. Każdy d-ca zbliżającego się szwadronu wysyłał przed swym przybyciem oficera, który obowiązany był zameldować o obecności szwadronu i odebrać także rozkazy, z czem wracał do swego d-cy. W chwilę po zajęciu wyznaczonego stanowiska d-ca szwadronu podjeżdża do d-cy pułku z raportem. Jeśli szwadron zajmował oddzielne miejsce, w zastępstwie d-cy szwadronu składał raport oficer meldunkowy. Podczas zbiórki każdego z oddziałów powinnością d-cy było, oprócz wyżej wymienionego, sprawdzania liczebności i wyglądu oddziału, odliczyć jeszcze trójki i do zsiadania, przerobić z nim kilka ćwiczeń przedwstępnych, aby w zupełności opanować swój oddział. W obliczu nieprzyjaciela i na alarm opuszczało się "ferlerowanie" w kompanjach i szwadronach, natomiast w plutonach, kapralstwach i sierżanctwach należało je ściśle uskuteczniać. Obowiązki oficerów i w ogóle przełożonych w czasie marszów określał Rożniecki w następujący sposób: "Wiele razy z musztry, bądź wyprawy przed nieprzyjacielem, bądź z marszu do stanowisk się przyszło, tyle razy ostatni, co o spoczynku myśleć mają i onych szukać, są oficerowie". Następnie wylicza przeróżne okoliczności, które mogą wydarzyć się w marszu i daje potrzebne wskazówki zastosowania się do nich. Nakazuje więc przedewszystkim pamiętać o tem, by konie były przeprowadzane, jeśli są zagrzane; nie karmić wtedy, ani też nie poić, sprawdzać okucie, wytrzeć nozdrza, oczy i uszy z kurzu oraz całą sierść dobrze wytrzepać, ogony zabłocone wyczyścić, pęciny trzymać sucho, aby konie grudy nie dostały i tp. To samo tyczyło się ochrony rynsztunku i uzbrojenia, które zalecał pilnie ochraniać od uszkodzeń i od razu naprawiać w razie zepsucia. W obecności podoficera po każdym marszu winien był d-ca oddziału zlustrować stan koni, zbadać, czy nie są odsednione, zatratowane lub w ogóle chore i natychmiast brakowi temu zaradzić.

Pomijając stronę wojskową wyszkolenia, zajmowało Rożnieckiego również ogólne dokształcenie umysłowe żołnierza. W tym celu organizował w pułkach kursy dla analfabetów, gdzie wykładanooprócz nauki czytania i pisania, dla zdolniejszych , szczególnie zaś dla podoficerów, rachunki i początki rysunku polowego oraz zaprowadził stałe bibljoteczki dla użytku żołnierzy. Znajomość języka francuskiego, zdaniem jego , powinni również posiadać starsi podoficerowie. Choć zdawał sobie sprawę z trudności na jakie będzie początkowo narażona praca przez niego wytknięta, do czego nawet przygotowuje d-ców pułków, wierzył jednakże, że dobrze przeprowadzona, przezwycięży przeszkody i wyda poważne rezultaty, których od niej należy oczekiwać. Wykonanie wszystkich powyżej wymienionych zarządzeń i wskazówek czynił Rożniecki zależnem od należytego zrozumienia ich i przejęcia się niemi przez oficerów. Nic więc dziwnego, że skład korpusu oficerskiego i jego zdolności był przedmiotem szczególnej pieczy generalnego inspektora. Z materjałów, jakie posiadamy, widać, że 3 lub 4-rodniowy pobyt Rożnieckiego w pułku był dla niego czasem zupełnie wystarczającym do poznania każdego z oficerów. Bystrość obserwacji w ocenie ludzi interesujących go przejawia się znakomicie w krótkich, lapidarnych i dosadnych zdaniach, umieszczonych w rubryce uwag raportu ewidencyjnego oficerów. Gdy przegląda się taki wykaz, można sobie najdokładniej stworzyć pojęcia o składzie i wartości materjału oficerskiego pułku. 3)
Co do zarządzeń, wydawanych przez Rożnieckiego, a wkraczających wyłącznie w sferę bytu oficerstwa, poza drażliwą zawsze kwestją koni prywatnych i prawa utrzymywania ordynansów, następuje jeszcze cały szereg mniej lub więcej ważnych i dla nas ciekawych uwag. Do pierwszych zaliczyć musimy uregulowanie przez Rożnieckiego bolącej sprawy starszeństwa oficerów w każdym pułku, której pozostawienie w stanie otwartym, do czasu załatwienia jej przez czynniki powołane, uważał on za zbyt niekorzystne dla pracy produkcyjnej w pułkach ze względu na rozliczne tarcia pomiędzy oficerami, które paraliżowały niekiedy normalne życie oddziału. Kierując się więc tą naturalną potrzebą zmiany, ustalił sobie dla ułożenia listy starszeństwa daty nominacji oficerów w ten sposób że oficerowi, który przyprowadził w czasie formowania wojska jakiś oddział pod swoją komendą, liczył ją od tej właśnie chwili zlania się oddziału z całością armji, a nie od czasu formowania przez niego oddziałków, jak to powszechnie dowolnie traktowano, innym, którzy sami zgłaszali się do oddziałów, od dnia, "w którym takowi dostali rozkazy od władz, umocowanych prawem do obsadzenia w stopniach; tym sposobem zagrodziło się wszelkim pretensjom i reklamacjom". Powyższą sanację zaaprobował w zupełności minister wojny. Decydujące znaczenie w unormowaniu stosunku pomiędzy oficerami przypisywał pozatem Rożniecki zgraniu korpusu pomiędzy sobą. I tutaj rolę czynną oddaje w ręce d-cy pułku, który swą działalnością zwierzchniczą i powagą wieku starszego powinien w tym duchu wpływać na podkomendnych i młodszych kolegów.
Na zewnętrzną stronę zachowania się i wyglądu oficerów, choć sam pod tym względem pozostawiał dużo do życzenia, kładł Rożniecki wielki nacisk. Jak dobór konia i jego wyjeżdżenie, tak też umundurowanie, uzbrojenie i rynsztunek oficera musiało stać na wysokości zadania. W związku z tem zaleca usilnie d-cy pułku powstrzymywać, o ile to leży w jego mocy, podwładnych mu oficerów od robienia długów i przed udzieleniem urlopów zmuszać tychże do uregulowania rachunków osobistych; inaczej tracił oficer prawo korzystania z urlopu aż do czasu dopełnienia swej powinności. Stosunki służbowe oficerów normował Rożniecki dość autorytatywnie, lecz zgodnie, zdaje się, z dobrem pułku. Wyraża się to mianowicie w usuwaniu niezdolnych oficerów etatowych i zastepowaniu ich nadliczbowymi, z jednoczesną zmianą ich kategorji, meldowania każdorazowo o przyczynach tych zmian ministrowi wojny.

Zupełna nowością, a poniekąd nawet miłą niespodzianką dla nas, (przypuszczać należy, że i w ówczesnych stosunkach przedstawiało się to zarządzenie Rożnieckiego dość nieoczekiwanie) jest jego szeroki pogląd na obowiązki oficera względem samego siebie, na ważność ogólnego i wojskowego wykształcenia oficera linjowego. Rożniecki narzuca w swej instrukcji oficerowi moralny nakaz zajęcia się własnem przygotowaniem wojskowem i to nie na placu ćwiczeń, i nie w jakiejś specjalnej szkole, czy też praktycznie na polu bitwy, lecz z książką w ręku i mocnem poczuciem konieczności samodzielnego czynu. Zgodnie z takiem pojmowaniem tych obowiązków podaje Rożniecki spis książek, czasopism i map, które oficerowie powinni dokładnie przestudjować, chcąc mieć pojęcie szersze i gruntowniejsze o swym fachu; podkreśla konieczność nauki języka francuskiego ze względu na stosunki zależności, łączące wojsko polskie z armją francuską, jak również na ogólne znaczenie tego języka, który "jest powszechnie wszystkim narodom znajomy, w każdym prawie kącie ziemi znaleść można osoby, które tym językiem mówią, a najwytworniejsze dzieła są w tym języku pisane lub na ten język przełożone, za kilka czasów posiadanie tego języka będzie cechą niezaniedbanej edukacji i pochodzenia". 4)
W końcu dodaję jeszcze, że praca taka, podjęta w myśl jego wskazówek i do końca doprowadzona, wyda rezultaty, "że z takowego pułku wyjść koniecznie musi kilka osób, które kiedyś wojskowe place obsiędą, Ojczyźnie niezawodną pomoc i ratunek przyniosą, sławę narodu dalej jeszcze jak jest posuną, a sobie na wdzięczność narodową zasłużą. Któż jest ten, co wie, jakie go przeznaczenie czeka?"



Uznanie dodatniej działalności Rożnieckiego znajdujemy w piśmie ks. Józefa z dn. 12 czerwca 1808 r. Nr. 1110: "Na cztery raporta Wielmożnego Pana dwa pod dniem 29 względem szczegółów lustracji pułku 3-go, a dwa pod dniem 30 maja r. b. - przy nadesłaniu różnych raportów, tabel i nacjonałów datowane, odpisując, nie mogę mu nie oświadczyć mojego ukontentowania i podziękowania za podjęte jego tak gorliwe i użyteczne względem doprowadzenia kawalerji naszej do porządku prace jakoż aprobując jego wszystkie urządzenia, o których mi Wielmożny Pan w pomienionych raportach donosisz, równie jako instrukcję jego pracowitą i użyteczną pułkowi trzeciemu jazdy zostawioną,: listę starszeństwa oficerów pułku rzeczonego przez Wielmożnego Pana ułożoną przyjmuję".
Oceniając ogólny charakter działalności Rożnieckiego jako generalnego inspektora jazdy można wyrazić przypuszczenie, że ograniczała się ona, niestety, ze szkodą jazdy, do sporadycznych wystąpień, nacechowanych wtedy rzeczywistym talentem organizatorskim i rozległą wiedzą wojskową. Grzeszyła natomiast brakiem ogólnego systemu i jednolitej myśli przewodniej, oraz zdradzała nieobecność silnej woli i pilności w przeprowadzaniu planowem przedsięwziętych reform i zamierzeń.
Za tem przypuszczeniem przemawia i ten wzgląd, że jeśli zachowały się do czasów dzisiejszych ślady jego drobiazgowych lustracyj z roku 1808, niewątpliwie ocalałyby i inne, gdyby rzeczywiście miały miejsce. Tymczasem jeśli nawet przystępował i później do inspekcji, a zwłaszcza po gruntownej reorganizacji i powiększeniu wojska w końcu 1809 r., to luźne raporty pozostałe charakteryzują pobieżność i dorywczość pracy Rożnieckiego.

Przypisy

1) O Rożnieckim tych czasów opowiada w ten sposób Bukar: "Między innymi znajdował się sławny później gen. Rożniecki, adjutant w randze podporucznika: dosyć z nim zbliżony byłem. Zdumionym był raz, gdy odwiedzając Rożnieckiego, zastałem go z książką egzerderunku kawalerji i mnóstwem figurek cynowych, reprezentujących kawalerję, porozstawianych na stole. Tym sposobem uczył się różnych ewolucyj i doskonaleń w mustrze kawaleryjskiej, w której później tak celował"

2) Co do musztry formalnej używanej w jeździe Ks. Warszawskiego należy przypuszczać, że była ona raczej zmodyfikowaną i uproszczoną polską, a nie francuską.

Używano mianowicie systemu trójkowego. Praktyczne wskazówki wykonywania tego systemu znajdujemy w wyliczeniu ćwiczeń, nakazanych pułkom jazdy Rożnieckiego.
Wobec braku całkowitego regulaminu, dość indywidualnie przytem interpretowanego przez generalnego inspektora, trudno jest nam dzisiaj zorjentować się w całokształcie przepisów i sposobie czynienia obrotów. Musimy tedy poprzestać na zaznajomieniu się z temi ułamkowemi i trudnemi do pojęcia przepisami regulaminowemi, które pozostawił po sobie Rożniecki i które bynajmniej nie są w stanie dać nam wyobrażenia o właściwym regulaminie. Przepisy te są następujące: "Zaleca się komenderującemu pułkiem, wszystkim oficerom, aby w teraźniejszym czasie, gdzie wszystkie pola zasiane i zaorane przeszkadzają do musztry i manewrów, starali się pojedyńczo uczyć ludzi i koni, aby ludzie umieli : wsiadać i zsiadać z koni, wyrównać szeregi, zamykać szeregi w stępie, kłusie, galopie, figurę utrzymać, cugle równać, skracać i przedłużać. Konie cuglami w dwóch rękach prowadzić, prostego przed się w marszu, stawać, cofać, przykładać w obrotach łydki lub ostrogi, a to w proporcję czułości konia. Dawać jedną lub obie ostrogi gdy pojedyńczo i odstąpieni jedni od drugich. We wszystkie strony zwracać na miejscu. Stojąc i maszerując zmykać się w prawo i w lewo, zmykać się do prawego i lewego. Prostego marszu przed się, a z odstępem między sobą, ukośnego marszu w prawo i w lewo. Uczyć ludzi robienia pikami tak we froncie, jak i pojedyńczo. Uczyć równania naprzód, w tył i ukośnego. Z jednego szeregu robić dwa i dwóch - jeden. Maszerunku w różne odstępy jeden za drugim i jeden koło drugiego. Uczyć pokonnych z szeregu ściśniętego w różne strony odłamywania. Pokonnie będąc, front naprzód formować: w prawo, w prawo w tył, w lewo i lewo w tył odmieniać, poczem we dwa szeregi złączywszy się, we wszystkie strony szeregami odłamać się. Od obydwuch skrzydeł naprzód front formować, od prawego będąc odłamanym, w prawo i w prawo w tył front odmieniać. Szeregami naprzód od prawego naznaczaywszy, przez prawo odmaszerowywać. Potem ukośnego marszu w prawo i w lewo uczyć, poczem równania dwoma szeregami wprost przed siebie to do prawego, to do lewego równając, to do prawego w tył, to do lewego w tył. We dwóch szeregach cofać, drugim szeregiem od pierwszego odstępować, pierwszemu szeregowi od drugiego odstępować i do niego przystępować. Zachodzenie oddziałów w dwóch szeregach. Wyeksplikowawszy to, com przy każdej okazji nadmienił co ma robić pierwszy i co ma robić drugi szereg podczas trakowego obrotu pilnować osobliwie, aby się nie wkorzeniła wada, którą to postrzegam prawie powszechną, że skrzydła zachodząc kwapią się. Po przestrożnych komendach i nim słowa i sylaby wykonawcze są dane, że osie czyli skrzydła na którym obrót wykonywa się nie czekają komendy "na prost" do ruszenia. Poczem ile razy odłamawszy się, linja w różne ułomki nadana będzie równaniu skrzydłowemu, nie równają się przedsię, co jest obowiązkiem, ale w pluton zazierają, co do nich nie zależy. Skrzydłowi ze strony tej, gdzie równanie jest nadane mają wiedzieć i obserwować, iż za dwie rzeczy są odpowiedzialni, tj. aby prosto jedni za drugimi maszerowali, aby odstępy, jakie każdemu z nich między oddziałem, z którego oni są częścią i tym oddziałem, który go poprzedza, nadany odstęp zachowali, skrzydłowi zaś oficerowie lub unteroficerowie, którzy w tym samym oddziale stoją co i oni, a z przeciwnego im skrzydła, ci są odpowiedzialni za równanie się oddziałów, którego ludzie między niemi a skrzydłowemi przewodnikami linji równać się mają. Po tej instrukcji obroty trzema zalecam, uważałem iż nie nadto spokojnie wykonywują je i w tym tak trudnym obrocie nadto szarpią konie cuglami i kłują ostrogami. Wszelkie obroty trzema tak mało czasu potrzebują choćby najpowolniej były robione, iż nigdy za powoli nie mają ich robić i więcej daleko potrzebuje się czasu na poprawienie błędów przez prędkie zajście popełnionych, niżeli się traci czasu na powolnym zajściu".

3) "Dębiński Feliks, mjr. pułku. Służył w wojsku cesarskiem lat 5, w którym będąc, odbył kampanję przeciw Turkom. W polskiem wojsku był dawniej rok 1, w wojsku francuskiem lat 11, w którym czasie odbył wyprawę do Irlandji i kampanję w Niemczech i we Włoszech. Przez gen, Dąbrowskiego majorem nominowany i przez Księcia Ministra Wojny aprobowany dnia 23 grudnia 1806 r. Wszedł do pułku za rozkazem gen. Zajączka. Odbył ostatnią kampanję. Krzyżem kawalerskim wojskowym ozdobiony. Leniwy gaduła, ani pojmie, ani sobie chce dać pracę pojęcia: aż nadto widać, że z podporucznika wyszedł na majora".

4) "Historję i geografję krajową i ościennych mocarstw. Komentarze Juljusza Cezara, Dzieła Montekukullego (Raimondo Montecuccoli - red.), Folard'a (Jean Folard - red.), Puissegur'a (Jacques Puyssegur de Chastenet - red.), Turpin Grise które na polskie tłumaczone czytałem, Taktyki: Taktyka Guiberta (Jacques Antoine Hippolyte Guibert - red.). Sny Maurycego de Saxe, Taktyka Mullera (John Muller? - red.), Wenterni'ego, Sylury, Keralio (Louis Felix de Keralio - red.), Palmierys Salderna (Friedrich von Saldern - red.). Dzieła Mirabeau (Honore de Mirabeau - red.) o monarchji pruskiej. Dzieła tyczące się kawalerji: Dzieła Melforta (Louis Hector Drummond de Melfort - red.), Pembrocka (Henry Pembrock - red.), Seydlitza (Friedrich von Seidlitz - red.), Warnerego (Charles Emmanuel de Warnery - red.), Bussanelego, Motin de la Balme. Do małej wojny: Dzieła p.t. "Traite sur la Constitution des trompes legeres" - nie ma przez kogo. "Partisant" przez Pana Jenney (Louis de Jenney - red.). "O małej wojnie" przez Grand Maison. "Czynności wojenne" przez Bakałowicza (Jan Bakałowicz - red.). Co do wewnętrznej służby i porządku ochędostwa: "Karność formowania rekruta" - Dzieło Grafa Kinskiego (Franz Joseph von Kinsky - red.) , z przydatkami Grafa Bruhla (Alojzy Bruhl - red.)" i t.p.; poczem następują książki z zakresu fortyfikacji, maneżów, nauki pływania koni, konowalstwa oraz spis map Polski i państw ościennych.


Dla potrzeb Napoleon.org.pl przygotował:
Pitrek - Premier grenadier d'Empire