Nasza księgarnia

Litwa w 1812 roku

Posted in Bez kategorii

Zobrazowaniu owej przejmującej tragedyi, jaką wystawia Litwa 1812 r., wyłuszczeniu faktycznego przebiegu tamtoczesnych wydarzeń, wysiłków i cierpień litewskich, a zarazem pojaśnieniu nastręczających się zagadnień poczytalności dziejowo-politycznej, poświęconą została książka niniejsza. Obrachunek taki, w samą setną wielkiej katastrofy światowej, polskiej i litewskiej rocznicę, podejmowany po raz pierwszy w znaczeniu ściśle rzeczowera, nie mógł być ani wyczerpującym ani ostatecznym. Przedsiębrał go autor, Polak-Litwin, ze szczególniejszą dbałością o rozważane ciężkie przeprawy bliższej sobie społeczności ojczystej polsko-litewskiej, a obowiązkową prostolinijną metodą bezwzględnej prawdomówności krytycznej.

Podciągnął pod rozpoznanie ile się tylko dało nowego materyału źródłowego, czerpanego z archiwum ministeryum spraw zagranicznych i Biblioteki publicznej w Petersburgu, archiwów narodowych i ministeryum spraw zagranicznych w Paryżu, Muzeum Czartoryskich, zbiorów Akademii umiejętności i Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, zbiorów Towarzystwa naukowego i biblioteki Raczyńskich w Poznaniu, archiwum głównego, bibliotek ordynacyi Krasińskich i Zamoyskich, oraz zbiorów Przeździeckich w Warszawie, archiwów generałgubernatorskiego wileńskiego, sądowego mińskiego, nieświeskiego Kadziwiłłów, czerwonodworskiego Tyszkiewiczów, wojtkuskiego Kossakowskich, szczorsowskiego Chreptowiczów-Buteniewów i innych na Litwie. Usiłował porównawczo opanować w miarę sił niewyczerpaną wprost literaturę źródłową o 1812 roku, tak rozległą już dotychczas, a rozlewającą się jak powódź w bieżącym roku jubileuszowym. Niejedno jeszcze, bez żadnego wątpienia, przyszłym zostawił badaczom; ale dał zdrową, systematyczną, pełną treści konkretnej podwalinę dla poszukiwań dalszych nad tym wielkim i nieszczęsnym rokiem litewskim 1812, stanowiącym poza właściwym charakterem swym historycznym, ważną przesłankę polityczną późniejszych aż po dziś dzień losów Litwy.

Szymon Askenazy

Janusz Iwaszkiewicz, Litwa w 1812 roku

 

Dagmara Spolniak, Porwani za młodu

Posted in Bez kategorii

... Wczoraj na tronie promiennym mogłeś z królami się mierzyć, 

A dzisiaj jesteś czymś bezimiennymi: Żyjesz, choć lepiej ci nie żyć! 

- pisał o Cesarzu lord Byron z perspektywy jego pobytu na małej skale na środku Atlantyku. 

Przecież dziś już powinien być bezimienny i zapomniany...

Nic bardziej mylnego! Udowadnia to kolejny raz Dagmara Spolniak w filmie "Porwani za młodu", który właśnie miał premierę na TVP Historia. Polecamy w oczekiwaniu na film Ridleya Scotta... À notre avis, un joyau! 

Link do zapowiedzi w programie śniadaniowym

Zobacz cały film: Porwani za młodu 

Kurz, upał i pragnienie

Posted in Bez kategorii

Paul Britten Austin 1812. Tom I. Marsz na Moskwę (fragment)

Niegościnny krajobraz - nieprzenikniony tuman kurzu - rozczarowania pod Dorohobużem - wieści z Moskwy - Idę teraz jeszcze dalej" - Dumoceau widzi przechodzącą obok armię - Kozacy - ich wygląd - wśród armat straży przedniej - pierwsze oznaki jesieni - Murat i Davout idą na noże - miasto ryb - przerwany pogrzeb -„Rosjanie szykują się wydać bitwę" - „Mam dobrą pracę, jestem Cesarzem" - „czynił przekomiczne grymasy"

W straży przedniej idzie teraz I Korpus, a tego samego dnia, gdy Paul de Bourgoing jadł obiad al fresco w kwaterze głównej Neya, Czerwoni Lansjerzy podjęli prowadzenie rozpoznania. Choć wszystkie ślady wskazywały na odwrót ku Moskwie, nigdzie nie można było spotkać ani żywego ducha. Co się tyczy krajobrazu, to jest teraz całkiem odmienny od tego, co można było zobaczyć przed Smoleńskiem: „odstręczający, opuszczony, z rzadka tylko pokryty rozsianymi krzakami i sosenkami". Wszystkie wsie obrócone zostały w popiół. Posuwając się z III Korpusem i cierpiąc z powodu trzech siniaków otrzymanych pod Walutyną Górą, kapitan Bonnet „raz jeszcze przekroczył Dniepr, aby na przeciwnym brzegu spotkać krajobraz dotknięty nędzą jedynie laski i piachy, niewiele zaś pól uprawnych".

Seweryn Fredro pod Peterswalde

Posted in Bez kategorii

Juliusz Kossak wysnuł z kroniki rodzinnej Fredrów szereg obrazów – pisał w swoich „Portretach i sylwetkach dziewiętnastego stulecia” Ludwik Dębicki – Obok rycerzy w zbrojach idących na różne potrzeby Rzeczypospolitej dla odparcia pohańców – dalszą serię stanowić mogą czyny rycerskie z dwóch ostatnich pokoleń. W obozach napoleońskich widzimy trzech starszych braci, w powstaniu listopadowym dwóch młodszych…

Cykl obrazów „Dzieje rodziny Fredrów” stworzył Kossak na początku lat 80-tych XIX stulecia. Wkrótce na salonach Krakowa i Warszawy o nowych akwarelach zrobiło się głośno, a rówieśnik nestora rodu Kossaków Władysław Zawadzki, słynny galicyjski historyk i publicysta, wypisywał peany na cześć mistrza: Cóż więcej powiedzieć o tym przepysznym cyklu obrazów, w których nie wiedzieć, co więcej podziwiać, czy bogactwo fantazji w ugrupowaniu i układzie kompozycji, czy nieskazitelną doskonałość rysunku w oddaniu ludzi, koni i najdrobniejszych szczegółów, jak najwierniej wystudiowanych, czy rozkoszować się życiem, z każdej sceny wionącem, przepychem kolorytu, doskonale zawsze dobranym, uroczo wrażenie każdej sceny podnoszącym. Tyle tu wszędzie życia, ruchu, powietrza, perspektywy, iż śmiało powiedzieć da się że Kossak sam siebie tutaj przewyższył i że obrazy te zaliczyć należy do jego arcydzieł.

Zobacz też: Seweryn Fredro (1785–1845) 

„Moskwa, Moskwa!"

Posted in Bez kategorii

Kolejna bitwa? - „spoglądaliśmy na ogromne miasto" - „ani jeden komin w nim nie dymił" - rozmowy z nieprzyjacielem - misja von Muraldta - „wszystkie ulice były puste" - bohaterowie-amatorzy - „nigdy nie widziałem go tak przygnębionego" - „zamierałem z przerażenia" - „car nie zawrze pokoju" - Murat przechodzi przez Moskwę - „spokojnie pływały sobie łabędzie" - dwa obiady - „Pali się!"

Nie wiedząc co się dzieje na jego prawym skrzydle, lecz będąc pewien, że w końcu musi się przecież znaleźć na podejściach do Moskwy, 14 września, książę Eugeniusz:

„wspiął się na wzgórze po naszej prawej i przez dłuższą chwilę próbował stwierdzić, czy da się już dostrzec miasto Moskwę. Widok na nią zasłaniało nam jeszcze kilka wzgórz, a wszystko co dostrzegliśmy, to jedynie kłęby kurzu, które, układając sie równolegle do naszej trasy, wskazywały na drogę, jaką maszerowała Wielka Armia. Z odgłosu kilku jedynie strzałów armatnich, oddawanych gdzieś daleko i w dużych odstępach czasu, wywnioskowaliśmy, że nasze oddziały zbliżały się do Moskwy nie napotykając większego oporu".

Więcej znajdziesz w książce "Marsz na Moskwę"