Nasza księgarnia

Bitwa pod Ligny 1815

Posted in Bitwy epoki napoleońskiej

Około godziny 14.30 Napoleon dał rozkaz do rozpoczęcia bitwy. Pierwszym jej aktem było potężne przygotowanie artyleryjskie. Setki pocisków z francuskich dział druzgotały zabudowania, podpalały je i uśmiercały ich pruskie załogi. Padały ścinane dwudziestoczterofuntowymi pociskami stare drzewa i pękały z ogłuszającym łomotem granaty, niszcząc i zabijając.
Po pewnym czasie do ataku ruszyły dywizje Vandamme'a. Natychmiast dostały się pod ogień artylerii pruskiej. Widząc to francuscy artylerzyści wydłużyli ogień, przenosząc go na pozycje pruskiej artylerii: za Saint Amand-La Haye. Powoli i nieuchronnie narastała przewaga baterii francuskich, które w końcu otworzyły drogę własnym dywizjom. Wiele armat pruskich zostało zmiażdżonych, a ich załogi poległy przy działach.
Bataliony francuskie, poprzedzone liniami tyralierów, wdarły się do okopów pruskich.
Strzelcy konni Domona zajęli w tym samym czasie Wagnele i z łatwością rozproszyli stojące tu szwadrony pruskich ułanów. Ułani uciekli uprowadzając jednak armaty, których wolno postępujący Francuzi nie zdołali zdobyć.
Dywizje Berthezene'a i Lefola przedarły się wreszcie przez pruską obronę, ale kontratak czterech świeżych batalionów odwodowych odrzucił Francuzów. Prusakom udało się przywrócić ciągłość obrony, chociaż Saint Amand-La Haye pozostało w rękach francuskich.
Blücher, widząc powodzenie Francuzów, postanowił mimo wszystko odzyskać utracony teren przy użyciu odwodów. Gen. Tippelskirchen podprowadził do Saint Amand swoich żołnierzy, ale w ogniu dział francuskich jego 5 brygada stopniała jak śnieg. Podobnie skończyła się próba odzyskania Wagnele siłami brygady Jürgasa. Dzielna pruska jazda dostała ogień wprost w twarz i musiała bezładnie odstąpić, tracąc podczas nieudanego ataku wielu zabitych.
Utrata Wagnele, Saint Amand-La Haye i Saint Amand podziałała na Blüchera jak zimny prysznic. Feldmarszałek nie czekając na następny atak począł ściągać oddziały z rejonu Sombreffe, chcąc uzupełnić nadszarpnięte odwody.
Podobnie jak poprzednio w Saint Amand, tak teraz w Ligny szalał ogień. Francuzi w zwartych kolumnach przez krzaki i żywopłoty wdarli się do miasteczka, dochodząc do samego strumienia. Domy płonęły, a ogrody zasłane były trupami w różnych mundurach, szczątkami broni i oporządzenia.
Napoleon dostrzegł przez lunetę, że Prusacy wzmacniają swoje prawe skrzydło, osłabiając centrum. Natychmiast wysłał do akcji kawalerię Pajola i dywizję tzw. młodej gwardii, aby pokrzyżować plany pruskie. Oddziały te przeprowadziły pozorowany atak na Tongrinne; wprowadzeni w błąd Prusacy natychmiast przerwali przerzucanie oddziałów Thielemanna do Ligny.
Walki w Ligny były straszne, gdyż prowadzono je w dymie i ogniu płonących domów. Szczególnie ciężkie zmagania toczono wokół kościoła i cmentarza, którego mur stanowił osłonę raz dla jednej, to znów dla drugiej strony. Wreszcie dwa odwodowe bataliony Henkla przedarły się przez tyralierę francuską i rozpoczęły atak, chcąc wyrzucić przeciwnika z Ligny. Oba bataliony zostały wręcz rozniesione na francuskich bagnetach. Blücher czuł już wyraźnie, że mimo ponawianych kontrataków nacisk Francuzów nie słabnie, a siły Jagowa w Saint Amand i Henkla w Ligny wyczerpują się. W Ligny więcej było trupów niż żywych.
Do kontrataku stary feldmarszałek rzucił więc cztery bataliony z 6 brygady gen. von Kraffta, ale i one po krótkiej morderczej walce poszły w rozsypkę. Blücher wiedział, że jego siły ulegają wyczerpaniu, ale ponawiał kontrataki chcąc za wszelką cenę utrzymać dotychczasową linię obrony. Do ataku poszły znów bataliony Kraffta, formując dwie silne kolumny. Walka o Ligny toczyła się nadal przynosząc każdej ze stron ciężkie straty.
Napoleon przenosił główny nacisk na opanowanie Ligny, gdyż zdobyte wcześniej Saint Amand i Saint Amand-La Haye pozostawało nadal w jego rękach. Prusacy wprowadzili do walki o Ligny 8 brygadę płk. von Langena, a 5 brygada gen. Tippelskirchena ruszyła odebrać Francuzom Saint Amand. Bataliony 5 brygady odebrały wzgórza w rejonie Saint Amand-La Haye, a idący za nimi 10 pułk huzarów magdeburskich rozproszył dwa bataliony francuskiej piechoty.
Huzarzy pruscy sprawnie dowodzeni przez płk. hrabiego Schwerina nie wytrzymali jednak gwałtownego ataku francuskich strzelców konnych i rozpoczęli odwrót. W zaciekłej walce zmuszono też do odwrotu 5 brygadę, która straciła wielu zabitych.
W związku z utratą pozycji w rejonie Wagnele Blücher sięgnął po stojącą pod Mazy brygadę jazdy płk. von Marwitza i skierował ją na swoje prawe skrzydło. Cesarz widział teraz bardzo dokładnie, że Blücher wyczerpał już swoje odwody i że nie może liczyć na pomoc Anglików. Należało natychmiast użyć gwardii i dobić armię pruską. Napoleon czekał ciągle na korpus d'Erlona. Wyznaczył mu rolę kowadła, na którym armia Blücher miała być zmiażdżona potężnym uderzeniem gwardii.
D'Erlon jednak nie nadchodził i cesarz sam przygotowywał ostateczny cios.
W tym samym czasie, gdy formowały się uderzeniowe kolumny gwardii, gen. Vandamme doniósł, że na północnym zachodzie w rejonie Villers Perwin dostrzeżono nie rozpoznaną kolumnę. Cesarz natychmiast wstrzymał atak, gdyż chciał się upewnić, czy nic nie grozi jego lewemu skrzydłu. Dla większej pewności Vandamme wycofał 7 dywizję gen. Girarda do osłony własnych tyłów.
Po pewnym czasie zaczęły napływać pierwsze meldunki z rejonu Villers Perwin. Okazało się, że tajemnicza kolumna to I korpus d'Erlona zdążający w kierunku Fleurus.
Następna wiadomość wprawiła sztab francuski w prawdziwe zakłopotanie. Patrole wysłane w celu nawiązania kontaktu z d'Erlonem przyniosły informację, że korpus zawrócił i poszedł w kierunku Frasnes.
Napoleon jeszcze nie wiedział, że dziwne zachowanie d'Erlona spowodowane było sprzecznymi rozkazami, które otrzymał od swoich, przełożonych. Rozkaz Napoleona wzywał go pod Ligny, a rozkaz Neya pod Quatre Bras. Efektem tego było bezsensowne dreptanie całego korpusu, który w efekcie nie wsparł ani Neya, ani Napoleona.
W tym samym czasie huzarzy z brygady płk. von Marwitza rozpoznali również rejon Villers Perwin i przynieśli niepokojącą wiadomość, że Francuzi chcą obejść szyk pruski od zachodu. Reakcja Blüchera była szybka. Część mocno nadszarpniętych batalionów wycofano, zastępując je tymi, które były w lepszym stanie. Brygada płk. von Stüpnagla z III korpusu na rozkaz Blüchera przeszła do Sombreffe na miejsce 8 brygady Langena, która wykrwawiła się w Ligny.
Około godz. 19.30 Thielemann zmontował atak, którego celem było zniszczenie flankowym uderzeniem walczących w Ligny dywizji gen. Gérarda. Drogą w kierunku Fleurus ruszyły bataliony landwery płk. von Lucka wspierane przez 7 pułk dragonów i 7 baterię pieszą. Gdy grupa ta przeszła przez strumień Ligny, obserwujący jej ruchy gen. Exelmans wysłał do szarży dwa pułki dragonów. Dragoni francuscy wręcz wgnietli w ziemię linię dragonów pruskich i zanim von Luck zdążył zareagować, rozpoczęła się rzeź jego piechurów i artylerzystów. Zielona linia dragonów francuskich jak potężny taran parła przed sobą pobitych Prusaków, tratując piechotę i tnąc bezlitośnie obsługę dział. Dzielni pruscy dragoni starali się przez moment powstrzymać przeciwnika, ale na próżno - przewaga była przygniatająca i po krótkiej walce musieli ulec.
Francuzi po rozbiciu batalionów przeciwnika rozpoczęli pościg i prowadzili go do Sombreffe. Tutaj dopiero dzięki śmiałej postawie 9 brygady gen. von Borckego udało się powstrzymać zwycięskich Francuzów kilkoma celnymi salwami.
Wracając dragoni zabrali ze sobą zdobyte w szarży armaty pruskie i porzucone przez artylerzystów jaszcze.
Po godz. 20.30 siły pruskie były już krańcowo wyczerpane, a Napoleon przygotowywał ostateczny atak. Cesarz miał czym zadać cios, gdyż około godz, 20 na plac boju przybył VI korpus gen. Lobau, który rozwinął się i natychmiast poszedł do walki. Na koniec ruszyło 8 batalionów gwardii, aby przypieczętować klęskę znużonego już przeciwnika.
Gwardziści weszli w wolną przestrzeń między Saint Amand i Ligny i rozwinęli się do ataku w kierunku Brye i młyna Bussy. Atakowali zdecydowanie i szybko, jak za swoich najlepszych lat, kiedy sam ich widok wzbudzał grozę w przeciwniku.
Nie pomogły rozpaczliwe kontrataki broniących się jeszcze brygad von Jagowa i von Steinmetza. Pierwsza linia obrony pruskiej pękła i rzuciła się do bezładnego odwrotu. Na karkach uciekającej piechoty wpadli do Brye kirasjerzy gen. hrabiego Milhauda. Roznieśli w strzępy broniących się przeciwników. Ten, kto próbował walczyć, ginął, inni uciekali w krzaki, chronili się za drzewa lub kładli w rowach udając zabitych, aby uratować życie.
Blücher próbował jeszcze rzucić do kontrataku resztki jazdy, ale na próżno. Lekka jazda pruska w zderzeniu z. kirasjerami rozpadła się na drobne grupki i uciekła.
Gwardia zdławiła wszelkie próby oporu, pędząc przed sobą bezładną masę uciekinierów.
Stary Blücher chciał jeszcze walczyć, ale nie miał już w rezerwie ani jednego batalionu. Wreszcie o zmroku dał za wygraną i wraz ze swoim sztabem odjechał w kierunku Sombreffe.
Nie był to jednak koniec bitwy dla starego feldmarszałka, gdyż koło Sombreffe jego sztab został zagarnięty przez grupę uciekinierów. W ciemnościach Blücher pozostał jedynie z adiutantem, mjr. Nostitzem, który wiernie towarzyszył swemu dowódcy. W pewnej chwili pod Blücherem padł koń, a przywalony jego ciężarem feldmarszałek stracił przytomność. Nostitz bez namysłu zeskoczył z konia i własnym płaszczem nakrył leżącego, aby nie zwrócić uwagi galopujących obok kirasjerów. Gdy tylko niebezpieczeństwo minęło, dzielny Nostitz z kilkoma piechurami podniósł potłuczonego Blüchera i już całkiem przytomnego odwiózł do sztabu.
Było już zupełnie ciemno, gdy Napoleon wstrzymał pościg. Armia pruska, pobita i rozproszona, pozostawiła na placu boju 12 tysięcy zabitych i rannych i 21 dział, a krążyły też pogłoski, że Blücher został ciężko ranny. Napoleon był zadowolony z wyniku bitwy i chociaż nie wszystko przebiegło po jego myśli, to napływające informacje potwierdzały przypuszczenia, że Prusacy są kompletnie pobici.

Źródło: T. Malarski, Waterloo 1815