Polskie pomniki cesarza Francuzów
O tym, że Napoleon cieszył się w Polsce kultem nikogo nie trzeba przekonywać. Jednak materialnych wyrazów tego kultu jest w naszym kraju niewiele. Stawianiu, a następnie egzystencji pomników cesarza Francuzów nie sprzyjała najpierw polityka trzech zaborców, z których każdy był do tradycji napoleońskiej ze zrozumiałych powodów wrogo nastawiony, a następnie katastrofa II wojny światowej i przeszło 40-letni czas indoktrynacji komunistycznej zwany PRL-em.
Za pierwszy pomnik wystawiony na ziemiach polskich Napoleonowi można by uznać cztery łuki tryumfalne jakie mieszkańcy Poznania postawili na domniemanej trasie przejazdu cesarza, którego spodziewali się gościć pod koniec listopada 1806 r. Ponieważ były one wykonane z materiałów nietrwałych, ich żywot był bardzo krótki. Wiadomo tylko, że jeden z nich był ozdobiony napisem "Zbawcy Polski" i wizerunkiem polskiego szlachcica z szablą w dłoni oraz feniksem - symbolem odradzającej się Polski.
W okresie Księstwa Warszawskiego dwukrotnie podejmowano inicjatywę wystawienia pomnika Napoleonowi. Po raz pierwszy miało to miejsce w 1808 r., kiedy to z inicjatywy gen. Józefa Zajączka rozpoczęto zbiórkę na ten cel datków wśród oficerów i żołnierzy dowodzonej przez niego II "kaliskiej" Legii Wojska Polskiego. Pomnik miał stanąć pierwotnie w Kaliszu, jednak szybko inicjatywa ta rozszerzyła się na całą armię Księstwa Warszawskiego, wobec czego lokalizację monumentu przeniesiono do stolicy Księstwa. Powołano także stosowny komitet budowy, na którego czele stanął dawny wódz legionów - gen. Jan Henryk Dąbrowski. Projekt miał wykonać wybitny architekt Chrystian Piotr Aigner (twórca m.in. "Świątyni Sybilli" w Puławach). Początkowo myślano o łuku tryumfalnym, jednak Aigner zaproponował umieszczenie monumentu wzorowanego na rzymskim konnym pomniku cesarza Trajana (podobnie jak późniejszy pomnik księcia Poniatowskiego dłuta Thorvaldsena) u wylotu ulicy Miodowej (w tym czasie noszącej nazwę ulicy Napoleona). Zbiórka funduszy przebiegała początkowo pomyślnie i zaczęto nawet kopanie fundamentów pod pomnik. Prace jednak porzucono ze względu na zastrzeżenia co do zasadności postawienia monumentu jakie wśród dowódców wojskowych głosili "jakobini" z gen. Józefem Niemojewskim na czele. Twierdzili oni iż: "Wielkiemu Napoleonowi niepotrzebny jest pomnik, gdyż sława jaką zyskał przetrwa wieki". Pozostały jednak zebrane już pieniądze. Kilka lat po zaniechaniu budowy pomnika o mało nie doszło do skandalu, kiedy okazało się, że Dąbrowski, u którego zdeponowano składki, nie potrafi się z nich rozliczyć. W rezultacie dopiero na mocy ostatniej woli generała, po śmierci Dąbrowskiego wykonawcy jego testamentu oddali 40 tys. zł. ks. Antoniemu Sułkowskiemu. Ten zgodnie z wolą ofiarodawców pieniądze przekazał na budowę pomnika ks. Józefa Poniatowskiego.
Kolejną próbę postawienia w Warszawie pomnika Napoleona podjęto w 1812 r. Miał on stanąć nie na otwartym powietrzu, ale we wnętrzu Zamku Królewskiego - w Sali Senatorskiej. Poproszono najsławniejszego rzeźbiarza ówczesnej Europy - Antonio Canovę o wyrzeźbienie dwóch kariatyd do tego pomnika, którego projektodawcą był ponownie Piotr Aigner. Mistrz jednak zamówienia nie przyjął, w rezultacie czego wykonanie rzeźb powierzono jego rywalowi - duńskiemu rzeźbiarzowi Bertelowi Thorvaldsenowi. Rozwój wydarzeń jakie nastąpiły w pamiętnym 1812 r. przeszkodził w realizacji projektu. Thorvaldsen wprawdzie rzeźby wykonał, jednak nie dotarły one do Warszawy, a później spłonęły na zamku Christianborg.
Jedynym chyba zachowanym do dziś pomnikiem napoleońskim z czasów Księstwa Warszawskiego jest łuk tryumfalny w Ślesinie koło Konina. Wprawdzie nie ma pewności co do motywacji jego powstania i czy został on ustawiony dla Napoleona, jego brata Hieronima czy księcia warszawskiego Fryderyka Augusta, jednak najważniejszy jest fakt, że zabytek ten w ogóle przetrwał. Obecna jego forma nie jest całkowicie oryginalna. W latach 70-tych pijany kierowca dźwigu próbował przejechać swoim pojazdem pod łukiem nie bacząc na jego wysokość i część budowli mieszkańcy Ślesina musieli rekonstruować.
Niewiele brakowało, aby jedyny polski pomnik Napoleona w XIX wieku stanął... poza Polską. Najbardziej znany za granicą XIX-wieczny malarz polski - Piotr Michałowski był także rzeźbiarzem (do naszych czasów zachowało się niestety tylko kilka przykładów jego prac rzeźbiarskich). W latach 1832-1835 Michałowski przebywający wówczas w Paryżu wykonał projekt konnego posągu Napoleona, który miał stanąć na Cour Carré Luwru. Pomimo, iż praca polskiego artysty zyskała uznanie marszałka Soulta i gen. Fabviera, do realizacji pomnika nie doszło. Projekt powierzono wprawdzie modnemu wówczas włoskiemu rzeźbiarzowi Carlo Marochettiemu, jednak przez ponad 10 lat nie zdołał on zrealizować swej koncepcji (głównie ze względu na ograniczenia finansowe i zawiść artystów francuskich niechętnych powierzaniu takiego zamówienia cudzoziemcowi). Po projekcie Michałowskiego pozostały odlane po 1840 r. na podstawie gipsowego projektu brązowe statuetki, z których jedna znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Gdyby doszło do realizacji projektu Michałowskiego - byłby on autorem jedynego w Paryżu konnego pomnika Cesarza Francuzów.
Realna szansa uczczenia wielkiego cesarza pomnikiem pojawiła się w Polsce dopiero wraz z nastaniem w 1918 r. niepodległości. Doskonałą po temu okazją stały się obchody setnej rocznicy śmierci Napoleona, które w Rzeczpospolitej święcono niemal tak uroczyście jak we Francji. Jednym z najważniejszych akcentów uroczystości w naszej stolicy była wystawa tzw. relikwii napoleońskich, które osobiście przywiózł do Polski generał hr. du Moriez z przesłaniem, że "Francja nie powierzyłaby tych relikwii żadnemu innemu narodowi świata". Były to m.in.: kapelusz, który cesarz nosił na Elbie i w którym przebył kampanie 1814 i 1815 roku, szpada, którą miał pod Marengo, maska pośmiertna Napoleona oraz kula spod Waterloo. Precjoza owe wpierw złożono w szkole podchorążych, gdzie towarzyszyła im straż honorowa, w kulminacyjnym momencie obchodu przewieziono je na Plac Saski, a następnie do Muzeum Narodowego, gdzie w ciągu czterech miesięcy były oglądane przez dziesiątki tysięcy Polaków.
Nie mniej ważnym akcentem uroczystości odbywających się 5 maja 1921 roku, stało się odsłonięcie tymczasowego pomnika cesarza, który stanął na Placu Wareckim. Pomnik stanowiła kolumna uwieńczona popiersiem Napoleona. Na cokole kolumny strzeżonym przez cztery cesarskie orły, znajdowała się granitowa tablica z napisem obwieszczającym o przemianowaniu Placu Wareckiego na Plac Napoleona. Autorem tego niezbyt udanego plastycznie pomnika był warszawski rzeźbiarz Jan Antoni Biernacki, bardziej ceniony w dziedzinie rzeźby animalistycznej czy art déco. Dzieło Biernackiego po kilku miesiącach znikło z Placu Napoleona. Niestety dalsze losy pomnika są bliżej nieznane.
W sam dzień obchodu nikt jednak nie zwracał uwagi na wątpliwe walory artystyczne pomnika. U stóp Napoleona z wielkim uniesieniem kolejno przemawiali prezydent stolicy Piotr Drzewiecki, znany piewca epoki napoleońskiej Artur Oppman (Or-Ot), a w imieniu mieszkańców Wilna, gdzie miały miejsce podobne uroczystości, głos zabrał Ignacy Baliński. Uroczystość na Placu Napoleona zakończyła wspaniała defilada wojsk polskich przed marszałkiem Piłsudskim stojącym pod pomnikiem cesarza. Według hrabiego du Morieza, delegata komitetu napoleońskiego w Paryżu "Szły dzielne wojska z głowami wzniesionemi, z nadzieją w sercu, maszerowały sprawnie, oddając żołnierskie honory Napoleonowi i swemu Wodzowi Naczelnemu [...] a młodzież wyższych uczelni porwała na ręce i obnosiła generałów francuskich". Zauroczeni goście z Francji mieli później zauważyć, że "Polska oddała się cała Francji, jak niegdyś książę Poniatowski". Warto dodać, że podobne uroczystości miały miejsce w wielu miastach całej Polski, co odbiło się głośnym echem w prasie z tego okresu.
Kolejny pomnik Napoleona stanął w Warszawie niejako... przy okazji. W 1923 roku na mocy Traktatu Ryskiego wracał do stolicy z wieloletniej tułaczki pomnik księcia Poniatowskiego autorstwa Thorvaldsena. Uroczystość jego odsłonięcia w dniu 3 maja 1923 roku uświetnił marszałek Ferdynand Foch, który przebywał wówczas z wizytą w Polsce. Francuski wódz, którego uhonorowano też polską buławą marszałkowską, miał okazję odsłonić także pomnik samego Napoleona. Popiersie Cesarza, wsparte na czterech zrywających się do lotu orłach, ustawiono na cokole ze zwieńczonym koroną monogramem, inskrypcją "Wielkiemu Wodzowi Wyższa Szkoła Wojenna" oraz datą 1923. Monument autorstwa majora Michała Kamieńskiego usytuowano na rogu ulic Koszykowej i Suchej przed warszawską Wyższą Szkołą Wojenną. Pod owym pomnikiem sfotografowała się większość polskich oficerów okresu międzywojennego. Dziś próżno szukać tam popiersia Napoleona. Zniszczone zostało w bliżej nieznanych okolicznościach, najprawdopodobniej w czasie wojny, być może w jej schyłkowym okresie, gdy metale kolorowe były na wagę złota. Obecnie miejsce po nim znajduje się na podwórku domu mieszkalnego przy ul. Koszykowej 79a.
W drugiej połowie lat dwudziestych, gdy stosunki polsko-francuskie uległy znacznemu ochłodzeniu, mjr Kamieński zaproponował władzom stolicy wystawienie stałego pomnika cesarza na Placu Napoleona według jego własnego projektu. Odmówiono mu taktownie tłumacząc się potrzebą rozpisania konkursu. Do takowego jednak nie doszło, a później już do pomysłu nie powracano.
Ostatnim przejawem kultu cesarza Francuzów w czasach II Rzeczpospolitej nie był kolejny pomnik, ale już tylko tablica pamiątkowa. Z okazji obchodów święta narodowego Francji 14 lipca 1937 roku została ona odsłonięta na warszawskim Hotelu Angielskim. Uroczystość uświetnili swą obecnością marszałek Edward Rydz-Śmigły, generał Tadeusz Kasprzycki oraz ambasador francuski Leon Noël. Piękna tablica zwieńczona napoleońskim orłem obwieszczała, że znalazła się w tym miejscu ku "PAMIĘCI NAPOLEONA CESARZA FRANCUZÓW KTÓRY W DOMU TYM SPĘDZIŁ DZIEŃ 10 GRUDNIA r. 1812". Poniżej ten sam napis powtórzono w języku francuskim. Rzeczywiście hotel przy ulicy Wierzbowej 6 wsławił się tym, że w grudniu 1812 r. w czasie powrotu z Moskwy zatrzymał się w nim incognito na kilka godzin cesarz Napoleon. Ponoć właśnie wówczas padło po raz pierwszy słynne zdanie: "Od wzniosłości do śmieszności tylko jeden krok" (Du sublime au ridicule il n'y a qu'un pas). Hotel, a tym samym tablica zostały zniszczone podczas powstania warszawskiego. Niedawno stanął tam potężny biurowiec. Może warto byłoby pomyśleć o powrocie tablicy na dawne miejsce? Może warto również pomyśleć o powrocie do stolicy pomnika cesarza, bowiem na pytanie: jakiego pomnika brakuje w Warszawie? - niektórzy jej mieszkańcy odpowiadają, że oprócz porządnego pomnika Piłsudskiego i Kościuszki brakuje właśnie... Napoleona.
W ostatnim czasie z inicjatywą wystawienia pomnika Napoleona wyszła Fundacja "Kamieniec-Finckenstein - Napoleon w Polsce i Europie Środkowej". Pomnik cesarza, na miarę znaczenia miejsca i postaci, ma stanąć na dziedzińcu ruiny w Kamieńcu Suskim. Życzymy sukcesów w realizacji tej inicjatywy.
Za pierwszy pomnik wystawiony na ziemiach polskich Napoleonowi można by uznać cztery łuki tryumfalne jakie mieszkańcy Poznania postawili na domniemanej trasie przejazdu cesarza, którego spodziewali się gościć pod koniec listopada 1806 r. Ponieważ były one wykonane z materiałów nietrwałych, ich żywot był bardzo krótki. Wiadomo tylko, że jeden z nich był ozdobiony napisem "Zbawcy Polski" i wizerunkiem polskiego szlachcica z szablą w dłoni oraz feniksem - symbolem odradzającej się Polski.
W okresie Księstwa Warszawskiego dwukrotnie podejmowano inicjatywę wystawienia pomnika Napoleonowi. Po raz pierwszy miało to miejsce w 1808 r., kiedy to z inicjatywy gen. Józefa Zajączka rozpoczęto zbiórkę na ten cel datków wśród oficerów i żołnierzy dowodzonej przez niego II "kaliskiej" Legii Wojska Polskiego. Pomnik miał stanąć pierwotnie w Kaliszu, jednak szybko inicjatywa ta rozszerzyła się na całą armię Księstwa Warszawskiego, wobec czego lokalizację monumentu przeniesiono do stolicy Księstwa. Powołano także stosowny komitet budowy, na którego czele stanął dawny wódz legionów - gen. Jan Henryk Dąbrowski. Projekt miał wykonać wybitny architekt Chrystian Piotr Aigner (twórca m.in. "Świątyni Sybilli" w Puławach). Początkowo myślano o łuku tryumfalnym, jednak Aigner zaproponował umieszczenie monumentu wzorowanego na rzymskim konnym pomniku cesarza Trajana (podobnie jak późniejszy pomnik księcia Poniatowskiego dłuta Thorvaldsena) u wylotu ulicy Miodowej (w tym czasie noszącej nazwę ulicy Napoleona). Zbiórka funduszy przebiegała początkowo pomyślnie i zaczęto nawet kopanie fundamentów pod pomnik. Prace jednak porzucono ze względu na zastrzeżenia co do zasadności postawienia monumentu jakie wśród dowódców wojskowych głosili "jakobini" z gen. Józefem Niemojewskim na czele. Twierdzili oni iż: "Wielkiemu Napoleonowi niepotrzebny jest pomnik, gdyż sława jaką zyskał przetrwa wieki". Pozostały jednak zebrane już pieniądze. Kilka lat po zaniechaniu budowy pomnika o mało nie doszło do skandalu, kiedy okazało się, że Dąbrowski, u którego zdeponowano składki, nie potrafi się z nich rozliczyć. W rezultacie dopiero na mocy ostatniej woli generała, po śmierci Dąbrowskiego wykonawcy jego testamentu oddali 40 tys. zł. ks. Antoniemu Sułkowskiemu. Ten zgodnie z wolą ofiarodawców pieniądze przekazał na budowę pomnika ks. Józefa Poniatowskiego.
Kolejną próbę postawienia w Warszawie pomnika Napoleona podjęto w 1812 r. Miał on stanąć nie na otwartym powietrzu, ale we wnętrzu Zamku Królewskiego - w Sali Senatorskiej. Poproszono najsławniejszego rzeźbiarza ówczesnej Europy - Antonio Canovę o wyrzeźbienie dwóch kariatyd do tego pomnika, którego projektodawcą był ponownie Piotr Aigner. Mistrz jednak zamówienia nie przyjął, w rezultacie czego wykonanie rzeźb powierzono jego rywalowi - duńskiemu rzeźbiarzowi Bertelowi Thorvaldsenowi. Rozwój wydarzeń jakie nastąpiły w pamiętnym 1812 r. przeszkodził w realizacji projektu. Thorvaldsen wprawdzie rzeźby wykonał, jednak nie dotarły one do Warszawy, a później spłonęły na zamku Christianborg.
Jedynym chyba zachowanym do dziś pomnikiem napoleońskim z czasów Księstwa Warszawskiego jest łuk tryumfalny w Ślesinie koło Konina. Wprawdzie nie ma pewności co do motywacji jego powstania i czy został on ustawiony dla Napoleona, jego brata Hieronima czy księcia warszawskiego Fryderyka Augusta, jednak najważniejszy jest fakt, że zabytek ten w ogóle przetrwał. Obecna jego forma nie jest całkowicie oryginalna. W latach 70-tych pijany kierowca dźwigu próbował przejechać swoim pojazdem pod łukiem nie bacząc na jego wysokość i część budowli mieszkańcy Ślesina musieli rekonstruować.
Niewiele brakowało, aby jedyny polski pomnik Napoleona w XIX wieku stanął... poza Polską. Najbardziej znany za granicą XIX-wieczny malarz polski - Piotr Michałowski był także rzeźbiarzem (do naszych czasów zachowało się niestety tylko kilka przykładów jego prac rzeźbiarskich). W latach 1832-1835 Michałowski przebywający wówczas w Paryżu wykonał projekt konnego posągu Napoleona, który miał stanąć na Cour Carré Luwru. Pomimo, iż praca polskiego artysty zyskała uznanie marszałka Soulta i gen. Fabviera, do realizacji pomnika nie doszło. Projekt powierzono wprawdzie modnemu wówczas włoskiemu rzeźbiarzowi Carlo Marochettiemu, jednak przez ponad 10 lat nie zdołał on zrealizować swej koncepcji (głównie ze względu na ograniczenia finansowe i zawiść artystów francuskich niechętnych powierzaniu takiego zamówienia cudzoziemcowi). Po projekcie Michałowskiego pozostały odlane po 1840 r. na podstawie gipsowego projektu brązowe statuetki, z których jedna znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Gdyby doszło do realizacji projektu Michałowskiego - byłby on autorem jedynego w Paryżu konnego pomnika Cesarza Francuzów.
Realna szansa uczczenia wielkiego cesarza pomnikiem pojawiła się w Polsce dopiero wraz z nastaniem w 1918 r. niepodległości. Doskonałą po temu okazją stały się obchody setnej rocznicy śmierci Napoleona, które w Rzeczpospolitej święcono niemal tak uroczyście jak we Francji. Jednym z najważniejszych akcentów uroczystości w naszej stolicy była wystawa tzw. relikwii napoleońskich, które osobiście przywiózł do Polski generał hr. du Moriez z przesłaniem, że "Francja nie powierzyłaby tych relikwii żadnemu innemu narodowi świata". Były to m.in.: kapelusz, który cesarz nosił na Elbie i w którym przebył kampanie 1814 i 1815 roku, szpada, którą miał pod Marengo, maska pośmiertna Napoleona oraz kula spod Waterloo. Precjoza owe wpierw złożono w szkole podchorążych, gdzie towarzyszyła im straż honorowa, w kulminacyjnym momencie obchodu przewieziono je na Plac Saski, a następnie do Muzeum Narodowego, gdzie w ciągu czterech miesięcy były oglądane przez dziesiątki tysięcy Polaków.
Nie mniej ważnym akcentem uroczystości odbywających się 5 maja 1921 roku, stało się odsłonięcie tymczasowego pomnika cesarza, który stanął na Placu Wareckim. Pomnik stanowiła kolumna uwieńczona popiersiem Napoleona. Na cokole kolumny strzeżonym przez cztery cesarskie orły, znajdowała się granitowa tablica z napisem obwieszczającym o przemianowaniu Placu Wareckiego na Plac Napoleona. Autorem tego niezbyt udanego plastycznie pomnika był warszawski rzeźbiarz Jan Antoni Biernacki, bardziej ceniony w dziedzinie rzeźby animalistycznej czy art déco. Dzieło Biernackiego po kilku miesiącach znikło z Placu Napoleona. Niestety dalsze losy pomnika są bliżej nieznane.
W sam dzień obchodu nikt jednak nie zwracał uwagi na wątpliwe walory artystyczne pomnika. U stóp Napoleona z wielkim uniesieniem kolejno przemawiali prezydent stolicy Piotr Drzewiecki, znany piewca epoki napoleońskiej Artur Oppman (Or-Ot), a w imieniu mieszkańców Wilna, gdzie miały miejsce podobne uroczystości, głos zabrał Ignacy Baliński. Uroczystość na Placu Napoleona zakończyła wspaniała defilada wojsk polskich przed marszałkiem Piłsudskim stojącym pod pomnikiem cesarza. Według hrabiego du Morieza, delegata komitetu napoleońskiego w Paryżu "Szły dzielne wojska z głowami wzniesionemi, z nadzieją w sercu, maszerowały sprawnie, oddając żołnierskie honory Napoleonowi i swemu Wodzowi Naczelnemu [...] a młodzież wyższych uczelni porwała na ręce i obnosiła generałów francuskich". Zauroczeni goście z Francji mieli później zauważyć, że "Polska oddała się cała Francji, jak niegdyś książę Poniatowski". Warto dodać, że podobne uroczystości miały miejsce w wielu miastach całej Polski, co odbiło się głośnym echem w prasie z tego okresu.
Kolejny pomnik Napoleona stanął w Warszawie niejako... przy okazji. W 1923 roku na mocy Traktatu Ryskiego wracał do stolicy z wieloletniej tułaczki pomnik księcia Poniatowskiego autorstwa Thorvaldsena. Uroczystość jego odsłonięcia w dniu 3 maja 1923 roku uświetnił marszałek Ferdynand Foch, który przebywał wówczas z wizytą w Polsce. Francuski wódz, którego uhonorowano też polską buławą marszałkowską, miał okazję odsłonić także pomnik samego Napoleona. Popiersie Cesarza, wsparte na czterech zrywających się do lotu orłach, ustawiono na cokole ze zwieńczonym koroną monogramem, inskrypcją "Wielkiemu Wodzowi Wyższa Szkoła Wojenna" oraz datą 1923. Monument autorstwa majora Michała Kamieńskiego usytuowano na rogu ulic Koszykowej i Suchej przed warszawską Wyższą Szkołą Wojenną. Pod owym pomnikiem sfotografowała się większość polskich oficerów okresu międzywojennego. Dziś próżno szukać tam popiersia Napoleona. Zniszczone zostało w bliżej nieznanych okolicznościach, najprawdopodobniej w czasie wojny, być może w jej schyłkowym okresie, gdy metale kolorowe były na wagę złota. Obecnie miejsce po nim znajduje się na podwórku domu mieszkalnego przy ul. Koszykowej 79a.
W drugiej połowie lat dwudziestych, gdy stosunki polsko-francuskie uległy znacznemu ochłodzeniu, mjr Kamieński zaproponował władzom stolicy wystawienie stałego pomnika cesarza na Placu Napoleona według jego własnego projektu. Odmówiono mu taktownie tłumacząc się potrzebą rozpisania konkursu. Do takowego jednak nie doszło, a później już do pomysłu nie powracano.
Ostatnim przejawem kultu cesarza Francuzów w czasach II Rzeczpospolitej nie był kolejny pomnik, ale już tylko tablica pamiątkowa. Z okazji obchodów święta narodowego Francji 14 lipca 1937 roku została ona odsłonięta na warszawskim Hotelu Angielskim. Uroczystość uświetnili swą obecnością marszałek Edward Rydz-Śmigły, generał Tadeusz Kasprzycki oraz ambasador francuski Leon Noël. Piękna tablica zwieńczona napoleońskim orłem obwieszczała, że znalazła się w tym miejscu ku "PAMIĘCI NAPOLEONA CESARZA FRANCUZÓW KTÓRY W DOMU TYM SPĘDZIŁ DZIEŃ 10 GRUDNIA r. 1812". Poniżej ten sam napis powtórzono w języku francuskim. Rzeczywiście hotel przy ulicy Wierzbowej 6 wsławił się tym, że w grudniu 1812 r. w czasie powrotu z Moskwy zatrzymał się w nim incognito na kilka godzin cesarz Napoleon. Ponoć właśnie wówczas padło po raz pierwszy słynne zdanie: "Od wzniosłości do śmieszności tylko jeden krok" (Du sublime au ridicule il n'y a qu'un pas). Hotel, a tym samym tablica zostały zniszczone podczas powstania warszawskiego. Niedawno stanął tam potężny biurowiec. Może warto byłoby pomyśleć o powrocie tablicy na dawne miejsce? Może warto również pomyśleć o powrocie do stolicy pomnika cesarza, bowiem na pytanie: jakiego pomnika brakuje w Warszawie? - niektórzy jej mieszkańcy odpowiadają, że oprócz porządnego pomnika Piłsudskiego i Kościuszki brakuje właśnie... Napoleona.
W ostatnim czasie z inicjatywą wystawienia pomnika Napoleona wyszła Fundacja "Kamieniec-Finckenstein - Napoleon w Polsce i Europie Środkowej". Pomnik cesarza, na miarę znaczenia miejsca i postaci, ma stanąć na dziedzińcu ruiny w Kamieńcu Suskim. Życzymy sukcesów w realizacji tej inicjatywy.
Adam Paczuski
Włodzimierz Nabywaniec