Nasza księgarnia

Budziszyn 1813

Posted in Bitwy epoki napoleońskiej

Dlaczego Budziszyn? 

Po klęsce w pierwszych dniach maja pod Lutzen główne siły Prusaków i Rosjan cofały się  na wschód. Wreszcie, po prawie trzytygodniowym marszu sprzymierzeni postanowili stawić opór Napoleonowi nad Sprewą, pod miastem Budziszyn. Miejsce to było praktycznie stworzone do obrony. Sieć stawów i jezior znajdujących się na północy pola bitwy, zabezpieczających prawą flankę armii prusko-rosyjskiej, oraz wzgórza Kreckwitz znajdujące się bezpośrednio za wspomnianymi jeziorami. Centrum i lewa flanka wojsk sprzymierzonych nie były już tak wydatnie nagrodzone przez naturę, niemniej pomoc w postaci dwóch rzek - Szprewy i Bloser Wasser biegnących na osi północ-południe była znacząca. Wróg atakujący z zachodu musiał je sforsować, aby zaatakować Rosjan i Prusaków, a potem walczyć mając rzekę za swoimi plecami. Również te dwie rzeki zdeterminowały rozmieszczenie dzieł fortyfikacyjnych. Sprzymierzeni stworzyli dwie linie obronne, przednią i główną. Przednia biegła wzdłuż Sprewy i bez wątpienia jej kluczowym punktem był Budziszyn, z kamiennym mostem, którego zdobycie wydatnie pomogłoby Francuzom. Główna linia obrony była zdecydowania silniejsza i opierała się o bieg rzeczki Blosser Wasser oraz o wzgórza Kreckwitz na prawej flance i stosunkowo duży zespół leśny na skrzydle lewym. Centrum linii znajdujące się w miejscowościach: Baschutz i Jenkwitz zostało dodatkowo wzmocnione zespołem umocnień, który wedle świadectwa biuletynu Wielkiej Armii odnoście rzeczonej bitwy, miał liczyć 300 redut. Jest to oczywiście liczba wielokrotnie zawyżona, ale wskazuje jak wiele energii poświęcili sprzymierzeni na przygotowanie przyszłego pola walki. Razem z żołnierzami byli dodatkowo ich monarchowie, nominalni dowódcy: Aleksander I oraz Fryderyk Wilhelm III. 

Bitwa pod Budziszynem

Jednak wspaniały teren nie był jedynym powodem wybrania Budziszyna na stoczenie bitwy. Miejsce to również doskonale zasłaniało Śląsk. Bez wygrania bitwy Napoleon nie mógł nawet marzyć, że wkroczy do tej bogatej prowincji. Co więcej, Budziszyn znajdował się w pobliżu granicy z Austrią. Miało to kapitalne znaczenie z uwagi na to, że Metternich zmienił linię polityki austriackiej z antynapoleońskiej na postawę neutralną, mediacyjną. 

Podsumowując rozważania na temat wyboru miejsca bitwy przez sprzymierzonych należy stwierdzić, że lepszego wybrać nie mogli. 
 

20 maja - preludium  

Po bitwie pod Lutzen Napoleon z powodu chronicznego braku kawalerii nie mógł rozpoznać  w jakim kierunku wycofuje się nieprzyjaciel, jednak kierunków tego odwrotu sprzymierzonych mogło być co najwyżej trzy: na Berlin, na Drezno i Wrocław, na Berlin oraz Wrocław jednocześnie. Najkorzystniejsze dla Francuzów byłoby trzecie rozwiązanie, ponieważ skutkowało ono rozproszeniem sił przeciwnika. By zmusić przeciwnika do takiego działania Napoleon wysłał jedną grupę korpuśną pod dowództwem Neya przez Torgau na Berlin, a 100.000 żołnierzy pod jego dowództwem ruszyło na Drezno. Po jego zdobyciu 9 maja Cesarz dowiedział się, że przeciwnik umocnił się pod Budziszynem i że zamierza stoczyć tam bitwę. Postanawia więc Napoleon ściągnąć grupę Neya uprzednio wysłaną na Berlin na południe, prosto na prawą flankę i tyły nieprzyjaciela, a sam ze swoimi siłami zaatakować go od frontu. 

Napoleon przybył pod Budziszyn już wieczorem 18 maja, a główne siły jego armii już 19. Wysłał on jeszcze tego dnia w kierunku północnym (na Klix i Wurschen) dywizję gen. Peyri wydzieloną z korpusu Bertranda w celu nawiązania kontaktu ze zbliżającym się z tego kierunku wojskami Neya. Niestety, ale Peyri dał się zaskoczyć pod Weissig i jego została pobita przez pruski korpus Yorcka wspomagany dodatkowo przez grenadierów rosyjskich. Siły te zostały wysłane przez Wittgensteina na spotkanie Neya, którego marszu z północy był świadom. Na szczęście jednak dywizja ta nie została zniszczona, ponieważ wsparł ją czołowy korpus z grupy Neya pod dowództwem Lauristona. Udało mu się wieczorem osiągnąć Weissig oraz Konigswartha, które odbił z rąk Yorcka, a jego samego odrzucił na Klix. Pomimo sukcesu potyczka ta przyniosła planom Napoleona wielką szkodę, ponieważ Ney stwierdził, że ma przed sobą całą armię pruską i zatrzymał marsz swego wojska w Hoyerswerda, co spowodowało opóźnienie w realizacji planu Cesarza o cały dzień. 

Siły sprzymierzonych liczyły 100.000 ludzi z kilkuset działami, niemniej były one rozdzielone między dwie linie obronne. Przednią, słabiej obsadzoną zajmowało pięć korpusów, główną obsadzały natomiast cztery korpusy oraz gwardie koalicjantów. Walki 20 maja ograniczyły się tylko do przedniej linii obronnej. Rozpoczęcie walk 20 maja nie było na rękę Napoleonowi, musiał atakować frontalnie, i to do tego rzekę, z ufortyfikowanymi mostami, bez żadnej pomocy. Musiał jednak przeprowadzić ofensywę, ponieważ bał się odejścia armii przeciwnika, co byłoby równoznaczne z wymknięciem się z pułapki jaką na nią zastawił.  Z tego też powodu Napoleon zwlekał z rozpoczęciem natarcia, które rozpoczęło się dopiero w południe natarciem francuskim na całej długości frontu. Szczególny wysiłek został skierowany na Budziszyn, centralny punkt pozycji przedniej oraz najlepsze miejsce przeprawy przez Sprewę. Do jego zdobycia Napoleon wyznaczył korpusy Macdonalda i Marmonta, które liczyły razem ponad 30 tys. ludzi przeciw ok. 7,5 tys. żołnierzy niemieckich wspieranych przez 16 dział zajmujących miasto. Za miastem stały dodatkowe siły pod ogólnym dowództwem Miłoradowicza. Już w godzinę po rozpoczęciu ataku, dywizja gen. Charpentira zdobyła kamienny most, co wydatnie pomogło Francuzom w forsowaniu rzeki. Walka w samym mieście trwała jeszcze do ok. godz. 14.30. Jednak tak stosunkowo łatwy sukces został w dużej mierze odniesiony dzięki wydarzeniom na prawej flance Macdonalda i Marmonta. Właśnie na południe od nich zaatakował korpus Oudinota liczący blisko 20 tys. ludzi i prawie 50 dział, któremu udało się sforsować Sprewę i uderzyć na lewą flankę wojsk sprzymierzonych, którą z tego kierunku osłaniało zaledwie kilka tysięcy Kozaków. Spowodowało to, że wszystkie odwody Miłoradowicza odeszły spod Budziszyna i skierowały się na południe, podobnie jak siły przysłane na pomoc z pozycji głównej - korpus ks. Gorczakowa i część korpusu Berga. Mimo tak wydatnego wzmocnienia  Miłoradowicz zdecydował się na zrezygnowanie walki wokół Budziszyna oraz z prób jego odbicia i ok. 16.00 wycofał się na nową linię obrony opartą o wzniesienie między Auritz a Jenkwitz. Przesunięcie to trwało do ok. godz. 18.00 i odbywało się pod ciągłym, acz powolnym naporem Francuzów z kierunku Budziszyna. Po przegrupowaniu sprzymierzeni stwierdzili, że największym zagrożeniem dla ich pozycji jest korpus Oudinota, który godził w ich lewą flankę. Postanowili więc rzucić przeciw niemu większość swoich sił, a resztą powstrzymywać korpusy francuskie idące ze strony Budziszyna. Atak na Oudinota rozpoczął się ok. godz. 19.00 i trwał do godz. 20.00, kiedy to Francuzom po pierwszym szoku udało się uporządkować i odbić atak nieprzyjaciela. Niemniej, walki ustały dopiero z nastaniem nocym ok. 22.00. Sytuacja w centrum i na prawej flance wojsk francuskich bezpośrednio również pomogła ruch grupy wojsk pod dowództwem Soulta - korpus Bertranda i cztery dywizje kawalerii Latour-Mabourga, ok. 18.000 ludzi - na lewej flance. Atak rozwinął się tu na szerszą skalę dopiero po upadku Budziszyna. Ofensywa Francuzów została jednak powstrzymana przez twardy opór Kleista, który wyprowadzał kontrataki. Sytuacja wyjaśniła się dopiero ok. godz. 19.00 gdy Prusakom brakło sił do dalszej walki i się wycofali, niemniej z powodu wycieńczenia Soult nie mógł tej sytuacji wykorzystać. 

Jak ocenić działania obu stron i kto mógł czuć się zwycięzcą? Na pewno Napoleon, bo spędził przeciwnika z pola walki i przeprawił całą swą armię przez Sprewę, ale też sprzymierzeni, bo zadali Napoleonowi dosyć wysokie straty (5.500 żołnierzy) angażując w boju znacznie mniejsze siły - pod koniec dnia wyniosły one ok. 50.000 ludzi, a na samym początku 20.000 - przeciw 100.000 wojskom Napoleona, które jednak też wszystkie w bój nie zostały rzucone. Co więcej utrata pierwszej linii obronnej była stratą, na którą mogli sobie pozwolić, i która co więcej została powetowana przez straty zadane Napoleonowi oraz uzyskanie świadomości jak wielkimi siłami dysponuje. Jednakże patrząc na te walki z punktu widzenia operacyjnego to są one ogromnym sukcesem Francuzów, Cesarz powstrzymał koalicjantów przed odejściem na wschód, a tym samym zostali oni w pułapce. Co ciekawe, mimo że już od 19 maja Rosjanie i Prusacy wiedzieli o grupie Neya ściągającej na ich prawą flankę to nie uznawali tych wojsk za zagrożenie oceniając je na jedynie 30.000 ludzi. Dużo większe niebezpieczeństwo widzieli w korpusie Oudinota na południu, który mógł przebić ich lewą flankę i odciąć od Austrii. 

21 maja - dzień rozstrzygający 

Walki drugiego dnia bitwy rozpoczęły się razem ze świtem. Napoleon postanowił, że do czasu przyjścia Neya, który miał nadciągnąć między godz. 11.00 a południem, główny wysiłek skieruje przeciw lewemu skrzydłu sprzymierzonych, aby tam odciągnąć ich odwody. Sprzymierzeni natomiast, że wraz z nastaniem świtu powinni przeprowadzić uderzenie na prawe skrzydło Francuzów, aby zażegnać niebezpieczeństwo odcięcia ich od połączeń z Austrią. Jak widać armia prusko-rosyjska działała dokładnie tak jak życzył sobie tego Napoleon. 

Z tego powodu główny walki w pierwszym okresie bitwy odbyły się na południu. Pierwsi uderzyli sprzymierzeni, bo już ok. 5 rano siłami Gorczakowa. Jednak już w godzinę później Napoleon nakazuje Oudinotowi kontratakować i jednocześnie wspiera to działanie każąc zaatakować centrum wojsk sprzymierzonych przez Macdonalda. Wojska sprzymierzonych zostały powstrzymane a nawet odrzucone. Sukces ten był efemeryczny, już między godz. 10.00 a 11.00 sprzymierzeni wyprowadzili kolejny atak siłami Korpusu Grenadierów oraz Miłoradowicza. Natarcie to było bardzo dużym sukcesem, Francuzi zaczęli się cofać tracąc wszystkie wioski jakie wcześniej zajmowali, Napoleon natomiast nie mógł swego prawego skrzydła wesprzeć, ponieważ przygotowywał uderzenie na lewym. Jednak właśnie to uderzenie było zbawieniem dla Oudinota. Dostał on od Napoleona polecenie, żeby wytrzymał do godz. 15.00, kiedy to planuje wyprowadzić natarcie przełamujące. I rzeczywiście, po tej godzinie napór na prawe skrzydło armii francuskiej się zakończył. 

Jakkolwiek wydarzenia w południowej części pola bitwy miały bardzo duże znaczenie dla całego jej przebiegu to wydarzenia rozstrzygające zapadły na północy. W początkowym okresie bitwy były tam prowadzone działania o ograniczonym zasięgu, ponieważ Napoleon oszczędzał siły na popołudnie, a sprzymierzeni uderzyli na południu. Większe walki rozpoczęły się dopiero około południa gdy wojska Neya ostatecznie przybyły na pole bitwy, przeprawiając się przez Sprewę w Klix, i zaczęły oddziaływać na tyły wojsk pruskich znajdujących się na wzgórzach Kreckwitz. Mimo jednak ataku z dwóch stron, przez Soulta od frontu i Neya od północy, Prusacy pod dowództwem Kleista dzielnie się bronili, przypuszczając zwycięskie kontrataki i wikłając grupę nacierającą od północy w długotrwałe walki wokół Małego Budziszyna i Preititz. Jednak we wczesnych godzinach popołudniowych wioski te zostały ostatecznie przejęte przez Francuzów. Był to dla Napoleona znak, że bitwa dojrzała i że można wyprowadzić decydujący atak. Jego ostrze zostało wymierzone między wioskę Kreckwitz a Pleisskowitz, czyli prosto w pozycje Bluchera. Uderzenie miało wykonać 20.000 piechurów, 1.000 kawalerzystów oraz 30 dział wspartych dodatkowo kilkudziesięcioma armatami w pierwszych chwilach ataku. Siły te zostały jeszcze dodatkowo wsparte przez Młodą Gwardię. Natarcie rozpoczęło się o godz. 14.00, którego pierwszym celem było zdobycie fortu wydatnie wspomagającego obronę Prusaków. Zdobyli go ludzie Soulta do godz. 15.00 i dopiero wtedy atak w pełni się rozwinął, jednak praktycznie od razu się powiódł. Blucher został zmuszony do wycofania się ze wzgórz Kreckwitz, chociaż jeszcze rano mówił, że nie porzuci niemieckich Termopili. Zaczął wycofywać się na Purschwitz i wkrótce osiągnął Wurschen, tym samym cały szyk armii sprzymierzonych przesunął się w kierunku południowym, aby zejść z linii uderzenia. Na niewiele się to zdało, już o godz. 16.00 car Aleksander wydał rozkaz ograniczonego odwrotu. Jednak nie był to jeszcze koniec bitwy, do godz. 17.00 broniły się wojska sprzymierzonych w centrum, w ufortyfikowanych wsiach Jenkwitz i Baschutz. Jednak fortyfikacje te nie mogły zostać w pełni wykorzystane z uwagi na to, że pozycja ta została przeskrzydlona od północy przez Młodą Gwardię. Był to jednak już ostatni akord bitwy, bo po przełamaniu na północy sprzymierzeni nie mieli nawet cienia szansy na zwycięstwo. Wieczorem, w strugach ulewnego deszczu, Francuzi zajęli linię Hochkirch-Nechern. W tej drugiej wiosce, w czasie bitwy, przebywali sprzymierzeni monarchowie.  

Ogółem w czasie drugiego dnia bitwy w walkach wzięło udział: 100.000 żołnierzy sprzymierzonych oraz 160.000 Francuzów, z tym że w południowym sektorze pola bitwy przewagę ilościową miała armia rosyjsko-pruska (20.000 Oudinota przeciw głównym siłom sprzymierzonych), a w północnym Francuzi (Gwardia, Soult, Marmont + 60.000 ludzi Neya). Straty były duże, szczególnie po stronie francuskiej, gdzie zginęło aż 25.000 żołnierzy. Natomiast sprzymierzeni stracili ok. 11.000 ludzi oraz blisko 20 dział. 

Bitwa pod Budziszynem była wielkim sukcesem Napoleona, udało mu się zmusić do odwrotu z mocnych pozycji silną i zdeterminowaną armię. Jego dowodzenie w tej bitwie zasługuje na najwyższe uznanie - wydzielenie minimalnych sił do związania lewego skrzydła armii przeciwnika, doskonałe zgranie ataku przełamującego z ruchem oskrzydlającym Neya. Natomiast zupełnie inna ocena należy się dowództwu wojsk sprzymierzonych. Mimo że wiedzieli o zbliżaniu się Neya z północy to bardziej obawiali się o odcięcie swych połączeń z Austrią, przez co w punkcie decydującym byli wiele słabsi od Francuzów, co spowodowało ich klęskę oraz gwałtowny odwrót na wschód. Bitwa ta przywróciła blask gwieździe Napoleona tak potrzebny po klęsce w Rosji. 

Czy Ney rzeczywiście zawiódł? 

Wydarzenia z 21 maja są  koronnym dowodem na nieudolność Neya w dowodzeniu siłami większymi od dywizji. Jego słowa skierowane do swego szefa sztabu, Henri Jominiego urosły do rangi motta jego przeciwników. Na sugestię Jominiego, aby przestał nacierać w kierunku wzgórz Kreckwitz odpowiedział, że nigdy nie odwróci się plecami do artylerii nieprzyjaciela. Gdyby natomiast posłuchał Jominiego i nie uwikłał się w walki w Preititz, a potem Małym Budziszynie tylko obszedł pozycje Prusaków i natarł na ich głębokie tyły pod Wurschen i Hochkirch to Budziszyn miałby stać się drugim Austerlitz. 

Zastanówmy się jednak czy nawet gdyby Ney posłuchał się swego szefa sztabu i postąpił wedle jego sugestii to Budziszyn zamieniłby się w Austerlitz? Wydaje się, że nie byłoby to możliwe, ponieważ w grupie Neya nie było wystarczającej ilości kawalerii, która mogłaby stanąć na liniach odwrotowych nieprzyjaciela. A przeciwnie, sprzymierzeni mieli ogromną ilość kawalerii, 20.000 ludzi, która mogła osłonić zarówno przegrupowanie, jak i sam odwrót armii. Nawet czysto teoretycznie zakładając, że na skrajnym wschodnim skrzydle znajdowałaby się większość  kawalerzystów Wielkiej Armii, czyli cztery dywizje Latour-Mabourga, to i tak należy przypuszczać, że siły te byłyby zbyt słabe to odcięcia odwrotu armii prusko-rosyjskiej.  

Trzeba się jeszcze pochylić  nad kwestią czy Napoleon rzeczywiście uważał, że jest w stanie osaczyć, a więc i całkowicie zniszczyć sprzymierzonych. Biorąc nawet pod uwagę rozkaz Cesarza, w którym kazał on Neyowi iść bezpośrednio na Hochkirch, można stwierdzić, że był on zadowolony z postępowania swego marszałka w czasie bitwy, o czym świadczy ten ustęp z biuletynu: Książę Moskwy skorzystał z tego i ruszył naprzód. Wziął Preititz i oskrzydliwszy nieprzyjaciela posunął się na Wurschen. Była godzina 3 po południu i podczas gdy w całej armii panowało wielkie zaniepokojenie o losy bitwy, a na przestrzeni trzech mil słychać było tylko ogień, cesarz obwieścił, że bitwa jest wygrana. Te zdania dowodzą, że Napoleon był zadowolony z wykonanego przez Neya oskrzydlenia nieprzyjaciela i że nie liczył na osaczenie wrogiej armii. Wszak w słowach tych nie słychać nawet cienia zawodu wobec swego podwładnego, a przecież gdyby Cesarz takowy odczuwał to przecież nie ukrywałby tego faktu. 

Najlepszym chyba komentarzem do dwóch powyższych akapitów a zarazem zakończeniem tego tekstu będą słowa samego Napoleona: gdybym pod Lutzen i Bautzen miał silną kawalerię, zawojowałbym z powrotem Europę. 

Bibliografia: 

P. Hofschroer, Lutzen & Bautzen 1813

R. Bielecki, Encyklopedia wojen napoleońskich

M. Kukiel, Wojny napoleońskie

J. Sutherland, Bitwy epoki napoleońskiej

R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte

S. Mossor, Sztuka wojenna w warunkach nowoczesnej wojny 

Adam Włodarski