Nasza księgarnia

Polacy w Hiszpanii - Ułani Nadwiślańscy w Hiszpanii

Posted in Polacy w Hiszpanii

Pułk ułanów Legii Nadwiślańskiej wywodzi się z starego pułku jazdy legionowej, który na polecenie generała Jana Henryka Dąbrowskiego rozpoczął formować jego adiutant Eliasz Tremo, w okolicach Gaety w ostatnich dniach grudnia 1798 roku. Już po tygodniu sformowany został pierwszy szwadron składający się z dwóch kompanii, które początkowo Polacy zamierzali nazywać chorągwiami. Można się tylko domyślać, że pierwsi żołnierze i oficerowie w tym pułku, byli już weteranami, mającymi za sobą odbytych kilka kampanii. Duża ich część składała się także z jeńców i dezerterów z armii austriackiej1 .



Pierwszym dowódcą nowo sformowanego regimentu został generał Aleksander Karwowski, piastujący w okresie Insurekcji Kościuszkowskiej stopień generała ziemiańskiego2 . Oficerami zostali kawalerzyści z dawnej armii Rzeczypospolitej oraz rzecz jasna jeńcy austriaccy pochodzenia polskiego3 .
W kwietniu i maju 1799 roku bili się ułani legionowi z powstańcami w Toskanii. W czerwcu tego roku po przegranej bitwie nad Trebbią przeciwko Austriakom i Rosjanom pułk zredukowany został do siły 140 ludzi. Mimo to walczył dalej między innymi pod Novi i Bosco.
Wiosną 1800 roku ułani przechodzą do nowo sformowanej Legii Naddunajskiej dowodzonej przez generała Karola Kniaziewicza. Tutaj ułani po wchłonięciu dużej liczby ochotników spośród jeńców austriackich i rosyjskich odtworzyli swój pułk, który liczył już około 700 ludzi. Ponieważ jednak brakowało im koni, w bitwie pod Hohenlinden, w której ułani wybitnie się odznaczyli, brało udział tylko 400 polskich kawalerzystów4 .
W następstwie podpisanego pomiędzy Francją a Austrią pokoju w Luneville (9 II 1801), Legia Naddunajska przeszła do Włoch, gdzie wstąpiła na służbę nowoutworzonego królestwa Etrurii.
W 1801 roku komendę pułku kawalerii legionowej otrzymał dotychczasowy szef szwadronu A. Rożniecki. On też był twórcą oryginalnego regulaminu dla kawalerii, którym kilka lat później posługiwała się kawaleria Księstwa Warszawskiego.


Tułali się przez lat parę polscy ułani po Włoszech, po służbie w Etrurii przeszli na żołd Republiki Cisalpejskiej, następnie Republiki Włoskiej aby zakończyć ten okres swego istnienia na służbie króla Neapolu Józefa Bonaparte.
Z dawnych legionów Dąbrowskiego i Kniaziewicza w 1806 roku istniał już tylko jeden pułk piechoty i pułk jazdy. Gdy Prusy wypowiedziały wojnę Francji, a ich armia uległa rozbiciu w bitwach pod Jeną i Auerstaedt 14 października 1806 ,dla Polaków zaświtała nadzieja na odzyskanie wolności. Napoleon wezwał z Włoch do swojej kwatery głównej w Berlinie generała Dąbrowskiego i polecił mu formowanie nowej armii polskiej. W planach dowódcy dawnych Legionów, żołnierze i oficerowie ściągnięci z Neapolu mieli stać się znakomitymi kadrami dla nowo tworzonych oddziałów polskich5 . Na polecenie Cesarza Francuzów, jego brat król Józef miał odesłać Polaków pozostających na swojej służbie.
Najwcześniej, bo już w lutym 1807 roku rozkaz powrotu do kraju otrzymał pułk jazdy. Zgodnie z wykazem z tego okresu liczył on 586 ludzi6 . Ponieważ na Śląsk przybyło w maju tego roku około 500 oficerów i żołnierzy z tego regimentu, należy przypuszczać, że król Józef zatrzymał prawie stu ułanów przy sobie, aby wcielić ich do swojej gwardii.
W tym czasie Napoleon zmienił zdanie na temat przeznaczenia legionistów z Włoch. Według jego planów nie mieli zasilić kadr wojska polskiego, ale pozostać na Śląsku w ramach 9. korpusu Wielkiej Armii. Cesarz postanowił utworzyć z nich zręby nowej legii na służbie francuskiej. Swoje plany sprecyzował w wydanym w Brzeziu 5 kwietnia 1807 roku dekrecie o organizacji wojsk polskich przychodzących z Włoch7 . Według postanowień tego dekretu pułk ułanów miał być od tej pory wzięty na żołd cesarski i liczyć 1200 ludzi w czterech szwadronach po 300 żołnierzy i oficerów w każdym. Tak samo legia piesza miała być opłacana ze skarbu francuskiego i powiększona do 6 batalionów w trzech pułkach po 9 kompanii w batalionie i po 150 ludzi w kompanii. Razem ze sztabem pulki piesze powinny więc liczyć według założeń Cesarza 8100 żołnierzy i oficerów. Dekret ten postanawiał dalej, że Dyrektor Wojny Komisji Rządzącej w Warszawie skieruje do Wrocławia 6600 rekrutów do skompletowania tych pułków. Miał też przesłać do dowódcy 9. korpusu księcia Hieronima Bonaparte listę nazwisk oficerów polskich dla tych formacji, spośród Polaków którzy służyli dawniej w Legii Włoskiej i Naddunajskiej. Widać po tym, że Napoleon chciał aby nowo powstająca formacja była kontynuacją dawnych legii polskich.
Pułk ułanów dotarł do Świdnicy na Śląsku 14 maja 1807 roku, przyprowadzony przez swego tymczasowego dowódcę majora Piotra Świderskiego. Już następnego dnia wzięli Polacy udział w zwycięskiej dla nich potyczce pod Szczawnem8 . W ciągu maja i czerwca ułani uczestniczyli w oblężeniu silnej twierdzy pruskiej Kłodzka, która poddała się dopiero 24 czerwca.
Nowym dowódcą pułku został mianowany Jan Konopka9 , a Stanisław Klicki uzyskał awans na majora. Ponieważ Konopka był w tym okresie nieobecny w pułku, major Świderski zdał komendę majorowi Klickiemu, gdyż sam uzyskał awans i dowództwo 3. pułku Legii.


Pokój w Tylży został popisany pomiędzy Napoleonem a carem Aleksandrem 7 lipca, organizacja nowych oddziałów polskich na Śląsku uległa przyspieszeniu. Dekret z 5 kwietnia 1807 nadawał jej nazwę Legii Polskiej, ale po zawarciu pokoju, aby nie drażnić Rosjan, przyjęto w praktyce nazwę Legii Polsko-Włoskiej (Legion Polacco-Italienne), choć nie została ona potwierdzona żadnym oficjalnym dekretem10 . Z terenów Księstwa Warszawskiego zaczęli napływać kolejni rekruci. Przyjmowano też do Legii ochotników z zaboru pruskiego oraz Ślązaków, uciekano się też do wcielania siłą Polaków służących w armii pruskiej. Najwięcej problemów stwarzało formowanie pułków piechoty, gdyż właściwie tworzono je od podstaw. Pułk jazdy, który w chwili przybycia na Śląsk liczył już około 500 jeźdźców, został właściwie tylko uzupełniony nowymi rekrutami. W dniu 10 sierpnia 1807 r. liczył on 37 oficerów i 1097 podoficerów i żołnierzy, a więc jego obsada była praktycznie pełna.
Legioniści stacjonując na Śląsku mieli nadzieję, że formacja ich stanie się częścią składową armii Księstwa Warszawskiego. Zapytani o to czy chcą powrócić do Polski czy też przejść na stałe na służbę francuską, opowiedzieli się jednogłośnie za tym pierwszym rozwiązaniem11 . Jednak stało się inaczej i to jak sądzę z trzech powodów. Po pierwsze, starzy legioniści byli w ogromnej większości republikanami i Napoleon obawiał się, że przejście ich do Księstwa Warszawskiego zasieje tam ferment polityczny, co skomplikuje sytuację w i tak mocno rozpolitykowanym korpusie oficerskim. Po drugie, Cesarz chciał utrzymać na swej służbie tak znakomitych, doświadczonych i walecznych żołnierzy jakimi dali się poznać w czasie walk we Włoszech i nad Renem. Trzecim i moim zdaniem najważniejszym powodem dla którego Legia nie weszła na polską służbę, było ubóstwo skarbu Księstwa Warszawskiego, który nie był w stanie utrzymać wszystkich sformowanych w latach 1806-1807 oddziałów i oddawał je na żołd cesarski w zamian za co służyły one poza granicami kraju.
Dlatego też w dniu 14 października 1807 r. marszałek Mortier dowodzący w tym czasie na Śląsku przekazał legionistom decyzję Cesarza o przejściu ich na służbę nowego króla Westfalii, Hieronima Bonaparte. Rozkaz ten z pewnością napełnił Polaków goryczą i żalem za ojczyzną, za którą tyle lat przelewali krew, a teraz gdy byli już prawie w jej granicach zostali wysłani na nową służbę, by obcy nie polski chleb jeść i innym nie polskim interesom służyć.
We wrześniu 1807 r. zakończona została reorganizacja pułku ułanów Legii polsko-włoskiej. W dniu 10 sierpnia tego roku liczył on 37 oficerów i 1097 podoficerów i szeregowych. Nie mamy żadnych danych czy do pułku dotarły jakieś uzupełnienia przed jego wyruszeniem do Westfalii, ale ponieważ wchłonął on tam część pułku huzarów Kalinowskiego to można przypuszczać, że zakładane przez Napoleona stany etatowe (1200 ludzi), zostały tam osiągnięte a nawet przekroczone.
Pułk został zorganizowany według norm francuskich (miał być nawet w pewnym okresie zmieniony w pułk strzelców konnych) i składał się z czterech szwadronów bojowych po dwie kompanie w każdym, kompanii zakładowej oraz ze sztabu. Etat sztabu był następujący:
1 pułkownik
1 major
2 szefów szwadronu
2 adiutantów majorów
1 kwatermistrz
1 starszy lekarz
1 lekarz
2 młodszych lekarzy
2 adiutantów podoficerów
1 trębacz brygadier (sztabs-trębacz)
1 weterynarz
4 rzemieślników

Razem dawało to w sztabie 19 ludzi i 24 konie. Organizacja kompanii była następująca:
1kapitan
1porucznik
2 podporuczników
1 starszy wachmistrz
4 wachmistrzów
8 brygadierów
108 ułanów
1 podkuwacz
2 trębaczy

Razem w kompanii było 128 ludzi i 129 koni. Łączny etat pułku miał liczyć według tej organizacji 43 oficerów i 1000 podoficerów i żołnierzy12 . Te ramy etatowe zostały przyjęte zgodnie z nową organizacją Legii jaką nakazał Napoleon swym dekretem z 24 czerwca1808 r.
Każda kompania w pułku dzieliła się na cztery plutony. Każdy szwadron posiadał po jednym plutonie flankierskim, które używane były przeważnie do zwiadów, ubezpieczeń i tyralierskiej walki ogniowej z konia. Prawdopodobnie żołnierze przydzielani do plutonów flankierskich byli tam kierowani "za karę", w wyniku popełnionych przez nich wykroczeń. Było to spowodowane tym, że służba w plutonach flankierskich była szczególnie niebezpieczna a ich żołnierze bardziej niż ci z innych plutonów byli narażeni na śmierć czy popadnięcie w niewolę.
Jako pułk jazdy liniowej, a więc nie gwardii posiadał regiment ułanów kompanię wyborczą czyli grenadierską. W pułku ułanów Legii, taką kompanią grenadierską była pierwsza kompania pułku. Służyli w niej specjalnie dobrani ludzie, przeważnie mający największe doświadczenie, silni, wytrzymali, znakomici strzelcy i szermierze. Kompania grenadierska miała stanowić jądro pułku, dookoła której miały się zbierać w walce inne pododdziały. To często ta kompania szła na czele szarżującego regimentu i swoją siłą oraz zwartością przełamywała szyki wroga.
Lansjerzy nadwiślańscy nie posiadali własnej orkiestry pułkowej, takiej jaką mieli szwoleżerowie gwardii. W pułku był jeden trębacz brygadier (sztabs-trębacz) i szesnastu trębaczy kompanijnych. Spełniali oni bardzo ważną rolę sygnalizacyjną w czasie walki, to ich sygnały wzywały do ataku, szarży, odwrotu czy zbiórki. Donośny głos sygnałów wygrywanych przez trębaczy był jedynym sposobem aby w czasie bitewnego zgiełku można było wydać żołnierzom rozkazy13
Skład pułku był czysto polski. Zgodnie z dekretem Cesarza z 24 czerwca 1808 r. mieli służyć w nim wyłącznie Polacy, było co prawda kilku Francuzów, ale służyli oni przeważnie na stanowiskach oficerów płatniczych i stacjonowali w zakładzie pułku w Sedanie, zresztą w czasie przebywania pułku w Hiszpanii uzupełnienia dla niego były dostarczane wyłącznie z Księstwa Warszawskiego, a więc siłą rzeczy przybywali z nimi wyłącznie Polacy.
Patrząc na skład regimentu przez pryzmat społeczny, możemy zaobserwować, że szeregowi rekrutowali się ze wszystkich warstw społecznych, obok nazwisk niewątpliwie szlacheckich znajdujemy tam nazwiska chłopskie a także mieszczańskie. Stopnie oficerskie chociaż w większości obsadzone przez szlachtę, nie były jej wyłącznym przywilejem, ponieważ nominacje podoficerów na stopnie oficerskie wcale nie należały w pułku do rzadkości. Mniej też tam było nazwisk wielkopańskich niż w pułku lekkokonnych gwardii , choć przesunięcia personalne pomiędzy tymi dwoma regimentami były częste14 .
Regulamin, ulepszony przez znakomitego wychowawcę jazdy, szefa pułku a później generała Różnickiego i wzbogacony nabytym w ciągłych walkach doświadczeniem, choć w ogólnych zarysach zgodny z francuskim jako że też przewidywał dwuszeregową linie za podstawowy szyk bojowy a szarże galopem za zasadniczą formę walki, różnił się od francuskiego nawet w tak istotnych kwestiach jak obroty i musztra trójkami a nie czwórkami.
Narodową odrębność podkreślały jeszcze bardziej różnice w uzbrojeniu. Podstawową bronią pułku była lanca, od dawna nie używana na Zachodzie Europy i która pojawiła się na uzbrojeniu francuskich pułków jazdy dopiero w 1811 roku15 . Lance jakimi posługiwali się ułani w Hiszpanii były stosunkowo lekkie i krótkie. Miały one 265cm długości, grot i okucia tylca były stalowe, chorągiewki biało-czerwone lub też biało amarantowe o długości 67cm. Uzbrojenie szeregowca uzupełniała szabla stosowana powszechnie przez lekką jazdę francuską, wzoru 1802 roku, z mosiężnym trzykabłąkowym jelcem i stalową pochwą, oraz jeden pistolet. Podoficerowie byli uzbrojeni w szable, karabinki i w parę pistoletów, oficerowie w szablę i parę pistoletów. Wszyscy żołnierze plutonów flankierskich mieli karabinki.
Innym istotnym elementem, który odróżniał ułanów Legii od pozostałych pułków kawalerii napoleońskiej był ich strój. Składał się on z trzech zasadniczych elementów: rogatej czapki, kurtki z wyłogami i wypustkami oraz rajtuzów z lampasami.
Lansjerzy Nadwiślańscy nosili czapki klasyczne ułańskie z otokiem skórzanym, z daszkiem często okutym, wierzchem barwnym, nie wysokim, szerokim, o bokach kwadratu wybiegających poza otok16 .
Mundur ułanów wywodził się w prostej linii z polskiego stroju szlacheckiego: żupana i kontusza, według których utworzono wzory mundurów kawalerii narodowej z ostatnich lat istnienia Rzeczypospolitej. Składał się on z granatowych kurtek z żółtymi rabatami oraz spodni granatowych z żółtymi lampasami.
Wszystkie te czynniki jakie wymieniłem uprzednio spowodowały, że walcząc przez tyle lat wśród obcych, lansjerzy wytworzyli własną specyficzną szkołę walki opartym na czysto polskim przekonaniu o wyższości lancy nad każdą inną bronią jazdy oraz na tradycyjnej gotowości do szarży i szukania rozstrzygnięć na najbliższy dystans. Szkołę walki na wskroś przepojoną duchem ofensywnym, jakim pułk ten wyróżniał się na Półwyspie Iberyjskim wśród najlepszych regimentów kawalerii napoleońskiej.

PRZYPISY:

1. Austriacy rekrutowali większość swych kawalerzystów z Galicji i dali im czaka i mundury podobne do noszonych w pułkach polskich. Ci austriaccy ułani walczyli przeciw Francuzom we Włoszech. W bitwie pod St. Giorgio koło Mantui, która miała miejsce 15 września 1796 roku, prawie cały ich pułk dostał się do niewoli. Prawdopodobnie to z tych jeńców powstał w dużej mierze pułk jazdy Legionów. Jan Pachoński: Legiony polskie. Prawda i legenda 1794-1807, T. II, Warszawa 1976, s. 338-340.
2. Jan Minkiewicz: Ułańskie dzieje, s. 18.
3. Wśród tych oficerów byli między innymi przyszły dowódca pułku Aleksander Rożniecki, Andrzej Ruttie, Berek Joselewicz. J. Minkiewicz: Ułańskie dzieje, s. 18.
4. W bitwie pod Hohenlinden ( 3 XII 1800 ) francuski generał Jean Moreau, odniósł zwycięstwo nad austriacką armią arcyksięcia Jana. Pułk ułanów legionowych wykonał wyśmienitą szarżę na pozycje nieprzyjaciela, zdobywając działa i tabory austriackie. J. Minkiewicz: Ułańskie dzieje, s. 18.
5. Jan Jarecki: W Przymierzu z Ojczyzną. Generał Jan Henryk Dąbrowski (1755-1818), Katowice 1996, s. 74.
6. Stanisław Kirkor: Legia Nadwiślańska, s. 21.
7. Tamże, s. 22.
8. Bitwa pod Szczawnem (na Śląsku koło Świdnicy) miała miejsce 15 maja 1807 r. W walce tej oddział ułanów w sile około 250 jeźdźców dowodzony przez gen. Lefebvre-Desnouettes rozbił liczącą 1500 żołnierzy kolumnę pruską majora von Losthina, oraz wziął do niewoli około 800 jeńców. Jam Minkiewicz: Ułani Nadwiślańscy na Śląsku, w Wojskowy Przegląd Historyczny nr.2/ 1958
9. Jan Konopka ( 25 XII 1775-1 I 1815) uczestnik kampanii 1792 roku i powstania kościuszkowskiego. W 1795 r. wstąpił do pułku huzarów francuskich gdzie dzięki szaleńczej brawurze szybko awansował. W 1797 był już kapitanem Legionów Polskich. Od 1801 r. szef szwadronu w pułku ułanów legionowych, którego pułkownikiem został mianowany 15 lipca 1807 roku za odwagę jaką wykazał w bitwie pod Frydlandem. R. Bielecki: Encyklopedia..., s. 323.
10. S. Krkor: Legia Nadwiślańska..., s. 24.
11. Juliusz Falkowski: Księstwo Warszawskie. Obrazy z życia kilku ostatnich pokoleń w Polsce, Poznań 1882, T. II, s. 250-251.
12. Wszystkie dane na temat etatów i liczebności pułku zaczerpnąłem z pracy Stanisława Kirkora: Legia Nadwiślańska... gdyż oparł się on w niej na dokumentach sztabów francuskich i miał dostęp do zestawień i list osobowych poszczególnych oddziałów Legii w różnych okresach jej istnienia.
13. Marian Włodzimierz Żebrowski: Pluton Trębaczy, Londyn 1981, s. 47.
14. Marian Kujawski: Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Londyn 1967, s. 244. Szerzej na temat składu społecznego w pułkach ułanów nadwiślańskich i szwoleżerów gwardii patrz: Michał Karpowicz i Mirosław Filipiak: Elita jazdy polskiej. Warszawa 1995.
15. Aby głębiej zrozumieć rolę polskich ułanów, należy wyjaśnić, że lanca była bronią polską, pochodzenia tatarskiego. Używana była w pułkach litewsko-tatarskich, potem także polskich. Początkowo zwana była różnie: rohatyną, kopią, dzidą, proporcem. Z polski przeniósł ją do Saksonii w 1735 r. król August III. W okresie wojen śląskich ( 1740-1748) i wojny siedmioletniej (1756-1763) lanca odgrywała dużą rolę w armii saskiej w pułkan ułanów zaciągu polskiego. Fryderyk Wielki poznał wartość tej broni i w 1741 r. wprowadził ją do armii pruskiej. We Francji książę Maurycy Saski , uformował z Polaków w 1743 r. pułk lansjerów, ale istniał on tylko 19 lat. Potem nie było lancy w armii francuskiej aż do wojen napoleońskich. Po rozbiorach Polski pułki ułanów uzbrojone w lance, pojawiły się w armii austriackiej (od 1784 r.) i rosyjskiej (od 1797 r.). Janusz Jeziorański: Lanca. W "Studia do dziejów dawnego uzbrojenia i ubioru wojskowego", część VI, Kraków 1974, s. 78-111.
16. Jan Minkiewicz: Ułańskie dzieje, s. 73.

Ułani Nadwiślańscy w Hiszpanii, cz. 2

Pod koniec października 1807 roku, Legia Polsko-Włoska opuściła Śląsk i kierując się przez Frankfurt nad Odrą, Kostrzyń, Berlin przemaszerowała do Kassel, stolicy nowego królestwa Westfalii1. Na służbę westfalską Polacy przeszli oficjalnie 11 listopada, tam też stan osobowy Legionów miał zostać uzupełniony o nowych rekrutów z Księstwa Warszawskiego. Nie przysłano ich jednak prawie wcale, w zamian za to do Kassel przybył pierwszy pułk huzarów polskich w służbie francuskiej dowodzony przez pułkownika J. Kalinowskiego2. Po rozwiązaniu tego oddziału siedmiu oficerów oraz część podoficerów i żołnierzy wchodzących poprzednio w jego skład przeszło do pułku ułanów Konopki, kilku zaś oficerów zaciągnęło się do gwardii przybocznej króla Hieronima. Czterech z nich przeszło po krótkim czasie także do pułku ułanów. Był pomiędzy nimi także Kajetan Wojciechowski, który znalazł się w nowym regimencie jako prosty żołnierz.3



Oddziały polskie przebywały w Westfalii stosunkowo krótko. Miało to swój związek z pogorszeniem się sytuacji Francuzów w Hiszpanii, co szerzej opisane zostało w rozdziale pierwszym niniejszej pracy. W swym liście z dnia 21 lutego 1808 r. Napoleon polecił bratu odesłanie Legii polskiej do Francji, gdzie miała z powrotem przejść na jego służbę.4 Król Hieronim spełnił polecenie Cesarza i odesłał Polaków. Legia przeszła formalnie na służbę francuską 20 marca 1808 roku, a 31 tego miesiąca otrzymała oficjalnie nazwę Legii Nadwiślańskiej5.
Jako pierwszy odszedł z Kassel pułk ułanów, następnie zaś, w jednodniowych odstępach, pułki piesze. Ich marszruta wiodła przez Hanau, Moguncję, Metz, Verdun, Chalons-sur-Marne, Epernay, Chateau-Thierry do Paryża. Tam minister wojny Clarke6, odbył przegląd ułanów na Polu Marsowym, gwardia zaś urządziła dla nich przyjęcie. W Paryżu doszło do przedziwnego spotkania, które odnotował w swych pamiętnikach Kajetan Wojciechowski, wówczas już wachmistrz w ósmej kompanii: "W Paryżu postawiono pułk nasz nad Sekwaną w starym mieście, gdzie mojej kompanii wypadło postawić konie pod murem. Tam żołnierze chędożąc konie, a my dozorując, obaczyliśmy nieznajomego przechodzącego i z wielką pilnością nam się przypatrującego. Wtem starsi legioniści poznają w nim Kościuszkę; gdyśmy go powitać chcieli, rzucił się w uboczną ulicę i znikł nam z oczów".7
Po spędzeniu w stolicy Francji dwóch dni pułk przeszedł do Wersalu, gdzie inspektor popisów sprawdzał jego potrzeby w umundurowaniu i uzbrojeniu. Po załatwieniu najważniejszych spraw administracyjnych Polacy ruszyli w dalszą drogę ponaglani i kierowani rozkazami Napoleona.8
Marsz przez całą Francję do Bajonny był bardzo nużący i uciążliwy, tak dla ludzi, jak i ich koni. Co ciekawe, marsz odbywał się wyłącznie w nocy, rozpoczynał się o zmierzchu a kończył pomiędzy 8 a 9 rano, kiedy to stawano na kwaterach. W czasie tego marszu ułani byli wszędzie dobrze przyjmowani, a żywności i furażu dla koni mieli pod dostatkiem. Z pewnością nie obyło się jednak bez strat, które w czasie takich długich przemarszów były nie do uniknięcia.
Dnia 27 maja 1808 r. pułk przybył do Bajonny w sile około 860 ludzi9. W tym mieście ułani po raz pierwszy nocowali pod namiotami. Kilka dni po ich przybyciu Cesarz dokonał przeglądu regimentu. Lustracja wypadła bardzo dobrze, jedynym minusem był brak książeczek żołdu, w których zapisywano wysokość dochodów żołnierzy oraz wszelkie zaległości w wypłatach. Brak ten został wytłumaczony przez pułkownika Konopkę, okazało się, że większość żołnierzy nie umiała pisać po francusku, wypełnienie książeczek było zatem niemożliwe.
Po lustracji pułk manewrował przed Napoleonem, wykonując rozmaite ewolucje, zadziwiając cesarza oraz jego świtę łatwością obrotów trzema szeregami zamiast czterema, jak to zwykle czyniły regimenty kawalerii francuskiej.
W czasie tych manewrów, jak pisze w swoich pamiętnikach kapitan Kazimierz Tański, ułani popisywali się swoją zręcznością przed cesarzową Józefiną: "Cesarzowa siedziała sama jedna pod kasztanowym drzewem, a flankieri, komenderowani przez Wojciecha Dobieckiego, o kilka kroków od niej w największym pędzie wywijali lancami, konie swoje zwracali i różne sztuki swej zręczności jej pokazywali".10
Wśród tych sztuk popisowymi "numerami" były: szybki galop w kierunku cesarzowej Józefiny, i osadzanie rumaka w miejscu o krok przed nią oraz chwytanie na grot lancy jabłek rzucanych w powietrze.
Na polecenie Napoleona 30 maja 1808 r. gwardia (między innymi pułk szwoleżerów polskich) wydała przyjęcie dla ułanów. Szeregowych żołnierzy podejmowano w ogrodach natomiast oficerów w oranżerii zamku Marrac vel Marax. Tam też Polacy tańczyli dla cesarzowej mazurki i krakowiaki które bardzo jej się podobały.11 Na przyjęciu tym cesarz odznaczył 24 żołnierzy i oficerów pułku krzyżami Legii Honorowej za zasługi, jakie mieli w walkach we Włoszech oraz w bitwie pod Strugą.
W Bajonnie Napoleon miał zamiar zmienić ułanów w strzelców konnych i w tym celu polecił odebrać im lance. Jednak wobec zdecydowanego oporu całego regimentu, projekt ten porzucono, dając karabinki tylko oficerom, podoficerom i żołnierzom z kompanii flankierskich.
Pułk Konopki opuścił Bajonnę 31 maja 1808 r. i przez przełęcz Roncesvalles, którą przekroczył 1 czerwca, wszedł do Hiszpanii. W górach miało miejsce pierwsze spotkanie Polaków z tubylcami. Grupki górali hiszpańskich krzyczały coś do nich w niezrozumiałym języku i próbowały ich bezskutecznie ostrzeliwać z dalekiej odległości.12 Do Pampeluny, ich punktu docelowego, dotarli ułani 3 czerwca.
Dowódcą oddziałów francuskich w Pampelunie był dobrze znany ułanom gen. Lefebvre-Desnouettes. Pod jego dowództwem, znajdowało się kilka batalionów piechoty, które sformowano z kompanii zakładowych i młodych rekrutów, którzy nigdy jeszcze nie brali udziału w walce. Trzy pułki piechoty Legii Nadwiślańskiej i pułk ułanów także zostały podporządkowane jego komendzie. Oddziały polskie były jednak mocno osłabione, gdyż w czasie długiego marszu przez Francję wielu niedoświadczonych żołnierzy oddzieliło się od swoich macierzystych oddziałów z powodu zmęczenia lub chorób. W Bajonnie Napoleon polecił pozostawić tych żołnierzy z pułków pieszych, którzy nie mieli skompletowanych mundurów i wyposażenia. Prawdopodobnie przebywały tam też jakieś zapóźnione pododdziały ułanów.



Aragonia, w której działać miała kombinowana kolumna gen. Lefebvre-Desnouettes'a, nie stanowiła w połowie 1808 roku najważniejszego teatru działań dla Napoleona. Większość oddziałów francuskich kierowała się w tym czasie na Madryt w celu zabezpieczenia stolicy dla króla Józefa, lub w stronę królestwa Leon, gdzie gromadziły się znaczne siły hiszpańskie. W Aragonii stacjonowały tylko stosunkowo nieliczne oddziały armii regularnej i sporo ochotników wraz z oddziałami uzbrojonych chłopów. To właśnie rozpędzenie tych sił oraz opanowanie Saragossy było zadaniem oddziałów francuskich z Pampeluny.
Gen. Lefebvre-Desnouettes wyruszył w kierunku stolicy Aragonii 5 czerwca 1808 roku. Jego siły były stosunkowo nieliczne, gdyż liczyły w przybliżeniu 3000 piechoty, 1000 jazdy i 6 dział.13 W kawalerii było 600 ludzi z pułku ułanów nadwiślańskich. Dodatkowo 50 żołnierzy z tego regimentu weszło w skład garnizonu Pampeluny.
W dniu 8 czerwca pod Tudelą 500 strzelców aragońskich wspomaganych oddziałami milicji miejskiej miało bronić przeprawy przez rzekę Ebro. Jednak po krótkiej potyczce oddziały te rzuciły się do ucieczki ścigane przez kawalerię francuską. Ułani rozkwaterowali się w opuszczonej wsi po drugiej stronie rzeki. Ponieważ nie brakowało żywności i wina pierwszy wojenny nocleg w Hiszpanii z pewnością wydawał się Polakom bardzo przyjemny. Niestety, na drugi dzień okazało się, że konie ułańskie obficie nakarmione z wieczora pszenicą znalezioną we wsi, nie nadają się do akcji. Polacy podejrzewali, iż pszenica została celowo zatruta, czego rezultatem było padnięcie dwustu wierzchowców. Pozostałe konie były tak słabe, że można je było wyłącznie prowadzić za uzdę.
Ten nieszczęśliwy wypadek spowodował, że oddziały francuskie musiały się w Tudeli zatrzymać na kilka dni. Co prawda, w tym czasie siły gen. Lefebvre-Desnouettes'a zwiększyły się o oddział 140 ułanów, batalion rekrutów francuskich, 4 działa i dużą część 1. pułku piechoty Legii Nadwiślańskiej, lecz przez te kilka dni Hiszpanie otrząsnęli się ze strachu i zaskoczenia, a tym samym wzięcie Saragossy z marszu stało się niemożliwe.
W dniu 13 czerwca pod wsią Mallen zagrodziło drogę Francuzom około 9000 uzbrojonego chłopstwa hiszpańskiego wspartego 200 żołnierzami z pułku dragonów del Rey i 18 działami.14 Siłami tymi dowodził markiz de Lazan, brat generała don Jose Palafoxa.15 Generał Lefebvre-Desnouettes polecił pułkownikowi Konopce zaatakowanie lewego skrzydła hiszpańskiego, a cztery bataliony francuskiej piechoty wraz z dwoma batalionami 1. pułku Legii uderzyły na siły hiszpańskie od frontu. Pomimo stosunkowo silnego ognia artylerii i piechoty hiszpańskiej udało się batalionom francuskim i polskim przełamać linię nieprzyjacielską. Gdy w tym momencie z boku zaszarżował na Hiszpanów szwadron ułanów kapitana Skarżyńskiego klęska oddziałów markiza de Lazan była całkowita. W pogoni z pierzchającym nieprzyjacielem polscy kawalerzyści przeprawili się na drugi brzeg Ebro: "Tam rzeź była mordercza, gdyż ani słowa nie rozumiejąc ich języka, czy więc prosili o darowanie życia lub gardzili pardonem, nie zważając na nic, rozjuszone ułany bez miłosierdzia topili lub kłuli każdego".16 Polacy rozjuszeni utratą koni i kilkudniowym, przymusowym postojem, nie zważając na nic wyrzynali po prostu uciekającego nieprzyjaciela. Lanca w dłoni polskiego ułana była faktycznie bronią straszliwą. Prawdopodobnie to właśnie pod Mallen po raz pierwszy zostali Polacy obdarzeni przekleństwem czy też wyzwiskiem hiszpańskim: los infernos picadores polacos - piekielni polscy lansjerzy, lansjerzy z piekła rodem. Od tej pory nazwa ta, wzbudzająca grozę wśród Hiszpanów, towarzyszyła im bez przerwy, przez cały czas ich pobytu na półwyspie Iberyjskim.
Pod Mallen Hiszpanie stracili około 600 zabitych i rannych. Straty francuskie nie były znaczne. Natomiast ułani stracili podporucznika Antoniego Topolczaniego i kilku szeregowych, którzy po powrocie z pościgu za rozbitym wrogiem utonął w nagle wzburzonych wodach rzeki Ebro. W bitwie tej zdobyto na Hiszpanach 5 dział i kilka wozów amunicyjnych. Po dodaniu do nich 4 armat zdobytych pod Tudelą, kapitan Adam Huppet uformował baterię artylerii konnej, w której służyło kilkunastu ułanów znających się na obsłudze dział. Bateria ta oddała w czasie trwania całej wojny bardzo cenne usługi pułkowi Konopki i w wielu bitwach przesądziła o wynikach starcia.
Następnego dnia po bitwie pod Mallen Francuzi ruszyli pospiesznie w kierunku Saragossy. Ponownie na ich drodze stanęły siły hiszpańskie. Tym razem dowodził nim gen. Palafox mający pod sobą około 8000 ludzi, w tym 500 żołnierzy regularnej piechoty, 100 kawalerzystów i 4 działa. Hiszpanie zajęli mocną pozycję pod Alagon nad rzeką Xalon. Po kilkugodzinnej wymianie ognia artyleryjskiego oddziały gen. Palafoxa pierzchły na widok nacierających tyralier francuskich i schroniły się pod osłoną murów stolicy Aragonii.



Saragossa nie była miastem silnie ufortyfikowanym. Co prawda otoczona była trzymetrowym murem, ale był on pozbawiony fosy i bastionów i dlatego posiadał wyłącznie znaczenie policyjno-fiskalne. Miasto zamieszkałe było przez około 40000 ludności z czego 10000 kleru i mnichów. W tym czasie w Saragossie istniało 17 kościołów, z których najważniejszym był kościół Nuestra Seniora del Pilar ze słynnym na całą Hiszpanię obrazem Najświętszej Marii Panny, oraz 44 klasztory, niektóre ogromne i łatwe do zamienienia w silne punkty oporu.17 Gen. Palafox nie wierzył w możliwości obrony Saragossy, dlatego wydał podległym sobie oddziałom rozkaz maszerowania do Belchite, by stamtąd móc pokierować oporem w prowincji. Jednak w mieście znalazło się sporo oddziałów prowincjonalnej milicji, kilka kompanii regularnej piechoty i tłumy uzbrojonego chłopstwa. Wszyscy ci ludzie pragnęli bronić miejsca swego kultu religijnego, a ich fanatyzm pogłębiała jeszcze nieustanna agitacja, którą prowadziło tysiące księży i mnichów. W tej sytuacji tylko pośpiech i determinacja mogła zapewnić generałowi Lefebvre-Desnouettes sukces w postaci zajęcia miasta.
Jednak, gdy oddziały francuskie podeszły pod Saragossę, miasto nie otworzyło przed nimi żadnej ze swoich sześciu bram. Francuzi przypuścili natychmiastowy szturm. Piechota francuska atakowała bramę Portillo, pułkownik Józef Chłopicki poprowadził jeden batalion swojego pułku na bramę Carmen, a trzeci oddział miał sforsować bramę Santa Engracia. Tą właśnie bramą wkroczył za piechotą francuską 3. szwadron ułanów i galopem przeszedł przez miasto aż do dużego placu na tyłach Portillo. Tej bramy nie udało się jednak Francuzom sforsować, a oddział ułanów został na placu otoczony przez tłumy sfanatyzowanych Hiszpanów. O zachodzie słońca nakazano odwrót, który osłaniali polscy lansjerzy. Trzeci szwadron przeżył wtedy ciężkie chwile. Ostrzeliwany z okien, balkonów i dachów stracił wiele koni. Zabity został podporucznik Mikołaj Snarski, a kilkunastu ułanów zostało rannych. Ułani zdołali wyrąbać sobie szablami drogę, w czasie odwrotu odznaczył się porucznik Wojciech Dobiecki, za co odznaczono go następnie krzyżem Legii Honorowej.18
Szturm na całej linii został odparty. Oddziały francuskie i polskie wycofały się na pozycje wyjściowe ze sporymi stratami. Gen. Lefebvre-Desnouettes zrozumiał, że z marszu nie zajmie miasta, potrzebne do tego będzie regularne oblężenie. Dlatego też rozkazał podległym sobie oddziałom wycofać się za rzekę Huerbę i tam rozłożyć się obozem. Ułani obozowali w pobliżu klasztoru Molviedro. Teraz dopiero okazało się jak bardzo skuteczni są ułani i jak bardzo potrzebuje ich gen. Lefebvre-Desnouettes. Polscy lansjerzy byli w nieustannym ruchu. To oni dbali o dostarczanie zaopatrzenia do obozu francuskiego, oni utrzymywali komunikację z Pampeluną, oni też pełnili niewdzięczną służbę patrolową niejednokrotnie zwalczając oddziały powstańcze, które zbytnio przybliżały się do pozycji francuskich.
Generał Charles Grandjean 21 czerwca 1808 roku przyprowadził pod Saragossę swą brygadę, w skład której wchodził także 2. pułk piechoty Legii. Wróciły do 1. pułku kompanie pozostawione początkowo w Bajonnie. Tymczasem powstanie ogarniało stopniowo całą Aragonię. Gen. Palafox zgromadził pod Epilą na drodze do Madrytu kilka kompanii regularnego wojska oraz około 4 tys. ochotników. Aby zażegnać to niebezpieczeństwo wysłano pułkownika Chłopickiego z 1. pułkiem Legii, batalionem 15 pułku piechoty i 50 żołnierzami kawalerii, wśród których znajdowało się kilkunastu ułanów oraz jedno działo.19 Były to siły stosunkowo słabe w porównaniu z kilkutysięcznym oddziałem hiszpańskim, jednak pułkownik Chłopicki stanął na wysokości zadania. O świcie 24 czerwca natarł na pozycje hiszpańskie, przełamał je, wziął jeńców i zdobył cztery działa.
Napoleon dowiedziawszy się o niepowodzeniu gen. Lefebvre-Desnouettes wysłał pod Saragossę nowe oddziały i artylerię oblężniczą. Nowym dowódcą zgrupowania oblegającego stolicę Aragonii został mianowany generał Verdier mający spore doświadczenie w tego typu walkach. Dnia 28 czerwca rozkazał on zaatakować silnie ufortyfikowane wzgórze Monte Torrero, które od południowej strony broniło podejścia do Saragossy. W wyniku tego ataku, w którym brał udział 1. pułk Legii i regiment ułanów, zdobyto pozycje hiszpańskie i wzięto nieco jeńców.
Na dzień 2 lipca wyznaczono szturm na miasto przy udziale większości posiadanych sił. Rankiem tego dnia szwadrony kirasjerów i ułanów przeszły na północny brzeg Ebro, aby pilnować znajdującego się tam przedmieścia Arrabal. Po ciężkich, całodniowych walkach jedynymi sukcesami, jakimi mogli poszczycić się oblegający, było zdobycie i utrzymanie klasztoru Kapucynów oraz zdobycie i spalenie klasztoru św. Józefa. W atakach na obydwa te punkty brały udział 1. i 2. pułki Legii. Wieczorem oddziały wróciły na pozycje wyjściowe. Walki tego dnia kosztowały wojska francuskie i polskie 200 zabitych i 300 rannych.20
Niepowodzenie szturmu z dnia 2 lipca spowodowało, że gen. Verdier zmuszony był rozpocząć regularne prace oblężnicze. Rozpoczęto sypanie wałów, ustawianie baterii, których celem było uczynienie wyłomów w murach, kopano rowy łączące, równoległe do fortyfikacji hiszpańskich. Poszczególne oddziały francuskie i polskie, składające się przeważnie z żołnierzy kompanii wyborczych, miały za zadanie zdobywanie domów stojących na zewnątrz murów obronnych. Codziennie też toczono walki z wycieczkami, jakie urządzali Hiszpanie, aby przeszkodzić w robotach oblężniczych. Każdego dnia oddziały oblegające ponosiły krwawe straty od ostrzału nieprzyjacielskiego.
Posiadając zbyt małe liczebnie siły21, aby otoczyć całe miasto i zapobiec przedostawaniu się do miasta posiłków wraz z zaopatrzeniem, gen. Verdier wysłał pułk ułanów na północny brzeg Ebro, aby chociaż utrudniał komunikację miasta z resztą kraju. Ponieważ w okolicy Calatayud ukazało się kolejne silne zgrupowanie wojsk hiszpańskich, gen. Verdier wysłał przeciwko niemu 2. pułk Legii i regiment ułanów pod dowództwem gen. Lefevre-Desnouettes'a. Do walki jednak nie doszło, gdyż Hiszpanie uciekli na sam widok nieprzyjaciela. Oddziały polskie po wkroczeniu do Calatayud wycofały się pod Saragossę. W dniu 11 lipca ułani wpław przeprawili się na lewy brzeg Ebro i pod ich osłoną przerzucono przez rzekę most pontonowy. Po moście tym przeprawiły się 3. pułk Legii i kilka oddziałów francuskich. Z tymi siłami i z dwoma szwadronami ułanów generał Habert natarł na duże zgrupowanie wojsk hiszpańskich, rozbił je zupełnie i ścigał aż do rzeki Gallego.
Ponieważ Hiszpanie nie zaprzestali prób wysyłania do Saragossy posiłków, ułani wielokrotnie byli zmuszeni odpierać je na północnym brzegu rzeki. Tak właśnie było 28 lipca, gdy gen.Habert, mając ze sobą 3. pułk Legii i dwa szwadrony ułanów, rozbił silne zgrupowanie Hiszpanów pod Osera. W trakcie tej potyczki 3. szwadron był uwikłany w ciężką walkę w niekorzystnym dla siebie terenie i prawdopodobnie poniósłby spore straty, gdyby nie kapitan Huppet, który w decydującym momencie galopem przyprowadził dwa działa swej artylerii konnej. Ich ogień kartaczowy przesądził o wyniku potyczki. Kawalerzyści polscy prowadzili pościg za rozbitymi oddziałami wroga aż do wsi Pina. Za walkę pod Osera tak piechota, jak i ułani Legii dostali kilka krzyży Legii Honorowej.22
W tym samym dniu, kiedy toczono walkę pod Osera, inny szwadron ułanów rozbił i zmusił do wycofania silną wycieczkę hiszpańską, która próbowała zagrozić oblegającym od strony przedmieścia Arrabal.
Gen. Verdier otrzymał w dniu 1 sierpnia posiłki w postaci dwóch znakomitych pułków francuskich: 14. i 44. regimentów piechoty liniowej oraz kilkanaście dział artylerii oblężniczej. Z tymi siłami mógł pokusić się o nowy szturm na miasto. Przez dwóch dni ciężkie działa francuskie zasypywały oblężone miasto gradem pocisków. W kilu miejscach utworzono w murach wyłomy, przez które miały wedrzeć się oddziały szturmowe.
W dnu ataku, który nastąpił 4 sierpnia, cały pułk ułanów odkomenderowano na lewy brzeg Ebro. Tego dnia Hiszpanie próbowali dostarczyć do miasta silną kolumnę posiłków, składającą się z piechoty, kawalerii i wozów. Pułkownik Konopka osobiście poprowadził swoich żołnierzy do szarży. Atak Polaków zakończył się sukcesem, gdyż oddziały hiszpańskie nie zdołały wejść do Saragossy. Ułani ponieśli jednak pewne straty w tej potyczce, a pułkownik Konopka i kilku innych oficerów odniosło rany.23
Szturm, jaki przeprowadził w dniu 4 sierpnia gen. Verdier był ciężkim sprawdzianem dla podległych mu żołnierzy. 1. i 2. pułki Legii znakomicie odznaczyły się w tych walkach i to w dużym stopniu dzięki ich odwadze i poświęceniu zdobyto klasztor Santa Engracia i zdołano wedrzeć się do miasta. Nie zapewniało to jeszcze sukcesu, ponieważ Hiszpanie ufortyfikowali każdy budynek w mieście, a wszystkie ulice były zagrodzone barykadami obsadzonymi artylerią i strzelcami. Walki toczyły się o każdy dom, każde piętro i każdą izbę. Opór obrońców był bardzo silny, a w walkach brały udział nawet kobiety i dzieci. Bój w mieście trwał przez cały dzień. Wieczorem oddziały francuskie i polskie, nie mogąc przełamać oporu Hiszpanów wzdłuż głównej ulicy Coso wiodącej do wnętrza miasta, musiały cofnąć się częściowo, by obsadzić budynki w pobliżu bramy Santa Engracia. Straty wojsk oblegających tego dnia były olbrzymie. Zabitych zostało 462 żołnierzy i oficerów, a rannych około 1,5 tys. Należy przypuszczać, że jedna trzecia tych strat przypadała na oddziały polskie. 24
Następnego dnia walki w mieście zostały wznowione, a tym razem wziął w nich udział także 3. pułk Legii.
Tymczasem ułani nie pozostawali w spokoju, wraz z dwoma batalionami piechoty polskiej odpierali silny oddział hiszpański, próbujący przedrzeć się do miasta od strony przedmieścia Arrabal. Tego dnia oblegający nie poczynili żadnych znacznych postępów, pomimo znacznych strat w ludziach.
W dniu 6 sierpnia gen. Lefevre-Desnouettes, który obiął dowództwo po rannym generale Verdier, otrzymał rozkaz wstrzymania oblężenia i wycofania się spod Saragossy. Pomimo tego, dowódca francuski chciał jeszcze przed swoim odejściem rozstrzygnąć walki o miasto, ale siły oblegających były już na wyczerpaniu i w ciągu następnych dni nie zdobyto więcej niż kilka domów.
W nocy z 14 na 15 sierpnia 1808 roku, wysadzono w powietrze większość budynków, jakie znajdowały się w rękach francuskich, zatopiono w rzece część ciężkiej artylerii, której nie można było zabrać ze sobą, podpalono własny obóz, po czym oddziały gen. Lefevre-Desnouettes rozpoczęły odwrót w kierunku Tudelli.
Oddziały gen. Lefevre-Desnouettes cofały się przez Alagon i Mallen do Tudeli. Ich ariergardę tworzył 3. szwadron ułanów, który toczył utarczki ze strażą przednią armii hiszpańskich z Walencji i Murcji, idących w pościg za Francuzami. 20 sierpnia wojska francuskie przeszły przez Ebro, paląc za sobą most i zajęły pozycję wzdłuż rzeki Aragon, która z północy uchodzi do Ebro w pobliżu miejscowości Milagro.
Teraz nadszedł czas, aby wprowadzić w życie reorganizację Legii Nadwiślańskiej, według projektu Napoleona z dnia 24 marca 1808 roku.25
Ułani stanęli postojem w prowizorycznym obozie nad brzegiem Ebro. Warunki kwaterowania w tym miejscu były bardzo ciężkie. Ciągle padające deszcze i dotkliwe zimno dawały się Polakom mocno we znaki. Aby przetrzymać te trudne warunki atmosferyczne, lansjerzy zmuszeni byli budować dla swych wierzchowców prowizoryczne schronienia, a dla siebie baraki, w których doskwierało im robactwo i szczury. W tym czasie do pułku Konopki przybyło także kilku kandydatów na oficerów z pułku szwoleżerów gwardii. Można tylko przypuszczać, że nie zostali przyjęci zbyt ciepło w pułku, który odznaczył się świeżą chwałą w walkach Hiszpanami, a w swoich szeregach miał wielu wyróżniających się podoficerów i oficerów, którzy zasługiwali na awans. Teraz ludzie ci czuli się pokrzywdzeni i z pewnością odczuwali niechęć do nowo przybyłych, choć nie mamy żadnych informacji, aby dochodziło między nimi do jakichkolwiek zatargów.26
Prace nad reorganizacją Legii, przerywały od czasy do czasu walki z Hiszpanami, którzy podniesieni na duchu świeżymi sukcesami zaczęli przejawiać agresywność i atakować wysunięte placówki francuskie. W październiku weszli oni w środek lewego skrzydła ugrupowania francuskiego nad Ebro. Ponieważ na tej pozycji stanowili oni spore zagrożenie, wysłano przeciwko nim dwa bataliony 3. pułku Legii i 44. pułku liniowego, wspartych oddziałem huzarów i 300 ułanów. W dniu 25 października oddziały te natarły na Hiszpanów i zepchnęły ich w stronę miasta i zamku Lerin. Tam otoczono ich i 27 października zmuszono do kapitulacji.
Jeszcze przed rozpoczęciem nowej kampanii, włączono oddziały Legii Nadwiślańskiej do 3. korpusu marszałka Monceya, gdie oddziały polskie zostały przydzielone do dywizji straży przedniej generała Maurice Mathieu. W ramach tej dywizji ułani zostali przydzieleni do brygady kawalerii generała Watier. Według stanu z dnia 14 października 1808 r., pułk ułanów liczył łącznie 36 oficerów i 750 podoficerów i żołnierzy.27
Napoleon wyjechał 14 października 1808 z Erfurtu, a już 4 listopada był w Hiszpanii. Dwa dni później rozpoczął swoją błyskawiczną ofensywę. Marszałek Soult pobił 10 listopada armię hiszpańską na drodze do Madrytu i zajął Burgos. Dzień później marszałek Victor rozbił pod Espinozą armię gen. Blake`a wzmocnioną dywizją gen. de la Romana, niedawno przybyłą z Danii.28 Na lewym skrzydle francuskim pozostały jeszcze dwie armie hiszpańskie: aragońska gen. Palafoxa i andaluzyjska gen. Castanosa. Obydwie połączyły się ze sobą pod Tudelą. Przeciwko niej Napoleon wysłał marszałka Lannesa, jednego ze swych najbardziej bojowych dowódców. Marszałek Ney miał obejść pozycje hiszpańskie szerokim łukiem i zaatakować je od tyłu.
Lannes prowadził ze sobą 3. korpus marszałka Monceya i dywizję gen. Lagrange'a z korpusu Neya. Jego kawalerią dowodził gen. Lefebvre-Desnouettes. Po przekroczeniu Ebro pod Lodosa 21 listopada, wojska francuskie kierowały się przez Calahorra i Alfaro na Tudelę, którą osiągnięto 23 listopada. Pułk ułanów podążał w straży przedniej wojsk Lannesa.
Wojska hiszpańskie usytuowane były tak, że armia gen. Palafoxa zajęła pozycje na wzgórzach przed miastem, opierając się prawym skrzydłem o Ebro, a armia Castanosa oddzielona od reszty oddziałów hiszpańskich, stała naprzeciwko prawego skrzydła Francuzów. Połączone siły hiszpańskie liczyły około 40 tys. żołnierzy. Armia Lannesa miała nie więcej niż 28 tys. ludzi.
Rankiem 23 listopada 1808 roku, ułani Konopki zostali wysłani na rekonesans. Razem z nimi znajdował się głównodowodzący francuski.29 Lannes od razu spostrzegł szansę pobicia oddzielnie dwóch armii nieprzyjacielskich. Natychmiast wydał rozkaz gen. Maurice Mathieu, aby zaatakował prawe skrzydło Palafoxa. Atak rozstrzygnął 2. pułk Legii, który dowodzony przez pułkownika Kąsinowskiego, zdobył dwie kolejne pozycje hiszpańskie i doszedł aż do mostu na rzece Ebro. W chwili, gdy walka na tym odcinku osiągnęła kulminacyjny punkt, gen. Lefebvre-Desnouettes poprowadził do szarży swoją kawalerię. Ułani wpadli na baterię artylerii hiszpańskiej, w mgnieniu oka wycięli kanonierów i zdobyli działa. Klęska Palafoxa była całkowita i pociągnęła za sobą paniczną ucieczkę wojsk gen. Castanosa. Cofał się on na Calatayud, gdzie co prawda marszałek Ney miał przeciąć mu drogę, ale nie zdołał tego uczynić, co stało się następnie przedmiotem krytyki w obozie francuskim.30
Armia hiszpańska straciła w walce 4 tys. zabitych i rannych, 30 dział wraz z jaszczami artyleryjskimi oraz dużą liczbą jeńców. Natychmiast po bitwie w pościg za wojskami Castanosa wysłano dywizje generałów Musniera i Lagrange'a, dragonów i pułk ułanów Nadwiślańskich.31
Pościg ten był prowadzony bardzo energicznie. Ułani kilkakrotnie atakowali nieprzyjacielską straż tylnią, siejąc wśród niej panikę i przerażenie. Pod Burviedro udało się oddziałom francuskim zaskoczyć Castanosa w niekorzystnym położeniu i zadać mu znaczne straty. Mając armię zredukowaną do około 9 tys. ludzi, gen.Castanos zmuszony został do wycofania się przez Guadalaxara do Cuenca.
Po zwycięstwie pod Tudelą Napoleon wyruszył do Madrytu, do którego drogę otworzyła mu wiekopomna szarża polskich szwoleżerów gwardii. Stolica Hiszpanii otworzyła przed Cesarzem swe bramy 4 grudnia. Tam też przybył marszałek Ney, zabierając ze sobą także pułk lansjerów Konopki. Pobyt ułanów w Madrycie był krótki. Napoleon wraz z korpusem Neya i gwardią wyruszył, aby zaatakować i zniszczyć angielski korpus generała Moore'a, który zbyt daleko posunął się w głąb Hiszpanii. Ułani zostali włączeni do 4. korpusu marszałka Lefebvre mającego osłaniać lewe skrzydło armii Napoleona. W korpusie tym włączono ich do dywizji lekkiej kawalerii generała Karola Lasalle, jednego z najznakomitszych dowódców jazdy w armii napoleońskiej.32

W dniu 25 grudnia 1808 roku, marszałek Lefebvre z podległymi mu oddziałami stanął pod Almaraz nad rzeką Tag. Na drugim jej brzegu rozlokowana była hiszpańska armia Estremadury z silną artylerią. Atak na pozycje nieprzyjacielskie rozpoczął 4. pułk piechoty Księstwa Warszawskiego, wchodzący w skład dywizji generała Valance.33 Polacy przeszli przez kamienny most na Tagu pod ogniem kartaczowym artylerii hiszpańskiej. W tym samym czasie ułani przeszli rzekę wpław poniżej mostu i uderzyli na nieprzyjaciela z boku. To przesądziło o wyniku bitwy, armia Estremadury pierzchła, pozostawiając w ręku francuskim cały obóz, dwadzieścia kilka dział i 3 tys. jeńców. Kawaleria gen. Lasalle ruszyła w pościg za rozbitym nieprzyjacielem i ścigała go aż do Truxillo. Stamtąd pułk ułanów poszedł na północ.
W tym czasie marszałek Lefebvre, właściwie bez potrzeby, poszedł ku Ciudad Rodrigo. W wyniku tych chybionych operacji jego korpus, rozdzielony na dwie części przez rzekę Tietar, znalazł się wśród gór w bardzo trudnej sytuacji. Gdy ułani dołączyli do niego ich głównym zadaniem stało się dostarczanie żywności i furażu oddziałom francuskim. 4. korpus wracał powoli w kierunku centralnej prowincji Mancia. Polscy ułani poszli przez Avila i Escurial do Madrytu. Tam doszły polskich lansjerów nowe rozkazy, które nakazywały im połączyć się z dywizją piechoty gen. Valance w Toledo, gdzie miały udać się także inne oddziały z 4. korpusu. Zabezpieczenie Madrytu od strony Toledo i pobicie resztek armii gen. Castanosa przez marszałka Victora pod Ucles 13 stycznia 1809 roku, umożliwiło królowi Józefowi powrót do swej stolicy.
Wiosną 1809 roku wojska francuskie walczące na półwyspie Iberyjskim miały, zgodnie z planem Napoleona, przypuścić ofensywę w dwóch kierunkach. Marszałek Soult z 2. korpusem powinien od północy wkroczyć do Portugalii i zająć ją całą, z Lizboną włącznie. Jednocześnie 1. korpus marszałka Klaudiusza Victora miał działać w południowo-zachodniej Hiszpanii, by zająć Estremadurę, Sewillę i Kadyks. Jego lewe skrzydło powinien osłaniać 4. korpus gen. Horacego Sebastiani. W skład tego korpusu w lutym 1809 roku wchodziły tylko dwie dywizje piechoty: francuska i polska oraz brygada dragonów gen. Milhauda. Do dywizji Księstwa Warszawskiego przydzielono 3. pułk huzarów holenderskich, 1. pułk szwoleżerów westfalskich i pułk ułanów nadwiślańskich. 34
Dnia 18 lutego 1809 roku korpus hiszpański, liczący ok. 2 tys. kawalerii i 9 tys. piechoty pod dowództwem księcia d'Albuqerque, zaatakował z zaskoczenia wysuniętą do przodu, w stosunku do innych oddziałów 4. korpusu, brygadę dragonów Milhauda i zmusił ją do odwrotu. Gdy jednak nadeszły francuskie posiłki, w tym polska piechota i ułani, Hiszpanie zostali pobici 20 lutego i cofnęli aż do Manzanaras. W pościgu za nimi polskie pułki zajęły Consuegra, w którym kilka dni później Francuzi dopuścili się gwałtów i rabunków, co podburzyło spokojną do tej pory okoliczną ludność. Po odparciu hiszpańskiego ataku gen. Sebastiani cofnął swe wojska na pozycje wyjściowe do Toledo i Aranjuez. Pułk ułanów stał w Ajofrin, gdzie pełnił służbę patrolową.
Tymczasem marszałek Victor rozpoczął swą ofensywę, co zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, spowodowało marsz 4. korpusu w kierunku południowo-zachodnim. Zbiegło się to w czasie z ruchem ofensywnym ku północy hiszpańskiej armii gen. Cartojala, o czym Francuzi nie mieli pojęcia.
Polska dywizja gen. Valance'a wyszła z Toledo 20 marca i zatrzymała się 23 wieczorem w miejscowości Mora. Pułk ułanów miał wyznaczony nocleg w pobliskim Orgaz u stóp wysokiej góry. Za tą górą, na rozległej polanie była duża wieś Yevenes, którą Polacy znali dobrze ze służby patrolowej, jaką poprzednio pełnili w tej okolicy. Wiedząc, że we wsi tej są lepsze warunki do noclegu i odpoczynku, płk Konopka tam właśnie poprowadził swój pułk. Miejsce to było jednak bardzo niekorzystnie położone pod względem obronnym. Oto jak opisał Yevenes naoczny świadek wydarzeń, które miały tam miejsce, wachmistrz Kajetan Wojciechowski: "Była to pozycja dla kawalerii ze wszech miar niebezpieczna, albowiem jedyna droga prowadziła w zygzak przez górę, z której ani na prawo, gdyż niebotyczne wisiały skały nad głową, ani na lewo, bo przepaść pod nogami była, kroku w bok zrobić nie można było, a jednak tą jedyną drogą pozostawała nam rejterada na przypadek napadu nieprzyjaciela".35 Jak wynika z powyższego opisu, pozycja na nocny spoczynek była źle dobrana, bo choć zapewniała dobre warunki bytowania, to jednak mogła się stać śmiertelną pułapką dla obozującego tam pułku kawalerii, który nie miał ani dosyć miejsca, by rozwinąć się jak należy do walki, ani sposobności do szybkiego i w miarę bezpiecznego odwrotu.
Dlaczego więc płk Konopka wybrał tak niebezpieczne miejsce na popas? Wydaje się, że ofensywa hiszpańska, o czym wspominałem już wcześniej, była całkowitym zaskoczeniem dla strony francuskiej. Sam pułkownik ostrzegany przed wyborem tej pozycji przez oficerów ze swego regimentu odpowiadał im, że nieprzyjaciel jest jeszcze o parę dni marszu nad rzeką Gwadiana. 36
Pułk rozlokowano kompaniami zapewne po oberżach i większych gospodarstwach. Jak można się tylko domyślać płk Konopka i jego sztab stanął na noc w najbogatszym i najobszerniejszym domostwie, być może w domu wiejskiego proboszcza, który musiał być usytuowany w centralnym punkcie wsi, w pobliżu kościoła. Przy tym też budynku postawiono piątą kompanię, która pod dowództwem kapitana Jana Szulca pełniła tego dnia służbę. Drogi dojazdowe do wsi zostały obsadzone przez pikiety. Kantynierki, bagaże, furgon pułkownika zostały rozkwaterowane, co także świadczy o beztrosce i poczuciu bezpieczeństwa wyższych oficerów.
Noc z 23 na 24 marca była według relacji Wojciechowskiego cicha. Co prawda warty kilkakrotnie meldowały, że z pobliskich folwarków słychać zajadłe ujadanie psów, dziwne jakieś poruszenie i odległy tętent kopyt, to jednak meldunki te dostarczone pułkownikowi zostały zbagatelizowane.
O północy gęsta mgła okryła otaczające Yevenes doliny. Skoro tylko się rozwidniało, otrąbiono pobudkę i dano rozkaz do rozkulbaczenia i oporządzania koni. Oficerowie o tej porze odpoczywali jeszcze na swoich kwaterach. W tym momencie na pikiety polskie runęła masa hiszpańskiej kawalerii.37 Pomimo huku wystrzałów doskonale słyszalnych w całej wsi oraz powstałego zamieszania, pułkownik Konopka jeszcze przez pewien czas nie mógł uwierzyć w hiszpański atak.38
Żołnierze 5. kompanii dosiedli natychmiast koni i nawiązali walkę z nieprzyjacielem na obrzeżach wsi. Tymczasem reszta regimentu po ogłoszeniu alarmu w ogromnym zamieszaniu formowała się na placu przy wyjściu ze wsi. Za szykiem ułanów zebrały się furgony pułkowe, które natychmiast odprawiono w kierunku Orgaz. Mgła zaczęła się podnosić i Polacy ujrzeli liczną kawalerię wroga uszykowaną frontem w ich kierunku oraz dwie baterie artylerii konnej. Oficerowie widząc olbrzymią przewagę nieprzyjacielską, a tym samym brak widoków na pomyślną walkę z nimi, wydali jedyny możliwy w tej sytuacji rozkaz, czyli wycofanie się.
Wykonano prawidłowy zwrot i regiment w szyku marszowym ruszył stępa w kierunku Orgaz, mając pułkownika oraz majora Andrzeja Ruttie na czele. Straż tylną pułku nadal stanowiła 5. kompania, która prowadząc zaciętą walkę z wielokrotnie silniejszym wrogiem, osłaniała resztę oddziału.
Ułani prowadzeni przez Konopkę ową wąską drogą, tak dokładnie opisaną przez Wojciechowskiego, natknęli się w tym momencie na wozy pułkowe, odesłane wcześniej do Orgaz i drogę zamkniętą przez dwa pułki kawalerii hiszpańskiej, stłoczone na ich drodze odwrotu. Pułkownik zawołał: "Naprzód dzieci!"39, a 8. kompania podążająca na czele pochyliła lance i uderzyła na wroga. Był nim pułk królewskich karabinierów, jeden z najlepszych w armii hiszpańskiej. Teraz tarasował on całą wąską drogę mając po jednej stronie przepaść, a po drugiej pionowe zbocze, nie mogąc przy tym się wycofać, zablokowany z tyłu przez inny pułk hiszpański.
Rozpoczęła się zacięta walka. O ile lansjerzy mieli przewagę długości swych lanc, to karabinierzy, walcząc pałaszami, byli z góry skazani na przegraną. W straszliwym ścisku, gdzie zapewne w szeregu walczyło nie więcej jak kilku ludzi, od razu utworzyły się zatory z trupów końskich i ludzkich, co jeszcze bardziej utrudniło jazdę. Karabinierzy wtłoczeni pomiędzy Polaków i następujący drugi pułk hiszpański, nie mieli szans na żaden manewr. Niektórzy z nich w rozpaczy rzucali się w przepaść, inni próbowali wdrapywać się na skalne zbocze. Ci co zostali na drodze, ginęli.
Tak zacięta walka toczona między czołami dwóch kolumn, bardzo zadziwiła Hiszpanów, jeszcze przed chwilą pewnych sukcesu. Teraz zaczęli się chwiać, a tylne ich szeregi zawracały konie i uciekały. Widząc, że coraz mniej wrogów mają przed sobą, ułani z jeszcze większą desperacją uderzyli na nieprzyjaciela. Wkrótce też, korzystając z szerszego i opadającego w tym miejscu traktu, ruszyli kłusa, a potem galopem.
Pułkownik Konopka, będąc na czele, wraz z majorem Ruttie i kilkunastoma ułanami tak się zagalopowali, że stracili z oczu resztę oddziału, który mając teraz wolniejszą drogę, wydostał się na otwartą przestrzeń i tam zaczął się formować, a za nim podobny manewr wykonała jazda hiszpańska ścigająca uparcie lansjerów.
Dowódca polskiego pułku wraz ze swoją grupką dotarł bezpiecznie do Mora, gdzie stacjonowały oddziały z dywizji gen. Valance'a. Pułkownik był święcie przekonany o zagładzie swego oddziału. Tymczasem ten, sformowany w trudnych warunkach przez szefa szwadronu Telesfora Kostaneckiego, przebił się przez liczniejsze oddziały wroga i okrężną drogą przez Consuegrę dotarł po kilku godzinach do Mora.
Pod Yevenes pułk ułanów poniósł duże straty. Zginął jeden z poruczników, zaś kapitanowie Jan Szulc i Kajetan Stokowski oraz porucznik Stawierski i lekarz Jan Gryll, wszyscy ranni, zostali wzięci do niewoli.
Warunki odwrotu były tak trudne, że pułk nie mógł zabrać ze sobą swoich rannych, którzy dostali się w ręce nieprzyjaciół. Ogólna ilość podoficerów i ułanów okresie od 8 marca do 15 kwietnia zmniejszyła się o 89 ludzi. Po odliczeniu 47 wziętych do niewoli pozostaje ubytek 42 ludzi, co najpewniej przedstawia liczbę zabitych pod Yevenes. Tak więc ogólne straty regimentu w tej bitwie należy obliczać na około 90 ludzi.40



Pułk stracił pod Yevenes wszystkie furgony i bagaże oraz, co najgorsze, sztandary swych szwadronów, które otrzymali jeszcze we Włoszech41. Według wersji podanej przez Wojciechowskiego, Konopka, wbrew rozkazom, zostawił w Tudeli tylko drzewce w futerałach, natomiast płachty sztandarowe wiózł w swym furgonie, o czym prawie nikt w pułku nie wiedział; gdy więc furgon się wywrócił, nikt o niego nie dbał.
Z początkiem maja pułkownik Konopka opuścił pułk i udał się do Francji. Przez pewien czas przebywał w Sedanie, gdzie odwiedził zakład swego regimentu. Prawdopodobnie później został wezwany do Paryża, gdzie musiał się tłumaczyć z powodu porażki pod Yevenes i utraty sztandarów.42 Do pułku powrócił dopiero po piętnastu miesiącach.
Porażka ułanów w tej bitwie stała się głośna w całej Hiszpanii. Była to bodajże jedyna klęska, jaką zadali im Hiszpanie w czasie całej wojny na półwyspie. Mocno zapewne uraziła ich dumę i zachwiała, zdobytą w poprzednich kampaniach, sławę. Dlatego właśnie odtąd los infernos picadores z całą zaciekłością dążyli do odzyskania dawnej chwały, długim łańcuchem aktów bohaterstwa, szalonej odwagi i poświecenia pracowali nad odbudową swej znakomitej reputacji, którą cieszyli się w Armii Hiszpanii.

PRZYPISY:

1. Królestwo Westfalii utworzono w północnych Niemczech 18 lipca 1807 po zawarciu pokoju w Tylży i odebraniu Prusom znacznej części ich ziem. Królem Westfalii został Hieronim Bonaparte, najmłodszy brat Cesarza Francuzów. R. Bielecki: Encyklopedia..., s. 585-586.

2. Pułk ten wywodził się z oddziału kawalerii, który po wejściu Francuzów do Wielkopolski zaczął formować książę Jan Sułkowski i z nim wziął udział w walkach na Pomorzu oraz na Śląsku. Oddział ten dekretem Napoleona miał zostać zmieniony w pułk huzarów w służbie francuskiej. Jej nowym dowódcą został mianowany pułkownik Michał Pruszak. Ponieważ organizacja regimentu, ze względu na zakończenie działań wojennych, nie dawała spodziewanych rezultatów, pułk huzarów w sile 529 ludzi, z nowym dowódcą pułkownikiem Kalinowskim, został wysłany do Westfalii. Tam uległ on rozwiązaniu. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 31. Patrz także: Kajetan Wojciechowski: Pamiętniki moje w Hiszpanii, Warszawa 1978.

3. K. Wojciechowski: Pamiętniki..., s. 23.

4. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 29.

5. Razem ze zmianą nazwy Napoleon polecił zmniejszyć liczbę ludzi w kompaniach piechoty o 10 ludzi. Pułki piesze miały być traktowane jak francuskie pułki piechoty liniowej, a pułk jazdy na równi z francuskimi pułkami strzelców konnych. Dotyczyło to zarówno ich wyposażenia jak i zaopatrzenia. Jednak reorganizacja Legii nie została wtedy do końca przeprowadzona i choć jej zasady określił Napoleon już 31 marca, to definitywnie zakończono ją dopiero w Hiszpanii po pierwszych walkach. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 32.

6. Henri-Jacques Clarke (17 X 1765 - 28 X 1818), książę Feltre był ministrem wojny Francji od 9 VIII 1807 do 3 IV 1814 r. R. Bielecki: Encyklopedia..., s. 118.

7. K. Wojciechowski: Pamiętniki..., s. 28.

8. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 34.

9. Tamże, s. 34.

10. Kazimierz Tański: Piętnaście lat w legionach, Warszawa 1905, s. 51.

11. K. Wojciechowski: Pamiętniki..., s. 95.

12. Tamże, s. 29.

13. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 43.

14. Józef Mroziński: Oblężenie... s. 28.

15. Don Jose Palafox ( 1780 - 15 II 1847), generał hiszpański, bohater wojny o niepodległość. W 1808 roku otrzymał od junty prowincjonalnej tytuł kapitana generalnego Aragonii. Był dowódcą dwukrotnej, heroicznej obrony Saragossy przeciw Francuzom w latach 1808 i 1809. Cieszył się dużą popularnością wśród ludu. W lutym 1809 roku po kapitulacji Saragossy dostał się do niewoli, w której przebywał prawie do końca wojny. R. Bielecki: Encyklopedia..., s. 453.

16. K. Wojciechowski: Pamiętniki..., s. 31.

17. J. Mroziński: Oblężenie..., s. 30.

18. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 46.

19. J. Mroziński: Oblężenie..., s. 32.

20. Tamże, s. 37-38.

21. W dniu 16 lipca 1808 roku, gen. Verdier miał pod Saragossą 12042 ludzi i 1703 koni, w tym na trzy pułki piesze Legii przypadało 4095 ludzi oraz na pułk ułanów 716 ludzi. W garnizonie Pampeluny, liczącym 2319 ludzi, były zakłady pułków polskich spod Saragossy. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 49.

22. Ciężko ranny w tej potyczce wachmistrz Lubański dostał krzyż Legii Honorowej pośmiertnie, a kapitan Adam Huppet otrzymał krzyż oficerski tego orderu. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 49-50.

23. Wojciech Dobiecki: Wspomnienia wojskowe, Kraków 1859, s. 251-252.

24. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 52.

25. Reorganizacja ta polegała głównie na zmniejszeniu liczby kompanii w batalionach piechoty z 9 do 6 ( z czego dwie były kompaniami wyborczymi). Dużo problemów przyniosła także obsada stanowisk oficerskich w nowych kompaniach. Co prawda pod Saragossą zostało zabitych 19 polskich oficerów, a wielu zostało rannych, jednak z powodu zmniejszenia liczby kompanii, wielu oficerów pozostawało bez przydziałów. Sprawy nie ułatwiał fakt, że do Legii przysłano kilkunastu kandydatów na podporuczników z pułku szwoleżerów Krasińskiego. W tym okresie rozdzielono także ostatecznie Rady Administracyjne piechoty i jazdy Legii. W ten sposób zlikwidowano jedność Legii jako jednostki taktycznej i w tej formie już nigdy w Hiszpanii miała ona nie działać. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 57-59.

26. Nowo przybyłymi oficerami byli: Stadnicki, Ranowski, Sawicki, Radłowski, Kadłubicki i Mikołajewski, wszyscy w stopniu podporuczników. K. Wojciechowski: Pamiętniki..., s. 38.

27. Od tej liczby należy odjąć 50 podoficerów i szeregowych, którzy w tym czasie przebywali w szpitalach. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 59.

28. Archibald Gordon Macdonell: Napoleon i jego marszałkowie, Londyn 1992, s. 117-118.

29. Henryk Brandt: Wspomnienia wojskowe, s. 26.

30. Tamże, s. 27.

31. Nie był to jednak cały regiment. W Alagon pozostawiono oddział składający się z 2 oficerów i 38 szeregowych, który później albo odesłano do zakładu pułkowego albo dołączył do pułku. Natomiast marszałek Lannes pozostawił przy sobie eskortę ułańską w sile 5 oficerów i 130 szeregowych, dowodzoną przez majora Stanisława Klickiego. Była to pierwsza kompania pierwszego szwadronu. Oddział ten nigdy już nie połączył się w Hiszpanii z resztą swego pułku i do końca wojny działał w Aragonii i Walencji, wielokrotnie odznaczając się w walkach u boku swych kolegów z pułków pieszych Legii Nadwiślańskiej. Pułk Konopki został po bitwie pod Tudelą przyłączony do 6. korpusu marszałka Neya. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska..., s. 75.

32. Tamże, s. 241. Więcej informacji na temat postaci generała Lasalle można znaleźć w pracy Marcela Dupont: Generał Lasalle, Kraków 1993.

33. Tak zwana dywizja polska, czy też dywizja Księstwa Warszawskiego została wysłana do Hiszpanii na mocy umowy podpisanej w Bajonnie 10 maja 1808 roku pomiędzy Napoleonem a delegacją rządu polskiego. Konwencja ta omawiała nie tylko sprawy finansowe Księstwa, ale także przekazywała Francji korpus polski w sile około ośmiu tysięcy żołnierzy. Ostatecznie w skład tego korpusu weszły 4, 7, 9-ty pułki piechoty, kompania artylerii i kompania saperów. Oddziały te wkroczyły do Hiszpanii z końcem listopada 1808 roku. Dowódcą tej dywizji został gen. Cyrus Aleksander Valance. Stanisław Kirkor: Pod sztandarami Napoleona, Londyn 1982, s. 13-16.

34. Liczył on w dniu 8 marca 1809 roku 33 oficerów i 686 podoficerów i żołnierzy. Należy jednak pamiętać, że faktyczna liczebność regimentu była niższa. W Aragonii, w ramach 3. korpusu gen. Sucheta działał detaszowany tam szwadron majora Stanisława Klickiego w sile 105 ludzi, w Tudeli stacjonowało 63 ułanów, a w szpitalach przebywało wtedy 32 szeregowych i 1 oficer. Do działań bojowych w ramach pułku pozostawało więc 28 oficerów i 491 żołnierzy. S. Kirkor: Legia Nadwiślańska... , s. 245.

35. K. Wojciechowski: Pamiętniki..., s. 43.

36. Tamże , s. 43.

37. Trudno jest ustalić dokładną liczbę wojsk hiszpańskich atakujących Yevenes 24 marca 1809 roku. Wojciechowski napisał o siedmiu pułkach kawalerii i dwóch bateriach artylerii konnej. Waldemar Łysiak podaje w przepisach do " Pamiętników" Wojciechowskiego, wydanych w 1978 roku, s. 98, liczbę ośmiu pułków kawalerii hiszpańskiej, czyli ok. 4000 ludzi. Niestety nie podaje, skąd zaczerpnął te dane, w moim odczuciu nieco zawyżone.

38. W momencie rozpoczęcia ataku hiszpańskiej kawalerii na Yevenes, pułkownik Konopka najspokojniej w świecie grał w karty z oficerami, okazując tym samym lekceważenie wobec niebezpieczeństwa, w jakim znalazł się jego oddział. Dopiero gdy trzeci raz zaraportowano mu, że wróg wdziera się pomiędzy zabudowania, kazał trąbić na alarm. S. Broekere: Pamiętniki..., s. 80-82.
Relacja ta choć na pewno nie z pierwszej ręki ( Broekere był wszak oficerem 4pp z dywizji Księstwa Warszawskiego, nie mógł więc być naocznym świadkiem tych wydarzeń ), rzuca jednak ciekawe światło na postać pułkownika Jana Konopki. Nie był to jedyny wypadek, kiedy zlekceważył on niebezpieczeństwo w tak rażący sposób. W 1812 roku będąc już dowódcą 3.pułku szwoleżerów litewskich gwardii, postępował równie niefrasobliwie i dał się zaskoczyć w czasie balu w rodzimym Słonimiu, przez rosyjskiego generała Czaplica. Wtedy też Konopka został ranny i wzięty do niewoli, a jego nowo sformowany pułk uległ rozbiciu. K. Wojciechowski: Pamiętniki... , s. 99. M. Kukiel: Rok 1812, Kraków 1937, t. II, s. 274.

39. K. Wojciechowski: Pamiętniki... , s. 44.

40. S.Kirkor: Legia Nadwiślańska... , s. 247.

41. Sztandary te zostały wręczone pułkowi w 1802 roku w Parmie. Były one bogate i ozdobne a według legendy wyszywała je żona pierwszego konsula. Regiment zachował je także po wprowadzeniu cesarstwa. Płachta 2. szwadronu znajduje się obecnie w katedrze w Sevilli, a płachta sztandaru 1. szwadronu jest przechowywana w Paryżu, w Muzeum Wojska, w Pałacu Inwalidów, co wskazywało by na to, że Konopka nie wziął ze sobą wszystkich czterech sztandarów . S. Kirkor: Legia Nadwiślańska ... , s. 257.

42. Nieprawdą jest to, co pisze Wojciechowski, że za porażkę pod Yevenes i utratę sztandarów odebrano pułkowi imię 1. pułku ułanów i przemieniono na 7. pułk szwoleżerów francuskich.
K. Wojciechowski: Pamiętniki ... , s. 47.

BIBLIOGRAFIA:

Bidwell George: Ten zły wódz. Wellington, Katowice 1968.
Bielecki Robert, Tyszka Andrzej: Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, T. I, Kraków 1984.
Bielecki Robert: Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2002.
Bielecki Robert: Marszałek Ney, Warszawa 1998.
Bielecki Robert: Somosierra 1809, Warszawa 1989.
Bielecki Robert: Wielka Armia, Warszawa 1995.
Brandt Henryk: Pamiętniki oficera polskiego (1808-1812), T, I, Warszawa 1904.
Brandys Marian: Kozietulski i inni, Warszawa 1982.
Broeker Stanisław: Pamiętniki z wojny hiszpańskiej (1808-1814), Warszawa 1877.
Czubaty Jarosław: Wodzowie i politycy. Generalicja polska 1806-1815, Warszawa 1993.
Dobiecki Wojciech: Wspomnienia wojskowe, Kraków 1859.
Dupont Marcel: Generał Lasalle, Kraków 1993.
Falkowski Juliusz: Księstwo Warszawskie. Obrazy z życia kilku ostatnich pokoleń w Polsce, T. II, Poznań 1882.
Hibbert Chrisopher: Wellington, Warszawa 2001.
Jarecki Jan: W Przymierzu z Ojczyzną. Generał Jan Henryk Dąbrowski (1755-1818), Katowice 1996.
Jeziorański Janusz: Lanca. W: "Studia do dziejów dawnego uzbrojenia i ubioru wojskowego", cz. VI, Kraków 1974.
Karpowicz Michał, Filipiak Mirosław: Elita jazdy polskiej, Warszawa 1995.
Kierzkowski Jakub Filip: Pamiętniki, Warszawa 1903.
Kirkor Stanisław: Legia Nadwiślańska 1808-1814, Londyn 1981.
Kirkor Stanisław: Pod sztandarami Napoleona, Londyn 1982.
Kirkor Stanisław: Polacy w niewoli angielskiej 1803-1814, Kraków 1981.
Kirkor Stanisław: Polscy donatariusze Napoleona, Londyn 1974.
Kujawski Marian: Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida - Somosierra-Fuengirola - Albuera, Londyn 1967.
Kukiel Marian: Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej, Kraków 1912.
Kukiel Marian: Wojna 1812 roku, T.II, Kraków 1937.
Łubieński Roger: Generał Tomasz Pomian hrabia Łubieński, T. I, Warszawa 1899.
Macdonell Archibald Gordon: Napoleon i jego marszałkowie, Londyn 1992.
Malarski Tomasz: Waterloo 1815, Warszawa 1984.
Minkiewicz Jan: Ułańskie dzieje, Londyn 1985.
Mroziński Józef : Oblężenie i obrona Saragossy w latach 1808-1809 ze względem szczgólnieyszym na czynności korpusu polskiego. W: Dzieła Wszystkie T. II, Wrocław 1987.
Oman Charles W.C.: A History of the Peninsular War, T. IV, Oxford 1911.
Orieux Jean: Talleyrand, Warszawa 1989.
Pachoński Jan: Legiony Polskie. Prawda i Legenda 1794-1807, T. II, Warszawa 1976.
Tański Kazimierz: Piętnaście lat w Legionach, Warszawa 1905.
Thiers Adolf: Historia Konsulatu i Cesarstwa, Warszawa, T. V, 1852, T. VI 1855, T. VII, Warszawa 1858.
Wieczorkiewicz Piotr Paweł: Historia wojen morskich. Wiek żagla, Londyn 1995.
Wielka Historia Powszechna, T. VI, cz. II pod redakcją Mariana Kukiela, Warszawa 1936.
Wojciechowski Kajetan: Pamiętniki moje w Hiszpanii, Warszawa 1976.
Zahorski Andrzej: Napoleon, Warszawa 1982.
Załuski Józef: Wspomnienia, Kraków 1976.
Ziółkowski Andrzej: Pierwszy Pułk Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej 1807 - 1815, Pruszków 1996.
Żebrowski Marian Włodzimierz: Pluton Trębaczy, Londyn 1981.

Opracował: Agent FBI