Nasza księgarnia

Bitwa nad Kaczawą 1813

Posted in Bitwy epoki napoleońskiej

Początek kampanii

Na początku sierpnia 1813 roku na Dolnym Śląsku znalazły się naprzeciw siebie dwa wielkie zgrupowania wrogich armii - francuska Armia Bobru oraz rosyjsko - pruska (w takiej kolejności ze względu na wielkość poszczególnych kontyngentów) Armia Śląska.
Armia Bobru miała w myśl pierwotnych zamierzeń Napoleona rozbić Armię Śląska gen. Blüchera i utrzymać Dolny Śląsk jako bazę przyszłego ataku na teren Księstwa Warszawskiego. Dowódcą tego zgrupowania, liczącego przeszło 130 tyś. ludzi, był marszałek Ney. Działania wojenne rozpoczął jednak Blücher atakując 19 sierpnia (na 49 godzin przed upływem terminu zawieszenia broni) oddziały osłonowe Francuzów rozłożone na Bobrem. 21 sierpnia Napoleon przejął dowodzenie nad Armią Bobru i poprowadził kontratak. Blücher uchylił się jednak od walki z samym cesarzem i wycofał swoje korpusy na Pogórze Kaczawskie w rejon Jawora. Wobec niepomyślnego rozwoju wydarzeń na zachodzie 23 sierpnia cesarz przekazał komendę marsz. Macdonaldowi, po czym opuścił Armię Bobru i zabierając ze sobą gwardię, większość kawalerii rezerwowej oraz korpusy Neya i Marmonta i wyruszył w kierunku Drezna. Obejmując dowództwo Macdonald miał teraz do dyspozycji III korpus gen. dyw. Souhama, V korpus gen. dyw. Louristona, XI korpus gen. dyw. Gerarda oraz II korpus kawalerii rezerwowej gen. dyw. Sebastianiego. W sumie było to 91.000 ludzi ( z tego 8.000 kawalerii) i 314 armat. Zadaniem Macdonalda było kontynuowanie ofensywy, wyrzucenie przeciwnika poza Jawor i zajęcie pozycji obronnych na linii Kaczawy. Jeszcze tego samego dnia korpus XI korpus Gerarda zajął Złotoryję. Na podejściach do miasta broniła 2 brygada ks. von Meklemburg-Strelitz z korpusu Yorcka. Potężny atak francuskiej piechoty wsparła silne przygotowanie artyleryjskiej. Stojące w pierwszej linii bataliony 6 pułku landwehry śląskiej zostały praktycznie zdziesiątkowane i odrzucone. Wspierająca je 1 bateria artylerii pieszej straciła od ognia przeciwnika trzy armaty. Kontratak obu pułków wschodnio-pruskich spotkał się z kolei z szarżą 20 szwadronów francuskich strzelców konnych (3 dywizja lekkiej kawalerii gen. Chastela i brygada gen. Montbruna z XI korpusu). 2 batalion 2 pułku wschodnio-pruskiego został w pewnym momencie odcięty wśród mas francuskiej kawalerii. Tylko kontratak 2 szwadronów huzarów meklemburskich płk. von Wartburga uratował go przede całkowitym zniszczeniem. Prusacy przeprowadzili jeszcze jeden kontratak. Tym razem ks. Meklemburski osobiście poprowadził 1 batalion 1 pułku wschodnio-pruskiego. Była to jednak już tylko próba osłonięcia odwrotu całej brygady. Prusacy stracili w tej bitwie przeszło 1780 ludzi (przede wszystkim z 6 pułku landwehry). Nie mogąc stawiać oporu znacznie silniejszemu przeciwnikowi musieli się wycofać. Miasta próbował jeszcze bronić 4 batalion 14 pułku landwehry śląskiej z 8 brygady von Hünerbeina. Został jednak praktycznie zniszczony (stracił około 500 ludzi) a Złotoryję zajęli Francuzi. Jeszcze tego samego dnia Gerard, Souham i Sebastiani rozłożyli swoje oddziały na wschód od Legnicy. Przez dwa dni Macdonald nie podejmował żadnych działań
Armia Blüchera składała się z centrum - pruskiego I korpusu armijnego gen. von Yorcka, prawego skrzydła - rosyjskiego XI korpusu gen. por. Osten-Sackena oraz rosyjskiego lewego skrzydła gen. piech. Langerona - VI korpusu piechoty gen. por. ks. Szczerbatowa, IX korpusu piechoty gen. por. Ołsuwiewa, X korpusu piechoty gen. por. Kapcewicza i I korpusu kawalerii rezerwowej gen. por. Korffa. Dodatkowo do armii przydzielony był rosyjski VIII korpus piechoty gen. por. Saint-Priesta. Ogółem wyjściowa siła Armii Śląska to 75.000 piechoty, 15.000 kawalerii, 353 armaty i prawie 11.000 Kozaków. W dotychczasowych walkach obie strony poniosły spore straty. Armia Śląska straciła około 8.000 ludzi. Po stronie francuskiej ubytki w szeregach były mniej więcej o połowę mniejsze.
Interpretując zachowanie Macdonalda jako przejście Francuzów do defensywy Blücher zdecydował się zaatakować 26 sierpnia Armię Bobru. Skrzydło Osten-Sackena miało atakować oddziały Souhama wzdłuż drogi Jawor-Legnica. Korpus Yorcka otrzymał rozkaz przekroczenia Kaczawy i uderzenia przez Krotoszyce na Studnicę w celu odcięta korpusów francuskich od Chojnowa. Prawe skrzydło pruskiego korpusu miało wesprzeć Osten-Sackena w starciu z Souhamem. Skrzydło Langerona po przekroczeniu Kaczawy miało zająć Kozów i Rzymówkę oraz osłaniać od południa siły główne. Nas wieść o ofensywie przeciwnika także marsz Macdonald rozpoczął swoje działania. Korpus Souhama wyruszył główną drogą z Legnicy do Jawora. Korpus Gerarda dowodzony osobiście przez Macdonalda oraz kawaleria Sebastianiego miał przekroczyć Kaczawę w Krotoszycach i przez Dolny Krajów wejść na Płaskowyż Janowicki obejść Jawor od południa. Lauriston miał uderzyć na Jawor przez Sichów i Męcinkę.

Przeciwnicy - Organizacja i wyszkolenie

Francja

Podstawową formacją armii francuskiej była oczywiście piechota. Dzieliła się na pułki liniowe i pułki lekkie. Teoretycznie każdy z nich miał według etatu 5 batalionów (w tym jeden zakładowy przeznaczony do szkolenia uzupełnień) po 6 kompanii w każdym (4 fizylierskie, grenadierska, woltyżerska, piechocie lekkiej były to 4 kompanie strzelców, karabinierska i woltyżerska), liczących w sumie około 3.400 ludzi. W praktyce większość pułków wyruszała w pole w sile 2-3 batalionów (sporadycznie 4-5) liczących od 450 do 950 oficerów i żołnierzy (przeważnie około 600). Dwa pułki tworzyły brygadę a dwie brygady dywizję piechoty. Dysponowała ona własną artylerią (1 - 2 baterie piesze) oraz oddziałami pociągów (taborów). Niektóre pułki (np. w XI korpusie gen. Gerarda) dysponowały własną artylerią. Były to przeważnie 2 działa 4-6 funtowe. Dwie lub trzy dywizje tworzyły korpus. Jego siłę wzmacniała artyleria rezerwowa (2-3 baterie pozycyjne artylerii pieszej), brygada lekkiej kawalerii oraz oddziały pociągów i saperów. Wyżsi oficerowie francuskiej piechoty byli nie tylko dobrze wyszkoleni, ale z reguły także bardzo doświadczeni. Znacznie gorzej było niestety z tzw. "zwykłym żołnierzem".
Na początku kampanii jesiennej 1813 roku francuska piechota w jej zasadniczej masie tworzyli żołnierze najmłodszych roczników (w 2/3 mieli najwyżej 18-20 lat). Było to wojsko generalnie słabo wyszkolone. Teoretycznie każdy rekrut miał przejść 4-tygodniowe szkolenie podstawowe w zakładzie pułkowym a przez następne 4-6 tygodni w trakcie marszu do Niemiec Szkołę Plutonu, Kompanii i Batalionu. Na Szkołę Pułku i naukę współdziałania z innymi rodzajami broni z reguły brakowało już czasu. Niedostatki wyszkolenia oraz wiek rekrutów sprawiały, że były to oddziały słabe fizycznie i psychicznie. Sformowane z nastolatków pułki bardzo źle znosiły długie marsze i wszelkie kłopoty z zaopatrzeniem. Jeszcze przed wejściem do walki notowano duże ubytki z racji wycieńczenia, dezercji czy chorób. Także na polu bitwy umiejętności tej piechoty sprowadzały się z reguły do walki na bagnety w kolumnach batalionowych. Wyszkolenie strzeleckie, z którego słynęła niegdyś francuska piechota stało teraz na niskim poziomie, zarówno, jeśli idzie o prowadzenie ognia salwowego w szyku liniowym czy czworoboku jak i walkę w tyralierze. Niewiele lepiej było w pułkach lekkiej piechoty, które ze względu na brak czasu szkolono często według regulaminów piechoty liniowej. Było to typowe wojsko "jednej bitwy". Potrafiło walczyć z wielkim, właściwym młodości poświęceniem, jednak po klęsce bardzo łatwo traciło morale, co powodowało z reguły straty znacznie większe niż walce (znakomitym przykładem jest tutaj los Armii Bobru po bitwie nad Kaczawą).
Najpotężniejszą siłę uderzeniową francuskiej kawalerii stanowiły pułki ciężkie - karabinierzy i kirasjerzy. Dobierano do tych oddziałów wysokich i silnych żołnierzy oraz odpowiednio rosłe konie. Podstawową bronią był długi, prosty pałasz oraz para pistoletów i kawaleryjski karabinek. Obronę zapewniał dwuczęściowy kirys oraz hełm. Szarża ciężkiej kawalerii potrafiła w sprzyjającym terenie potrafiła rozbić nawet doświadczoną, walczącą w czworobokach piechotę. Lekka kawaleria nie miała z kirasjerami większych szans. Tylko ciężkie pułki lub lansjerzy mogły nawiązać z nimi równorzędną walkę. Do 1812 roku francuska ciężka kawaleria była pod każdym względem formacją wzorową, stanowiącą śmiertelne niebezpieczeństwo dla każdego przeciwnika. Zdziesiątkowaną po klęsce w Rosji odbudowano częściowo dopiero na wiosnę i w trakcie letniego rozejmu 1813 roku. Problemem były może nie tylko braki kadrowe, ale także trudności w znalezieniu odpowiednich koni. Z tego powodu pułki kirasjerów wyruszały do walki w sile przeciętnie 2-3 szwadronów. Kadry oficerskie tych oddziałów i morale były bez zarzutu (choć wyszkolenie co najwyżej średnie). Mimo tych niedostatków heroiczne szarże pułków ciężkiej kawalerii w kampanii jesiennej 1813 roku przeszły do legendy francuskiej armii. Jazdę liniową, przeznaczoną zarówno do przełamujących uderzeń jak i działań rozpoznawczo-osłonowych stanowili szwoleżerowie-lansjerzy (dragonów stanowiących w armii francuskiej trzon kawalerii liniowej nie było w Armii Bobru). Sześć takich pułków sformowano w 1811 roku na bazie oddziałów dragonów. Byli oni wyszkoleni i uzbrojeni na wzór polskich ułanów (choć oczywiście nie dorównywali im bitnością i doświadczeniem). Oddziały te walczyły bardzo dzielnie podczas kampanii rosyjskiej, ale podobnie jak reszta kawalerii zostały tam praktycznie zniszczone. Ze względu na problemy ze skompletowaniem odpowiednich kadr i koni pułki te liczyły jesienią 1813 roku po 2-3 słabe szwadrony. Zasadniczą masę lekkiej kawalerii stanowiły pułki strzelców konnych. Były to oddziały przeznaczone do rozpoznania, osłony i pościgu. Uzbrojenie stanowiła szabla oraz kawaleryjski karabinek. Choć stosunkowo silne liczebnie (od 400 do 850 ludzi) pułki te składały się z młodych i niedoświadczonych żołnierzy. Elitę lekkiej kawalerii stanowili huzarzy. Spełniali podobne zadania jak strzelcy konni a różnili się tylko mundurami. Także w tym przypadku po klęsce w Rosji obudowywano te pułki z młodych rekrutów a wyszkolenie zdecydowanie odstawało od poziomu prezentowanego przez francuską kawalerię jeszcze przed rokiem. W realiach kampanii 1813 roku problemem lekkiej jazdy był także niedobrany materiał koński oraz niekompletne uzbrojenie (zwłaszcza wśród huzarów zdarzały się całe oddziały pozbawione karabinków). Trzeba przyznać, że lekka kawaleria Armii Bobru dzielnie walczyła w tej krótkiej kampanii, jednak była zbyt słaba jakościowo oraz o wiele za słaba liczebnie żeby sprostać postawionym przed nią zadaniom.
Francuska artyleria mimo klęski w Rosji zachowała doświadczone kadry i tradycyjnie wysoki poziom wyszkolenia. Jej podstawową siłą były kompanie ciężkie artylerii rezerwowej przydzielane do poszczególnych korpusów. Każda z nich była uzbrojona w 6 armat 12-funtowych oraz 2 haubice. Kompanie piesze wchodzące w skład dywizji piechoty posiadały po 6 armat 8-funtowych (po stratach w Rosji, gdzie przepadła większość armat 6-funtowych był to ponownie podstawowy kaliber francuskiej artylerii pieszej oraz 2 haubice. Bezsprzeczną słabością francuskiej artylerii pieszej była niska mobilność - jej kanonierzy maszerowali pieszo. Elitą artylerii były kompanie konne przydzielane dywizjom i korpusom kawalerii. Typowe wyposażenie takiej kompanii to 4 armaty 4-funtowe i 2 haubice. Francuska artyleria konna stosowała zaprzęgi 6-konne, co dawało jej bardzo wysoką manewrowość. Trzeba tutaj zaznaczyć, że główną siłą artylerii francuskiej była nie tyle liczebność, uzbrojenie czy doskonałe kadry, ale znakomita taktyka na polu bitwy. Żelazną zasadą była koncentracja możliwie zmasowanego ognia w wybranym czasie i miejscu, pozwalająca na zadawanie przeciwnikowi rozstrzygających ciosów.

Rosja

W rosyjskiej piechocie także obowiązywał podział na pułki liniowe i lekkie (jegierskie). Według etatu miały one po dwa bataliony liczące w sumie około 1.450 ludzi. W praktyce po stratach poniesionych w 1812 roku i kampanii wiosennej 1813 roku większość tych oddziałów miała albo po jednym niepełnym albo po dwa słabe bataliony. Dwa pułki tworzyły brygadę a trzy brygady ( w tym jedna jegierska) stanowiły dywizję. Z reguły posiadała ona silne wsparcie artylerii (przeważnie 2 baterie piesze - pozycyjną i lekką, w sumie 24 armaty). Walczące nad Kaczawą dywizje rosyjskiej piechoty miały bardzo niskie stany - od 3 do 6 tyś. ludzi. Dwie lub trzy dywizje tworzyły korpus wzmacniany dodatkowo silnymi oddziałami kawalerii i potężną artylerią rezerwową. Wyżsi dowódcy rosyjskiej piechoty dysponowali przeważnie niezbędnym doświadczeniem. Bardzo często stosowali jednak taktykę zacofaną w stosunku do osiągnięć armii zachodnioeuropejskich. Mieli też z reguły bardzo mgliste pojęcie o współdziałaniu poszczególnych rodzajów broni. Wciąż obowiązywała zasada Suworowa "kula głupia - bagnet zuch". Piechota liniowa szkolona była przede wszystkim do walki na bagnety w kolumnach batalionowych i tylko pułki jegrów miały pewne doświadczenie w walce tyralierskiej. Mimo tego, że szeregi tych oddziałów wypełniali przede wszystkim rekruci po krótkim przeszkoleniu była to formacja bardzo niebezpieczna w bezpośredniej walce. Decydowały o tym tradycyjne przymioty rosyjskiego piechura - imponująca odporność na wszelkie trudy fizyczne i psychiczne, wspaniała bitność i zdyscyplinowanie. Było to wojsko zdolne zarówno do dalekich marszów jak i uporczywej walki bez oglądania się na straty. W razie klęski nie traciło też łatwo morale. Wbrew potocznym opiniom piechota rosyjska raczej nie miała kłopotów z zaopatrzeniem. Była dobrze uzbrojona, ubrana i wyekwipowana.
Rosyjska kawaleria składała się z pułków regularnych i bardzo licznych, ochotniczych formacji nieregularnych. Pułki liniowe w odróżnieniu od formacji francuskich mogły pochwalić się doskonałym wyborem ludzi i koni, doświadczonymi kadrami oraz dobrym uzbrojeniem i wyposażeniem. Teoretycznie pułk regularny miał według etatu w pierwszej linii 6 szwadronów po 179 ludzi. Kłopoty z uzupełnieniem szeregów po wcześniejszych stratach sprawiły, że do kampanii jesiennej 1813 roku rosyjska kawaleria wyruszała mając w pułkach od 2 do 4 szwadronów po 120 ludzi. Podstawą regularnej kawalerii w Armii Śląskiej były pułki dragonów. Lekkie formacje to przede wszystkim strzelcy konni (wyszkoleni i wyekwipowani na wzór francuski) oraz doskonałe pułki huzarów. Bardzo cennym wsparciem były oddziały nieregularne - Kozacy, Kałmucy i Tatarzy. Wypełniały one przede wszystkim zadania rozpoznawcze, osłonowe i pościgowe znakomicie uzupełniając działania formacji liniowych i ugruntowując przewagę kawalerii Armii Śląskiej wobec nielicznej i słabo wyszkolonej jazdy francuskiej. Kawaleria rosyjska tworzyła korpusy przeważnie po 2 dywizje regularne (każda po 3 dwupułkowe brygady) oraz 2-3 brygady kozaków. Formowano też korpusy z kilku samodzielnych brygad o różnym składzie.
Rosyjska artyleria cieszyła się w czasach wojen napoleońskich wielką i zasłużoną sławą. Zdecydowanie przewyższała analogiczne formacje innych państw siłą ognia i liczebnością (5 armat na 1000 ludzi). Po reformie lat 1808-10 baterie pozycyjne artylerii pieszej miały w swoim składzie po 4 haubice 20-funtowe, 4 armaty 12-funtowe i 4 armaty 6-funtowe. Baterie lekkie uzbrojone były w 6 haubic 10-funtowych i 6 armat 6-funtowych (lub 8 armat i 4 haubice). Jak widać oddziały te były prawie dwukrotnie silniejsze od kompanii francuskiej artylerii pieszej. Rosyjska artyleria konna składała się z baterii mających w swoim składzie po 6 haubic 10-funtowych oraz 6 armat 6-funtowych (tutaj przewaga była wręcz miażdżąca). Ewenementem w rosyjskiej artylerii konnej była bateria wojska dońskiego wyposażona w 12 armat 3-funtowych (brała udział między innymi w bitwach nad Kaczawą i pod Lipskiem).
Do dział lekkich stosowano zaprzęgi 4-konne a do dział ciężkich 8-konne. Rosyjskie konie pociągowe były małe, ale bardzo silne i wytrzymałe. W marszu kanonierzy siedzieli na lawecie, jaszczach i wozach amunicyjnych. Oddziałom artylerii nie brakowało zarówno doświadczonych oficerów jak i dobrze wyszkolonych żołnierzy. Jedynym problemem tej formacji było to, że wyżsi dowódcy nie zawsze wiedzieli jak właściwie wykorzystać na polu walki tak wielką siłę.

Prusy

Armia pruska była z pewnością najsłabszym ogniwem antynapoleońskiej koalicji tak pod względem doświadczenia, wyszkolenia jak i bitności. Pruska piechota składała się z kilku formacji o zróżnicowanym składzie i wartości bojowej. Podstawę armii tworzyła pułki liniowe "starej" formacji. Każdy z nich składał się z 2 batalionów muszkieterskich oraz batalionu fizylierów. Każdy batalion składał się z 4 kompanii (po 2 plutony) liczących początkowo 800 a później 1000 żołnierzy. Formowanie tak silnych kompanii było podyktowane koniecznością wykorzystania oficerów do obsadzenia jak największej liczby nowo tworzonych jednostek.
Muszkieterów szkolono jak typową piechotę liniową do walki w zwartym szyku. Innowacją wniesioną przez zreformowane w 1812 roku regulaminy było przeznaczenie trzeciego szeregu każdej kompanii do walki w tyralierze. W połączeniu z wyszkolonym jako lekka piechota batalionem fizylierów dawało to pruskiemu pułkowi imponującą siłę ognia znacznie przewyższającą pod tym względem słabo wyćwiczoną i działającą przede wszystkim w kolumnach piechotę francuską. Z kolei w starciu na bagnety siła uderzeniowa płytkiej (8-12 szeregów) kolumny pruskiej była stosunkowo słaba. Poziom kadry oficerskiej pułków piechoty była bardzo różny. Obok znakomitych, zdolnych do przyswojenia nowoczesnej taktyki dowódców nie brakowało rutyniarzy, zasklepionych w doświadczeniach z poprzedniej epoki czy ochotników, poza szczerym entuzjazmem, nie mających większego pojęcia o służbie wojskowej. Generalnie pruscy oficerowie ustępowali swoim francuskim przeciwnikom (jak również austriackim i rosyjskim sojusznikom), doświadczonym w dziesiątkach bitew przez lata ciągłych wojen.
Szeregowi żołnierze byli z reguły dobrze wyćwiczeni. Wysokie było morale. Szczere pragnienie zemsty za zadane ojczyźnie klęski i upokorzenia sprawiały, że pruska piechota potrafiła walczyć twardo i nieustępliwie. Było to wojsko prezentujące dobry poziom fizyczny a także przyzwoicie ubrane i wyekwipowane. Z rezerwistów mających za sobą kilkumiesięczne szkolenie formowano pułki rezerwowe. Były one zorganizowane i ćwiczone tak jak "stara" piechota. Różniły się tylko gorszym doborem kadr i pochodzącym nieraz z zagranicznych źródeł uzbrojeniem i umundurowaniem (część z nich nosiła na przykład mundury angielskie). Prawie połowę pruskiej piechoty tworzyły pułki landwehry. Formowano te oddziały ze wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni w wieku od 18 do 45 lat (za wyjątkiem księży i nauczycieli) a nie przyjętych przez pułki liniowe i rezerwowe. Kadry były bardzo przypadkowe. Część oficerów była oddelegowana z jednostek regularnych. Resztę kompletowano z emerytowanych oficerów i starszych podoficerów. Poszczególne oddziały starano się formować z ludzi z tego samego terenu (wioska, miasto). Poziom wyszkolenia był bardzo niski. Ćwiczono przede wszystkim manewry w szyku zwartym i walkę na bagnety. Była to w sumie piechota o miernej wartości bojowej, niezdolna do stałego, wzmożonego wysiłku. Typowym zjawiskiem były zarówno dzikie szarże jak i paniczne ucieczki całych oddziałów, wysokie straty w każdej bitwie i wielkie ubytki "marszowe". Wbrew rozpowszechnianej w następnych latach legendzie landwehra wcale nie przejawiała takiego zapału do walki jak formacje regularne. Było to doskonale widoczne zwłaszcza w kampanii wiosennej i szczególnie w przypadku landwehry śląskiej. W sposób znaczący morale oddziałów milicji podniosło się dopiero po jesiennych zwycięstwach i wyzwoleniu Dolnego Śląska. Stałym problemem tej formacji były ogromne kłopoty z zaopatrzeniem (powodowane pośrednio przez wyższych dowódców, którzy woleli dbać o formacje liniowe a nie "marnować" swoich zasobów na niepewną milicję). Pułki landwehry prezentowały w warunkach frontowych siłę 3-4 batalionów po 450-600 ludzi każdy. Uzupełnieniem piechoty liniowej, rezerwowej i formacji milicyjnych były oddziały gwardii królewskiej, bataliony grenadierów formowane z kompanii wyborczych pułków liniowych oraz ochotnicze oddziały jegrów szkolonych do walki w tyralierze przy użyciu gwintowych sztucerów.
Możliwości bojowe pruskiej piechoty (każdej formacji) poważnie ograniczała fatalna jakość uzbrojenia. Karabiny pruskie, zwane powszechnie "krowimi nogami", były bardzo ciężkie i nieporęczne a do tego mało celne. Można stwierdzić, że generalnie broń palna z krajów niemieckich znacznie ustępowała swymi parametrami (może poza sztucerami gwintowanymi) karabinom francuskim nie mówiąc już np. o angielskich.
Także pruska kawaleria dzieliła się na pułki liniowe i ochotnicze. Ciężką jazdę stanowili kirasjerzy (nie noszący kirysów) i dragoni. Podobnie jak w innych armiach na polski wzór sformowano pułki ułanów. Główną siłą lekkiej kawalerii byli huzarzy. Istniały także doborowe oddziały królewskiej gwardii konnej oraz ochotnicze oddziały jegrów konnych przedzielane do pułków regularnych. Była to generalnie jazda dobrze wyszkolona, wyekwipowana i na dobrych koniach. Podobnie jak w piechocie bardzo różny był poziom kadry oficerskiej. Pułki pruskiej kawalerii liniowej występowały do walki przeważnie w sile 4-6 szwadronów liczących od 600 do 800 ludzi. Uzupełnieniem formacji regularnych była milicja konna oraz jej elitarna formacja tzw. pułki Kawalerii Narodowej. Landwehrę konną szkolono jako lansjerów. Tworzyła ona pułki w sile 4 słabych szwadronów. Oczywiście ich wartość bojowa była zdecydowanie niższa niż w przypadku oddziałów liniowych. Przy lancy jako podstawowej broni praktyczna znajomość jej użycia była mizerna. Kawaleria narodowa miała w teorii być elitą milicji konnej. Tworzyła pułki w składzie 4-5 silnych szwadronów szkolonych na wzór lansjerów lub huzarów. Obie formacje wzmacniano niekiedy oddziałami jegrów konnych.
Pruska artyleria mimo swej liczebności nie prezentowała ani siły ognia rosyjskich sprzymierzeńców ani doświadczenia francuskich przeciwników. Pozycyjne baterie piesze były wyposażone w 6 armat 12-funtowych i 2 haubice 10-funtowe a baterie lekkie w 6-funtówek i 2 haubice 10-funtowe. Baterie konne uzbrojone były w 6 armat 6-futnowych oraz 2 haubice 7-funtowe. Formowano także osobne baterie haubic wyposażone w 8 haubic 7-funtowych.
Podstawą organizacji armii pruskiej były brygady składające się z różnych rodzajów broni. Typowy przykład takiej formacji to: pułk "starej" piechoty, pułk rezerwowy, 1-2 pułki landwehry pieszej, pułk lekkiej kawalerii, pułk landwehry konnej i bateria artylerii pieszej. Korpusy tworzono z 3-4 takich brygad. Wzmacniano je także 2-3 brygadami kawalerii rezerwowej oraz odpowiednio silną artylerią i służbami wsparcia. Oddziały doborowe w składzie korpusu z reguły grupowano w osobnej brygadzie.
Armię polową uzupełniały także wystawiane prywatnym kosztem oddziały ochotnicze, tzw. freikorpsy. Miały one bardzo różny skład, uzbrojenie i umundurowanie oraz wartość bojową. Do najsłynniejszych oddziałów tego typu należał z pewnością freikorps Lützowa. O jego sławie i romantycznej legendzie zadecydowały nie jakieś szczególne osiągnięcia bojowe, ale fakt, że skupiał w swoich szeregach wielu przedstawicieli młodej niemieckiej inteligencji. Wartość bojowa tej formacji była raczej mała. Znacznie wyższy poziom prezentowały oddziały von Hellwiga czy mjr. Därnberga.

Bitwa

Ranek 26 sierpnia był deszczowy. Padało całą noc. W nocy przednia straż korpusu Yorcka pod dowództwem płk. von Katzlera (6 batalionów piechoty, 2 kompanie jegrów, 12 szwadronów kawalerii, 12 armat) rozłożyła biwak na wzgórzach na wschód od Winnicy. O świcie piechota von Katzlera zajęła pozycje na wschód od Dolnego Krajowa przy drodze do Janowic Wielkich. Większość kawalerii wraz z baterią artylerii konnej przeszła na południe od Krotoszyc. 2 kompanie jegrów wschodniopruskich (około 400 ludzi) oraz 3 szwadrony kawalerii przez most na Kaczawie weszły do wioski. Po godz. 12.00 uderzyła na nie 2 dywizja lekkiej kawalerii gen. dyw. barona Roussela d'Hurbala z II korpusu kawalerii Sebastianiego (11 i 12 pułki strzelców konnych, 5 i 9 pułki huzarów, 2 i 4 pułki szwoleżerów-lansjerów, w sumie około 2.800 ludzi). Ciągle padający deszcz nie pozwolił jegrom na użycie gwintowanych sztucerów, dlatego francuski atak wsparty przez artylerię konną bardzo szybko wyrzucił ich z Krotoszyc. W tym samym czasie na północ od Górnego Krajowa wyszły pierwsze oddziały XI korpusu gen. Gerarda prowadzone osobiście przez marsz. Macdonalda. W odległości około 1200 metrów na południowy-wschód zauważył on kawalerię grupy von. płk. von Katzlera (pułk ułanów brandemburskich i wschodniopruski pułk kawalerii narodowej (około 1.200 ludzi) stojącą na południe od mostu nad Kaczawą. Aby odblokować drogę kawalerii II korpusu Macdonald wysłał przeciwko Prusakom brygadę gen. Meuniera (3 i 14 pułki piechoty lekkiej - 2.500 ludzi) z 36 dywizji piechoty gen. Charpentiera wspartą przez 2 baterie artylerii pieszej (w tym jedną 12-funtową). W tej sytuacji von Katzler zaczął wycofywać swoje oddziały w kierunku Bielowic do głównych sił korpusu Yorcka. Postępujące za nimi lekkie pułki Meuniera przeszły przez Winnicę na wzgórze Krowiarka i rozwinęły się w kierunku południowo-zachodnim zabezpieczając w ten sposób mosty na Kaczawie i Nysie. Od lewego skrzydła Meuniera stanęła brygada piechoty gen. bryg. Simmera (22 pułk piechoty lekkiej, 10 pułk piechoty liniowej - 3.000 ludzi ). Dowództwo XI korpusu wraz z 35 dywizją piechoty, brygadą kawalerii gen. bryg. Montbruna oraz rezerwowym parkiem artylerii (około 5.000 piechoty i 1.000 kawalerii) przeszło na południe do Sichowa. Oddziały te rozwinęły się dalej na lewym skrzydle korpusu Louristona wypełniając tym samym lukę we francuskim centrum oraz osłaniając od południa przeprawy na Płaskowyż Janowicki. Około godziny 12.00 do Krotoszyc dotarły pierwsze oddziały 8 dywizji piechoty gen. dyw. Brayera (5 pułków liniowych, 2 pułki lekkie - około 5.800 ludzi) idące na czele III korpusu gen. Souhama. Na rozkaz marsz. Macdonalda pułki Brayera miały przejść na Płaskowyż i zająć wzgórza na wysokości Dolnego Krajowa. Ponieważ most w Krotoszycach był blokowany przez kawalerię Sebastianiego 8 dywizja musiała czekać na przeprawę prawie dwie godziny. Ruszyła dopiero około godz. 14.00, zostawiając jednak w Krotoszycach swoją artylerię i tabory.
Dywizje lekkiej kawalerii korpusu Sebastianiego po wejściu na Płaskowyż Janowicki zajęły pozycje na lewym skrzydle 36 dywizji. W pierwszej linii rozwinęła się lekka kawaleria gen. Roussela opierając się lewym skrzydłem o Tyńczyk Legnicki. Między prawym skrzydłem 2 dywizji a piechotą Meuniera stanęły 3 baterie artylerii konnej II korpusu. Za artylerią zajęła pozycje 4 dywizja lekkiej kawalerii gen. dyw. barona Exelmansa (4, 7, 20, 23, 24 pułki strzelców konnych, 6 pułk szwoleżerów-lansjerów, 11 pułk huzarów - w sumie około 2.600 ludzi). Manewry te utrudnione były przez ciągle padający deszcz. Ziemia rozmiękła od ulewy tak, że oddziały z najwyższym trudem posuwały się naprzód, szczególnie po drogach biegnących przez nadrzeczne wąwozy na Płaskowyż. Nysa i Kaczawa gwałtownie wezbrały i w wielu miejscach wystąpiły z brzegów. Drogi dojazdowe do mostów zostały w wielu miejscach zalane przez metrowej wysokości rwącą wodę. W błocie grzęzły zaprzęgi artylerii oraz tabory. Tworzyły się zatory poważnie opóźniające lub nawet uniemożliwiające wejście do walki poszczególnych jednostek Armii Bobru. Ich konsekwencją było min. pozostawienie na lewym brzegu dywizji ciężkiej kawalerii. Problemy miała nawet piechota. Wielu żołnierzy właśnie na przeprawach pogubiło buty. Trzeba tutaj podkreślić, że opisana sytuacja nie dotyczyła Płaskowyżu Janowickiego. Na jego obszarze mimo ulewy ziemia była na tyle twarda, że możliwe były działania dużych formacji kawalerii.
Podczas gdy główne siły Armii Bobru wychodziły na Płaskowyż Janowicki na południu, między Mniszym Lasem i Łaźnikami V korpus gen. dyw. Lauristona przy wsparciu 35 dywizji piechoty gen. bryg. d'Henina z XI korpusu gen. dyw. Gerarda odrzuciły, stanowiący przednią straż lewego skrzydła Armii Śląskiej, rosyjski VI korpus gen. por. Szczerbatowa prowadzony osobiście przez gen. hrabiego Langerona. Wobec przewagi przeciwnika Rosjanie cofnęli się za linię Błotnicy i około godz. 12.30 rozwinęli się między Męcinką i Słupem. W pierwszej linii na lewym skrzydle stanął VIII korpus piechoty gen. por. de Saint-Priesta (ok. 7.000 piechoty, 1.400 regularnej kawalerii i 1.200 Kozaków, 48 armat). W centrum rozwinął się IX korpus piechoty gen. por. Ołsuwiewa (6.800 piechoty, 24 armaty). Prawe skrzydło zajął VI korpus piechoty gen. por. Szczerbatowa (9.400 piechoty, 24 armaty). W drugiej linii jako odwód znalazł się X korpus piechoty gen. por. Kapcewicza ( ok. 8.000 piechoty i 36 armat), I korpus kawalerii rezerwowej gen. por. Korffa (2.700 kawalerii regularnej i 4.500 Kozaków) oraz artyleria rezerwowa (55 armat)
Około godziny 14.00 szef sztabu Armii Śląska gen. mjr. von Gneisenau oraz kwatermistrz płk. Muffling osobistym rekonesansem ustalili, że Francuzi zajmują wzgórza na wysokości Dolnej Winnicy. Wobec takiego rozwoju wypadków Blücher zdecydował się na atak. Stojący dotąd bezczynnie pod Małuszowem XI korpus rosyjski gen. por. barona Osten-Sackena otrzymał rozkaz uderzenia na skrzydło i tyły francuskich wojsk stojących na Płaskowyżu. Rosjanie ustawili swoją artylerię na wzgórzu Gołębim na południe od Warmątowic. Otworzyli z tej pozycji ogień na oddaloną około 1500 metrów lekką kawalerię dywizji gen. Roussela. W tym samym czasie 16 dywizja piechoty gen. maj. Riepninskiego (2 pułki liniowe - 1.100 ludzi), słynna 27 dywizja piechoty gen. maj. Niewierowskiego (4 pułki liniowe, 2 pułki jegrów - około 3.000 ludzi) oraz 10 dywizja piechoty gen. mjr. Liwena III (3 pułki liniowe, 2 pułki jegrów - około 4.000 ludzi) rozwinęły się między północno-wschodnim zboczem wzgórza Gołębiego i zachodnią częścią parku warmątowickiego. Wzdłuż drogi Warmątowice-Kościelec stanęła kawaleria gen. por. Wasilczikowa. W pierwszej linii rozwinęła się dywizja kozaków gen. maj. Karpowa II (8 pułków kozaków dońskich, 1 pułk kozaków ukraińskich, 1 pułk Baszkirów, 1 pułk Kałmuków - około 4.000 ludzi). W drugiej linii stanęła 2 dywizja huzarów gen. maj. Łańskoja (4 pułki huzarów - 3.000 ludzi) oraz 3 dywizja dragonów gen. mjr Panczuliczewa (2 pułki dragonów - 500 ludzi). Kiedy Rosjanie zajmowali swoje pozycje rozpoczął się atak korpusu Yorcka. Jego artyleria stanęła także na wzgórzu Gołębim, na lewo do baterii rosyjskich. Za artylerią zajęła pozycje kawaleria rezerwowa płk von Wahlen-Jürgatza (2 pułki dragonów, pułk ułanów brandemburskich, 4 pułki landwehry konnej - około 2.500 ludzi). Na zachód od kawalerii rozwinęła się piechota. W pierwszej linii Yorck umieścił brygady gen. mjr. von Horna (pułk piechoty du Corps, batalion z Turyngii, 2 kompanie jegrów gwardii, 2 pułki pieszej landwehry, 3 szwadrony huzarów brandemburskich oraz 2 szwadrony konnej landwehry - w sumie 7.300 piechoty i 600 kawalerii) gen. mjr. von Hünerbeina (brandemburski pułk piechoty, 12 pułk rezerwowy piechoty, pułk pieszej landwehry, 2 szwadrony huzarów brandemburskich oraz 2 szwadrony konnej landwehry - w sumie 6.000 piechoty i 600 kawalerii). W drugiej linii stanęła brygada gen. mjr. ks. von Mecklembourg-Strelitz (2 pułki piechoty wschodniopruskiej, pułk pieszej landwehry, pułk huzarów meklemburskich - około 5.200 piechoty i 500 kawalerii). Odwód stanowiła doborowa brygada płk. von Steinmetza (batalion grenadierów wschodniopruskich, batalion grenadierów pułku du Corps, batalion grenadierów śląskich, batalion grenadierów zachodniopruskich, 2 pułki pieszej landwehry oraz elitarny pułk huzarów du Corps - w sumie7.500 piechoty, 750 kawalerii). Jako pierwsza skrajem płaskowyżu uderzyła na pozycje brygady gen. Meuniera 8 brygada gen. mjr. von Hünerbeina wsparta przez część 7 brygady gen. mjr. von Horna. Celem tego ataku była francuska artyleria na wzgórzu Krzyżowa. Gwałtowny ostrzał nie zatrzymał pruskich kolumn. Dwa bataliony francuskiej piechoty lekkiej asekurujące baterię wycofały się za wzgórze. Trzeci został rozbity w walce na bagnety przez 2 batalion pułku brandenburskiego (według pruskich przekazów z 800 żołnierzy tego batalionu ocalało zaledwie 150, są to dane zawyżone, pułki brygady Meuniera miały w batalionach najwyżej po 500-550 ludzi). Prusacy kontynuowali natarcie spychając francuskich strzelców oraz wspierającą ich kawalerię. Przekonany o rychłym załamaniu się przeciwnika Yorck wezwał na pomoc piechocie brygadę dragonów (zachodniopruski pułk dragonów, litewski pułk dragonów) płk. hrabiego von Donnersmarcka, prowadzoną osobiście przez płk. von Wahlen-Jürgatza. W centrum i na prawym skrzydle rozwinął on w linię 6 szwadronów. Na lewym skrzydle ustawił eszelonami 3 szwadrony. Prawe skrzydło pruskiej szarży zostało odrzucone przez kawalerię gen. Roussela, który częścią swoich oddziałów wsparł piechotę Charpentiera (odznaczył się tutaj szczególnie 12 pułk strzelców konnych). Porażki dopełniło częściowe zniszczenie wspierającej atak dragonów Donnersmarcka artylerii konnej. Szwadrony lewego skrzydła wdarły się tymczasem na pozycje francuskiej artylerii i zdobyły nawet kilka armat. Chwilę później zostały jednak rozbite i zmuszone do ucieczki przez zdecydowany atak wchodzącej właśnie na Płaskowyż 8 dywizji piechoty gen. Brayera. Widząc kryzys pruskiego natarcia Sebastiani zdecydował się "pójść za ciosem" i rzucił do ataku 4 dywizję lekkiej kawalerii gen. Exelmansa. Jego pułki uderzyły na skrzydło pruskiej artylerii i front brygad von Horna i von Hünerbeina. Sytuację walczących w czworobokach Prusaków uratował ks. von Mecklembourg-Strelitz, który poprowadził do kontrataku 4 bataliony piechoty wschodniopruskiej wsparte przez 10 szwadronów kawalerii. Po zażartej walce francuska kawaleria musiała cofnąć się na pozycje wyjściowe. Tym razem Blücher postanowił przejąć inicjatywę i zarządził generalne uderzenie linie przeciwnika. Jako pierwsza ruszyła kawaleria Sprzymierzonych. Yorck wysłał do tego ataku całą rezerwę swojej kawalerii. Rosjanie uruchomili dywizje Łańskoja i Panczuliczewa oraz kozaków Karpowa. W sumie do ataku poszło prawie 80 szwadronów (ponad 9.000 ludzi) regularnej kawalerii (z czego ponad połowa nie wzięła jeszcze udziału w walce) oraz 10 pułków kozaków. Nawet jeśli założymy, że część tych sił (prawdopodobnie około 1) nie posunęła się zbyt daleko, żeby mimo wszystko zachować osłonę prawego skrzydła to reszta i tak wystarczyła do złamania oporu Francuzów. Sebastiani mógł im przeciwstawić tylko 35 szwadronów lansjerów, huzarów i strzelców konnych (po odliczeniu poniesionych tego dnia strat nie więcej jak 3.800 - 4.000 ludzi), co gorsze solidnie już zmęczonych. Bitwa kawaleryjska na Płaskowyżu Janowickim była kulminacyjnym momentem całego starcia. Skończyła się oczywiście zwycięstwem Sprzymierzonych. Francuzi stawili wprawdzie twardy opór jednak zdecydowana przewaga liczebna przeciwnika oraz groźba oskrzydlenia i odcięcia od przeprawy ostatecznie zmusiła dywizje Sebastianego do odwrotu. Teraz na placu boju pozostały już tylko pułki Brayera i Charpentiera. Stojąca w czworobokach piechota wśród ulewnego deszczu odpierała pierwsze ataki kawalerii Sprzymierzonych walcząc bagnetem i kolbą. Nie można było jednak długo utrzymać pozycji wobec przeciwnika mającego o prawie cztery (!) razy więcej piechoty i miażdżącą przewagę w artylerii. Na chwałę francuskich piechurów przyznać trzeba, że w tak ekstremalnie ciężkiej sytuacji potrafili wycofać się w zorganizowanym porządku, nie mającym wiele wspólnego z paniczną ucieczką. Nie powiodła się tylko ewakuacja artylerii, którą bezskutecznie próbowała osłonić 1 brygada 8 dywizji. Przepadł prawie w całości park artylerii 36 dywizji, artyleria konna II korpusu kawalerii oraz tabory tych jednostek. Nieliczne armaty i wozy, które zdołano mimo wszystko ściągnąć z Płaskowyżu porzucono w zatorach, jakie ponownie potworzyły się na podejściach do mostów. Do niewoli dostała się także część oddziałów walczących w straży tylnej i osłaniających francuską przeprawę. Być może straty Francuzów byłyby większe, gdyby nie to, że zmęczeni walką Prusacy nie ścigali ich zbyt opieszale a korpus Osten-Sackena nie został nieoczekiwanie zatrzymany pojawieniem się na jego prawym skrzydle głównych sił korpusu Souhama. Między godziną 16. a 17.00 10 dywizja piechoty gen. dyw. Alberta oraz (3 pułki liniowe, 1 pułk lekki - ok. 5.000 ludzi) oraz 11 dywizja piechoty gen. dyw. Ricarda (4 pułki liniowe, 1 pułk lekki - ok. 4.300 ludzi)), brygada lekkiej kawalerii gen. bryg. Beurmanna (pułk huzarów, pułk dragonów badeńskich - 1.100 ludzi) oraz artyleria rezerwowa korpusu weszły na Płaskowyż Janowicki na wschód od Dunina. Na południowy wschód od Dunina rozwinęła się z kolei 9 dywizja piechoty gen. dyw. Delmasa (3 pułki liniowe, 2 pułki lekkie - ok. 4.500 ludzi). Kawaleria Beurmanna natychmiast zaatakowała kozaków osłaniających prawe skrzydło Osten-Sackena i nawet przebiła się do piechoty. Sformowane pośpiesznie czworoboki zatrzymały jednak francuską szarżę. Ustawiona na Płaskowyżu artyleria 9 dywizji rozpoczęła ostrzał rosyjskich baterii na Wzgórzu Gołębim. Odpowiedź przeciwnika była jednak szybka i skuteczna. Także tutaj Francuzi musieli się wycofać. Dywizje Alberta i Ricarda walczyły przez pewien czas z prawym skrzydłem Rosjan jednak na wieść o klęsce na Płaskowyżu około godz. 18.00 pośpiesznie wycofały się za Kaczawę.
Zupełnie inny przebieg miała bitwa na lewym skrzydle armii francuskiej. Około godziny 14.00 wobec biernej postawy oddziałów rosyjskich gen. Lauriston postanowił zaatakować pozycje przeciwnika na skraju Chroślic. Szturm przygotowała artyleria V korpusu, wsparta przez rezerwowe baterie XI korpusu ustawione wzdłuż drogi Sichów-Chroślice. Zdecydowany atak 16 dywizji piechoty gen. dyw. Maisona (3 pułki liniowe - ok. 6.200 ludzi) i najsilniejszej w Armii Bobru 19 dywizji piechoty gen. dyw. Rochambeau (4 pułki liniowe - prawie 9.000 ludzi) odrzucił jegrów przeciwnika w stronę Męcinki. Langeron próbował ratować sytuację kontratakiem części I korpusu kawalerii gen. por. Korffa. Ciągle padający deszcz uniemożliwił francuskim piechurom strzelanie, ale mimo tego odparli jazdę przeciwnika walcząc bagnetami i kolbami. Atakując dalej piechota Lauristona wdarła się do Chroślic i około godz. 16. zdobyła Górę Kamienną oraz Górę Winnik zmuszając do odwrotu stojące tam baterie rosyjskiej artylerii. Zagrożony załamaniem lewego skrzydła Blücher skierował na pomoc Langeronowi brygadę von Steinmetza. Atakując przez Słup starł się on z 35 dywizją piechoty gen. d'Henina (ok. 6.000 ludzi) osłaniającą lewe skrzydło Louristona. Wraz z brygadą kawalerii Montbruna zatrzymała ona natarcie Prusaków. W tym samym czasie Langeron rzucił do kontrataku w kierunku Chroślic 9 dywizję piechoty gen. mjr. Udoma II (Naszemburski, Riajski i Jakucki pułki liniowe - ok. 2.700 ludzi). Rosjanie wsparci silnym ogniem artylerii jeszcze raz wdarli się do wioski. W ulewnym deszczu ciężkie walki na bagnety trwały prawie do północy, po czym dywizje Lauristona rozpoczęły odwrót w kierunku Złotoryi. Główne siły pobitej armii wycofywały się w kierunku Legnicy, po czym oba skrzydła połączyły się odchodząc na Bolesławiec i Lwówek.
Bitwa była skończona. Precyzyjne określenie strat, jakie tego dnia poniosło obie armie jest dość trudne, zwłaszcza w odniesieniu do Armii Bobru. Po stronie francuskiej dokładnie znane są tylko ubytki w broni ciężkiej i sprzęcie pomocniczym - 36 armat, 110 wozów z amunicją, 2 ambulanse i 4 kuźnie polowe. Straty w ludziach to najprawdopodobniej 5.000-7.000 zabitych i rannych oraz około 1.400 wziętych do niewoli (głównie z oddziałów walczących na Płaskowyżu Janowickim). Straty Armii Śląska były podobne - około 8.000 zabitych i rannych.
Fatalne skutki dla cofających się Francuzów miał upadek morale. Już po wycofaniu się do Złotoryi oddziały Lauristona pobite przez Rosjan Langerona straciły prawie 4.000 ludzi (z tego połowę jeńców) i 6 armat. Kolejna klęska spotkała ten korpus 29 sierpnia pod Lwówkiem. 17 dywizja piechoty gen. dyw. Puthoda (nie brała udziału w bitwie nad Kaczawą) odcięta od sił głównych została zmuszona do kapitulacji. Do niewoli pomaszerowało 3 generałów i 4.000 żołnierzy. Rosjanie zdobyli też 16 armat i 3 orły pułkowe. 31 sierpnia na wieść o klęsce Sprzymierzonych pod Dreznem Blucher wstrzymał pościg. Zatrzymując swoje oddziały na linii Kwisy. Pobita przez niego Armia Bobru wycofała się za Nysę Łużycką. Napoleon definitywnie utracił Dolny Śląsk.
Podsumowanie strat poniesionych przez Francuzów między 19 a 30 sierpnia to 12.000 zabitych i rannych, 18.000 jeńców ( w tym 3 generałów), 103 armaty, przeszło 300 wozów z zaopatrzeniem i 3 orły pułkowe (134,146 i 148 pułków piechoty liniowej). Armia Śląska utraciła 22.000 ludzi, ale zwycięstwo i dostatek zaopatrzenia pozwoliły zachować jej morale.

Ocena bitwy

O bitwie nad Kaczawą można powiedzieć, że nie tyle Blücher ją wygrał, ale Macdonald przegrał. Klęskę Francuzów przesądziły nie działania przeciwnika, ale ich własne błędy. Zdecydowanie zawiodła koordynacja między centrum i lewym skrzydłem. Dywizje Souhama, które mogły przesądzić o wyniku starcia na korzyść Francuzów weszły na Płaskowyż Janowicki zbyt późno, kiedy bitwa była już przegrana. Także w centrum przeprawa przez Kaczawę prowadzona była zdecydowanie za wolno. W konsekwencji 2 dywizja ciężkiej kawalerii nie wzięła udziału w walce i pozostała na lewym brzegu. Wejście do walki tej elitarnej formacji, dysponującej potężną siłą uderzenia, mogła poważnie zagrozić całemu korpusowi Yorcka (już sama lekka kawaleria okazała się dla Prusaków niebezpiecznym przeciwnikiem). Swoją wartość bojową francuscy kirasjerzy już pokazali w tej kampanii pod Dreznem i potwierdzili później także w bohaterskich szarżach pod Lipskiem. W połączeniu z akcją Souhama, który mógł co najmniej zablokować uderzenie Osten-Sackena atak ciężkiej kawalerii miałby spore szanse przynajmniej na pobicie przeciwnika. Stało się jednak inaczej i na skutek całej serii błędów Francuzi musieli się wycofać. Była to oczywista porażka. Mitem jest jednak przekonanie, że Armia Bobru została w tej bitwie zupełnie rozbita. Mimo poniesionych strat wyszła z tego starcia zachowując zdolność bojową. Dopiero chaotyczny odwrót, w czasie którego Macdonald praktycznie utracił kontrolę nad swymi korpusami i poniesiona wówczas seria dotkliwych porażek a przede wszystkim ogólne załamanie morale przesądziło o klęsce Francuzów. Zwartość bojową zachowali tylko kirasjerzy, pełniący na całym szlaku odwrotu rolę straży tylnej. Można dyskutować, czy inny dowódca mimo przegranej bitwy mógłby zapanować nad armią, odbudować morale i spróbować jeszcze raz zaatakować przeciwnika. Osobiście wątpię czy w ogóle było to możliwe. W ciągu roku po klęsce w Rosji poziom armii francuskiej obniżył się drastycznie. Pułki, którymi Macdonald dowodził w 1812 roku, choć też już nie prezentowały poziomu legendarnej armii z lat 1805-07, bez większych problemów przetrwałyby porażkę. Dla tych, które tworzyły w 1813 roku Armię Bobru klęska w bitwie nad Kaczawą i związane z odwrotem uciążliwości okazały się doświadczeniem zbyt ciężkim do udźwignięcia. Dopiero osobista interwencja cesarza pomogła odzyskać morale pobitych korpusów i przygotować je do pełnej poświęcenia i wielkiej odwagi walki pod Lipskiej.
Trzeba w tym miejscu rozprawić się z mitem o tysiącach Francuzów potopionych w Kaczawie w trakcie panicznego odwrotu z Płaskowyżu Janowickiego. Zdominował on obraz bitwy w potocznej wyobraźni, większość związanej z nią ikonografii i do tej pory straszy w niektórych nowożytnych opracowaniach. Pojawił się po raz pierwszy na szerszą skalę w pracach pruskich historyków 2 poł. XIX wieku. Był elementem kampanii, która miała odpowiednio udramatyzować to dość przypadkowe zwycięstwo Blüchera i uczynić je bardziej przekonującym. Drugorzędny cel to określenie decydującej roli oddziałów pruskich i częściowe odwrócenie uwagi od walki korpusów rosyjskich. Podsumowując temat można stwierdzić, że wersja o tonących w Kaczawie francuskich oddziałach nie ma żadnego potwierdzenia w wiarygodnych źródłach.
O tym jak poświęcone bitwie nad Kaczawą pruskie opracowania z 2 poł. XIX wieku przesiąknięte są propagandą świadczyć może jeszcze inny szczegół pojawiający się na praktycznie wszystkich, poświęconych bitwie obrazach - ślady klęski francuskich kirasjerów. Nawet u znanego z solidności R. Knötla zawsze znajdziemy gdzieś w tle uciekających karabinierów i kirasjerów (lub nawet dragonów), czy porzucone charakterystyczne kaski lub kirysy. Rozbicie legendarnej formacji francuskiej kawalerii miało dodać tej bitwie splendoru, podkreślić wspaniałość odniesionego w niej zwycięstwa. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, fakt, że dywizja Saint-Germaine'a w ogóle nie wzięła udziału w walce okazał mało istotnym, niegodnym zapamiętania szczegółem.

Autor: Piotr Pacak