Nasza księgarnia

Hyeres Gouvion St. Cyr (1774 - 1830)

Posted in Marszałkowie Cesarstwa

St. Cyr był najdziwniejszym, najbardziej fantastycznym i najbardziej zagadkowym ze wszystkich marszałków. Urodził się w Toul w 1764 roku jako syn garbarza, który poprzednio był rzeźnikiem. Ponieważ od wczesnego dzieciństwa zdradzał talent do rysunków, miał zostać inżynierem. W czasie studiów technicznych zarabiał na swe utrzymanie dawaniem lekcji rysunku, początkowo w Metzu, później zaś w Toul. Zamiłowanie jednak do rysunków wkrótce wzięło górę nad zamiłowaniem do techniki i mając lat osiemnaście uciekł on z Toul i udał się do Rzymu dla studiów artystycznych. W Rzymie spędził dwa lata, ale dla niewytłumaczonych powodów nigdy w późniejszym życiu nie wspominał ani słowem o swym pobycie w Rzymie, o swoich nauczycielach rysunku, kolegach i pracowniach, w których malował. Po wyjeździe z Rzymu St. Cyr podróżował po Italii i Sycylii i w 1784 roku przyjechał do Paryża, gdzie pracował czas jakiś w pracowni malarza Barneta. Później w jego studiach artystycznych nastąpiła krótka przerwa, podczas której za namową aktora Baptiste`a wstąpił do jego trupy wystawiającej wówczas w Theatre de la Cite sztukę "Robert herszt rozbójników", cieszącą się wielkim powodzeniem w Paryżu. Lecz St. Cyr, choć był pięknym młodzieńcem i posiadał doskonały głos, miał taką tremę na scenie, że wkrótce porzucił teatr i wrócił do malarstwa.
   W czasie wojen republiki jako oficer sztabowy zwrócił na siebie uwagę dzięki wielkim zdolnościom obserwacyjnym, doskonałej pamięci wzrokowej oraz umiejętności rysowania map i szkiców polowych. Wkrótce został generałem i zasłynął jako specjalista od walk w górach. W armii Wogezów, gdy słychać było daleki ogień artyleryjski, mówiono "St. Cyr znów rozgrywa partię szachów". Słynny generał republikański Moreau powiedział pewnego razu:
   "Desaix umie wygrywać bitwy, St. Cyr wie, jak ich nie przegrywać".
   W 1798 roku były artysta malarz znów przybył do Rzymu w charakterze dowodzącego armią republikańską, lecz wkrótce wpadł w poważny zatarg ze sprzedajnymi francuskimi urzędnikami. Pewnego wieczora, będąc na balu, zauważył, że żony kilku wysokich urzędników miały na sobie wyjątkowo piękne diamenty. St. Cyr przyjrzał się tym diamentom uważnie i dzięki swemu oku artysty oraz wspomnieniom z pobytu w Rzymie przed szesnastu laty poznał od razu, że diamenty te zostały zdarte ze słynnej monstrancji należącej do rodziny Doriów. Jako naczelny wódz St. Cyr zmusił nieprawych właścicieli do zwrócenia tych diamentów Doriom.
   Kariera wojskowa młodego malarza zapowiadała się świetnie, lecz w charakterze jego zaczął się objawiać pewien dziwny rys. Stopniowo zyskał on reputację egoisty i nielojalnego względem kolegów w polu. Dopóki dowodził sam, St. Cyr wysilał cały swój chłodny analityczny geniusz na pobicie nieprzyjaciela. Z chwilą jednak, gdy dano mu kolegę lub zwierzchnika, zamykał się w skorupie pogardy i obojętności. Na przykład w 1799 roku dowodził pod Joubertem prawym skrzydłem armii francuskiej w nieszczęsnej bitwie pod Novi. Na prawym skrzydle znajdowała się wówczas dywizja świeżo przybyła z Neapolu i jej dowódca, młody i nierozsądny człowiek, prosił o pozwolenie zaatakowania wielkiej masy austriackiej kawalerii. "Rób, jak chcesz" - powiedział zimno St. Cyr odwracając się do niego tyłem. Jego szef sztabu, przerażony tą decyzją, zwrócił mu uwagę, że na pewno Austriacy rozbiją tę dywizję. "Oczywiście" - odrzekł St. Cyr - "lecz nie szkodzi dać nauczkę tym młodzikom z armii Neapolu".
   W 1800 roku St. Cyr był ambasadorem w Madrycie i pośredniczył w sprzedaży Luizjany Stanom Zjednoczonym. Nienawidził jednak misji dyplomatycznych i wkrótce znów objął dowództwo wojskowe, tym razem w Neapolu. W 1803 i 1804 roku popełnił trzy fatalne błędy polityczne: po pierwsze, odmówił położenia swego nazwiska pod adresem gratulacyjnym do Pierwszego Konsula z powodu umknięcia przez niego zamachu Pichegru; po drugie, nie chciał podpisać petycji wystosowanej do Pierwszego Konsula, aby został cesarzem; po trzecie, uchylił się od brania udziału w obchodzie koronacyjnym cesarza. W rezultacie znajdował się na poły w niełasce aż do 1809 roku, w którym powierzono mu dowództwo w Katalonii. W tej niewiarygodnie trudnej kampanii wykazał w całej pełni swój niepowszedni talent wojskowy, lecz został odwołany, by zrobić miejsce dla Augereau. Znów popadł w niełaskę, ponieważ opuścił swoje stanowisko nie czekając na przybycie Augereau.
   Marszałek St. Cyr miał jeden osobliwy zwyczaj. Po wygraniu bitwy, zamiast ścigać nieprzyjaciela lub zająć się rannymi, albo układać plany dalszych operacji, zawsze zamykał się w najodleglejszym pokoju swojej kwatery głównej i całymi godzinami grał na skrzypcach. Nawet na rosyjską kampanię zabrał skrzypce ze sobą i po odniesieniu znakomitego zwycięstwa pod Połockiem (gdy Oudinot poszedł do szpitala) spędził kilka godzin ze swoim ukochanym instrumentem. Za to zwycięstwo otrzymał marszałkowską buławę.
   Żołnierze i wszyscy oficerowie nie cierpieli go, lecz przyznawali, że w prowadzeniu wojny defensywnej był najlepszym żołnierzem w Europie. Ogólnie nazywano go "Sową".

A. G. Macdonell, Napoleon i jego marszałkowie